Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: b.d
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 361
Młoda lekarka Sophie Morrison składa wizytę pacjentowi w osiedlu rządzonym przez młodzieżowe gangi. Nie zdaje sobie sprawy, że wchodzi do domu znanego...
Przeczytane:2021-05-22, Ocena: 3, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2021 roku, Mam,
Śmierć bezdomnego nie byłaby niczym nadzwyczajnym, gdyby nie fakt, że znaleziony zostaje w bogatej dzielnicy w garażu porządnej mieszkanki. Okoliczności jego śmierci są wręcz kuriozalne. Jak to zwykle bywa, prasa nie stroni od takich zdarzeń, a ponieważ pewien dziennikarz przygotowując artykuł na temat bezdomnych, zagłębia się on również w historię nieszczęśnika z garażu. Wydawca dziennikarza proponuje, aby zaczął od wywiadu z zamożną kobietą, która znalazła zwłoki mężczyzny. Dziennikarz poznaję osobiście kobietę i nieco szczegółów z jej życia, które o dziwo są bardzo interesujące dla wnikliwego i bystrego Michaela. Tego interesuje coraz bardziej to, jak doszło do tego zdarzenia. Mężczyzna zmarł z wycieńczenia; nie jest to zbyt częsty powód śmierci. Ponadto pani architekt miała dość niezwykły gest; opłaciła pochówek denata. Pytanie: czy był to zwykły akt dobrej woli spowodowany tym, że stało się to na jej posesji, czy kryje się za tym coś więcej?
W powieści pojawiają się wycinki prasowe dostarczające informacji na temat osób zaginionych. Nie są to rzeczywiste źródła, aczkolwiek mają na celu wprowadzenie czytelnika w temat zaginięć, nierozwiązanych współczesnych tajemnic w tym kontekście. Dziennikarskie śledztwo głównego bohatera sprowadza go na ścieżkę bezdomnych, bo przecież nie kto inny jak jeden z nich kilka miesięcy wcześniej stracił życie. Krąg nowo poznanych osób to, jak się okazuje, cenne źródło informacji. Michael ma niezwykle ułatwione zadanie, bo niemal z pierwszej ręki otrzymuje informacje i wskazówki, których szuka. Dociekania i zbieranie informacji odbywa się bardzo zwykłych, prozaicznych sytuacjach, które stanowią swoiste tło dla głównego wątku kryminalnego. Michael Deacon musi nie tylko wykazać się jako dziennikarz, ale też jako człowiek, bratnia dusza, a może i przyjaciel. To taka odsłona tej postaci, która czyni całość wiarygodnym, choć czasem możnaby odnieść wrażenie, że nieco naiwnym.
Zdawać by się mogło, że tak naszpikowana szczegółami zaginięć i życiorysów bohaterów powieść to delicja dla zachłannego na dobrą intrygę miłośnika kryminałów, ale moim zdaniem zawiłości zostały przedawkowane. Jeśli miało być ciekawie, to nie było, bo kogóż cieszy czytanie kryminału, w którym nie sposób się odnaleźć. Intensywność informacji przygniata i frajda z osobistego odkrywania tajemnicy jest niemożliwa do osiągnięcia. To subiektywne odczucie, które zrodziło się za sprawą spreparowanych wycinków z gazet, o których wspomniałam. Jeśli chodzi o artykuły prasowe, mają one na celu dostarczenie jak najwięcej faktów na dany temat, na ten temat – temat zaginionych. Jeśli więc do tych, może sporadycznych fragmentów książki, dodamy stricte fabułę z naszym bohaterami, robi się delikatnie mówiąc dość intensywnie. W gronie postaci przeważają mężczyźni, choć nie zasypali czytelnika typowo męskimi sprawami, brakowało czegoś, co by nadało historii trochę kolorytu. Czy to ma oznaczać, że postaci są bezbarwne? Nie do końca, bo jeśli ja nie poczułam do nich szczególnej sympatii, to są to bohaterowie o konkretnych zachowaniach, charakterach i jasno określonych celach. Mają swoje mniejsze lub większe sekrety, które wychodzą na światło dzienne i wpływają dość znacząco na pozostałych.
Czytając „Echo” czułam, że ten kryminał przybierał nieoczekiwany obrót: im dalej w las, tym więcej drzew, czyli im więcej się wyjaśnia, tym więcej się komplikuje. Niby nic w tym dziwnego, ale męczyła mnie ta lektura, a zachowania bohaterów były osobliwe, żeby nie powiedzieć dziwne. Tematyka tak mocno mnie nie raziła aczkolwiek zachowuję wobec niektórych zjawisk chłodny stosunek i tym samym mówię o homoseksualizmie, który dyskretnie został w pleciony w fabułę, cierpieniu, którego nie zdołałam zrozumieć w tym konkretnym, przedstawionym na bazie jednego z bohaterów przypadku oraz bezdomności, która miała na celu wywrzeć bardziej ogólne wrażenie niż głębsze poznanie tego zjawiska. Zapomniałabym o jeszcze jednej kwestii, religijności. Wierzenia i przekonania, jakie powzięli, czy też powziął ten czy inny bohater powieści, zupełnie do mnie nie trafiały. Odznaczały się niesłychaną skrajnością, która kierowała życiem i skutkowała bardzo nieprzychylnie. Brzmi tajemniczo, zgadzam się, ale równie zagadkowe były dla mnie sposoby postępowania bohaterów. Wracając do budowy utworu, przypuszczam, że gdyby nie masa niepotrzebnych doniesień, czy to od bohaterów, czy z prasy, która była obecna tu i ówdzie, powieść zostałaby nieco uszczuplona i raczej by na tym zyskała. Wówczas czytelnik nie starałby się pieczołowicie brać pod uwagę każdego jednego nazwiska jakie było wymieniane i umiejscawiać go w czasie i przestrzeni, w związku z którymś z bohaterów. Poza tym styl pozostaje bez zarzutu, darząc czytelnika należytym językiem i zachęca do lektury interesującą okładką.
Raczej sięgnęłabym po kolejną powieść pióra Walters z przekonaniem, że może być tylko lepiej.