Najpierw żyjemy. Potem umieramy. A potem... dostajemy następną szansę?
Dziesięć tysięcy szans, dokładnie rzecz biorąc. Dziesięć tysięcy żywotów, żeby ,,zrobić to, jak należy". Odpowiedzieć na wszystkie wielkie pytania. Osiągnąć pełnię mądrości. I stać się Jednym ze Wszystkim.
Milo miał do tej pory dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt pięć takich szans. Zostało mu jeszcze pięć żywotów na zdobycie sobie miejsca w kosmicznej duszy. Jeśli mu się nie uda, rozpłynie się w nicości. Lecz tak naprawdę Milo pragnie jedynie spocząć na zawsze w ramionach Śmierci. Albo Suzie, jak ją nazywa.
Suzie jest nie tylko kochanką Milo podczas niezliczonych przerw między żywotami, które nasz bohater spędza w zaświatach, ale i - dosłownie - powodem, dla którego wciąż żyje. Zanurzając się w kolejnych egzystencjach, Milo marzy o dniu, kiedy nie będzie musiał już nigdy więcej jej opuszczać.
Jednak "Dziesięć tysięcy żyć" to coś więcej niż wspaniała historia miłosna. Każda podróż od kołyski do grobu pozwala Milo odkrywać kolejne fragmenty wielkiej kosmicznej układanki - jeśli tylko zdąży poskładać je na czas, zrozumie w końcu, co znaczy być częścią czegoś większego od nieskończoności. Mroczna i uwodzicielska jak książki Neila Gaimana i inteligentnie zabawna jak dzieła Kurta Vonneguta, "Dziesięć tysięcy żyć" to opowieść o wszystkim, co czyni życie głębokim, pięknym, absurdalnym i rozdzierającym.
Bo to coś więcej niż historia Milo i Suzie. To także Wasza historia.
Styl Poore'a odzwierciedla eklektyczną mieszankę pisarzy: Terry'ego Pratchetta, Neila Gaimana, Samuela R. Delanyego i Kurta Vonneguta. Ta wspaniała powieść przypomina "Wszystko w porządku" Rona Currie. "Dziesięć tysięcy żyć" to niesamowita wyprawa w świat wyobraźni i humoru i autentycznie żywa historia.
"Booklist"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2017-10-24
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 512
Co czeka nas po śmierci? Niebo pełne wszystkiego co kochamy lub piekło, gdzie przez wieczność pokutujemy za swoje grzechy? Może kiedy zaczerpniemy ostatni oddech czeka nas nicość. Nasza świadomość zaniknie wraz z ostatnim uderzeniem serca? Może jednak czeka nas kolejne życie i kolejna szansa? Wiele osób skłania się przy możliwości istnienia reinkarnacji, według której to po śmierci nasza dusza odradza się w nowym ciele. Tym też motywem zainspirował się Michael Poore w swojej nowej książce Dziesięć tysięcy żyć.
Dziesięć tysięcy szans, dokładnie rzecz biorąc. Dziesięć tysięcy żywotów, żeby „zrobić to, jak należy”. Odpowiedzieć na wszystkie wielkie pytania. Osiągnąć pełnię mądrości. I stać się Jednym ze Wszystkim.
Milo miał do tej pory dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt pięć takich szans. Zostało mu jeszcze pięć żywotów na zdobycie sobie miejsca w kosmicznej duszy. Jeśli mu się nie uda, rozpłynie się w nicości.
Zakochałam się w książce Michaela Poore’a. Nie potrafię stwierdzić w jakim gatunku została napisana. Nie mogę wskazać dokładnych elementów, które na to zaważyły. Już po opisie wiedziałam, że Dziesięć tysięcy żyć będzie tą książką i nie pomyliłam się.
Milo ma już za sobą 9995 żyć i nie jest ani trochę bliżej Doskonałości, do której dąży każda dusza. Za to w Zaświatach przy każdym powrocie może spędzić czas z Suzie - jedną ze Śmierci. Jednak jako najmądrzejszy człowiek na świecie i na niego przychodzi czas - staje przed próbą zostania Jednym ze Wszystkim.
Książka zawiera wiele opisów żyć Mila. W jednych jest dobrym człowiekiem, w innych złym. Raz socjopatą, a kolejny raz świerszczem. Poznajemy nie tylko jedno oblicze bohatera, ale też wszystko na co składa się jego mądrość. Jednak główna uwaga skupia się na jego pięciu ostatnich żywotach i istocie Doskonałości. Czym ona jest? Bezgranicznym poświęceniem dla ludzkości? Wyrzeczeniem się wszystkiego co sprawia nam radość? Może po prostu bycie dobrym człowiekiem? Wraz z autorem szukamy odpowiedzi na te i inne pytania.
Nastrój całej fabuły nasila się stopniowo. Początkowo śmieszna i beztroska, z biegiem stron zamienia się w filozoficzną opowieść o istocie istnienia. Wraz z dodaniem tam rozdziałów z perspektywy Suzie tworzy to wręcz filozoficzne dzieło. Rozumiem też zdecydowanie skąd na okładce porównanie do Terrego Pratchetta czy Gaimana. W początkowych rozdziałach wyczuwało się tam ironiczny styl Pratchetta, który lubił tworzyć żarty z ukrytą mądrością. Za to w momencie zmierzania do finału można było zobaczyć elementy warsztatu Neila. Dodajmy do tego romans oraz poszukiwania własnej tożsamości przez Śmierć i już możemy bez problemu stwierdzić, że tę książkę warto przeczytać!
Jest brutalnie i uroczo. Jest pełno miłości i nienawiści. Jest śmierć i narodziny. Ta książka pokazuje nam czym jest życie i zabiera nas w podróż po przeszłości, teraźniejszości i dalekiej przyszłości. Czy reinkarnacja jest możliwa? Nie wiem. Jednak po przeczytaniu tej książki chciałabym, żeby była.
Miała być ciekawa historia o życiu w wielu wcieleniach, a wyszła nie do końca ciekawa opowieść o reinkarnacji i miłości między duszą a śmiercią. Uważam, że autor poszedł na łatwiznę pokazując życia w przyszłości, gdzie mógł ją tworzyć, jak chciał. Ostatecznie nie przemówiła do mnie.
Przeczytane:2018-06-22, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam, czytam regularnie, Egzemplarz recenzencki,
Najpierw żyjemy. Potem umieramy. A potem… dostajemy następną szansę.
Dziesięć tysięcy szans, dokładnie rzecz biorąc. Dziesięć tysięcy żywotów, żeby stać się Jednością ze Wszystkim.
Reinkarnacja to pogląd, według którego dusza po śmierci może wcielić się w nowy byt fizyczny. Może to być ciało nowo narodzonego dziecka, zwierzęcia a nawet rośliny. Krótko mówiąc reinkarnacja to powtórne wcielenie.
Niektórzy płacą niemałe pieniądze żeby się przekonać o swoich przeszłych wcieleniach, poddając się hipnozie. W wielu religiach wierzy się w wędrówkę dusz, a zdarzają się osoby, które (podobno) pamiętają któreś ze swoich wcieleń.
Milo, bohater powieści Dziesięć tysięcy żyć ma za sobą prawie dziesięć tysięcy wcieleń i tyleż samo umierania i to na bardzo różne sposoby. Niestety nie udało mu się do tej pory zbliżyć do Doskonałości. A właśnie Doskonałość jest mu potrzebna, by mógł pozostać w Zaświatach z kobietą swojego „życia”, Suzie. Suzie jest co prawda Śmiercią, ale to przecież szczegół. Jak widać nawet Śmierć może przybrać postać pięknej, uwodzicielskiej kobiety. Czas Milo nie jest nieograniczony i właśnie dobiega końca. Pozostało mu tylko pięć żywotów, aby zrealizować swoje zamierzenia. Czy mu się to uda? Ja już się dowiedziałam - jeśli też chcecie wiedzieć, musicie przeczytać.
Przyznam, że mam problem z tą powieścią. Problem polega na tym, że nie potrafię jej jednoznacznie sklasyfikować. Bo przecież jest to zdecydowanie powieść obyczajowa, posiada elementy fantastyki, filozofii i religii. Jest fascynująca, niewiarygodna, niezwykła, ale też momentami całkowicie absurdalna. Powoduje wesołość (nie mylić z nieokiełznaną radością), będąc jednocześnie lekturą bardzo smutną.
Michael Poore jest amerykańskim pisarzem, autorem wielu opowiadań i dwóch powieści. Jego debiutancka powieść Up Jumps the Devil została uznana przez New York Review of Books za literackie arcydzieło. Przyznaję, że z wielką ochotą sięgnęłabym po ten debiut, zwłaszcza po przeczytaniu Dziesięciu tysięcy żyć.
Jeżeli faktyczne nasze dusze po śmierci podróżują, by „zagnieździć się” w kolejnym ciele… i znów kolejnym… to chyba dobrze stało się, że ja nie pamiętam żadnych ze swoich wcieleń. Nie chciałabym wiedzieć, nie chciałabym porównywać obecnego życia z przeszłością, choćby nie wiem jak piękna była.
Milo ma to nieszczęście, że wie kim był i jak zakończył swoje żywoty, jeden po drugim. Poore w swojej książce ukazuje nam nie tyle reinkarnację (choć oczywiście opowieść jest o tym), ale przemijanie – przemijanie naszego życia i jak je najlepiej wykorzystać. Milo próbując dojść do Doskonałości pokazuje nam w jaki sposób przeżyć życie, żeby było coś warte. Michael Poore zaprasza nas na lekcję, z której dobrze by było gdybyśmy wyciągnęli odpowiednie wnioski.
Dziesięć tysięcy żyć to bardzo ciekawa historia. Mamy okazje przeżywać wraz z bohaterem wiele z jego ucieleśnień, być w różnych wymiarach, nie tylko na ziemi. Powieść napisana jest prostym językiem, ale jednocześnie sprawia, że nie sposób się od niej oderwać. Ja wsiąknęłam w tę opowieść całkowicie. Zarwałam noc, nawet niejedną, a książkę czytałam nieśpiesznie, bo na takie powolne tempo zasługuje. Jestem zaczarowana, choć uważam, że nie jest to literatura z najwyższej półki. Gdybym wystawiała oceny, to na pewno dałabym jej mocne siedem w skali dziesięciostopniowej.
Jeżeli poszukujecie książki niebanalnej i oryginalnej, to powieść Michaela Poore’a powinna trafić w wasz gust. Nie pozostaje mi nic innego jak polecić wam opowieść amerykańskiego pisarza. Może po lekturze będziecie chcieli zmienić coś w swoim dotychczasowym życiu, by być lepszym. Tego wam życzę, za Poore’em – postarajcie się czynić dobro, aby nie pogrążyć się w Nicości.