Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze. Skończyła trzydzieści lat, jest filologiem klasycznym, ale pracuje w księgowości, oszczędzając każdego pensa. Nosi niezniszczalny bezrękawnik, ma stały harmonogram posiłków i niechętnie rozmawia z kolegami z pracy. Uwielbia zakupy w Tesco i swoją jedyną roślinę doniczkową. Eleanor doskonale wie, jak przetrwać, ale nie wie, jak żyć. Nie brakuje jej niczego, z wyjątkiem... wszystkiego. Ludzie na ogół mają ją za wariatkę. Są jednak wyjątki- ci, którzy chcą jej pokazać, że życie może być lepsze, a nie tylko "znośne".
Informacje dodatkowe o Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze:
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2017-05-24
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
9788327628695
Liczba stron: 352
Tytuł oryginału: Eleanor Oliphant Is Completely Fine
Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Przeczytane:2018-02-03, Ocena: 5, Przeczytałem, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2018 roku,
Przede wszystkim jest to książka o samotności.Główna bohaterka jest trzydziestolatką,pracująca w księgowości.Jej życie to niekończąca się rutyna.Praca od-do,następnie szybkie zakupy i powrót do domu,w którym nie czeka jej nic prócz radia i telewizora.No chyba,że jeszcze rozmowa z ulubioną rośliną doniczkową...W piatki po pracy Eleanor kupuje pizzę i kilka butelek wódki,które mają pomóc jej zasnąć ,by w poniedziałek ponownie stawić sie do pracy.Kobieta przekonuje sama siebie,że to dobre życie.
[i]Zawsze szczyciłam się tym, że umiem funkcjonować sama. Jestem jedynym ocalałym rozbitkiem – nazywam się Eleanor Oliphant. Nie potrzebuję nikogo – w moim życiu nie ma wielkiej pustki.[/i]
Pustka jednak istnieje,choć sama bohaterka nie do końca zdaje sobie z tego sprawę...Pewnego dnia zakochuje się,co pozwala jej dostrzec w swoim życiu możliwości,których dotychczas nie dostrzegała.Nowa znajomość,a wreszcie przyjaźń z kolegą z pracy pozwala jej na pewne otwarcie sie na innych.Mówi mu:
[i]W moim sercu też są blizny, równie grube, równie szpecące jak te na twarzy. Wiem, że są. Mam jednak nadzieję, że pozostała tam jakaś niezmieniona tkanka, miejsce, gdzie może pojawić się i rozlać miłość. Mam taką nadzieję.[/i]
Eleanor jest nie tylko samotna.To osoba cierpiąca na skutek stresu pourazowego.To,co ją spotkało wyłania się z drobnych okruchów informacji,w kilku wspomnień,które zachowała,wreszcie z terapii psychiatrycznej i artykułów sprzed lat.Dziewcyna stara się nie pamiętać,tego co przeżyła.Wypiera wspomnienia,starając sie jakoś egzytować,nie widzi jednak,że tak naprawde nie umie zwyczajnie żyć.Jak sama mówi-jej matka była osobą dysfunkcyjną,a nikt inny nie nauczył jej jak żyć.Jest szczerze zaskoczona faktem,że człowiek ma oprócz fizycznych potrzeb,również potrzeby emocjonalne...Z opisu wyłania sie dość przygnębiający obraz,książka jednak nie jest przygnębiająca.Po dość trudnym początku(ze względu na sposób w jaki bohaterka opowiada o sobie i otaczającej ją rzeczywistości),dość szybko wciągnęło mnie życie Eleanor,jej próby poradzenia sobie z samotnościa i beznadzieją.Im bliżej ją poznawałam,tym mocniej kibicowałam jej w próbie odnalezienia siebie i pogodzeniu sie z przeszłością.Końcówka ma wydźwięk optymistyczny.Nie,Eleanor nie znalazła dzielnego księcia,który w czarodziejski sposób ukoi jej ból,ale znalazła w sobie siłę,by zmierzyć się z tym,co przezyła.Znalazła kilka bliskich osób,z którymi jest jej łatwiej,byc może spotka też swoja drugą połówkę.A może już ją spotkała...
Nie jest to książka,przy której leje sie łzy,choc niejednokrotnie trudno czytać o tym,co spotkało bohaterkę.Nie jest to też komedia,choć w kilku momentach można sie pośmiać.Przede wszystkim jest to książka wywołująca wiele emocji.Taka,którą warto przeczytać i taka,która na długo zapadnie czytelnikowi w pamięć.