Bój się, bój...
Zbiór znakomitych opowiadań mistrza horroru. Masterton ukazuje w nich ludzkie obsesje i dewiacje we współczesnym świecie, przestrzega przed korzystaniem z fast foodów, opowiada o roli sił nadprzyrodzonych w historii Anglii oraz przedstawia prawdziwe oblicze Świętego Mikołaja.
Jak zwykle u Mastertona zaskakująco, strasznie i zabawnie.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2020-07-21
Kategoria: Opowiadania
ISBN:
Liczba stron: 296
Tytuł oryginału: Festival of Fear
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Piotr Kuś
"Każda fotografia jest tajemnicą, ale też każda jest zarazem odpowiedzią."
Rzadko sięgam po krótkie formy literackie, ale czasem właśnie na nie mam chęć, zwłaszcza jeśli przynależą do gatunku horror, to takie mini historyjki nasycone mrocznymi obrazami wyobraźni i skondensowaną muzyką strachu. W „Festiwalu strachu” Graham Masterton dostarcza czytelnikowi dziesięć opowiadań prezentujących frapujące pomysły na fabułę. Oczywiście, zgodnie z tym, do czego przyzwyczaił odbiorcę autor, jest zatrważająco i makabrycznie, potrafi być koszmarnie i obrzydliwie, a szkarłatne smugi występują niemal w każdej odsłonie. Lubię podsycać zmysły zadziwiającymi i nierealnymi przedstawieniami mieszanki ludzkich wad, przesądów, legend i wierzeń. Intryga może być prosta lub złożona, mniej lub bardziej do uwierzenia, wyczerpująca temat lub zaledwie go dotykająca. Różnorodność propozycji sprawia, że trafiam na utwory fantastycznie dopasowane do oczekiwań, mniej przekonujące w wydźwięku, oraz takie, które dopiero po rozwinięciu mocno szarpnęłyby strunami ukrytych we mnie lęków, zwłaszcza tych powstałych w dzieciństwie.
Poznałam historię o wyjątkowo ohydnym żuku, ekstremalnie krótką, ale też intensywnie silną w przekazie. Po posmakowaniu burgerów miałam wrażenie, że nie jadłam dotąd niczego bardziej obrzydliwego, co więcej, zakodowany obraz elementów mięsa skutecznie odwiódł, przynajmniej na jakiś czas, od zaglądania do prawdziwych barów z fast foodami. Zastanawiające, jak wielkie było oddziaływanie postaci zamkniętej w kadrze fotografii, choć żyjącej w gorących rytmach w umyśle obserwatora. Zaglądanie w lustro przywołało przerażające widma i skojarzenia, a nawet sprawiło, że ktoś lub coś zostało zabrane z życia postaci. Natomiast przeszłość odzywała się poprzez piekielnych sąsiadów, których krzyki przywoływały pozornie wytarte z pamięci przykre incydenty. I jeszcze obsesje, na temat zdrady, miłości, czy współczucia, przeradzające się w rzecz monstrualnych rozmiarów, zahaczające o morderstwo, samozniszczenie, samobójstwo. Podsumowując, dobrze bawiłam się przy książce, nie była to dużego kalibru trwoga, ale miłe wzbudzenie drżących fal ciemnych cieni imaginacji, sympatyczne podgrzewanie wybujałych i spaczonych odbić irracjonalnej rzeczywistości, a nawet zabranie w zabawne tony satyry.
bookendorfina.pl
Nadszedł piątkowy wieczór, dla większości z Was tym samym rozpoczął się długo wyczekiwany weekend. Dlatego też dziś coś specjalnego i z dużą dawką grozy. Mowa oczywiście o "Festiwalu Strachu", na, który składa się 10 opowiadań. Forma jest różnorodna, bowiem jedne opowiadania są bardzo krótkie, drugie dłuższe, ale mianownik mają jeden, czyli wzbudzić w czytelniku chwilę grozy, a zarazem podnieść poziom adrenaliny, który osiągnie apogeum. Ale, czy faktycznie tak było?
Graham Masterton ur. w 1946 roku w Edynburgu. Brytyjski pisarz, który przede wszystkim znany jest z gatunku horrorów. Autor zadebiutował wydaniem powieści "Manitou", która stała się bardzo szybko, światowym bestsellerem, a dwa lata później "weszła" na szklany ekran. Wielokrotnie nagradzany prestiżowymi nagrodami m.in. za takie tytuły jak: "Zwierciadło piekieł", "Wizerunek zła", czy "Kostnica".
Jesteście gotowi? Zatem zaczynamy od pierwszego krótkiego opowiadania, liczącego zaledwie 500 słów pt. "Sarkofag". Jednak niech ten niepozorny tytuł Was nie zmyli :) Zamiast grobowca, zostaje przedstawiona makabryczna historia o... niech to pozostanie zagadką ;) Opowiadanie to jest idealnym wprowadzeniem na głębsze wody...
"Burgery z Calais"okazuje się być "idealne" dla miłośników fast-foodów. Przedstawia historię niejakiego Johna, bezrobotnego, który przebywa setki mil na pogrzeb znajomego. Niestety pech chciał, iż auto Johna się zepsuło. Ze względu na długi czas naprawy i małej ilości gotówki, zostaje zmuszony podjąć pracę. Tak zostaje szefem kuchni sieci fast-foodów "U Tonnego". Jedna ze skarg klienta wystarczyła, aby John nabrał podejrzeń. Przeprowadza "śledztwo" na własną rękę, które ma niestety makabryczny finał...
"Bazgroła" to kolejne opowiadanie, które serwuje nam autor. Głównym bohaterem jest Peter, który odczytuje napisy z różnych miejsc takich jak: mury, ściany, czy lustra. Zawierają one groźby, czasami sugestie, a bywa, że i nakazy. Staje się to obsesją naszego bohatera i prowadzi do spotkania z tytułowym Bazgrołą. Szczęśliwego rozwiązania nie można się spodziewać.
"Epifania". Zapewne większość z Was wie, że Masterton słynie także z poradników erotycznych. W tym opowiadaniu postanowił wykorzystać swoją "wiedzę" na ten temat. Tym razem główną bohaterką jest Jessica, która szukając schronienia przed deszczem trafia do Galerii sztuki. Tam zastaje dosyć nietypową wystawę, przedstawiającą mężczyzn w aktach seksualnych. Kobiety uwagę przykuwa obraz wietnamskiego mężczyzny, który sprawia, iż Jessica przestaje nad sobą panować. Dosłownie fantazjuje na jawie. Mąż kobiety zauważa nietypowe zachowanie swojej żony, zostaje nakłoniony przez żonę do obejrzenia wystawy. Próba przerwania obłąkania kończy się... fiaskiem.
Pora na przedstawienie "Posocznicy". Autor przedstawia nam Mellanię i Davida, parę idealną. Jednak jak to w życiu często bywa, z nadmiarem uczucia też można przesadzić. Szaleńcza miłość nakazuje im się połączyć w jedno ciało. Przestają wychodzić z domu, izolują się od znajomych i rodziny, aby obsesję przeistoczyć w rzeczywistość...To było naprawdę mocne opowiadanie...
"Sąsiedzi z piekła". Jiim udaje się do babci, która leży na łożu śmierci. Kobieta wypowiada swoje ostatnie słowa, które brzmią następująco: "Obiecaj, że nie będziesz źle myślał o swojej matce". Jimm od tej pory ma koszmary senne, które wydają się być rzeczywistością. W swojej głowie słyszy krzyki dziecięce. Czy możliwe, że wyparł ze świadomości makabryczne wspomnienia?
"Anty-Mikołaj" znakomite opowiadanie oparte na legendzie. A starszy pan z siwą brodą i czerwonym przebraniu, tym razem, nie zostaje przedstawiony w pozytywnym świetle. Jack wraz z kumplem poznają legendę o Mikołaju czarowniku, który nie rozdawała prezentów za darmo. Za "dobry uczynek" żądał przysługi, jeśli nie została wykonana to zabierał to najcenniejsze...
"Wizerunek zła" opowiada o grupie archeologów, którzy badając teren, natrafiają na miejsce, które nawiązuje do legendy o królu Arturze. Mowa tutaj o Shalocie, który nawiązuje do Lady Shalott. Archeolodzy zabierając lustro, nie zdają sobie sprawy, że lustro "żyje"...i przyprawi nie lada kłopoty, a nawet może pozbawi kogoś życia? Warto wspomnieć, iż do napisania tego utworu Masterton został zainspirowany twórczością poety Alfreda Tennsyona, który napisał wiersz pt. "The Lady of Shalott.
"Camelot" to kolejny utwór, którego głównym atrybutem staje się lustro. Tym razem narzeczona Jacka zostaje wciągnięta przez lustro. Policja powiadamia, go o tym fakcie, a on oczywiście próbuje odzyskać kobietę swojego życia, ale czy jest to możliwie?
"Towarzystwo współczucia" to już ostatni utwór z jakim trzeba się zmierzyć. Przedstawia instytucję, która okazuje współczucie swoim członkom, po stracie bliskiej osoby. Martinowi odeszła żona, sam zapadł w depresję, a ogłoszenie w gazecie, miało okazać się wybawieniem. Jednak w życiu nie ma nic za darmo i "towarzystwo współczucia" oczekuje czegoś w zamian...
"Festiwal strachu" to zbiór 10 opowiadań, które przedstawiają bardzo różnorodną tematykę. Warsztat autora oceniam, jako dobry, chociaż posługuje się on prostym językiem, ale z kolei opowiadania czyta się bardzo szybko. Do atutów można zaliczyć z całą pewnością kreatywność autora, bowiem, każde opowiadanie czymś zaskakuje. Jak to w zbiorach bywa, poziom jest bardzo różnorodny, można znaleźć tu bardzo dobre, jak i słabsze teksty. Chociaż jest to literatura grozy, to autor starał się także przekazać,poprzez kreację swoich bohaterów, zarys psychologiczny i przyniosło to efekty, w postaci nadania głębi opowiadań, sprawiając, że nie były one puste. Masterton, aby urozmaicić tenże zbiór nie wystrzega się czarnego humoru i ironii. Niestety na podstawie tego zbioru, można wyraźnie dostrzec, że momentami autor przesadza i nie zna umiaru, chociażby nadużywając swojej wiedzy w sferze seksualnej.
Na wyróżnienie zasługują takie tytuły jak: " Sąsiedzi z piekła", "Towarzystwo współczucia", "Posocznica" (wydaje mi się, że to najmocniejszy utwór w całym zbiorze) . Najsłabszym utworem był "Camelot". Z autorem miałam styczność po raz pierwszy, spotkanie to przebiegło dobrze. Bywały momenty, gdzie żołądek podchodził mi do gardła, a bywały momenty, gdzie się nudziłam. Chwilę grozy przeżyłam, apogeum adrenaliny, gdzieś po drodze też się pojawiło, aby następnie opaść i trochę móc odpocząć ;) Polecam, bo warto przeczytać, chociaż kto się spodziewa poziomu Kinga, może się rozczarować. Lektura nadaje się dla czytelników o mocnych nerwach :) Zatem, kto ma ochotę na "Festiwal strachu"? :)
FESTIWAL HORRORÓW FESTIWAL HORRORÓW
You'll see the horrors of a faraway place,Meet the architects of law face to face.See mass murder on a scale you've never seen,And all the ones who try hard to succeed.- Joy Division
„Festiwal strachu” powraca na polski rynek i miłośnicy horrorów, jeśli jeszcze nie czytali tej książki, mogą już zacierać ręce. Nie dość bowiem, że jest to zbiór opowiadań jednego z najlepszych pisarzy gatunku, to jeszcze są to naprawdę świetne teksty, pokazujące całe spektrum tematów i motywów, stanowiąc dobry przekrój przez literaturę brytyjskiego mistrza. A wszystko to zawarte w niezwykle klimatycznych historiach, które czasem posiadają także drugie dno.
Jeśli chodzi o treść, trudno tu właściwie rozpisywać się na jej temat. Mamy bowiem opowiadania różne, w których Masterton eksploruje całe bogactwo tematów: od horroru fastfoodowego, przez nową wersję „Portretu Doriana Graya”, na odkurzeniu motywu Świętego Mikołaja skończywszy. Autor ukazuje nam tu cierpienie i obrzydliwości, dziką obsesję miłości i seks w niemal pornograficznej postaci. I robi to jak zwykle znakomicie.
https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2020/08/festiwal-strachu-graham-masterton.html
Seria brutalnych zabójstw w centrum Warszawy jest, zdaniem prowadzącej śledztwo policji, wywołana porachunkami gangów. Ofiarami okrutnego...
Ogród seksu to fascynujący przewodnik po krainie kobiecych marzeń sennych. Graham Masterton odrzuca konwencjonalne teorie i skupia się na analizie...
Przeczytane:2021-01-10,
„Festiwal obrzydliwości (i strachu)”.
Sięgając po książkę, często kieruję się nazwiskiem autora, zastanawiam się, czy poznałam już jego dzieła, czy mi się podobały, czy też odrzuciłam je po kilku stronach.
Jak bardzo można się w ten sposób pomylić, dobrze widać na przykładzie Grahama Mastertona.
Autor napisał wiele rzeczy, wiele z nich czytałam, ale nie pamiętam czegoś równie obrzydliwego, co wywołuje u mnie uczucie zarówno wstydu, jak i wstrętu, że ktoś może wydać coś takiego, bo niektóre opowiadania z trudem dokończyłam, choć styl był lekki, obrazowy i wyjątkowo dobrze się wchłaniał.
Jego „Festiwal strachu” powinien nosić nazwę „Festiwalu obrzydliwości ( i strachu)”.
Strachu był w nim jak na lekarstwo, za to kilka razy jedzenie podeszło mi do gardła, gdy czytałam kolejne opowiadania. Ktoś powinien – prawdopodobnie wydawca albo sam autor – uprzedzić na okładce, że w środku można natrafić na naprawdę obrzydliwe, obsceniczne czy wulgarne rzeczy. To mogą przeczytać również nastolatki, które dzięki zgodzie biblioteki i przy pomocy karty od rodziców, wypożyczają też książki z działu dla dorosłych. A jak wiadomo, bibliotekarze to tylko ludzie i nie są w stanie przeczytać 300 nowości spływających co kilka tygodni do biblioteki.
A więc to ja uprzedzam przyszłych czytelników. Zbiór opowiadań dla ludzi o równie mocnych nerwach, co żołądkach, nie wstydliwych, lubiących eksperymenty w łóżku.
Sarkofag
To pierwsze opowiadanie ze zbioru. Opowiada o studentkach, które – jakżeby inaczej – dążą do doskonałości, czyli szczupłej i wiotkiej sylwetki. Jak tragicznie może się to skończyć, wystarczy przeczytać i być może przejrzeć na oczy. Zwłaszcza, że bohater, które proponuje studentce makabryczną dietę, sam umawia się z dobrze zbudowanymi studentkami.
Tu jeszcze nie ma wielu budzących grozę i obrzydliwość scen, ale to dopiero początek drogi.
Burgery z Calais
To opowiadanie jest znacznie gorsze. Gwarantuję, że każdy, kto je przeczyta – co zresztą twierdzi i sam narrator – nigdy więcej nie tknie żadnego burgera. Wędrując wraz z głównym bohaterem, Johnem, przez kolejne etapy produkcji burgerów, zanim w stanie „do rozmrożenia” trafią one do słynnej restauracji, jesteśmy świadkami okropnych scen i rzeczy, które nie mieszczą się w głowie. Nie wiadomo, na ile to wszystko jest wymysłem autora, a na ile pokrywa się z tak zwana prawdą, ale zmusza do zastanowienia, co przełykamy, siedząc w takiej, czy innej restauracji. Co kryje się po nazwą „burger”.
Bazgroła
Trzecie opowiadanie nie jest takie złe. Odkrywa przed nami ciemne strony ludzkiej natury. Bohater, Peter, odkrywa w drodze do pracy, wszędzie na mieście, napisy wyryte głęboko w ścianach i innych dziwnych miejscach. Napisy dotyczące jego życia. Wydawało mu się, że jest wprost idealne, ale z biegiem czasu i ciągle zwiększająca się ilością napisów, odkrywa, że składa się prawie z samych półprawd albo kłamstw. Ostatecznie doprowadza to do tragedii. A napisy zaczynają „nachodzić” kogoś innego.
Epifania
To czwarte opowiadanie, które opisuje historię Jessicii. Kobieta z powodu ulewy schroniła się w muzeum, które akurat miało wystawę pewnego znanego fotografa. Pod wpływem jednego z obrazów, przedstawiającego nagiego młodego niewolnika, kobieta przeżywa miłosne uniesienia w bardzo oryginalnym, czasem za bardzo „agresywnym” stylu, z niewidzialnym partnerem, postacią z widzianego wcześniej obrazu. Wcześniej zapoznała się z historią malowidła, co pozwala czuć jej z obcym z pozoru człowiekiem całkiem silną więź. Zaciąga nawet do tego muzeum swojego partnera, który również po krótkiej wizycie, przeżywa to równie mocno, jak ona. Niestety, i to opowiadanie nie ma zbyt szczęśliwego zakończenia.
Posocznica
To piąte opowiadanie. Te, co do którego miałam najwięcej wątpliwości i przerywałam je kilka razy, bo nie byłam w stanie czytać dalej. Mamy tu dwoje bohaterów – Davida i Melanię. Oboje są piękni, oboje doskonali. Przełomowym wydarzeniem ich życia okazuje się przygarnięcie małej kotki – nazwanej przez nich Echo. To, co następuje później jest nie tylko trudne do opisania, ale nawet do ogarnięcia. Ilość makabrycznych i odrażających wydarzeń – jedzenie na wpół surowego, na wpół spalonego kota jest tylko jednym z nich – jest tak ogromna, że nie jest w stanie być zaakceptowana przez takiego jak ja czytelnika. Koniec końców należy uznać, że westchnienie ulgi pojawiło się dopiero w momencie, kiedy dotarło do mnie, że to już koniec.
A kobieta chodziła ubrana w ciało swego zmarłego męża, wcześniej pozbywszy się z niego wnętrzności.
Sąsiedzi z piekła
To szóste opowiadanie. Przy poprzednim zdaje się być całkiem niewinne. Jak dla mnie odwołuje się do czytanej kiedyś przez dzieci w szkole „Rozalki”. Z ta tylko różnicą, że tego dziecka nie usiłowano leczyć, lecz się go pozbyć, bo było dziełem szatana.
Jego brat wymazał traumatyczne wydarzenia z pamięci, lecz po śmierci babki, które prosiła go o przebaczenie matce, stopniowo zaczęły wracać. Aż do, jakby nie było, całkiem smutnego końca.
Anty – Mikołaj
To siódme opowiadanie. Historia pucołowatego dziadka z szerokim uśmiechem zasiadającymi w wielkich saniach, opowiedziana zupełnie na nowo. W tej historii pojawia się niesympatyczny chudy staruszek, odprawiający magiczne rytuały. Najpierw, by pomóc wieśniakom zebrać większe plony. Później, by zarobić na samym magicznym rytuale, odprawia go główny bohater, narrator, by sprawdzić, czy zadziała, a jeśli tak to nieźle na tym zarobić. Mikołaj z tej historii nie jest ani zabawny, ani miły, za to pobiera straszliwą opłatę za pomoc – ścina głowy dzieciom i zabiera je ze sobą.
Gd Jerry i narrator poznają jego historię, opowiedzianą na nowo i jeden z nich postanawia to sprawdzić na „własnej skórze”, to nie może się skończyć za dobrze, choć – ku małemu pocieszeniu – nie zginą żadne współczesne dzieci.
Wizerunek zła oraz Camelot
To ósme i dziewiąte opowiadanie. Wyraźnie widać w nim przesyt tematem. Oba opierają się na prozie Tenny’sona i wierszu The Lady of Shalott. Tytułowa Lady to kobieta, która mogła oglądać tętniące życie ze swojej wieży jedynie przez taflę lustra. Gdyby spojrzała na nie normalnie, to by zginęła. W „Wizerunek zła” jest przestawiona jako kobieta – wampir, która opuszcza lustro jedynie nocą, robi z mężczyznami równe, obsceniczne rzeczy, a następnie ich morduje.
I tak kończy większość bohaterów historii.
W „Camelot” w lustrze zostaje zamknięta ukochana kobieta Jacka Kellera, młodego kucharza i restauratora, Jacqueline, a mężczyzna którego poznała w przedziwnych, chyba nie do końca realnych okolicznościach, ma zamiar podążyć za nią. W końcu mu się udaje, co okupuje straszną śmiercią.
W obu opowiadaniach nie brak scen, od których włos się jeży na głowie.
Towarzystwo współczucia
To ostatnie, dziesiąte opowiadanie. Chciałoby się zakrzyknąć: nareszcie!
Po śmierci młodej żony, przebywającej z dala od swego męża, ów mąż przezywa załamanie nerwowe, nie chce mu się żyć i tak mocno szuka śmierci, że decyduje podciąć sobie gardło. Nie jest w stanie dokończyć całej tej makabrycznej operacji, więc ląduje w szpitalu, gdzie odwiedza go korpulentna koleżanka i przynosi mu oprócz książki i czekoladek także gazetę z ogłoszeniem tytułowego towarzystwa. Po namyśle Martin decyduje się zadzwonić i dowiaduje się, że jeśli tylo chce i ma do tego siły, może umrzeć w podobny sposób, jak umarła jego żona. I poczuć dokładnie to samo, co ona w chwili śmierci.
Kiedy to się dzieje Martin poznaje również prawdę o otaczającym go świecie.
Nie jest w tym wszystkim sam; wielu ludzi zdecydowało się na podobny krok, a wszystko nadzoruje tajemniczy, pogruchotany w wypadku Tybalt. On pomaga im przez to przejść, jednocześnie prowadząc badania. Choć sam postanawia nie skracać sobie życia.
Trudna historia. Najmniej chyba obrzydliwa ze wszystkich.
Polecam jedynie ludziom o stalowych nerwach, którzy lubią seksualne eksperymenty i nie brzydzą ich największe w świecie makabry.