Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2014-04-03
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 208
Na Trylogię nowojorską składają się niezwykłe opowieści: Szklane miasto, Duchy i Zamknięty pokój. Stanowią one integralną całość: łączy je miasto...
ytułowy "notatnik" składa się z trzynastu prozatorskich miniatur opisujących zadziwiające historie, które zdarzyły się autorowi lub jego przyjaciołom i...
Przeczytane:2014-06-11, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2014, Mam, www.owcazksiazka.pl,
Paula Austera poznałam nie za sprawą jego literatury, a poprzez jego filmy "Dym" i "Brooklyn boogie". W głowie pozostał mi jednak za sprawą spojrzenia. Z każdego zdjęcia spogląda na obserwatora tym samym wzrokiem, skupionym, pytającym, który intryguje i wzbudza pewien rodzaj niepokoju. A przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie. Naszła mnie taka myśl, że ktoś o tak wymownym spojrzeniu nie będzie opowiadał o sobie w sposób zwyczajny, by nie odpowiedzieć - nudny. Twórca wyżej wskazanych filmów nie opisałby się przecież banalnie, prawda?
"Dziennik zimowy" jest tak naprawdę pamiętnikiem. 64-letni autor, czując że dotarł do początków zimy swego życia, postanawia spojrzeć na nie raz jeszcze. Nie przywołuje jednak zwyczajnych obrazów z katalogu historii życia, które następowały w porządku chronologicznym. Opowiada o zdarzeniach, które dają potwierdzenie jego człowieczeństwa. Słabości ciała, jego kruchości, delikatności skóry, na której blizny są niczym album zdjęć z przeszłości oraz uczuciach, emocjach, które towarzyszyły i nadal towarzyszą ważnym wydarzeniom w jego życiu. Da się wyraźnie zauważyć trzy części tej historii: blizny młodości, życie opisywane przez pryzmat kolejnych miejsc zamieszkania oraz śmierć jego matki.
"Inteligencja jest jedną z ludzkich cech, których nie da się udawać(...)"[s.192].
Uderzył mnie sposób rozmowy z czytelnikiem - drugoosobowa narracja w czasie teraźniejszym: jesteś, widzisz, odczuwasz, nie zdajesz sobie sprawy, nie rozumiesz, żyjesz, dostrzegasz, umierasz. Ta forma mnie przykuła, przez jej stosowanie, gdy fragment przeszłości autora pokrywał się w pewien sposób z kawałkiem mojej przeszłości, miałam wrażenie, że Auster opowiada mi o mnie. Naprawdę mocny i ciekawy efekt. Jednak powoduje pewną szramę na twarzy tej autobiografii. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że Auster, stawiając na kartkach kolejne słowa, kreślił sam dla siebie laurkę, nagrodę. To nie wypływa wprost z kart książki. Jest bardziej jak lekka mgiełka wokół głowy czytającego, na którą ten zwróci uwagę, lub zupełnie zignoruje. Auster stworzył sobie autobiografię, którą czyta się jak powieść, w której jego twórczość filmowa czy pisarska zepchnięta jest zupełnie na margines i nie trzeba jej w ogóle znać. Nie. W tej opowieści najważniejszy jest Paul. I przyszło mi do głowy, że to właściwie opowieść o trzech miłościach życia autora: żonie, matce i nim samym. Pytanie, które sobie postawiłam po przeczytaniu jego wszystkich słów, brzmiało, która z tych miłości jest najmocniejsza?
"Bez wątpienia nosisz w sobie jakąś skazę, jesteś człowiekiem zranionym od samego początku swego istnienia (z jakiegoż innego powodu przez całe swoje dorosłe życie krwawiłbyś słowami na papierze?), a dobroczynne skutki używania alkoholu i tytoniu polegają na tym, że zostajesz wyposażony w kule, które podtrzymują twoje kalekie JA w pozycji pionowej i pchają cię przez świat"[s.18].
Justyna Wojtczak