Były funkcjonariusz szczerze i ostro o patologiach w polskiej policji
Norbert Kościesza, były policjant z dziesięcioletnim stażem pracy w białostockiej komendzie odkrywa przed czytelnikiem szokującą prawdę o instytucji państwowej, której misją jest dbanie o praworządność i bezpieczeństwo.
Postacie, które przedstawia, są fikcyjne, ale opisane historie wydarzyły się naprawdę. Kościesza w brutalny i bezpardonowy sposób opisuje policyjną codzienność zasnutą oparami alkoholu, której granice wyznaczają nazwiska, znajomości i układy. Opowiada o trudnych interwencjach, po których policjanci zamykają się w radiowozach i płaczą jak małe dzieci. Szokuje obrazem ich przełożonych, dla których priorytetami są wpływy i utrzymanie stanowisk.
Uświadamiając obywatelom, co tak naprawdę dzieje się za drzwiami komendy, autor walczy o godne warunki pracy swoich kolegów. Skłania także do refleksji. Dlaczego jest tak źle i co zrobić, aby było lepiej?
__
Norbert Grzegorz Kościesza - były policjant z dziesięcioletnim stażem pracy w białostockiej komendzie, autor dwóch książek z zakresu literatury faktu oraz opowiadań i baśni dla dzieci. Pochodzi z gór, w których też spędził dużą część swojego życia, dziesięć lat temu związał swoje życie z Podlasiem.
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2019-10-02
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 256
Wierzę, że część z moich czytelników pamięta jak recenzowałam "Psy Prewencji", które wbiły mnie w przysłowiowy fotel (osobiście takiego nie posiadam), a potem dzięki uprzejmości autora mogłam z nim porozmawiać i tę rozmowę Wam udostępnić. Dzis przyszedł czas na kolejną poważną, życiową i chyba się nie pomylę jak dodam, że szokującą pozycję pióra Pana Norberta. "Folwark komendanta", bo o nim mowa od dawna był przeze mnie wyczekiwany i liczę, że przez wiele innych osób również. Chociaż obstawiam, że byli i tacy co robili wszystko by do jej wydania nie doszło.
"Folwark komendanta" to umiejscowione w jednym miejscu, a dokładniej w Wyższej Szkole Policyjnej w Szczytnie (obstawiam, że miejsce znane nawet cywilom!) historie wielu policjantów i policjantek. Niestety nie są to opowieści, którymi nasza Policja czy jej uczelnie powinny się szczycić i popularyzować. Te wyznania zostały spisane tak by tworzyły jedną spójną historię młodego kadeta i otoczenia, w jakim się znajduje.
Główny bohater Wojtek jest synem komendanta, który nie dość, że znęca się nad żoną to jeszcze permanentnie przepija wypłaty. Chłopak od początku boi się ojca, a przez fakt, że nie zbyt się w niego wdał jest przez niego wyśmiewany i gnębiony. Jednak gdy przychodzi co do czego ojciec z pomocą wysoko postawionej (w Kościele i Policji) rodziny wciągają Wojtka do szkółki policyjnej. Opis, w jaki sposób do tego dochodzi jest przytłaczający - poparcie wujków policjanta oraz księdza wykupione jest walizkami mocnych trunków, a badania lekarskie załatwiane są za sprawą koperty pełnej zielonych. Chwila moment i młody mężczyzna jest pełnoprawnym uczniem WSPol-u w Szczytnie. To, co dzieje się na terenie powyższej uczelni stawia włosy dęba chyba nie mniej niż to, w jak można się tam dostać.
Łapówki, pijaństwo, a nawet handel ciałem to nic nadzwyczajnego, a wręcz na język ciśnie się, że to coś normalnego. Nie ważne czy kobiety są mężatkami, czy nie i tak potrafią załatwić sobie fory. Podobnie mężczyźni - albo są prawdziwymi facetami, albo trzęsą gaciami na pierwszym lepszym egzaminie czy sprawdzianie. Spotkamy dziewczyny z jajami większymi od niejednego kolesia, a mena strachliwego bardziej od myszy. Mało tego będziemy świadkami tuszowania wypadków np. na strzelnicy oraz próbą zastraszania i molestowania.
Siadając do tej książki byłam już po "Psach Prewencji" oraz wywiadzie z Panem Norbertem. Mogłam, więc śmiało powiedzieć, że wiedziałam co mnie czeka. A jednak z każdą kolejną stroną moja mina stawała sie coraz bardziej bezcenna, a rzekome oczekiwania "wszystkiego" okazały się być mrzonką. Okazało się, że wcale nie byłam gotowa na to, co Kościesza nam przekazał. I choć niejednokrotnie się uśmiałam to śmiech ten nie był wcale takie pozytywny jak by człowiek chciał. Bo powiedzmy sobie szczerze - co dobrego świadczy fakt, że człowiek naśmiewa się z formacji, jaką jest Policja? Policja, która powinna być odbierana poważnie, z szacunkiem i respektem? Policja, która powinna zapewnić nam bezpieczeństwo, pewnego rodzaju spokój ducha oraz służyć pomocą?
Co ciekawe książka choć ukazuje negatywny obraz Policji (miejmy jednak na uwadze, że jak zaznacza autor to niewielki odsetek wszystkich funkcjonariuszy w firmie*) mi zapadła w głowie pod postacią jednego wiele mówiącego cytatu:
"Pamiętajcie, szkolenie to jedno, a wasze życie i bezpieczeństwo to co innego. Na pierwszym miejscu trzeba zadbać o siebie i partnera, a później o pozostałych. Medale nie zwrócą wam życia ani was nie zwrócą waszym żonom, mężom i dzieciom."*
I pamiętajmy proszę, że mimo tego, co ujawnia nam Pan Norbert to zdecydowana większość Policjantów swoją służbę wykonuje nie z obowiązku, a z serca. I tak jak mówi Rota ślubowania: " [...] ślubuję: służyć wiernie Narodowi, chronić ustanowiony Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej porządek prawny, strzec bezpieczeństwa Państwa i jego obywateli, nawet z narażeniem życia." tak oni robią to z szacunkiem i godnością niejednokrotnie oddając za nas to, co najważniejsze czyli siebie.
A to, co dziś mogę powiedzieć to czytajcie, polecajcie dalej i tak jak ja czekajcie na więcej
* - Cytat z "Folwark komendanta" Norbert Grzegorz Kościesza, str.154
"Policja to umundurowana i uzbrojona formacja służąca społeczeństwu i przeznaczona do ochrony bezpieczeństwa ludzi oraz do utrzymywania porządku publicznego." - taka powinna być z definicji.
Norbert Grzegorz Kościesza - były policjant, wielokrotnie nagradzany podczas dziewięcioletniego stażu pracy o nienagannym przebiegu w białostockiej komendzie, autor książek z zakresu literatury faktu oraz opowiadań i baśni dla dzieci, za pisanie których oraz za zgłoszenie nieprawidłowości został wydalony ze służby, w książce "Folwark komendanta: Kulisy działania patologicznych systemów w polskiej policji oczami byłego funkcjonariusza" opisuje mieszając z literacką fikcją wydarzenia, które miały miejsce w rzeczywistości. Przedstawia realia pracy w Policji posługując się językiem używanym w "firmie" na co dzień, czyli pełnym wulgaryzmów i sloganu, wyjaśnionego na wstępie, po to by czytelnik mógł odnaleźć się w dialogach i narracji. Dzięki temu zabiegowi treść staje się jeszcze bardziej autentyczna i dosadna. Głównym miejscem akcji jest Szkoła Policji w Szczytnie, gdzie szkolą się początkujący adepci. Gdzie przemoc psychiczna, kary, molestowanie, mobbing, seksizm, szukanie haków czy nadużywanie alkoholu są na porządku dziennym, natomiast kadeci chcący wyrobić sobie pozycję i w spokoju przetrwać do zakończenia szkolenia, często posuwają się do niemoralnych rzeczy. Najsłabsi psychicznie targają się na swoje życie. Szczególnie dużą odwagą, siłą i determinacją muszą wykazać się kobiety, poniżane nie tylko przez kolegów, ale i przełożonych, którzy z reguły nie ponoszą odpowiedzialności za swe naganne zachowanie. Słuchając audiobooka często wybuchałam śmiechem, ponieważ gorycz i brutalność opisywanych zdarzeń okraszono dawką humoru, inne same w sobie zdawały się komiczne. Był to jednak śmiech przez łzy, ponieważ wiem, iż to o czym pisze Kościesza nie jest przekłamaniem. Nie są to zdarzenia wyssane z palca. Można o nich przeczytać w internecie, swego czasu było też o nich głośno w mediach. Z jego opowieści wyłania się obraz Policji będącej państwem w państwie, prywatnym folwarkiem, w którym władzę i bezkarność czują ludzie zasiadający na kierowniczych stanowiskach, mający za nic procedury, regulaminy i kodeksy, nawet zwykłą przyzwoitość. Ludzie odpowiedzialni za ochronę bezpieczeństwa innych, jednocześnie niszczący tych, którzy mają odwagę mówić o nieprawidłowościach i patologicznym zachowaniu funkcjonariuszy. Ta książka może dać do myślenia wszystkim, którzy myślą o wstąpieniu do służby w Policji. Tym, którzy od dziecka marzyli o pracy w jej szeregach, bo wyobrażenia mogą bardzo odbiegać od rzeczywistości. Również funkcjonariuszom zastanawiającym się nad tym, czy siedzieć cicho, czy tak jak autor zdecydować się powiedzieć głośno o problemach i nieprawidłowościach.
Zarówno to, o czym przeczytamy w "Folwarku komendanta", jak i to, co oglądamy w telewizyjnych przekazach w ostatnim czasie każe się zastanowić nad tym, czy Policja kiedykolwiek była formacją zasługującą na społeczne zaufanie, wolną od patologii.
Norbert Kościesza to były policjant, który postanowił na podstawie własnych doświadczeń przedstawiać nam kulisy i zasady działania policji - instytucji państwowej, której misją jest dbanie o nasze bezpieczeństwo. W bezkompromisowy i nieco brutalny sposób przedstawia nam realia panujące obecnie w policji i na przykładzie fikcyjnych postaci pokazuje prawdziwe sytuacje, z którymi spotkał się osobiście lub pośrednio. Jeśli wierzyć zapowiedzi - "Folwark komendanta" jest pierwszą częścią cyklu i możemy spodziewać się kolejnych. Autor skupia swoją powieść wokół rekrutacji do policji i szkolenia podstawowego ukazując mroczne strony jej działań. Poszczególne historie łączą się w interesującą i zaskakująca całość połączoną osobą głównego bohatera. Nepotyzm, mobbing, nadużywanie alkoholu, przemoc i zdrady małżeńskie to tylko niektóre z zarzutów pojawiających się w odniesieniu do bohaterów powieści i budują one obraz nieuczciwej i mało kompetentnej kadry. W książce nie brakuje rownież wulgaryzmów, które nie wywołują jednak niesmaku a raczej stanowią dopełnienie obrazu zdeprawowanej policji i dodają całości realizmu. Przedstawione przez autora sytuacje stawiają służby w mało korzystnym świetle a wnioski płynące z lektury podważają autorytet policji i mogą być nawet dla niektórych niewygodne. Interesująca, chwilami zabawna, choć w większości szokująca i warta uwagi lektura dla wszystkich fanów literatury faktu.
Kim chcą zostać chłopcy, gdy dorosną? Strażakami, lekarzami, policjantami... Po lekturze tej książki, mam nadzieję, że żaden z moich synów nie wpadnie na pomysł służenia w policji.
Instytucja, która ma dbać o praworządność i bezpieczeństwo obywateli, okazuje się źródłem najgorszych patologii. W której nadużywanie alkoholu i władzy jest na porządku dziennym, a propozycje seksualne za awans nie są niczym szczególnym. Gdzie liczą się tylko układy, znajomości i wpływy.
Autor, były policjant, w ciekawy i przystępny, choć brutalny sposób ukazuje realia szkolenia i pracy policjantów. W pierwszej części dowiadujemy się jak to Wojtek, dzięki układom, odpowiedniej ilości bimbru i "zielonych" do szkoły w Szczytnie się dostał. I byłoby to szalenie zabawne, gdyby nie tak bardzo prawdziwe.
W drugiej części autor przytacza wiele historii, których sam był świadkiem, lub o których usłyszał od kolegów ze służby. Skupia się na ukazaniu warunków w jakich kształci się policyjny narybek. Nasz bohater, Wojtek, przewija się w nich kilkukrotnie, co tworzy spójną i szalenie ciekawą historię.
Język pełen kolokwializmów i wulgaryzmów idealnie oddaje atmosferę i codzienność policji.
Wielokrotnie uśmiech sam ciśnie się na usta, choć z drugiej strony lektura zmusza do refleksji nad ułomnością systemu. Czy tak szkoleni policjanci są gotowi do pracy w realnym świecie? Zetknięcia się ze światem przestępczym?
Czy książka mną wstrząsnęła? Czy zszokowała? Owszem. Choć mam nadzieję, że opisywane tu sytuacje, zdarzają się sporadycznie i nie stanowią policyjnej codzienności.
Kontrowersyjny reportaż pana Norberta sprawił, że mam w głowie kompletny mętlik. Z jednej strony uczymy się szacunku do Firmy, która ma stanowić dla nas wzór sprawiedliwości i dbać o nasze bezpieczeństwo. Z drugiej strony widujemy nagrania, w których policjanci stają się okrutni i bezwzględni. Zastrzelenie nastolatka, nalot na biednego staruszka i wiele innych sytuacji, które zmuszają nas do myślenia, do ograniczenia swojego zaufania.
Autor, były policjant zwolniony dyscyplinarnie za pisanie bajek dla dzieci, a w rzeczywistości za ujawnianie prawdy o policji, przestawia nam ocenzurowane (żyjemy w Polsce), ale prawdziwe wydarzenia, które odbiją się z pewnością głośnym echem. Nie wszyscy są źli i z pewnością nie należy wrzucać każdego do jednego worka. Jednak tak jak w każdym zawodzie i tu, w szeregach przyszłych policjantów można spotkać wynaturzenia, które kompletnie przeczą teorii. W praktyce znajdujemy się w jednej z najbardziej znanych szkół w Szczytnie. Tam na każdym kroku znajdujemy pogwałcenie praw, seksizm, chamstwo i totalną patologię. Sposób w jaki zachowują się przełożeni, a także sami kadeci, jest nie do przyjęcia dla zwykłego obywatela.
Książka jest świetna pod względem języka, przytaczanych przykładów oraz z punktu wizualnego. Przejrzysty tekst, krótkie rozdziały i grafika zachęcają do czytania. Z pewnością nieodpowiednia dla młodszych czytelników. Jest bardzo mocna i dramatyczna. Drastyczność opisów potęguje fakt, że jest to zbiór historii autentycznych. Ja ze swojej strony bardzo wam polecam i zachęcam do przeczytania.
Norbert Grzegorz Kościesza - autor niezależny, twórca takich publikacji, jak Psy Prewencji i Folwark komendanta, które jako bestsellery długo...
Zbiegli w dół do leśnych dzieci, skakali po wodzie, chlapali się nią i bawili na całego. Roza pokazywała im jak się nurkuje i pływa, a kiedy klasnęła w...
Przeczytane:2022-01-12, Przeczytałam,
Dawno się tak się nie uśmiałem, szczerze, tym bardziej, że też wróciły pewne wspomnienia. A to za sprawą Norberta Grzegorza Kościeszy i jego „Folwarku komendanta”. Kościesza to były gliniarz, który też para się pisaniem, między innymi bajek dla dzieci, to tak tytułem zapoznania. Trochę folwark czekał, miałem obawy, że to będzie w stylu robienia w swoje gniazdo a tego nie lubię. A tu miła niespodzianka. Autor za pomocą fikcyjnych bohaterów przedstawia zdarzenia prawdziwe a to znaczy ni mniej, ni więcej, że chociaż się w pale nie mieści, to wydarzyło się naprawdę. Sam bym nie wierzył, że takie rzeczy mogą się wydarzyć ale zobaczyłem na własne oczy czy przeżyłem to i owo. W chwili obecnej, podejrzewam, że z braków kadrowych jest jeszcze gorzej. Znajomości były, są i będą jak świat światem jest. Dwóch braci w psiarni, trzeci też w mundurówce ale kościelnej, zdarza się. Kabaretowa komisja lekarska też się zdarzała. O rozwiązłych kursantkach też znam opowieści, gamoni na strzelnicach też widywałem. Ale gliniarz z takim zezem? Tu stwierdzam, że jeszcze mało widziałem. Mam tylko nadzieję, że na kursie podstawowym dalej nie mają rzutu granatem. Trochę zawiedziony jestem, bo okładka zapowiadała coś więcej ale mam wrażenie, że będzie kontynuacja po którą chętnie sięgnę.