PONADCZASOWA HISTORIA O KOBIETACH, DLA KTÓRYCH MIŁOŚĆ JEST NA PIERWSZYM MIEJSCU
Wrzesień, rok 1911. W porcie na wyspie Ellis Island przebywa pielęgniarka Clara Wood. Nie jest w stanie zmierzyć się z wizją powrotu do rodzinnego Manhattanu, bo właśnie tam w pożarze szwalni Triangle Shirtwaist zginął jej ukochany. Opiekując się ciężko chorym imigrantem, który również doświadczył podobnej tragedii, zauważa na jego szyi ozdobny szal przyozdobiony nagietkowym wzorem. Kobieta jest zafascynowana historią tego przedmiotu i postanawia odkryć jego tajemnicę. Czy to, czego się dowie zburzy jej światopogląd czy, wręcz przeciwnie, wyzwoli ją?
Wrzesień, rok 2011. Na Upper West Side, Taryn Michaels oszukuje się, wmawiając sobie, że jest w pełni spełnioną kobietą. Lubi swoją pracę w sklepie i uwielbia spędzać czas z córką, którą wychowuje samodzielnie. Wszystko zmienia się, kiedy natrafia na starą fotografię opublikowaną w czasopiśmie. Wówczas mierzy się z okrutnym wspomnieniem - jej mąż zginął podczas ataku na World Trade Center. Co to ma wspólnego z tajemniczym szalem? Jak ta historia wiąże się z wspomnieniem roku 1911?
___
Wątki dwóch niewyobrażalnych tragedii splatają się w tej historii niczym złote nici na szalu zdobionym nagietkowym wzorem. (...) Poruszająca opowieść, która przeobraża przeciwności losu w zachwyt nad życiem.
- Sandra Dallas, bestsellerowa autorka z listy "The New York Times"
---
Susan Meissner - kobieta, która mówi o sobie, że jest ,,powołana do pisania". Urodziła się w 1961 roku w San Diego w Kalifornii. Wydała kilkanaście powieści. Niektóre z nich okrzyknięto najlepszymi książkami ,,Publisher's Weekly". Mieszka z mężem pastorem w San Diego. Jest matką czworga dorosłych dzieci.
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2017-05-12
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 368
Tytuł oryginału: A fall of marigolds
„Wszystko, co piękne, ma do opowiedzenia jakąś historię” [1].
W 1911 roku Clara Wood – młoda pielęgniarka, opłakuje bliskiego jej mężczyznę, który zginął w pożarze. Sto lat później Taryn Michaels trwa pogrążona w żałobie po tragicznej śmierci męża podczas zamachu z 11 września 2001 roku. Łączy je nie tylko podobna tragedia i trauma, ale również kawałek tkaniny, który przypadkowo wpada w ręce obu kobiet i ma dla nich symboliczne znaczenie.
„Dziewczyna z nagietkowym szalem” to ciepła, nieco melancholijna opowieść o radzeniu sobie ze śmiercią bliskich, układaniu życia pomimo traum i stopniowym wychodzeniu z żałoby. Historia Taryn jest tak naprawdę pretekstem dla opowiedzenia losów pielęgniarki, pracującej w szpitalu na Ellis – wyspie, będącej przyczółkiem Nowego Jorku. To tam przybijają statki pełne emigrantów z Europy, którzy następnie są poddawani kwarantannie lub leczeniu. Ellis jest świadkiem wielu dramatów, straconych marzeń i zawiedzionych nadziei. W tym wszystkim tkwi – jak w poczekalni – Clara, która nosi w sobie traumę, a chce „umieć pamiętać i jednocześnie nie cierpieć. (…) można wspominać kogoś, kogo się kochało i straciło, a jednak czuć się szczęśliwym, że się go znało, nawet przez krótki czas, i przy tym nie cierpieć” [2]. Obok siebie ma przyjaciół usiłujących przekonać ją, że „nikt nie powinien reszty swojego życia spędzić na opłakiwaniu czegoś, czego nigdy nie miał” [3]. W pewnym momencie w życiu i Taryn i Clary zdarzy się coś, co wyrwie je z codziennego marazmu i żałoby. Dla pierwszej będzie to niespodziewana publikacja fotografii sprzed lat w prasie, dla drugiej spotkanie z owdowiałym imigrantem, w którego perypetie zostanie niespodziewanie wplątana.
Susan Meissner stworzyła pogodną historię, i chociaż opowiada o żalu po stracie kogoś bliskiego, to czyni to z ogromnym taktem i wyczuciem. Portretuje swoje bohaterki jako zwyczajne, młode kobiety, które niespodziewanie – w pozornie najszczęśliwszych momentach swojego życia – Taryn dowiaduje się, że jest w ciąży, a Clara spotyka mężczyznę swoich marzeń – doznają tragedii i traumy. Fachowo można nazwać pewnie to, co obie przechodzą jako zespół stresu pourazowego, a co Meissner wnikliwie analizuje, jednocześnie szczędząc czytelnikowi wiwisekcji ich przeżyć, a skupiając się na ich funkcjonowaniu wśród innych ludzi.
„Dziewczyna z nagietkowym szalem” to również ciekawy obraz Nowego Jorku z początku ubiegłego wieku – jako miasta i społeczności - pozostających tłem powieści, a także opis działalności szpitala na wyspie Ellis, gdzie „czeka się na to, co ma się zaraz wydarzyć” [4]. Zaciekawienie budzi też sklep z tkaninami, gdzie pracuje Taryn – pełen rozmaitych wzorów, kolorów i tekstur.
Meissner pisze pięknym, czasem nieomal poetyckim językiem. Jej powieść otula czytelnika niczym tytułowy szal – fabuła toczy się niespiesznie, ale gładko. Styl jest prosty, historia opowiedziana ze swadą, a postacie budzą zainteresowanie. Nie jest to proza psychologiczna, ale sprawnie przedstawiona historia, która może skłaniać do refleksji. Jak chociażby nad tym że, „zmiana z natury nie jest ani dobra, ani zła Wszystko zależy od tego, w jakiej sytuacji się znaleźliśmy. Dopiero na podstawie tego, można oszacować, czy dany zwrot w naszym życiu będzie miał pozytywne następstwa, czy też nie” [5].
[Recenzja opublikowana także na innych portalach czytelniczych.]
[1] Susan Meissner, „Dziewczyna z nagietkowym szalem”, przeł. Karolina Łachmacka, Wydawnictwo Kobiece 2017, str. 7.
[2] Tamże, str. 136.
[3] Tamże, str. 137.
[4] Tamże, str. 127.
[5] Tamże, str. 166.
Taryn od dekady poszukuje pewnego wyjątkowego materiału z delikatnym wzorem w nagietki. Dzięki niemu mogłaby odtworzyć szal, który tamtego okropnego poranka osłaniał jej twarz, ratując życie. To wówczas nieznajomy mężczyzna bez namysłu postanowił jej pomóc, bo sama nie była w stanie. I chociaż Taryn wolałaby zapomnieć, że istnieje jakikolwiek dzień pomiędzy 10 a 12 września, nie może przestać myśleć o szalu, który cały wiek wcześniej należał do kogoś zupełnie innego.
„Dziewczyna z nagietkowym szalem” to jedna z tych książek, gdzie na przemian można śledzić rozwój dwóch różnych historii. Narratorkami są dwie młode kobiety, które dzieli sto lat, zaś łączy rozpacz związana z utratą ukochanego człowieka oraz jeden, wyjątkowy szal. Pierwsza z opowieści koncentruje się na Clarze Wood, pielęgniarce, która znalazła schronienie na nowojorskiej wyspie Ellis. To miejsce ma pozwolić jej wyleczyć ranę po śmierci Edwarda, którego poznała w szwalni, gdzie niedługo później wybuchnął tragiczny pożar. Druga narracja koncentruje się zaś na Taryn, samotnie wychowującej córkę po tym, jak jej mąż zginął w zamachu na World Trade Center. Obie historie zostały zapisane w pierwszej osobie, dzięki czemu mogłam wyjątkowo dobrze wczuć się w sytuację obu kobiet. Zabieg polegający na przeplataniu przeszłości i teraźniejszości należy do jednego z moich ulubionych w literaturze (przywodzi mi na myśl książki Lucindy Riley), dlatego czytanie nie sprawiło mi najmniejszej trudności.
Na początku byłam nieco rozczarowana, kiedy zorientowałam się, że narracja Clary zdecydowanie dominuje. Sądziłam, że autorka zachowa równowagę, jednak szybko okazało się, że postać Taryn i jej przeżycia to tak naprawdę punkt wyjścia dla opowieści o młodej pielęgniarce. Z czasem do tego przywykłam, powiem więcej: taka kompozycja ostatecznie przemówiła na korzyść powieści. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby wątek Taryn został bardziej rozbudowany, jednak sposób, w jaki obie historie wzajemnie się uzupełniły i splotły sprawił, że nie miałam więcej powodów do narzekań. Tym bardziej, że opowieść Clary jest cholernie wciągająca.
Jak można zauważyć, książka bazuje na prawdziwych wydarzeniach – tragicznych wydarzeniach, należy dodać. Okoliczności zamachu na WTC znane są wszystkim, również pożar szwalni Triangle Shirtwaist w Nowym Jorku miał rzeczywiście miejsce. Autorka znakomicie osadziła na tym tłach swoje bohaterki, czyniąc je przez to żywszymi. Oczywiście liczę się z tym, że niektóre fakty mogą być naciągane, przekoloryzowane czy wprost przeciwnie, nieoddane z właściwą precyzją. W końcu trudno być pewnym szczegółów, nie będąc świadkiem żadnego z tych wydarzeń. O ile można się przyczepić do pewnej naiwności w fabule, generalnie uważam, że pisarka całkiem zręcznie wybrnęła z pewnych niedogodności i luk, które musiała uzupełnić wyłącznie swoją wyobraźnią.
Powieść wyraźnie pokazuje, że nie potrzeba wiele czasu, żeby przywiązać się do drugiego człowieka, za to całe lata może trwać tęsknota i smutek po jego stracie. Na dodatek w przypadku Clary wkraczamy w sferę wątpliwości, na ile możemy ingerować w czyjeś życie. Jest to istotne szczególnie w momencie, kiedy pielęgniarka odkrywa, że zmarła żona jednego z pacjentów nie była z nim do końca szczera. Rozterki każdego z bohaterów, ich problemy, zmartwienia, radości – nic z tego nie było absolutnie wymuszone. Wszyscy byli ludźmi z krwi i kości, z którymi bardzo łatwo utożsamić się w trakcie czytania.
Na mnie największe wrażenie zrobiła jednak emocjonalność tej książki. Tragedie, szczególnie takie na miarę World Trade Center zawsze sprawiają, że przechodzą mnie ciarki, nawet jeśli nie jestem w żaden sposób z tym wydarzeniem związana. I choć, jak wspomniałam wcześniej, autorka w trakcie pisania nie mogła mieć pewności co do mniejszych lub większych detali, to jednak autentyczność uczuć jest tutaj niepodważalna. Rozpacz Taryn po utracie męża jest niemalże namacalna, podobnie jak smutek Clary, która nie znała dobrze Edwarda, a mimo to opłakiwała go każdego dnia. Groza zamachu i pożaru szwalni zostały przedstawione tak prawdziwie, że szczególnie pod koniec książki przy niektórych fragmentach miałam gęsią skórkę. Fikcja tak mocno spaja się tutaj z faktami, że nie sposób się do niej zdystansować.
Co za tym idzie – muszę pogratulować Susan Meissner rewelacyjnego, naszpikowanego emocjami stylu, przez który w ciepły letni dzień zrobiło mi się zimno, a po dotarciu do ostatniej kartki jeszcze długo nie ruszałam się z miejsca. Obrazowość języka, jakim posługuje się autorka, w dużej mierze odpowiada za sukces tej książki.
Co tu więcej mówić? „Dziewczyna z nagietkowym szalem” to, owszem, powieść o miłości, o jej utracie, o żalu i złamanych sercach. Ale to żadne płytkie romansidło, które umyka z pamięci w chwili, kiedy zamyka się książkę. Wielbicielom nieprzesadzonego sentymentalizmu zdecydowanie polecam.
Ciekawa książka o miłości, o walce z samym sobą i pokonywaniu duchów przeszłości...
Kiedy zobaczyłam okładkę "Dziewczyny z nagietkowym szalem " stwierdziłam,że muszę mieć tą książkę.Przyciągnęła mnie jak magnez i rzeczywiście jest w niej coś ,że po prostu zakochałam się w tej książce.Co o niej sądzę?
To przepiękna powieść o historii dwóch kobiet,kobiet,które dzieli prawie 100 lat a jednak łączy jeden przedmiot..jest nim szal z nagietkowym wzorem,który przechodzi niesamowite historie,dramatyczne wspomnienia od roku 1911 by dotrzeć do odpowiednich rąk w 2011 r.Książka ta jest napisana lekkim i prostym piórem,nie ma tu niepotrzebnych opisów,nie ma nawet dużo dialogów są natomiast wspaniale opisane uczucia jakimi borykają się główne bohaterki.Jest to książka o miłości,która jest trudna ,gdyż jak żyć gdy traci się ukochana osobę..
Przeczytane:2020-10-18,
Szalik łączy historie dwóch kobiet, które zmagają się z osobistymi podróżami oddalonymi o 100 lat w powieści historycznej Meissnera.
W 1911 roku Clara Wood jest świadkiem traumatycznej śmierci mężczyzny, którego kocha, podczas pożaru Triangle Shirtwaist i postanawia pogrzebać swój smutek i poczucie winy, usługując chorym imigrantom na Ellis Island. Szpital jest odległy i odizolowany od reszty Nowego Jorku, a ona odmawia podróży na kontynent, nawet w dni wolne. Potem przybywa emigrant Walijczyk owinięty w charakterystyczny nagietkowy szal swojej zmarłej żony i Clara wykracza poza swoje zwykłe obowiązki, aby pomóc mężczyźnie poddanemu kwarantannie. Prawdy o żonie, które odkrywa, wywołują refleksje na temat decyzji etycznych i zmuszają ją do przeanalizowania własnych przekonań na temat życia i zdolności człowieka do kochania, podczas gdy kolega próbuje jej pomóc. W opowieść Clary delikatnie wpleciona jest historia wdowy Taryn Michaels, której życie 100 lat później w pewnym sensie przypomina życie Clary. Taryn pracuje w eleganckim sklepie z tkaninami, wychowuje córkę w mieszkaniu powyżej i robi wszystko, co w jej mocy, aby uniknąć przytłaczających emocji, które odczuwała, odkąd stała po drugiej stronie ulicy od World Trade Center i była świadkiem zniszczenia, gdy rozpadała się pierwsza wieża. Jej historia zaczyna się w jej pracy - pracy, którą kocha w butikowym sklepie z tkaninami. Jej specjalnością jest rozpoznawanie i dopasowywanie starych tkanin. Reklama szeptana Taryn mówi, że zawsze może znaleźć dopasowanie do starych i rzadkich tekstyliów. Jej odpowiedź brzmi: „Prawie zawsze”. Jeden kawałek materiału ją zaskoczył. Szalik Lily „wykonany z francuskiego indyjskiego projektu iz pewnością sprzed stu lat” był tajemnicą. Taryn nie miała pojęcia, jak ten szalik od klientów będzie łączył przeszłość z przyszłością.
Książka pięknie opisuje tragiczne wydarzenia, smutek i żałobę. Odwieczne bitwy o to, jak nadać sens tragedii, jak bardzo pozwolić sobie na miłość i jak szybko zaufać. I wreszcie, jak każda osoba próbuje nadać życiu sens, „twarde i piękne aspekty pełnego życia”.