Opowieść o dziewczynce, która bardzo chciała mówić po śląsku.
Elusia przeprowadza się wraz z rodzicami do niewielkiej śląskiej miejscowości o nazwie Stare Repty. Czekają tu na nią nowi koledzy i nowe przygody, ale dziewczynka nie czuje się szczęśliwa z tego powodu. I nic dziwnego, bo śląska godka, czyli gwara, jaką mówią jej rówieśnicy, to dla niej zupełna nowość. Senior rodu – dziadek – uważa, że Elusia jest jeszcze za mała na naukę śląskiego. Ale uparta i ciekawa świata dziewczynka znajdzie sposób, aby poznać nieznany jej do tej pory język, a przy okazji odkryje rozmaite śląskie tradycje i historie, które bardzo jej się spodobają.
Jak skończy się niezwykłe spotkanie z legendarnym duchem kopalni, Skarbnikiem? Czy uda się wypędzić hałasującego na strychu sąsiadów nieproszonego gościa? Kim są podzióbane Poloki? Wejdź do świata pełnego śląskich opowieści i odkryj ich magię!
– Gdy tak dzisiaj opowiadamy o wszystkim, to może powiedzielibyście mi, dlaczego my jesteśmy podzióbane Poloki? – Spojrzała zadziornie na dziadka, ale pod jego surowym wzrokiem bardzo się zawstydziła.
– Co to ma znaczyć, o co ty pytasz? – chciał wiedzieć dziadek.
Babcia odeszła od kredensu, przysunęła sobie krzesło i usiadła, gotowa pomóc w wyjaśnieniach.
– Ciebie to też interesuje, matka? Wszystkich to bardzo interesuje? – zapytał z sarkazmem dziadek.– Już mi Lusia mówiła, że dzieci ją tak nazwały, więc trzeba jej to jakoś wytłumaczyć – dodał.
– Najwyższa pora – poparła go babcia.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2019-08-05
Kategoria: Dla dzieci
Kategoria wiekowa: 9-12 lat
ISBN:
Liczba stron: 148
Sześcioletnia Elusia przeprowadza się z rodzicami do śląskiej
miejscowości, Starych Reptów. Dziewczynka poznaje kilkoro dzieci, z
którymi się zaprzyjaźnia, jednak porozumiewanie się z nimi nie jest
łatwe, ponieważ Elusia nie rozumie śląskiej gwary. Jest z tego powodu
smutna, z czasem unika dzieci, czuję się wyobcowana, nie potrafi z nimi
rozmawiać. Bardzo chciałaby nauczyć się mówić po śląsku, prosi
nawet dziadka, aby ją tego nauczył, jednak on uważa, że wnuczka
najpierw powinna dobrze nauczyć się mówić po polsku.
Dziewczynka słyszy od innych dzieci śląskich, że na takie osoby jak
ona, mówi się "podzióbane Polski". Nie wie, co oznacza to
określenie, czy jest dobre, czy złe. Prosi dziadka, aby jej to
wyjaśnił. Elusia jest coraz bardziej smutna, ponieważ często nie
rozumie tego, o czym mówią jej babcia, czy ciocia. Bardzo chce nauczyć
się śląskiej gwary, co jeszcze bardziej pomoże jej się zbliżyć do
rówieśników i nawiązać z nimi koleżeńskie relacje. Bardzo podoba jej
się śląska kultura oraz tradycje. Jest bardzo ich ciekawa. Czy
dziewczynka osiągnie swój cel i będzie posługiwać się śląską
gwarą?
"Elusia z Doliny Dramy" to niedługa książeczka adresowana w
zamyśle do najmłodszych czytelników. Ja jednak podeszłam do tej lektury
z zacięciem etnologa, zainteresowanego problematyką odrębności
kulturowej Śląska, unikatowości gwary tego regionu (etnolekt śląski)
oraz specyficznych, uwarunkowanych historycznie tradycji i zwyczajów. W
książce znajdziemy bardzo interesujące opisy świąt obchodzonych na
Śląsku - np. zwyczaju jedzenia gęsi na św. Marcina (11 listopada),
obdarowywania dzieci przez św. Mikołaja (6 grudnia) oraz Dzieciątko (w
Święta Bożego Narodzenia). Dowiemy się, jakie są tradycyjne potrawy w
tym regionie Polski - barchyzki (chałki), moczka, siemieniotka (tradycyjne
wigilijne zupy) czy buchty (bułki gotowane na parze). Akcja rozgrywa się
w czasach bliżej nieokreślonych, powojennych. Niestety - nie jest zbyt
wartka, nie ma w niej "widowiskowych" przygód wiejskich dzieci,
co moim zdaniem niezbyt zachęca młodych czytelników. Dzisiejsze dzieci
wolą książki z szybką, zmieniającą się akcją, z ciekawymi,
zróżnicowanymi bohaterami, z ich niesamowitymi przygodami... Dlatego
zastanawiam się, do kogo tak naprawdę adresowana jest ta książeczka...
Do dzieci śląskich, którym rodzice przeczytają opowieść o małej
Elusi pragnącej nauczyć się gwary, z którą i one same
najprawdopodobniej osłuchane są od najmłodszych lat? Dzieci starsze,
czytające samodzielnie sięgną pewnie po książki bardziej im
"współczesne", pełne przygód i zwrotów akcji. Może wcale
nie do najmłodszych chciała dotrzeć autorka, tylko właśnie do
dorosłych czytelników, którzy być może zapominają nieraz o
korzeniach, o gwarze, tradycjach...
Powtórzę raz jeszcze: czytałam ją jako etnolog, nie jako matka,
która poleciłaby książkę swemu synowi. Dla niego niestety nie byłaby
zbyt ciekawa, choćby z uwagi na młody wiek głównej bohaterki, szatę
graficzną książki (powściągliwe szkice ołówkiem) czy pewne
"niedookreślenie" czasu akcji powieści. Ja jednak dowiedziałam
się interesujących szczegółów o codziennym życiu Ślązaków, o ich
tradycjach i zwyczajach rodzinnych. Z chęcią sięgnęłabym teraz po
jakąś pozycję adresowaną do czytelników dorosłych, której akcja
rozgrywałaby się właśnie na Śląsku i ukazywała specyfikę tego
regionu naszego kraju.
Książkę czyta się bardzo szybko, ale zdecydowanie jest to pozycja do
lektury razem z dzieckiem, niż do samodzielnego czytania. Duże
nagromadzenie słów gwarowych, mimo iż wyjaśnionych na dole każdej
strony, może zniechęcić mniej wyrobionego młodego czytelnika. Myślę,
że idealnie nada się do poczytania dzieciom na Śląsku, by uzmysłowić
im pewną odrębność kulturową regionu, w którym żyją. Dla dzieci z
innych części kraju może być to dobra lekcja otwartości na inność,
na zrozumienie wyjątkowości ludzi, którzy mówią innym językiem i
mają inne obyczaje. Lekcja tolerancji dla nas wszystkich.
Repty Śląskie, to aktualnie jedna w dzielnic mojego rodzinnego miasta Tarnowskich Gór, do których zostały włączone w latach 70-tych XXw. To właśnie w Reptach rozgrywa się akcja powieści dla młodszych czytelników (starsi też mogą po nią sięgnąć) „Elusia z Doliny Dramy” autorstwa Bogumiły Rostkowskiej.
Tytułowa Elusia jest pięciolatką, która wraz z Rodzicami przeprowadza się do Rept. Nowe miejsce, nowy koledzy, czego pełna życia pięciolatka mogłaby chcieć więcej? Niestety dla Elusi przeprowadzka oznacza wielki kłopot. W Reptach wszyscy „godają”, czyli mówią po śląsku, a Elusia mówi tylko po polsku, co oznacza, że nie rozumie swoich nowych towarzyszy zabaw. Czasem udaje jej się domyślić, o czym mówią koleżanki, ale niestety wiele słów jest dla niej niezrozumiałych. Dziadek, głowa rodziny, który mimo że mówi po śląsku, podobnie jak rodzice Elusie, wydał „nakaz”, żeby Elusia mówiła tylko po polsku, by było jej później łatwiej w szkole. Brak możliwości płynnej komunikacji Elusi z rówieśnikami nie przeszkodził jej w przeżywaniu niezwykłych przygód. A że przygody ma niezwykłe, czytelnik nie raz i nie dwa uśmiechnie się w trakcie lektury.
W czasie spotkania autorskiego Pani Bogumiła zdradziła, że cześć przygód Elusi miała swoje odzwierciedlenie w wydarzeniach z czasów jej dzieciństwa.
Bogumiła Rostkowska w swojej opowieści o dawnym Śląsku sięga do śląskich tradycji i wierzeń ludowych. I z tego choćby względu warto sięgnąć po tę pozycję, niezależnie od wieku. Dowiemy się kim była Meluzyna, kim są Utopce, dlaczego na Świętego Marcina najlepsza gęsina i kto przynosi prezenty w Wigilię. Autorka opisuje również tradycyjne śląskie potrawy, bo śląska kuchnia to nie tylko kluski, rolady i modra kapusta.
Niewątpliwym plusem książeczki jest słowniczek śląsko-polski. Dla mnie, osoby uczącej się śląskiego, była to nieoceniona pomoc naukowa.
Na uwagę zasługują również ilustracje zawarte w książeczce, rysunki ołówkiem, ukazujące Repty i okolice.
Bogumiła Rostkowska urodziła się w Bytomiu, ale od wielu lat mieszka w Tarnowskich Górach i ten właśnie region stał się dla niej inspiracją literacką...
Przeczytane:2019-10-06,
Wyobraźcie sobie, że wychowujecie się wśród ludzi, którzy na co dzień mówią inaczej, niż Wy. Przy czym sąsiedzi świetnie rozumieją, co do nich mówicie, ale w drugą stronę to już absolutnie działać nie chce. Tak właśnie wygląda życie pięcioletniej dziewczynki mieszkającej na Śląsku.
Jej dziadek uparł się, by mówiła tak, jak język polski nakazuje, pilnując, by w domu także nie używano przy niej śląskiej gwary. Wiedział, że to znacznie ułatwi jej start w szkole. Żadne argumenty nie były w stanie skłonić starszego pana do zmiany decyzji, choć nie jedno "za" wytoczono. Nie i już.
Jednak grupa sąsiedzka i rówieśnicza rządzi się swoimi prawami. Tak jak w moim przypadku, tak i w tym, dostosować musi się mniejszość. Jeśli czegoś nie umiesz, możesz się poddać lub się tego nauczyć. Tylko jak to zrobić, gdy senior rodu pozostaje nieugięty w raz podjętej decyzji.
Sojusznik niespodziewanie puka do drzwi Elusi i to w sensie dosłownym. Jeśli chcecie sprawdzić, co z tego wyniknie i co na to powiedzą rodzice i dziadek upartej dziewczynki, zapraszam do lektury.
Książka spodobała się nie tylko mi, ale też moim córkom, choć łamanie języka na śląskiej gwarze było nie lada zadaniem. Lektura nie tylko uczy śląskich słów, opowiada o trudnościach związanych z barierą językową, ale też pomaga nam dostrzec, jak silny wpływ na relacje międzyludzkie ma nasza historia. Dla człowieka z centrum polski Ślązacy to ci, którzy mieszkają na Śląsku, tymczasem nadal można tam usłyszeć, że sąsiad to "podzióbany Polok". Warto choć raz sięgnąć po ten tytuł zarówno w domu jak i pracy ze starszymi dziećmi.