Niezwykła saga, inspirowana szaloną historią rodziny autorki, do której prawa natychmiast sprzedano do osiemnastu krajów, błyskawicznie podbiła serca czytelników i światowe listy bestsellerów oraz zdobyła nominacje do licznych prestiżowych nagród literackich.
Tętniąca życiem powieść o poszukiwaniu miłości stulecia, doświadczaniu straty i drugich szansach.
Nieśmiała malarka Esther nieudolnie walczy o miano "przełomowej artystki, najlepszej w rodzinie". Władcza, zielonooka diwa Olga, zwana kolibrem północy, łamie serca, marząc o stabilizacji. Dla miłości gotowa jest zaprzedać duszę. Najstarsza z sióstr, Filippa niepewnie przemierza świat, lecz ma wielkie marzenia. Chce zostać pierwszą astronautką na świecie.
Ich babcia, drobniutka rosyjska artystka Warinka, od kiedy na własne oczy zobaczyła, jak jej kochanek znika w paszczy hipopotama, nie wierzy w cuda. Lecz niech Bóg ma w opiece tego, kto chciałby stanąć jej na drodze.
Od krętych uliczek Kopenhagi, przez scenę paryskiej opery, po mroźne krajobrazy Petersburga podążamy za tą niezwykłą rodziną, wraz z nią marząc o uczuciu jak w "Pieśni nad Pieśniami".
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2023-06-14
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 416
Ilustracje:nie
POWIEŚĆ PRZEZ WIELKIE P
"Gdy życie zsyła hipopotama" to powieść duńskiej autorki Annette Bjergfeldt. Ten intrygujący tytuł wpadł mi w oko przy okazji przeglądania książek w Klubie Recenzenta serwisu najanapie.pl. Pomyślałam, że to będzie idealna książka dla mnie i nie pomyliłam się. Ciekawa byłam też, jak poradzi sobie w zupełnie nowej dla siebie dziedzinie pani Bjergfeldt - ceniona kompozytorka, piosenkarka i autorka tekstów oraz malarka.
"Gdy życie zsyła hipopotama" opowiada historię wielopokoleniowej duńsko-rosyjskiej rodziny, która na przestrzeni lat przechodziła różne koleje losu. Babcia Warinka wychowana w cyrkowej rodzinie jest zasadniczą, silną kobietą. W czasach swojej młodości straciła ukochanego, który zginął w paszczy tytułowego hipopotama. Jakiś czas później, po śmierci ojca, dziewczyna zdecydowała się przybyć do Kopenhagi, gdzie czekał na nią Hannibal - chłopak, którego poznała kilka miesięcy wcześniej w Petersburgu. Zamieszkali razem, tu w Daniii przyszła na świat ich córka Eve. Pracując jako stewardesa Eve poznała Jana Gustava - trenera gołębi pocztowych. Uczucie jakie połączyło tych dwoje sprawiło, że zamieszkali razem na jednej z malutkich szwedzkich wysepek na Bałtyku. Później, po powrocie do Kopenhagi, razem z córkami - bliźniaczkami Esther i Olgą oraz najstarszą Filippą wspólnie spędzali tu wakacje.
I tak docieramy do ostatniego, najmłodszego pokolenia tej wyjątkowej rodziny. Trzy siostry to trzy zupełnie różne osobowości. Esther to nieśmiała malarka, Olga - wladcza i bezkompromisowa diwa, a Filippa nieobecna i podążająca swoimi ścieżkami pani naukowiec. Od najmłodszych lat siostry posiadają odmienne, sprzeczne wręcz zainteresowania, a ich pomysłowość jest po prostu niespotykana. Jednak pomimo tych wszystkich różnic łączy je niezwykle silna, trwała, nierozerwalna więź.
Powieść nie jest klasyczną sagą rodzinną, których znajdziemy bez liku zarówno w księgarniach jak i bibliotekach. To historia ponadczasowa, nieoczywista, wielowymiarowa i na swój sposób ujmująca. To przepełniona wspomnieniami opowieść z duszą. Autorka wkomponowała w fabułę książki wydarzenia historyczne, które są idealnym tłem poczynając od rewolucji 1917 roku, przez pierwszy lot człowieka w kosmos, aż po upadek muru berlińskiego. Śledząc losy rodziny bez trudu odnajdujemy się w tych wszystkich wydarzeniach. Pozostawiają one jednak w naszej pamięci trwały ślad.
Zdawałoby się, że historia opisana w tej powieści to totalny misz masz, zadziwiające połączenie zupełnie rozbieżnych tematów, które po prostu nie mogą ze sobą współgrać. A tymczasem wcale tak się nie dzieje. Mamy tu liczne nawiązania do Czechowa, "Anny Kateniny", czy Biblii, które ciekawie uzupełniają się z muzyką, sztuką i ogólnie pojętą kulturą.
Autorka stworzyła portret nieco zwariowanej, ale jednocześnie bardzo sympatycznej rodzinki. Powołała do życia interesujących bohaterów o nieprzeciętnych, ekscentrycznych osobowościach. Moją ulubienicą okazała się babcia Warinka, staruszka z charakterem, która swoim ciętym językiem potrafiła zaskoczyć każdego. Warto wspomnieć, że każdy z bohaterów - a jest ich niemało - ma swój własny, mały świat, swój azyl, w którym może znaleźć schronienie.
Annette Bjergfeldt bez wątpienia sprawdziła się w pisarskiej roli. Nie tylko podołała nowemu wyzwaniu, ale zrobiła to w kunsztowny i bardzo wysmakowany sposób. Stworzyła mądrą opowieść inspirowaną losami własnej rodziny, prawdziwą wielopłaszczyznową mozaikę, którą możemy się delektować. Pisząc o miłości, bólu, żalu, smutku, tolerancji i pasji starała się wlać w serca nadzieję i ukazać ogromną wolę życia. To niezwykle emocjonująca opowieść poprzeplatana dygresjami i anegdotami, które albo budzą uśmiech na twarzy, albo wzruszają niemal do łez. Opowieść poraża swoją szczerością i jest do bólu autentyczna, dlatego też tak mocno zapada w pamięć. Książka nie jest trudna w odbiorze, jej lektura nie nastręcza trudności, więc bez obaw możemy po nią sięgnąć w poszukiwaniu ciekawych wrażeń.
Powieść mnie pozytywnie zaskoczyła. Chętnie przeczytam kolejną historę Annette Bjergfeldt aby zobaczyć jak rozwija się warsztat pisarski autorki i w jakim kierunku podąży jej twórczość. Jeśli cenicie dobrą literaturę, to "Gdy życie zsyła hipopotama" na pewno Wam się spodoba. Odnajdziecie w niej głębię, poczynicie refleksje i zapamiętacie na długo.
"Gdy życie zsyła hipopotama" Annette Bjergfeldt to chyba moja pierwsza przygoda z sagą. Do tej pory tę kategorię kojarzyłam raczej z serią książek, a tu taka niespodzianka - kilkaset stron, mnóstwo zaskakujących (czasem wręcz trudnych do wyobrażenia sobie) wydarzeń, które mają ogromny wpływ na losy bohaterów.
Książką zainteresowałam się ze względu na dość tajemniczy tytuł oraz przyciągającą wzrok okładkę, która coś tam niby zdradza, ale jednak nie do końca... Pierwszy rozdział zaczyna się równie zagadkowo:
"Kiedy Filippa umarła po raz pierwszy, Olga i ja właśnie skończyłyśmy siedem lat."
Wspomnienia rodzinne zaczynają się od wyczekiwania na przesyłkę, która miała stać się przepustką do przyciągnięcia tłumów do Cyrku Sowalskiego do Petersburga, który to cyrk akurat przeżywał poważny kryzys. Nadzieją był Słoń (tak - przez wielskie "S") zamówiony z polskiego zoo. Zamiast słonia do cyrku trafił jednak... tytułowy hipopotam.
Na kolejnych stronach niejednokrotnie pojawia się nawiązanie do Miłości Stulecia, a "Anna Karenina" ma wyraźnie duży wpływ zarówno na sposób postrzegania miłości, jak również na nieco inny aspekt, którego jednak nie będę zdradzać, by pozostawić nutkę tajemniczości osobom zamierzającym przeczytać tę sagę. Skoro już użyłam określenia nawiązującego do muzyki, to zaznaczę, że ma ona spore znaczenie w historii rodziny. Podobnie z resztą jak sztuka, a nawet nauka.
Czy książka jest melancholijna i mało dynamiczna? Niekoniecznie, ponieważ pojawia się w niej sporo zaskakujących wydarzeń, a użyte przez autorkę słownictwo bywa dość wyraziste i jednoznaczne, dobitne. Nie brakuje tu intryg i wulgaryzmów, a nawet przygód, które nie powinny się przytrafiać panienkom z tzw. dobrych rodzin. A jednak bywa dość pikantnie...
Jedno z użytych przez autorkę określeń szczególnie mnie ubawiło, a w zasadzie to nawet teoria - "teoria cwanego chujka". Pomysłowość samych bohaterek jest niesamowita, a różnorodność ich zainteresowań oraz sprzeczność charakterów jest mocno zauważalna. Nie przeszkadza im to jednak w relacjach - wręcz przeciwnie, ponieważ kobiety przedstawione na stronach książki łączy naprawdę silna więź.
Jeśli chodzi o moje wrażenia po przeczytaniu książki, to muszę przyznać, że to było ciekawe doświadczenie. Zupełnie nie spodziewałam się, że saga może okazać się tak interesująca. Kolejne rozdziały odkrywałam z uczuciem w stylu - ciekawe, co tym razem wywinie któraś z bohaterek. Co do zakończenia, to ono również było zaskakujące - podobnie jak niemal wszystko w tej książce.
Więcej nie zdradzę.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Przeczytane:2023-07-07, Ocena: 5, Przeczytałam,
Nie ukrywam, że początkowo nie bardzo potrafiłam jej zrozumieć. To typowa rosyjska książka, gdzie jest to podkreślane słownictwem, bądź samymi postaciami. Dopiero kiedy co jakiś czas zadziały się rzeczy smutne, czego niektórzy nie zauważyli, jakoś zaczęła do mnie docierać. Ujrzałam jak pięknym stylem jest napisana. Nie tylko barwnym ale i inteligentnym. Chwilami czułam się mniej mądra i nie potrafiłam uwierzyć, że z tak niepozornej książki bije aż taki przekaz. Mamy tu ukazane rzeczy tak mocno szczere, że aż chwilami przerażające. Z jednej strony chciało się je brać za fikcję, a z drugiej dochodziło do nas, że nigdy nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć. Nawet jak bohater do występu długo się przygotowywał i wszystko szło idealnie, to koniec okazał się dla niego tragiczny. Ludzie bisowali, że tak dobry był to numer, podczas gdy on umierał. Następnie ponownie przewinie się urywek innych wydarzeń i ponownie bum, sen odchodzi jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Tak jest przez całą książkę. Postacie są bardzo charakterystyczne i niekiedy śmieszne. Mamy tutaj nieco przekazu z dawnej historii do której opowiadając nasza postać często wraca. Jeśli już kogoś przedstawia, to zawsze z zalążkiem historii, z wyjątkiem takich osób, które są mniej ważne dla treści. Niektórzy mają nawet wypracowany patent na upływający czas. Choćby Warinka, która kiedy gotowała jajka, to śpiewała odpowiednią długość piosenki i po jej skończeniu jaja były ugotowane w sam raz na twardo:-) Lubiła też czytać Annę Kareninę i często snuła opowieści o Piotrogrodzie, skąd wyjechała około czterdziestu lat temu. Była we wszystkim bardzo konkretna. Nie dodałam jeszcze, że każdy rozdział ma swój tytuł i opowiada o kimś innym. Nie są to dobre historie, niekiedy bywają smutne, pełne tęsknoty lub wydarzeń, które mogły się skończyć źle, ale coś sprawiło, że tak się nie stało. Nie da się jej przewidzieć, gdyż są to wspomnienia i nigdy nie wiadomo jaki wątek zostanie pociągnięty.
Książka mi się niby podobała, ale wciąż miałam pewne wrażenie, że nie potrafię do końca pojąć jej przekazu.