"Miłość jest wszystkim tym, co tracisz bez miłości..."
Podobno miłość łaskawa jest. Podobno też i cierpliwa...
Mówią również, że przed przeznaczeniem nie da się uciec, bo przekorny los już wcześniej przygotował odpowiedni scenariusz dla każdego... lecz czy na pewno? Czy w jednej chwili można zapomnieć o wszystkim i zacząć żyć na nowo, powrajając do tego, co niegdyś przysporzyło nam ból?
Zawirowane losy Marysi i Bilala pokazują, że jest to możliwe, "bo cóż jest bez miłości? Pustka bez końca..."
Wydawnictwo: WasPos
Data wydania: 2019-08-26
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 0
Język oryginału: polski
Ilustracje:brak
Wymowny tytuł i ognista okładka, tym przyciągnęła mnie książka Adriany Rak, spodziewałam się płomiennego romansu a dostałam trudną miłość.
Po rozstaniu Marysi z Bilalem oboje zdają sobie z tego sprawę że byli dla siebie stworzeni, żyją w ułudzie że poradzą sobie bez siebie w dalszym życiu i o sobie zapomną. Marysia poznaje Piotra i po jednym poronieniu wreszcie udaje im się mieć syna Radosława, żyją w swoim pięknym domu, nie brakuje im pieniędzy, kobietę wspiera ukochana babcia a do tego wraca jej matka której nie widziała kilkanaście lat. Bilal poznaje przypadkiem Hasnę która zostaje jego żoną, bardzo go kocha i jest w stanie zrobić dla niego wszystko, nigdy się nie kłócą i są dla siebie wyrozumiali, a pewnego dnia dowiadują się że będą mieli dziecko, co jest spełnieniem ich marzeń. Każdy ma swoje życie i kochających małżonków, ale czy to wystarczy? Czy prawdziwą miłość da się oszukać?
Przyznam że mnie książka cały czas trzymała w napięciu, jednocześnie kibicowałam Marysi i Bilalowi ale z drugiej było mi żal Piotra i Hasny, ponieważ oni również zasługiwali na miłość i szczerość, prawie do samego końca nie wiedziałam jak to się skończy.
Maria jest kobietą bardzo silną, wiele w życiu przeszła, bardzo ważna jest dla niej rodzina, gdzie by nie była to zawsze martwi się o babcie i zapewnia jej dobrą opiekę, nawet po szczerej rozmowie wybacza mamie która zostawiła ją wiele lat temu i zataiła przed nią prawdę o jej ojcu.
Ta książka pokazuje nam jak ważna jest prawdziwa miłość, ile jesteśmy w stanie dla niej przejść i wybaczyć tej drugiej osobie, jest to bardzo piękne uczucie które trzeba pielęgnować a nie od niego uciekać.
Rodzina i miłość to ważne wartości w naszym życiu, bez nich jest nam trudno, nawet jeżeli będziemy się przed nimi wzbraniać kiedyś na pewno będą nam potrzebne, życia nie oszukasz.
Zaczynając od okładki, muszę przyznać, że tym razem jest bardzo... ponętnie. Odcienie żółci, czerni, pomarańczy tutaj zdecydowanie przeważają. Widzimy kobietę i mężczyznę. Być może jest to nasza tytułowa bohaterka, Marysia. A kto może być mężczyzną? Dopowiedzcie sobie sami... :) Okładka przyciąga wzrok i bardzo mi się podoba. Już nie mogę się doczekać, jak będzie mi dane mieć ją w swoich zbiorach. Tym bardziej, że ta historia jest jedną z piękniejszych, które mocno zapisują się w naszej pamięci... Strony są kremowe, czcionka duża dzięki czemu czyta się szybko. Marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane. Jedyne co, to powieść nie ma skrzydełek. Ale na tę będę chuchać i dmuchać, by nie doznała żadnego uszkodzenia mechanicznego. :)
Co mogę powiedzieć o stylu, jakim posługuje się Adriana? Mimo to, że mamy stały kontakt ze sobą, to gdy zaczynam czytać cokolwiek, co wyszło z jej pióra - po prostu odpływam. Jej pióro jest lekkie, przyjemne, niemożliwie aż wciągające. Traci się kontakt z rzeczywistością i nic nie jest ważniejszego od bohaterów w tej książce. Nic nie jest ważniejsze od tego, co się dzieje... Jeśli mieliście okazję kiedykolwiek przeczytać Uwikłanych tom pierwszy lub drugi, czy też Marokańskie słońce - to wiecie, o co mi chodzi. Czytając, płynie się po kolejach losu naszych bohaterów. I to się nigdy nie nudzi. Czytałam tę lekturę kilka razy i w każdym przypadku czułam te emocje, które przenikały Marysię, Bilala jak i pozostałych. Mogę śmiało przyznać, że Adriana ma wyczute pióro i wie, w jaki sposób podejść Czytelnika, by wciągnąć go w swoje sidła i sprawić, by był pod wrażeniem i jej urokiem. Historie które napisała i które wciąż tworzy zawsze będą niewiarygodnie prawdziwe, przeładowane emocjami, które jesteśmy w stanie poczuć. Cieszę się, że mogę poczytać historię osób, które mogą mieć swoje podobieństwa w naszym codziennym życiu, a jeszcze bardziej lubię w nich to, że mogę poznać jeden z wielu różnych scenariuszy życia. Bo właśnie nasza autorka opisuje życie takim, jakie jest - nie koloryzując go ani trochę.
Marysia i Bilal. Ah... Chciałabym móc tyle Wam o nich opowiedzieć, tyle zdań ciśnie mi się na usta, w chwili, gdy piszę dla Was tę recenzję. Ale wiem, że nie mogę tego wyjawić, bo przecież minęło by się to z celem w ogóle czytania Francuskich nocy, więc postaram się cokolwiek o nich opowiedzieć, by zachęcić Was do sięgnięcia pod koniec sierpnia po te powieść.
Marysia to dziewczyna, której od początku szczerze współczułam. Jest mi znana z Marokańskiego słońca, której postać całkowicie mnie oczarowała. Prosta dziewczyna, wychowana, kulturalna i pragnąca jak każdy z nas - miłości i szczęśliwego, spokojnego życia. Ale jak to los, zawsze kopie nas po czterech literach co najmniej raz, więc nie miała kolorowego życia i można by pomyśleć, że po prostu ma pecha. Myślę, że bylibyście w stanie ją polubić, bo jest to naprawdę dobra postać, która nigdy nikomu nie wyrządziła krzywdy. A wręcz przeciwnie - niektórym uchyliła by nieba...
Bilal z kolei to dla mnie postać... egzotyczna. Jestem w stanie wyobrazić sobie minę Adriany, na słowo "egzotyczny". Nie moja wina, że pochodzi z innego kraju i częściowo jest mi obcy. Nie chodzi mi tu o to, że jest zły czy coś, tylko po prostu jego kultura, sposób bycia i życia - to wszystko jest inne. I sam fakt, że mówi w innym języku jest czymś dla mnie no po prostu innym, ale nie gorszym. Wręcz dobrym, przy takich ludziach człowiek szybciej uczy się języków obcych... Ale do rzeczy. Lubiłam go, ale gdybym była na miejscu kogoś mu bliskiego, to bym mu nakopała w cztery litery za myślenie i postępowanie w niektórych chwilach. Oczywiście jest to na plus, bo wzbudził we mnie istną mieszankę emocji, a tego zawsze wymagam od idealnych książek.
Jest wiele innych postaci, jak np. Aida, Witek, czy sama babcia Marysi. Jest też ktoś nowy, kto... może narobić bałaganu. Ale o tym przekonacie się czytając koleje losu Marysi i Bilala, którzy są naszymi narratorami.
Adriana nie lubi monotonii. Nie lubi, gdy nic się nie dzieje. Dlaczego tak uważam? Ponieważ w recenzowanej dziś lekturze pojawiają się nagłe zwroty akcji, które sprawiają, że wszystko wywraca się do góry nogami. I dzięki temu na pewno nie uśniecie nad lekturą, wręcz przeciwnie, będziecie chcieli jeszcze szybciej poznać to, co wydarzy się na następnej stronie czy w kolejnym rozdziale. Opisy i dialogi są wyważone, nic tu nie jest ani zbyteczne, ani niedopisane. Uważam, że z każdą kolejną historią autorki przepadam jeszcze bardziej. Dlatego aż nie chcę myśleć, co będzie w kolejnej historii, która czeka na premierę, a także tych, które się piszą i tych, które dopiero kiedyś zostaną napisane.
Warto wspomnieć o tym, że pisarka pokusiła się o odważniejsze sceny, które wywołały u mnie niemałe zdziwienie. Tak, to sceny zbliżeń naszej bohaterki, które nie są niesmaczne. Są napisane z wyczuciem, taktem, ale i delikatnością, która nie odstrasza i nie odrzuca. Wręcz się przyjemnie je czyta. Wartości również możemy w tej książce wyhaczyć. Jest to bardzo prosty wniosek, którego nie trzeba zbytnio tłumaczyć. Jest to historia o miłości, historia, która mogłaby się przydarzyć niejednemu z nas. I z pewnością ktoś przeżył wydarzenia takie jak Marysia, Bilal, czy ktokolwiek inny. Iza to cenię Adę ogromnie, że nie ubarwia ani postaci, ani tych właśnie opisywanych wydarzeń. Pokazuje nam, jak kobiety mogą być traktowane w dwudziestym pierwszym wieku. Pokazuje nam, jakie życie czasami jest do D, gdy ciągle podkłada nam kłody pod nogi. Ale pokazuje nam też momenty radości, szczęścia, które też się zdarzają. To nie tak, że jest to mega dobijająca książka bez szczęśliwych chwil. To prawdziwa historia i dlatego warto ją docenić.
Na koniec niczym wisienka na torcie zostawiłam emocje, które towarzyszyły mi od pierwszej strony aż do ostatniej. Jeśli nie mieliście okazji przeczytać Marokańskiego słońca, to o nic się nie bójcie, bo kilka pierwszych stron dziś recenzowanej lektury wprowadza Was w zaistniałą sytuację (jest to tym samym kilka ostatnich stron Marokańskiego słońca). Jest ich mnóstwo (emocji) i każdą potrafiłam poczuć. Mimo tego, że nie czytałam tego raz, a przynajmniej trzy razy, plus fragmentami, to za każdym razem czułam. I to jest piękne. Czy można wymarzyć sobie lepszą lekturę? Nie! Bo ta ma wszystko, co mieć powinna.
Powoduje, że w naszej głowie w czasie czytania, ale i po skończonej lekturze nasuwają się pewne wnioski, pewne wartości, spostrzeżenia, które warto przeanalizować.
Reasumując uważam, że Ada spisała się na szóstkę z plusem z najnowszą historią. Jest to lektura pełna emocji, z dopracowanymi postaciami z krwi i kości i co ważne opisuje prawdziwe życie takim, jakie jest i to, co może spotkać również nas. Historia, która zostaje w głowie na dłużej, a szczególnie w mojej. Myślę, że i Wy możecie ją pokochać równie mocno, jak ja. :)
Chciałabym również mocno podziękować Tobie, Ado za to, że dzielisz się ze mną swoją twórczością i chcesz, abym patronowało twojemu kolejnemu, papierowemu dziecku. Dla mnie to wielka radość i duma. Dziękuję.
Czytałam tyle dobrego o tej książce tymczasem sama rozczarowałam się. Co prawda nie była takim mocnym erotykiem jak sądziłam, ale i tak te sceny seksu były co najwyżej śmieszne. A co do minusów to: ta cała miłośc dwójki bohaterów była wydumana, jakos nie zauwazyłąm tej ,,chemii'', kilka razy zauważyłam błędy styistyczne, generanie bym się tym nie przejmowała, ale tutaj były dziwne. Było tez kilka błędów logicznych; Bilal czy jak mu tak jest niby wierzącym praktykujących muzułmaninem tymczasem tutaj niejedokrotnie upijał się alkoholem. Rozmowy od koniec były trochę dziwne połowa była napisana po polsku połowa po agnielsku. Nie wiem czemu miał służyć ten zabieg. No i scena niemal pod koniec książki, przychodzi do Marysi pijany były mąż, usypia w jedym pokoju a w drugim ona uprawia seks z Bilalem. No i generalnie niby małżeńtwa takie udane a się zdradzały albo przez pół książki tak i tak się zachowują bohaterowie potem inaczej. Za dużo było takich smaczkó aby ta książka mi się podobała.
"Miłość jest wszystkim tym, co tracisz bez miłości..."
Podobno miłość łaskawa jest. Podobno też i cierpliwa...
Mówią również, że przed przeznaczeniem nie da się uciec, bo przekorny los już wcześniej przygotował odpowiedni scenariusz dla każdego... lecz czy na pewno? Czy w jednej chwili można zapomnieć o wszystkim i zacząć żyć na nowo, powracając do tego, co niegdyś przysporzyło nam ból?
Zawirowane losy Marysi i Bilala pokazują, że jest to możliwe, "bo cóż jest bez miłości? Pustka bez końca..."
"Francuskie noce" to kontynuacja losów Marysi i Bilala, których mogliśmy poznać w "Marokańskim słońcu". Jednakże bez problemów można czytać te dwie książki niezależnie od siebie. Pierwsze cztery rozdziały "Francuskich nocy" to cztery ostatnie rozdziały "Marokańskiego słońca". Bohaterowie wspominają swoją przeszłość, więc bez przeszkód wgryziecie się fabułę.
"Nasza historia pokazuje, że czasem naprawdę miłość to za mało. Za mało, aby być razem i dzielić ze sobą życie."
Bohaterowie nie stracili nic w moich oczach z poprzedniej części (no może trochę wybór Bilala pod presją rodziny mi się nie podobał). Zostali dobrze nakreśleni, są realni, mają wyraziste charaktery i jak każdy z nas wady i zalety. To, co mnie zaskoczyło (oczywiście na plus, bo nie lubię stagnacji postaci), to zmiana, jaka zaszła w Marysi. To już nie jest ta sama aż tak nieśmiała dziewczyna. Teraz to kobieta, która potrafi zawalczyć o swoje marzenia. Z kolei Bilal próbuje szczęścia u boku Amal. Czy uda mu się zapomnieć o Marysi? I jest jeszcze ktoś... ale tu już muszę zostawić was w niepewności, bo za dużo bym zdradziła.
"Przez te wszystkie lata byłam osobą, którą w stu procentach poświęcała całą siebie dla drugiej połówki, stając się przy tym w pewien sposób uzależniona od niej, co jak wiadomo, nie kończyło się dla mnie najlepiej. Dlatego już nigdy więcej nie będę zależna od jakiegokolwiek mężczyzny na tym świecie. Oj, nie!"
Oczywiście nie mogło się obyć bez wewnętrznych rozterek bohaterów. Przyglądamy się ich wątpliwościom, lękom, pragnieniom oraz nadziei na pełnię szczęścia.
Ponownie nie zabrakło zaskakujących sytuacji i wydarzeń. Emocje, jakie wyzwala w nas ta historia nie pozwalają nam odłożyć tej książki choćby na moment. Pojawiają się odważne, aczkolwiek napisane ze smakiem sceny miłosne. Widać, że Adriana Rak coraz śmielej poczyna sobie na polu pisarskim. Całość jest bardzo autentyczna i wartościowa. Przemawiają za tym głównie podejmowane tematy oraz ukazanie zwykłej codzienności w związku, w żaden sposób nie podkoloryzowanej. Mamy możliwość bliższego przyjrzenia się problemowi kryzysu w małżeństwie, zdradzie, relacjom pomiędzy matką a córką, depresji czy stracie. Jednakże autorka potrafi zachować w tym wszystkim umiar, a przedstawiając powyższe tematy, robi to z jednej strony niezwykle subtelnie, a z drugiej nie pomijając niczego istotnego dla fabuły. Jednocześnie w odpowiednich momentach przypomina czym jest uczciwość, szczerość, lojalność, moralność, przyjaźń, szacunek czy troska, a także to, by nikogo nie oceniać po pozorach.
Jak już wyżej wspomniałam, fabuła okazała się nieprzewidywalna. Nie wiedziałam co spotkam na kolejnej stronie. Styl i język, jakimi posługuje się autorka jest niezwykle lekki i przyjemny w odbiorze. Od pierwszej strony zostajemy wciągnięci w świat bohaterów i pragniemy pozostać w nim jak najdłużej.
"Francuskie noce" to książka o trudnych wyborach, które rzutują na nasze życie, o nadziejach i tym większych rozczarowaniach. To pełna wzruszeń i emocji powieść, w której Adriana Rak udowadnia, że nie można uciec przed przeznaczeniem i miłością. Zapewniam, że warto się o tym przekonać!
...bo święta to czas, w którym dzieją się prawdziwe cuda. Wybaczam ci... to życiowa, skłaniająca do refleksji opowieść o sile przebaczania. Tytuł wskazuje...
Tamara jest dwudziestoczteroletnią samotną matką, mieszkającą w Gdańsku wraz ze swoim ukochanym synkiem oraz rodzicami. Jej ojciec jest alkoholikiem, który...
Przeczytane:2020-01-01, Ocena: 5, Przeczytałam, obyczajowe, 52 książki 2020, book tour,
Pani Adriana napisała powieść pełną emocji. Czytając "Francuskie noce" będziecie się czuli jak na rollercoaster emocji. Wasze odczucia będą wibrować od ekscytacji i szczęścia po złość i rozczarowanie. Każda z przeczytanych stron dostarczy wam niezapomnianych wrażeń. Z pewnością nie będziecie się nudzić czytając o Marysi i Bilalu, ich poszukiwaniu własnego szczęścia. Nie zabraknie rozważań o trudnych relacjach rodzinnych i jaki wpływ one mają na każdego członka rodziny. W tym miejscu należy również zaznaczyć jak ogromną rolę w życiu człowieka odgrywa przyjaźń, gdy przyjaciel jest z nami na dobre i złe. Powieść została doprawiona szczyptą scen miłosnych, które pobudzają wyobraźnię. Lekki styl autorki sprawia, że książkę czyta się szybko. Jedyne co mi przeszkadzało, to brak tłumaczenia dialogów, które były zapisane w języku angielskim, tylko jeden fragment zawierał tłumaczenie.
Książkę polecam jako idealną lekturę na odstresowanie, ponieważ historia Marysi i Bilala daje nadzieję na lepsze jutro.