Familoki. Śląskie mikrokosmosy. Opowieści o mieszkańcach ceglanych domów

Ocena: 5.25 (4 głosów)

Nie tylko Nikiszowiec

Familoki. Jeden z symboli Górnego Śląska, wrośnięte w jego krajobraz na równi z kopalnianymi szybami, hałdami i kominami. Poza Śląskiem kojarzone głównie z filmami Kazimierza Kutza, Lecha Majewskiego czy malarstwem Grupy Janowskiej. I ewentualnie z coraz popularniejszą zabytkową dzielnicą Katowic ― Nikiszowcem, który w 2011 roku został wpisany na polską listę pomników historii. Kamil Iwanicki, silesianista, pomysłodawca i twórca projektu Familoki, opowiada w książce o ich sięgającej końca XVIII wieku historii. O tym, skąd się wzięły robotnicze osiedla, kim byli ich mieszkańcy, jak wyglądało życie rodzinne w familokach i gdzie można je jeszcze dzisiaj zobaczyć. Odpowiada również na pytanie, dlaczego tak wiele z nich miało kolorowe okiennice, jak wyglądały typowe mieszkania w familokach i czemu obecnie wywołują one dwojakie skojarzenia. Przedstawia historię prawdziwego stalowego domu i weryfikuje legendy, jakoby ściągał pioruny. Autor oprowadza nas po przemijającym świecie śląskich (i nie tylko!) robotniczych kolonii. Świecie, który w sporej części bezpowrotnie utraciliśmy ― tym bardziej warto się weń zagłębić. A jest to iście fascynująca podróż.

Informacje dodatkowe o Familoki. Śląskie mikrokosmosy. Opowieści o mieszkańcach ceglanych domów:

Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2023-10-10
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN: 9788383223025
Liczba stron: 266

więcej

Kup książkę Familoki. Śląskie mikrokosmosy. Opowieści o mieszkańcach ceglanych domów

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Familoki. Śląskie mikrokosmosy. Opowieści o mieszkańcach ceglanych domów - opinie o książce

Avatar użytkownika - Ewelina-czyta
Ewelina-czyta
Przeczytane:2024-01-09, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,

Wychowałam się w familoku, identyfikuję się jako Ślązaczka, i choć mam już trochę lat nadal doskonale pamiętam te beztroskie dziecięce czasy, gdzie każdy znał każdego, przypilnował sobie wzajemnie dzieciaka, coś pożyczył, przy czymś pomógł, a dzieciarnia z okolicznych placów od rana do wieczora trzymała się razem... Pamiętam te czasy, gdzie cały familok zbierał się na ławce, gdzie pito kawkę, robiło się wspólne grille czy ogniska... Pamiętam też trud, jaki rodzice wkładali w wychowanie mnie i mojego rodzeństwa, ciężką pracę Taty na tej słynnej Silesii... Odświętne niedziele i święta, choć skromne przepełnione rodzinnym ciepłem...
Podeszłam do tej książki z olbrzymim poczuciem sentymentu i nadzieją, że duch familoka został oddany w tej książce. Czy został? W moim odczuciu nie do końca, ale to i tak nie zmienia faktu, że dla ludzi spoza Śląska może to być niezwykle ciekawa i intrygująca kopalnia wiedzy, punkt wyjściowy dla odkrywania Śląska i poznania jego trudnej historii oraz pięknej tradycji, legend i wierzeń... a także spojrzenia na Śląsk oczami wybitnych postaci zamieszkujących ten region, a także oczami zwykłego robotnika- mieszkańca czerwonego familoka...

Autor zabiera nas w podróż szlakiem największych kolonii robotniczych, które powstawały w czasie boomu przemysłowego zaczynającego się na przełomie XVIII i XIX wieku. Opowiada o powstawaniu największych kopalń, hut, cynkowni i innych ciężkich przemysłów, których dymiące kominy już na zawsze wpisały się w krajobraz Śląska. Opisuje ich założycieli, zwracając uwagę na to jak starli się oni przyciągnąć nowych pracowników, wtedy pojawiają się właśnie pierwsze kolonie robotnicze i słynne familoki. Chyba większość z Was słyszała o słynnym na cały świat Nikiszowcu- dzielnicy Katowic, wizytówce regionu? Oczywiście tych kolonii jest zdecydowanie więcej. Poza Śląskiem znane głównie z filmów nieżyjącego już Kazimierza Kutza, Lecha Majewskiego czy słynną grupą malarzy znanych jako Grupa Janowska.
Przez sto pięćdziesiąt lat w regionie zostało zbudowanych przeszło dwieście kolonii robotniczych, autor w tej książce skupia się na niewielkim ich ułamku, ale sam zastrzega, że temat jest niewyczerpalny. Mam nadzieję, że powstanie jeszcze niejedna taka książka.

Poza ogromną dawką wiedzy stricte historycznej znajdziecie w tej książce również opisy życia codziennego. Dowiecie się, czym różniły się mieszkania dla zwykłego pracownika od tych dla wyższej administracji, dlaczego jedne okna były czerwone inne zielone a jeszcze inne białe. Dla wielu rozwiązanie tej zagadki będzie wielkim zaskoczeniem ;) Podpowiem, że było to związane z wykonywaną pracą (W moim rodzinnym domu miałam i czerwone i zielone). Dowiecie się, kim był Skarbek lub Utopek kim, lub czym jest Bebok i dlaczego coraz więcej Beboków pojawia się w całych Katowicach. Usiądziecie do wigilijnego stołu, posłuchacie legend i poznacie tradycyjne zwyczaje. Zerkniecie na świniobicie i zajrzycie do gołębnika- pasji chyba każdego grubiorza. Zrozumiecie, dlaczego Ślązaczki mają niemal obsesję na punkcie sprzątania i czystych okien.

Napisana przystępnym i (dla mnie) zrozumiałym językiem, sporo tu gwary, ale dla osób nieznających śląskiej godki na końcu znajduje się cały rozdział poświęcony tłumaczeniu. Książka pełna jest ciekawostek i anegdot i okraszona mnóstwem zdjęć, rycin i mapek- jest to olbrzymim plusem.
Książkę przeczytałam jednym tchem, bez dwóch zdań chcę więcej. Dla mnie trochę za dużo powtórzeń, za mało codzienności, ale to jest tylko moje subiektywne odczucie, i ma to jednak swój urok.

Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Tak jak wspomniałam wyżej, dla ludzi spoza regionu to będzie istna kopalnia wiedzy, a zarazem swoisty przewodnik po niemal kultowych miejscach Śląska i Zagłębia, pozwalający na obudzenie w sobie ciekawości, i być może pasji w odkrywaniu naszego mimo wszystko pięknego regionu.

Link do opinii
Avatar użytkownika - sylwiacegiela
sylwiacegiela
Przeczytane:2023-11-22, Ocena: 6, Przeczytałam, Współpraca, 52 książki 2023,

Gdy myślimy o Górnym Śląsku, najczęściej kojarzymy ten region Polski z kopalniami, śląską gwarą oraz z ceglanymi domami z czerwonymi oknami. To właśnie familoki stały się najczęściej rozpoznawalnymi obiektami nie tylko za sprawą filmów Kutza czy Majewskiego, ale też dzięki swojej unikalności oraz niespotykanej nigdzie indziej tradycji.
 
O tym jest właśnie reportaż Kamila Iwanickiego pt. „Familoki. Śląskie mikrokosmosy. Opowieści o mieszkańcach ceglanych domów”. To niezwykle szczera relacja z życia mieszkańców dość specyficznej grupy w koloniach. Tutaj wszystko toczy się według ściśle zaplanowanego harmonogramu, a wszelkie odstępstwa mają swoje konsekwencje. Książka opowiada o ludziach, historii oraz związkach przyczynowo-skutkowych, które mają wpływ na dalsze losy osób osiedlonych w tych ponurym zakątku. Autor zaprasza czytelnika do świata zupełnie nieznanego osobom postronnym, aby przekazać mu wiedzę dotyczącą jego regionu. Niczego nie ukrywa, nie zataja nawet najbardziej brutalnej i smutnej prawdy.
 
Dowiadujemy się więc, skąd się wzięły familoki, jak wygląda codzienność ich mieszkańców. Cofa się w swej relacji aż do XVIII w., aby wskazać początek tego niecodziennego zjawiska. To od Iwanickiego dowiemy się, kto przysłużył się rozwojowi Śląska, poznamy nazwiska najbardziej zasłużonych osób oraz tradycje zapomniane przez kolejne pokolenia. Daje do zrozumienia, że mimo iż dawne dzieje już nie wrócą, to jednak powinno się pamiętać, skąd się wywodzimy. Trzeba mieć świadomość, jak zmieniło się, chociażby dzieciństwo, co zyskały kolejne pokolenia. To buduje świadomość prowadzącą do zmian w środowisku, mentalności oraz w podejściu do wielu tematów.
 
Książka weryfikuje mity i legendy, oddaje smutek oraz pewną bezsilność wobec losu mieszkańców familoków. Oprowadza więc po świecie bez perspektyw, ale za to z głęboko zakorzenionymi tradycjami. Wrosły one do tego stopnia w jestestwo robotniczej społeczności, że nawet gdyby mieli okazję coś zmienić w swoim kopalnianym życiu, to pewnie mieliby trudności do adaptacji do nowych warunków. Zadziwiające jest to, jak wiele z tej kultury przetrwało do dziś.
 
„Familoki” to hołd dla tego, co było, oddany z perspektywy czasu, pozbawiony uprzedzeń oraz moralizatorskich treści. To zwykła relacja widziana oczami znawcy oraz przekazana do wiadomości pokoleniom. Nie znajdziemy tu komentarza zbędnego – są tylko fakty bez filtra historii. Wszystkie napisane słowa sprawiają, że czyta się te historie z pełną świadomością tego, co za chwilę się dowiemy. Często są to relacje pełne goryczy i smutku, ale przecież takie było życie wtedy i pewnie takie jest i dziś. To po prostu dobra lekcja historii, a zadziwiające jest to, że Ślązacy bezwiednie kultywują pewne tradycje, nie mając jednak pojęcia, skąd tak naprawdę się one wzięły.
 
Idealna lektura szczególnie dla młodych, ponieważ dzięki pieczołowicie spisanych historiach mają okazję poznać przeszłość i chociaż spróbować ocalić ją od zapomnienia. Znajdą odpowiedzi na wiele pytań. Bez przeszłości bowiem nie ma przyszłości. To ona kształtuje kolejne pokolenia i pozwala się rozwijać.

Link do opinii
Avatar użytkownika - buchalka
buchalka
Przeczytane:2024-06-23, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 26 książek 2024,

Początek książki na chwilę mnie zniechęcił, bo jest napisany sucho i bezosobowo. Za to później już autor ujął różne ważne i ciekawe aspekty w sposób bardzo łatwo czytający się. Choć pochodzę ze "Śląska Czarnego", to dzięki tej książce będę już zawsze zupełnie inaczej poruszać się po miejscowościach mojego hajmatu - na pewno uważniej przyglądając się szczegółom, na które zazwyczaj nie zwraca się uwagi, bo wydawały się oczywistymi elementami krajobrazu. Oczywiste, ale dlaczego? i dlaczego akurat na Śląsku? co wpłynęło na "śląskość" tego regionu? jakie były zwyczaje, jak wyglądało codzienne życie mieszkańców? Tego i wiele więcej dowiedziałam się z tej książki. Obok "Kajś" jest to kolejny niezbędnik każdego, kto chciałby (lepiej) wczuć się w istotę Górnego Śląska.

Link do opinii

"Familioki. Śląskie mikrokosmosy. Opowieści o mieszkańcach ceglanych domów" to bardzo ciekawy reportaż, który opowiada o pochodzeniu tych osiedli robotniczych, o ich mieszkańcach i jak wyglądało ich życie. Wyjaśnia dlaczego miały taki charakterystyczny wygląd jak np. czerwone okiennice.

 

To historia, której centrum są familioki, ale dotyczy również wielu innych aspektów, co bardzo mi się podobało. Z tej książki możemy się dowiedzieć również więcej o historii Śląska, o zwyczajach tam panujących. Autor przemyca również śląskie słownictwo - to wszystko sprawia, że ten tytuł jest niezwykle ciekawy. Dowiedziałam się naprawdę wiele o tym regionie i jego mieszkańcach.

 

Książkę czyta się doskonale, trudno oderwać się od lektury. Jest napisana prostym i przystępnym językiem, ponadto znajdziemy tutaj wiele fotografii, które przybliżają nam Śląsk i doskonale uzupełniają opowieść autora.

 

Muszę przyznać, że bardzo spodobał mi się zastosowany przez pisarza zabieg. Niby opowiada o koloniach robotniczych i o tym jak ludziom się tam żyło, a w praktyce oczywiście to robi, ale jest to taka baza, która pozwala na historyczną i kulturalną podróż.

 

Świetna pozycja, zdecydowanie warta lektury!

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy