Większość swojego siedemnastoletniego życia Alice spędziła z matką w drodze, uciekając przed prześladującym je pechem. Jednak dopiero kiedy jej żyjąca w osamotnieniu babcia, autorka kultowych, mrocznych historii, umiera w swojej posiadłości Hazel Wood, Alice dowiaduje się, co oznacza prawdziwy pech. Jej matka znika, porwana przez tajemniczą postać z groźnej krainy, o której pisała babcia Althea. Jedyną wskazówką Alice jest notka zostawiona przez matkę: ,,Trzymaj się z dala od Hazel Wood". Dotychczas Alice wystrzegała się dziwacznych fanów swojej babki. Teraz jednak nie ma wyboru i postanawia skorzystać z pomocy kolegi ze szkoły, a jednocześnie wielbiciela twórczości Althei - Ellery'ego Fincha. Wyruszają do Hazel Wood, by uratować matkę, a następnie trafiają do świata opisanego przez Altheę, gdzie Alice być może uda się poznać prawdę na swój własny temat.
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 2019-05-15
Kategoria: Dla młodzieży
Kategoria wiekowa: 15-18 lat
ISBN:
Liczba stron: 376
Tytuł oryginału: The Hazel Wood
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Krzysztof Puławski
O tej książce było głośno zanim jeszcze trafiła na polski rynek. Ta pozycja bardzo podzieliła czytelników na dwa obozy, tak samo jak Czerwona królowa, jedni ją kochają, drudzy nienawidzą. Ja po skończeniu tej historii byłam mocno zdezorientowana i naprawdę nie wiedziałam co o tej pozycji myśleć. Długo zbierałam się, by napisać tą recenzję i zebrać w niej wszystkie swoje przemyślenia. No ale nadszedł wreszcie ten moment.
Historia sama w sobie jest magiczna i bardzo tajemnicza. Rodzina, która ciągle ucieka i nieodstępujący ich pech. Do tego babcia i jej książka, z którą matka nie chce mieć nic wspólnego. Wydawać by się mogło, że można z tego stworzyć coś niesamowitego. Jednak według mnie coś w tej książce nie wyszło i nie potrafię konkretnie wskazać o co mi chodzi.
Bohaterów jest tu całkiem sporo jednak najważniejszymi są Alice i jej matka. Dziewczyna jest młoda, nie ma przyjaciół i nie potrafi znaleźć swojego miejsca na ziemi, przez ciągłe zmiany miejsca zamieszkania. To osoba, która jest zagubiona w tym świecie i wiele rzeczy jeszcze nie rozumie. Zniknięcie matki zmusza ją do niebezpiecznej podróży, podczas której pozna wreszcie odpowiedzi na swoje pytania. To postać, którą z jednej strony się lubi, a z drugiej czasami zachowywała się tak bezmyślnie, że chciało się nią wręcz potrząsnąć. Zaś matka to osoba, której nie lubiłam od samego początku. Jakoś miałam do niej złe przeczucia, bo jej zachowanie nie było wcale normalne.
Co do stylu pisania też bywało różnie. Na początku miałam wielki problem by wciągnąć się w tą historię. Autorka chciała by książka miała jak najbardziej baśniowy klimat, jednak pierwsza połowa wyszła dość kiepsko. Druga kiedy poznajemy już część tajemnic, wtedy ten klimat idealnie pasował. Chociaż ta książka wcale nie jest taka baśniowa, w trakcie powieści możemy poznać kilka bajek napisanych przez babcię Alice i były ona naprawdę brutalne.
Podsumowując Hazel Wood to bardzo specyficzna książka. Z pewnością nie każdemu przypadnie ona do gustu. To powieść tajemnicza, brutalna, ale również dziwna. Naprawdę nie potrafię konkretnie sprecyzować czy ją Wam polecam czy nie. To z pewnością nie jest książka dla tych, którzy lubią mocną fantastykę i wartką akcję, ponieważ naprawdę ciekawe wydarzenia dzieją się raczej już pod koniec historii. Także chyba najlepiej będzie jak sami ją przeczytacie lub znajdźcie jakiś darmowy fragment i wtedy zdecydujcie, czy to pozycja dla Was.
„Hazel Wood” jest pierwszą częścią z cyklu „The Hazel Wood”.
Większość swojego siedemnastoletniego życia Alice spędziła z matką w drodze, uciekając przed prześladującym je pechem. Jednak dopiero kiedy jej babcia, autorka kultowych, mrocznych historii, umiera w swojej posiadłości Hazel Wood, Alice dowiaduje się, co oznacza prawdziwy pech.
Jej matka znika. Jedyną wskazówką Alice jest notka zostawiona przez matkę: „Trzymaj się z dala od Hazel Wood.
Melissa Albert pisze przyjemnym stylem pisania, który łatwo, przyjemnie i z chęcią się czyta. Jej powieść jest dosyć mroczna, co nie zmienia jednak tego, iż zostałam nią oczarowana.
Czytałam powieść z zapartym tchem i nie mogłam się doczekać tego, co będzie dalej. Książka wciągnęła mnie od pierwszych stron.
Poza wspaniałą treścią spod pióra genialnej autorki Melissy Albert książka zachwyca również śliczną okładką i całą szatą graficzną, które mnie zachwyciły, kiedy zobaczyłam je już po raz pierwszy.
Powieść należy do gatunku fantasy.
Porusza takie tematy, jak miłość córki do matki. Alice zrobi wszystko, żeby odnaleźć swoją mamę. Nic nie jest dla niej ważniejsze.
Ciężko mi było się oderwać od książki, kiedy już zaczęłam ją czytać.
Kto powinien ją przeczytać? Na pewno każdy miłośnik fantasy. Jeżeli, zaś chodzi o osoby, które nie przepadają za mrocznymi tematami, to raczej nie jest książka dla nich, chociaż polecam ją każdej osobie.
Długo czekałam, żeby wreszcie zacząć czytać tę powieść i mogę szczerze powiedzieć, że się nie zawiodłam. Wręcz przeciwnie. Jestem po prostu oczarowana. Ta książka całkowicie zdobyła moje serce. I z niecierpliwością będę czekała na następną część. Już nie mogę się doczekać, co autorka ma w zanadrzu w kolejnym tomie.
Już od pierwszych stron widać, że autorka ma niebywały talent. „Hazel Wood” nie przypomina mi, żadnej książki, którą czytałam.
Powieść jest nieco mroczna, magiczna i myślę, że poruszy serce każdego czytelnika. Uważam, że warto jest ją przeczytać i myślę, że raczej żaden czytelnik się nie zawiedzie.
Książka jest idealnie dopracowana, nie zauważyłam żadnych niezgodności, czy właśnie nie dopracowań. Wszystko idealnie ze sobą współgrało tworząc cudowny obraz posiadłości Hazel Wood i baśniowej krainy.
Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie przedstawienie tego świata. Ba, nawet stworzyłam sobie scenariusz prawdopodobnych zdarzeń, co dawało mi władzę. Niestety musiałam oddać koronę oraz berło oraz ustąpić miejsca na tronie autorce. Aczkolwiek cieszę się z takiego obrotu spraw. Zaoferowane przez nią scenerie okazały się znacznie lepszą pożywką dla łaknącego wrażeń umysłu!
CZEGO TAK NAPRAWDĘ SZUKASZ?
Melissa Albert nie od razu wyłożyła „kawę na ławę”. Zanim zmierzyłam się z tym hucznie zapowiadanym mrocznym, przepełnionym baśniowością światem, niejednokrotnie bawiła się mną, przedstawiając rozmazane, ledwo osiągalne kontury tego, co dla mnie przygotowała. Stopniowo przeplatała mrożącą krew w żyłach fascynującą magię z szaroburą rzeczywistością. Wydzielała istotną dla zrozumienia tego, co tutaj się właściwie wyprawia wiedzę, bym przedwcześnie nie odkryła jej niecnych planów. I autorce szło to bardzo zręcznie. Nieraz wpadałam w zastawione przez nią sidła. Niczym Alice błądziłam po omacku, trzymając się strzępków informacji chaotycznie porozrzucanych na dość wyboistej drodze, byle tylko rozwikłać sprawę tytułowego Hazel Wood. Z czasem, kiedy oswoiłam się z tym światem, zaczęłam zręczniej łączyć wątki. Sprawiło to, że niektóre elementy już tak nie zaskakiwały, jak powinny, jednak autorka przewidziała taki rozwój wydarzeń i postanowiła wyciągnąć zupełnie asa z rękawa. Takiego, gdzie sporządzone przez nią intrygi nadal mogły siać spustoszenie!
Wraz z odkrywaniem kolejnych sekretów, na fabularnym niebie ściągały się ciemne chmury, a wiatr brutalnie targał rozszalałe myśli. Melancholijna sceneria nabierała niemal psychodelicznych kształtów! Czułam ciarki na plecach, kiedy ta rozczapierzała swe demoniczne szpony, dźgając rozgorączkowane wątki, jak i moje emocje. Otaczający mnie zewsząd wyimaginowany świat co rusz wprawiał moje serce o szybsze bicie, a obolałe płuca prawie że przemówiły, błagając o litość, gdyż rozszalały oddech im nie służył. Ostatnie sto stron były jak tykająca bomba, której wybuch mógł spowodować wiele nieodwracalnych zniszczeń. Jednakże wraz z ostatnim zdaniem odkryłam, że czuję niedosyt.
Wrażeń miałam od groma. W trakcie czytania siedziałam jak na szpilkach, jednak wyraźnie wyczuwałam, że Melissa Albert nie pokazała jeszcze wielu rzeczy. Sama baśniowość zatrzymała się na poszczególnych fragmentach hipnotyzującego, a zarazem przerażającego świata, gdzie skupiamy się jedynie na danych Historiach (wielka litera nie pojawiła się znikąd). Cieszę się, iż pozwoliła im się rozwinąć, pokazać swoją magiczną aurę, przez co zadbała o każdy ich szczegół, lecz marzyłam, by choć jeszcze jedna „zrodzona ze słów siostra” wyszła z cienia i pokazała, z czego jest znana. Mam nadzieję, że kolejne tomy serii zdołają podarować mi to, o czym tak skrycie marzyłam!
ABY ZROZUMIEĆ TERAŹNIEJSZOŚĆ, TRZEBA DOGŁĘBNIE POZNAĆ PRZESZŁOŚĆ.
Dla Alice dzieciństwo kojarzyło się z licznymi podróżami, gdzie wraz z mamą co rusz zmieniały miejsce zamieszkania. Przez ładnych parę lat nigdzie nie zagrzały na dłużej miejsca, gdyż za każdym razem doganiała je sława Althei Proserpine, niosąca ze sobą również wiele pechowych zdarzeń. Dopiero w nastoletnim wieku poczuła smak prawdziwego domu, chociaż i tak lata odosobnienia zdecydowanie się na niej odbiły. Dość mocno zżyta z matką (nie dziwne, skoro przez taki szmat czasu mogły liczyć tylko na siebie), nie umiała porozumieć się z innymi ludźmi. Wiele osób obawiało się jej nagłych wybuchów złości. Alice szybko wpadała w szał, gdzie nawet liczne terapie wspomagające walkę z tym utrapieniem nie zawsze przynosiły zamierzone efekty. W walce z tym wspierała ją właśnie mama, była dla niej niemałym oparciem, dlatego jej zniknięcie sprawiło, że nawet pomimo strachu przed nieznanym, przyrzekła sobie, że ją odnajdzie i sprowadzi z powrotem. W tym niebezpiecznym zadaniu pomagał jej Finch, wielki fan twórczości jej babki oraz jedyny przyjaciel. To on musiał walczyć z jej nagłymi napadami złości oraz znosić jej humorki, które mnie samą doprowadzały do szału. Alice zdarzało się zachowywać jak rozkapryszona księżniczka, gdzie trzeba było robić wszystko tak, aby ją zadowolić. Każde przeciwstawienie się nie działało na korzyść. To sprawiało, że miałam ochotę złapać ją za ramiona i potrząsać tak długo, aż poobijany mózg zacznie prawidłowo działać. Tyle że sam Finch nie był święty. Z początku uważałam go za sympatycznego i cieszyłam się, że bohaterka ma kogoś takiego u takiego boku. Dopiero z czasem poczułam, że coś jest z nim nie tak. Po prostu – jak dla mnie – śmierdział fałszem na kilometr, tylko nie wiedziałam, gdzie szukać źródła tego „aromatu”. Chciałam odkryć jego prawdziwą twarz, ale to, co odkryłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania, bo nie tylko ten chłopak zdołał mnie zaskoczyć, ale również sama Alice. Spodziewałam się po niej wiele, ale nie czegoś takiego. Chociaż z drugiej strony autorka co rusz podsuwała mi pod nosem rozwikłanie sprawy, a że ja byłam na to ślepa, to już zupełnie inna bajka!
Przez „Hazel Wood” przewija się wiele charakterystycznych bohaterów, że gdybym tylko zaczęła o nich opowiadać, zapewne rozpisałabym się bardziej, niż przy Alice i jej towarzyszu. Dlatego, aby nikogo nie zamęczać, powiem, że każdy, kto pojawia się na kartach tej książki, zdoła utkwić w pamięci, przez co ciężko będzie o nich zapomnieć. I nieważne, czy jest to człowiek, czy ktoś, kto normalnie nie miałby prawa bytu – każdy po równo zyskuje naszą uwagę, przedstawiając repertuar swoich umiejętności. Dobrze ukazuje to przykład pełnej miłości Elli, mamy Alice, której rola z rozdziału na rozdział malała. Choć nie zdobyła mojej sympatii, nie mogłam odmówić tej kobiecie tego, że dba o swoje dziecko znacznie lepiej, niż o siebie. Że jest gotowa zrobić wszystko, aby ją uchronić przed złem.
Melissa Albert, za pomocą zwykłych słów, które oddzielnie nie zawsze mają moc, stworzyła niesamowicie klimatyczną historię, która telepie lepiej niż kierowcy autobusami komunikacji miejskiej. Wyimaginowany przez nią świat dokarmia głodną wyobraźnię, pozwalając jej się nasycić i zabrać wiele zapasów, by móc później powrócić do tej krainy i zaczerpnąć z niej życiodajnej energii. Ale to nie wszystko. Melissa Albert, poprzez „Hazel Wood” pokazuje, że nie każda baśń musi oscylować tęczowymi barwami oraz szczęśliwymi chwilami, aby odnaleźć w niej to, czego się pragnie. Te stworzone przez nią, nieraz brutalne, idealnie odzwierciedlają ten prawdziwy świat, niosąc ze sobą wiele przesłań. No i – przede wszystkim – wskazuje palcem, że determinacja i opór są w stanie przełamywać bariery, których dotąd nie dawało się pokonywać. Nie wolno skazywać się na niepowodzenia. Może nie zawsze da się oszukać przeznaczenie, ale jeżeli jest szansa, warto ją wykorzystać.
Podsumowując. Powiadają bowiem, że kto choć raz zetknie się z Uroczyskiem, nigdy nie zdoła się od niego uwolnić. I taka właśnie jest prawda. Świat wykreowany przez Melissę Albert opętuje umysł, wchłania się przez skórę i zamieszkuje w każdej komórce ciała. I już nie dziwię się tymi zachwytami nad „Hazel Wood” – są one uzasadnione! Sama zakochałam się w tej brutalnie baśniowej krainie, pragnąć jej więcej i więcej! Status bestsellera przy tym tytule jak najbardziej znajduje się na właściwym miejscu! Tylko uprzedzam, że nie do każdego ten tytuł przemówi.
Na samym wstępie pragnę pogratulować wydawnictwu Media Rodzina doboru okładki, jest ona bowiem jedną z najpiękniejszych i najbardziej przyciągających wzrok, z jaką się spotkałam w ostatnim czasie. Brawo. Również notka wydawnicza, której autor wspomina o "tajemniczych postaciach z groźnej krainy, kusi i zachęca. Sięgając pod "Hazel Wood" myślałam, że to typowa książka new adult fantasy, której akcja rozgrywać się będzie w wymyślonym, oryginalnym świecie. Muszę przyznać, iż byłam bardzo zaskoczona, kiedy Melissa Albert zabrała mnie nigdzie indziej, tylko do współczesnego Nowego Yorku, i poznała z bohaterką, która na pozór jest nikim więcej, jak zwykłą nastolatką. Powoli zaczynałam wątpić, czy powieść spełni moje oczekiwania. Okazuje się jednak, że niepotrzebnie się martwiłam. W końcu również i Alicja z Krainy Czarów, żeby trafić do baśniowego świata, musiała przejść na drugą stronę lustra. Atwood, choć stworzyła ludzkie postaci, żyjące w świecie, który znamy, to zaopatrzyła je w klucz do miejsca pełnego legend, przerażających postaci i mitycznych stworzeń. Do mrocznego świata horroru i zła.
"Większość swojego siedemnastoletniego życia Alice spędziła z matką w drodze, uciekając przed prześladującym je pechem. Jednak dopiero kiedy jej żyjąca w osamotnieniu babcia, autorka kultowych, mrocznych historii, umiera w swojej posiadłości Hazel Wood, Alice dowiaduje się, co oznacza prawdziwy pech. Jej matka znika, porwana przez tajemniczą postać z groźnej krainy, o której pisała babcia Althea. Jedyną wskazówką Alice jest notka zostawiona przez matkę: „Trzymaj się z dala od Hazel Wood”. - notka wydawnicza
Muszę przyznać iż jestem zaskoczona kreacją naszej głównej bohaterki, Alice. Jest to postać, którą bardzo ciężko jest polubić a o utożsamieniu się z nią, nawet nie może być mowy. Siedemnastolatka jest zbuntowana i ma pretensje do całego świata, o to że ... no właśnie o co? Autorka, już na wstępie książki, umieszcza nas w środku fabuły i stara się, za pomocą retrospekcji opowiedzieć historię dziewczyny, oraz jej rodziny. Jak Alice miała 6 lat, została porwana przez rudowłosego mężczyznę, który przez kilka dni przetrzymywał ją w zamknięciu. Co prawda nie stała jej się krzywda, jednak zdarzenie to miało wpływ na jej psychiczny i emocjonalny rozwój. To oczywiste. Zawsze mi się wydawało, że porwanie ma destrukcyjny wpływ na psychikę dziecka, jest tak traumatycznym przeżyciem, że często nie obejdzie się bez pomocy psychologia i terapii. Melissa Albert, totalnie mnie zaskoczyła faktem, swojego rodzaju "gloryfikacji" kidnappingu. Alice nie przeżywa tego co się stało kilka lat temu, nie ma koszmarów, nie czuje lęku. Tym przez co przechodzi nastolatka, jest chora fascynacja swoim porywaczem, tęsknota za miejscem do którego została zabrana. Alice nie może przestać o tym myśleć, biczuje się, jest masochistką. Zastanawia mnie nawet, czy nie mamy tutaj do czynienia z dziecięcym syndromem sztokholmskim? Nie jestem do końca przekonana, czy takie podejście do tego traumatycznego wydarzenia, wyjdzie z korzyścią dla czytelników. Młodzi ludzie powinni dostawać jasne przekazy, na temat tego co jest dobre a co złe. Nie można usprawiedliwiać przestępstw ani występków. Kidnapping nie jest dobry. To uprowadzenie, porwanie, czyn który niszczy psychikę, rodzinę, życie. Nie ma w tym nic pięknego ani fascynującego.
Postanowiłam przyjrzeć się bliżej naszej bohaterce i dostrzegłam jeszcze parę faktów, które wzbudziły mój niepokój. Choć Alice jest niesamowicie inteligentna, ambitna i zdesperowana, to jednocześnie bywa agresywna, napastliwa i wulgarna. Swoich sprzymierzeńców traktuje jak niewolników, nie słucha i nie szanuje ludzi (oprócz swojej matki), nie umie trzymać języka za zębami. Jest idealnym przykładem anty bohaterki, kogoś kto wzbudza naszą antypatię. Ciekawi mnie, czy poprzez stworzenie tak kontrowersyjnej postaci, Albert chciała pokazać czym jest tak zwany "bunt nastolatków". Jednak by to zdało egzamin dziewczyna powinna mieć lat trzynaście czy czternaście, a nie siedemnaście. A może autorka planuje przeprowadzić metamorfozę psychiczną Alice, która się zacznie od kolejnego temu? Jedno jest pewne, jeśli dziewczyna się nie zmieni i nadal będzie przeświadczona o własnej wyższości, pozostanie egoistyczna i zbuntowana, to Ci czytelnicy którzy w nią wierzą i dali jej kredyt zaufania, się znudzą i zaczną szukać ciekawszej protagonistki.
Co zaskakujące, kolejny z głównych bohaterów, Ellery Finch, jest postacią w której można się zakochać. Co prawda momentami wydawał mi się płaski i jednowymiarowy jednak gdzieś w połowie książki, odkryłam tego przyczynę. Wielki wpływ na jego odbiór miała bowiem postać Alice, która albo zawsze chciała grać pierwsze skrzypce, albo nie pozwalała nikomu dojść do głosu. Kiedy już, już Ellery chciał coś powiedzieć, to (mówiąc kolokwialnie), jego towarzyszka kazała mu się zamknąć. Muszę przyznać, iż podziwiam chłopaka za to, że udało mu się tak długo wytrzymać. W pewnym momencie nie pozostało mu nic innego jak zasznurować usta i nucić pod nosem szlagiery Nirvany.Pamiętacie królika za którym podążała Alicja z Krainy czarów? Tutaj role się odwróciły i zamiast białego, puchatego gryzonia, mamy czarnoskórego mężczyznę, który tym razem nie prowadzi a daje się wodzić za nos. Ciekawe kiedy się zbuntuje?
Po przeczytaniu opisu książki, w mojej głowie zrodziło się przeświadczenie, iż "Hazel Wood" będzie książką o potworach, czarach i magii. Spodziewałam się tego, że zastanę tutaj totalnie nowy realm, z ciekawymi stworami, innymi wymiarami, i tajemnymi mocami. Byłam totalnie zaskoczona, kiedy okazało się, że przez więcej niż połowę książki , będę podróżować po Nowym Jorku i na dodatek zamiast do przodu to fabuła zabierze mnie wstecz. Oczywiście w przypadku pierwszej części cyklu jest to totalnie zrozumiałe, jednak wstęp ten był nieco za długi. Momentami czułam znużenie zarówno brakiem postępów, jak i naszymi bohaterami. Jedyne co mi umilało lekturę, to opowieści, historie z książki napisanej przez babcię Alice. Niestety jest ich zaledwie kilka, a dokładnie dwie, jednak to właśnie one sprawiają, że książka ta jest jedyna w swoim rodzaju. Opowieści z Hinterlandu dodają klimatu, atmosfery i swoistego uroku. Nie spodziewajcie się jednak typowych bajek, które pamiętacie z książek dla dzieci, historii o uwięzionych w wieżach księżniczkach czy zatrutych wrzecionach. Baśnie Althei to teksty przypominające prawdziwe, mroczne legendy z książek braci Grimm, pełne potworów, krwi, śmierci i przemocy. Zastanawiam się, czy Albert, zdecyduje się na zebranie wszystkich "bajek" w całość i wydanie ich jako antologii. Myślę, że byłoby to strzałem w dziesiątkę, bo nawet Ci którym nie podpasuje fabuła czy tempo całej książki, z pewnością będą zauroczeni, tymi krótkimi formami. Są to istne cuda, które udowadniają, że autorka zna się na rzeczy. A właśnie czy już wspominałam, że Melissa Albert to debiutantka? Jeszcze nie? Widocznie dlatego, że sama nie mogę w to uwierzyć. Jej proza jest liryczna, treściwa i wciągająca. Jest tylko jedno malutkie ale...Jak już pisałam, pierwsza część książki to bardziej wprowadzenie do całego cyklu, mające na celu zaznajomienie nas z bohaterami i ich historią. Od połowy książki, kiedy dowiadujemy się o istnieniu tego innego, przerażającego, magicznego świata, akcja nabiera tempa, dynamiki oraz...staje się coraz bardziej i bardziej skomplikowana. Ktoś kiedyś książki takie jak "Hazel Wood" przyrównał do splątanych słuchawek. Czytanie jest niczym rozplątywanie, które jak dobrze wiecie, może nastręczyć wiele trudności. Często zdarza się, iż niesforne kable lądują w kącie pokoju, jednak w końcu i tak musimy je podnieść, gdyż są nam potrzebne. Tak było w przypadku tej książki. Kiedy już, już miałam ją odłożyć na półkę, jakaś dziwna siła kazała mi czytać dalej, wgryzać się w ten skomplikowany i zagmatwany świat. A najciekawsze w tym wszystkim było to, że ja naprawdę nie lubiłam naszej głównej bohaterki a jednocześnie zastanawiałam się co ją spotka. Niebywałe.
Melissa Albert umie pisać i potrafiła to pokazać, szczególnie w pierwszej połowie książki. Jej opisy są liryczne i przedstawiają obraz świata w sposób, który jest bardzo łatwy do wizualizacji. Często miałam wrażenie podążania za naszymi bohaterami, patrzenia na to co oni. Niestety za względu na antypatyczny i odpychający charakter Alice i niedostępność Ellery’ego nie potrafiłam poczuć, tego co czuli oni. Choć pojawia się tutaj element romansu, tak muszę podziękować autorce za to, że nie zdominował on fabuły. Nadal jest to książka drogi, historia dwójki młodych ludzi, którzy poszukują drzwi do innego świata, gdzie więziona jest matka Alice. "Hazel Wood" to połączenie Urban Fantasy, za którym nie przepadam, z obyczajową powieścią new adult, do której dodano hipnotyzujące baśniowe treści. Moim zdaniem całość wyszła na plus. Podobało mi się na tyle, by z niecierpliwością czekać na kolejny tom. Czekać na metamorfozę Alice, bardziej niż na cokolwiek innego.
Debiutancka powieść Melissy Albert to klimatyczna, mroczna i niepokojąca książka fantasy, która zachwyci fanów Holly Black, Maggie Stiefvater, a może nawet Jacoba i Wilhelma Grimm. "Hazel Wood" to jedna z bardziej przerażających i niepokojących książek NA, jakie dane było mi przeczytać. Jedna z tych, gdzie podczas lektury, mimowolnie spoglądamy przez ramię by zobaczyć, co kryje się w ciemnych kątach pokoju. To powieść, która wchodzi pod skórę i wywołuje gęsią skórkę. Jeśli lubicie zaułki nie do końca rzeczywistych miast, fantastykę osadzoną w naszym rzeczywistym świecie, Nowy Jork z krainy Wonderland i bajki, które nie mają dobrego zakończenia, to jest to coś dla was. Z mojej strony polecam. "Hazel Wood" może jeszcze okazać się najbardziej udanym dziełem New Adult Fantasy, przetłumaczonym na nasz język, w 2019 roku.
Czym jest Hazel Wood? Miejscem, które należy omijać z daleka. Jest to trudne dla fanów Althey Proserpine. A jakie będzie dla Alice? Aby odszukać matkę całą i zdrową musi zrobić coś, na co nie ma ochoty, odnaleźć miejsce, ktorego nie powinna. Już wkrótce dowie się prawdy o sobie. Czy chcecie ją poznać?
Jeśli niestraszne Wam Opowieści z Uroczyska to pomóżcie odnaleźć Ellę. Spróbujcie zagłębić się w tę mroczną, baśniową historię.
"Była doskonała. Bez pouczania. Z cudowną magią i strasznym, brutalnym światem, takim, gdzie dzieją się kiepskie rzeczy."
Nigdy nie wiem, czy porównanie książki do innej - pomaga czy przeszkadza. Bardziej skłaniam się do tej pierwszej opcji i dlatego mówiąc o genialnym Hazel Wood, nie sposób nie wspomnieć o "Atramentowej krwi" czy "Alicji w krainie czarów".
Wiedziałam, że pod tą cudowną okładką - swoją drogą to chyba najpiękniej wydana książka tego roku (trzeba opatrzeć to na żywo, żadne zdjecie nie oddaje tego tłoczenia na okładce), kryje się historia z gatunku fantastyki, jednak nie sądziłam, że to będzie taki realizm fantastyczny. W dodatku w takim "koszmarnym" klimacie.
Baśniowa atmosfera, mroczna, wręcz ocierająca się o horror. A wstawki z bajkami wręcz przyprawiały mnie o ciarki, chociaż ja należę do tych strachliwych, więc wiecie. Początek wydaje się banalny, typowo młodzieżowy, ale im bliżej tajemniczego Hazel Wood tym bardziej odkrywamy niezwykłość świetnie wykreowanego świata. Opisany w spokojny sposób, który dodatkowo jeszcze podkreśla "koszmarność" tej lektury. Nie bez powodu wspominiałam o "Atramentowej krwi", bo jeśli czytaliście i podobała wam się, to podobny wątek znajdziecie w Hazel Wood. Tyle że bardziej "dorosły". Dojrzalszy i mroczniejszy.
Jestem pozytywnie zaskoczona tą powieścią, chociaż jest na tyle oryginalna, że zdania na jej temat mogą być mocno podzielone. Ale czy emocje jakie wywoła nie świadczą o jej potencjale? Ja polecam.
Oh, jakże mnie ta książka znudziła... A zaczynała się tak dobrze...
Już jakiś czas temu, wymyśliłam nazwę dla takich książek - WYDMUSZKI. Piękne z zewnątrz, a treść żadna :(
Historia miała potencjał, dopóki nie zaczęła być przesadnie udziwniona. Wiem, że jest masa osób, którym ta książka się bardzo podobała. Niestety ja nie należę do tego grona. Nie było tu ani pół bohatera, który zyskałby moją sympatię, a samo to na ogół już wystarczy, żebym zniechęciła się do czytania książek danego autora.
Żałuję, że się tak pospieszyłam i kupiłam tę książkę, tym bardziej, że w mojej bibliotece jest już od jakiegoś czasu dostępna...
Czy sięgnę po kontynuację? - prawdopodobnie, bo lubię dawać drugie szanse.
Czy kupię drugi tom? - pewnie tak, skoro pierwszy stoi już na mojej półce.
Czy drażni mnie to, że ostatnio jestem taką okładkową sroką - TAK... Bo za wiele mnie to kosztuje (dosłownie) ;)
Książka zdecydowanie różni się od typowych fantasy, gdzie bohaterami się wojownicy, smoki i inne tego typu rzeczy. Tu główna akcja rozgrywa się w Uroczysku, baśniowej krainie, która przez książkę Althei zaczęła popadać w chaos- świat bajkowych istot zaczyna się łączyć z światem ludzi.
Książka jest pisana z perspektywy Alice, widzimy jej odczucia i emocje. Akurat tutaj jest to bardzo dobry zabieg, ponieważ już w środku zaczęłam się trochę gubić szybkim tempem akcji i za bardzo powtarzanym słowem ,,historia''. Chwilami nie rozumiałam też niektórych wątków.
Najbardziej ciekawa akcja dzieje się właściwie w połowie. Wtedy czytelnik dostaje natłok informacji o głównej bohaterce i jej najbliższych, gdzie pod koniec książki wszystko się ostatecznie wyjaśnia. Z kolei na początku autorka trzyma czytelników w niepewności, dodając niejasne aluzje i przebłyski. Dzięki temu książka nie nudzi, ponieważ co stronę odkrywamy coś nowego.
,,Hazel Wood'' to książka bardziej już dla starszych czytelników, najmłodsi mogą się wystraszyć, ponieważ fragmenty z ,,Opowieści z Uroczyska'' Althei nazwałabym rodem z prawdziwych baśni braci Grimm ? Niemniej sama historia Uroczyska i charakter jej mieszkańców bardzo mi się spodobały!
Uroczysko to baśniowa kraina znana z powieści Hazel Wood. Podróż do niej to gwarancja, że na każdej stronie spotka się zachwycająco potworne przygody....
Z pozoru zwyczajni bohaterowie wiodą życie pełne niecodziennych zagadek do rozwiązania. Osamotnieni w mrocznej dolinie, muszą wykazać się dojrzałością...
Przeczytane:2020-01-04, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
Czytając „Hazel wood” mogłabym podzielić powieść na dwie części. Pierwsza, która mi się bardziej podobała, wprowadza nas w codzienność siedemnastolatki. Poznajemy Alice i jej mamę Ellę, które od zawsze ściga pech. Ich życie to ciągłe podróże i brak stabilizacji. Alice wie, że jej babcia jest autorką książki, która cieszy się ogromnym zainteresowaniem czytelników, lecz egzemplarze „Opowieści z Uroczyska” są prawie nie do zdobycia. I choć dziewczyna bardzo by chciała poznać twórczość babci, bo brakuje jej kontaktu z innymi członkami swojej rodziny, nie jest w stanie poznać bajek zawartych w zbiorze autorstwa Althei.
Bardzo podobał mi się klimat panujący w początkowej fazie powieści. Tajemnica związana z przeszłością matki i córki, ciągłe zmiany miejsca zamieszkania i całkowite zerwanie kontaktów z babcią Alice, daje czytelnikowi do myślenia. Sprawa jeszcze bardziej się komplikuje, gdy Ella znika, a do nastolatki trafia strona z książki jej babci. Pojawienie się w mieście tajemniczych wręcz bajkowych postaci, również wywołuje niepokojące wrażenie osaczenia. Wszystkie znaki wskazują, że czas wybrać się do Hazel Wood, choć ostatnia wiadomość od Elli, odradza dziewczynie takiego ruchu.
Druga część rozgrywa się już w fantastycznym świecie, gdzie Alice zrobi wszystko by odnaleźć swoją mamę. I tutaj akcja bardzo mocno przyspiesza. Ja przyznam się, że w świecie bajek i Historii opisanych przez Althee trudno mi się było rozeznać. Już samo trafienie do Uroczyska stało się dla mnie niepojęte, a późniejsze wędrówki głównej bohaterki, wprawiały mnie w równie wielkie zdziwienie.
czytając „Hazel Wood” miałam przed oczami powieść Lewisa Carrolla, i to nie tylko z powodu imienia głównej bohaterki, ale i fantastycznego świata jaki przemierzały dziewczyny. Mrocznego, przerażającego, ale i fascynującego, w którym wszystko jest możliwe.
Książkę wzbogacają bajki pochodzące z „Opowieści z Uroczyska”, opowiedziane z pamięci przez Ellery’ego Fincha. Jest to świetny przerywnik w lekturze, który trochę rozjaśnia nam skrywane przez matkę i babcię tajemnice.
„Hazel Wood” zabiera nas w baśniowy świat pełen tajemnic i podstępnych postaci. Niepokojący klimat, zło czające się na każdym kroku i lekkość pióra sprawiają, że książkę się bardzo szybko czyta. Piękna i magiczna opowieść o odkrywaniu siebie, ale przede wszystkim o uczuciu, które jest w stanie przezwyciężyć wszystko. Z czystym sumieniem mogę Wam polecić lekturę tej książki. Szczególnie jeśli lubicie bajkowy, ale i mroczny świat, w którym trudno jest komukolwiek zaufać.