Jak zachowywali się zabójcy w ostatnich godzinach i w ostatnich chwilach swojego życia, stojąc na szubienicy? Nikt nie znał odpowiedzi na to pytanie lepiej niż John Ellis, pełniący przez niemal ćwierć wieku obowiązki pierwszego kata Wielkiej Brytanii. Z jego relacji czytelnik dowiaduje się, jak omdlewającą Edith Thompson niesiono na szubienicę, jak doktor Crippen z uśmiechem maszerował na spotkanie stryczka, i jak William Palmer walczył zaciekle o życie w celi śmierci. I dlaczego młodociany Jack Griffiths popędził naprzeciw śmierci. Jedni ginęli jak bohaterowie, inni zaś jak tchórze... Kat John Ellis wykonał wyroki na dwustu trzech osobach i spisał kronikę ostatnich gestów wielu spośród tych, którzy przeszli przez jego ręce na finałowej prostej swej podróży ku wieczności.
Książka jest drugim tytułem z serii "Rozmowy z Katem":
Spowiedź polskiego kata - Jerzy Andrzejczak, 2018
Dziennik kata - John Ellis, 2019
Doświadczenia kata - James Berry
Był sobie wesoły kat - Alan Shadrake
Dziennik mistrza katowskiego Franza Schmidta
Wydawnictwo: b.d
Data wydania: 2019-04-30
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 288
Tytuł oryginału: Dairy of Hangman
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Grzegorz Kołodziejczyk
John Ellis wykonał wyroki na 213 osobach, a ‘Dziennik Kata’ jest niczym innym jak zapiskiem jego pracy w angielskim wymiarze sprawiedliwości. Początek XX wieku obfitował w wielu zbrodniarzy, których nazwiska nie schodziły z pierwszych stron gazet. Część z nich na tyle poruszyła społeczeństwo, że tysiące ludzi wnioskowało o ułaskawienie, pomimo niezaprzeczalnej winy. Inni natomiast ponieśli swoją karę prawie niezauważeni.
W każdym rozdziale poznajemy inną historię. Autor przeprowadza nas przez cały egzekucyjny cykl, zaczyna od przedstawienia oprawcy i jego ofiary. Przytacza przebieg rozprawy sądowej, wskazuje na dowody zbrodni. Ze szczegółami przytacza zachowanie skazanych, na podstawie rozmów z naczelnikami więzienia i strażnikami, którzy im towarzyszyli w ostatnich godzinach życia.
W końcu dochodzi do sedna sprawy, czyli swojej roli w całej sprawie. Przeprowadza nas przez całą ścieżkę egzekucji, od momentu skrępowania skazańca, do pociągnięcia dźwigni zapadni. Każdą decyzję, którą podejmuje od momentu wyboru długości spadu, do innych indywidualnych cech uzasadnia.
Każdy skazany jest dla niego człowiekiem, a nie tylko numerkiem na liście straceń. Nie depersonalizuje przestępców. Stara im się ulżyć, pamięta ile cm przeznaczył na każdego z nich, zna ich budowę, wzrost i wagę – to sprawia, że jest wybitny w swojej roli i w ciągu całej kariery, tylko jedna negatywna informacja trafia do Home Office.
Książkę czytałam naprawdę długo i to nie ze względu na styl pisarski, a z powodu tematyki. Z ciekawostek dotyczących samego Johna Ellisa to fakt, że w młodości miał problem żeby skrzywdzić muchę, a moment, w którym zgłosił się do pełnienia katowskiej posługi wprowadził rodzinę w konsternację.
Wychodzę z założenia, że czytanie nie tylko ma być przyjemnością, ale także ma w jakiś sposób wpływać na nas samych. Rozwijać nasze poglądy, rozszerzać horyzonty, ułatwiać wysłania lub po prostu powiększać naszą wiedzę. Dlatego też większość woluminów w mojej bibliotece to szeroko rozumiana literatura faktu. Jedną z ostatnio zdobytych, a teraz już także przeczytanych książek, które powiększyły mój dumny stos jest "Dziennik Kata". Gwarantuję Wam, że inaczej spojrzycie na przez lata stosowaną karę śmierci i tytułowy zawód kata.
O książce:
John Ellis, fryzjer z Rochdale, był urzędowym katem przez dwadzieścia trzy lata, od 1901 do 1924.
Elis miał głębokie poczucie obowiązku. Wierzył, że jego najważniejszym zadaniem jest wykonać egzekucję możliwie jak najszybciej, by ograniczyć do minimum cierpienie ofiary.
Był także wyczulony na szczegóły - przed egzekucją sprawdzał podest raz i drugi, by wszystko poszło jak należy. Nie zawsze się to udawało.
Ellis uczestniczył w dwustu trzech egzekucjach i czerpał olbrzymią dumę, że w toku swojej kariery kata doświadczenie pozwoliło mu wprowadzić innowacyjne zmiany, dzięki którym wieszanie przebiegało szybciej i było mniej dotkliwe dla skazańców.
Przez okres swojej pracy powiesił on paru najbardziej znanych kryminalistów Wielkiej Brytanii, między innymi dra Crippena, majora Herberta Armstronga, Edith Thompson i sir Rogera Casementa, schwytanego w Irlandii podczas pierwszej wojny światowej i skazanego na szpiegostwo.
Jak zachowywali się Ci wszyscy zabójcy w ostatnich chwilach swojego życia, stojąc na szubienicy?
Kto ginął jak bohater, kto jak tchórz?
Nikt nie znał odpowiedzi lepiej niż właśnie John Ellis.
"To kat podejmuje decyzję o wysokości spadu, on i tylko on. Uprzednio ocenia wagę i wzrost skazańca, a także wszystkie inne czynniki, które należy uwzględnić. Decyzja ta ma kluczowe znaczenie, bo jeśli nie doszacuje się spadu, ofiara nie umrze od razu od pęknięcia szyi - a na tym polega nowoczesna metoda wieszania - lecz się udusi. Jeśli natomiast przeszacuje się spad, szarpnięcie może oderwać skazańcowi głowę" (29 str).
Moje zdanie:
"Dziennik kata” autorstwa Johna Ellisa to kolejny tytuł cyklu pt. „Rozmowy z katem” Wydawnictwa Aktywa.
Chociaż tytuł sugeruje inaczej, to jednak książka nie ma wcale wyglądu dziennika. Nie ma w niej dat i godzin, czy wydarzeń opisanych dzień po dniu. To bardziej literatura z gatunku biograficznych, w której autor, będący także głównym bohaterem opisuje szczegóły swojej pracy i zabiera czytelnika za kulisy niechlubnego zawodu, dzieląc się swoimi wspomnieniami z najbardziej zapamiętanych egzekucji. Każda z nich opisana jest w sposób wyjątkowy, bo każdy człowieka zdaje się umierać inaczej.
Pomimo poruszanego trudnego tematu jakim jest sama kara śmierci i ciężaru emocjonalnego towarzyszącemu czytelnikowi książkę czyta się szybko. Napisana jest prostym i zrozumiałym dla każdego językiem. Nie ma w niej krwawych i nieprzyjemnych opisów ani mrożących krew w żyłach historii. Sama książka ma raczej charakter opowieści i wspomnień snutych przez samego autora.
To dzięki nim dowiemy się jak wyglądały przygotowania szubienicy, przebiegało samo powieszenie i jak traktowano więźniów skazanych na śmierć.
Na koniec otrzymujemy epilog napisany przez Redakcję True Crime Library, który opowiada o końcu samego Johna Ellisa, o jego życiu na emeryturze i późniejszej śmierci.
Plusem tej książki jest niewątpliwie jej autentyczność, a największe wrażenie robią zawarte w treści zdjęcia skazanych.
Książka zadowoli nawet najbardziej wymagającego wielbiciela literatury faktu.
"Jeden ze strażników, wstrząśnięty tym, co się stało, zapytał mnie później, czy wypijam drinka przez egzekucją.
Często zadawano mi to pytanie. Z przyjemnością mogę powiedzieć, że jedynym napitkiem po jaki sięgałem, był filiżanka mocnej herbaty" (25 str)
Książka, która przeniesie nas 100 lat do tyłu, znajdziemy się w Wielkiej Brytanii i razem z Johnem Ellisem będziemy mu towarzyszyli przy egzekucjach, które musiał dokonać. Przez 23 lata był on urzędowym katem i w tym czasie dokonał aż 203 egzekucje! Myślę, że do dnia dzisiejszego jest to bardzo kontrowersyjny temat, który ma tak samo wielu zwolenników, jak i przeciwników i tak samo było w ówczesnej Wielkiej Brytanii. Powiem Wam szczerze, że ta książka mnie zszokowała! Nie sądziłam ,że podejście do osób, na których miała zostać dokonana egzekucja były traktowane w taki sposób. Zacznijmy od tego, że przeciwko nim odbywał się zazwyczaj długi proces, były apelacje, były odwołania ludzi, zgromadzenia i listy pisane do samego króla. Czasami się udawało, jednak w tej książce zobaczymy bardzo mało takich przypadków. Potem oczywiście więzienie, specjalna pojedyncza cela i całe przygotowanie. Kat przybywał wcześniej, musiał zobaczyć swoją ofiarę i oszacować, jak ustawić szubienice! Kompletnie nie zdawałam sobie z tego sprawy, że przy każdej egzekucji była ona ustawiana specjalnie pod osobę na której zostawała dokonywana egzekucja! Liczył się oczywiście wzrost, waga, budowa i... rodzaj szyi! I po tym kat oceniał jaki dać spad! Przerażające, prawda? Nie zapominajmy, że nie mógł się pomylić, bo wtedy śmierć byłaby ciężka, a on byłby oceniany przez lekarza i inne osoby, które mogły zadecydować o usunięciu go od tej funkcji. To on dbał o to, żeby wszystko przebiegła w jak najbardziej humanitarny sposób, jeśli w ogóle możemy tutaj mówić o humanitarności... Nie chce Wam zdradzać więcej, mamy tutaj dużo przypadków, przykładów. Dużo morderców, ofiar, poszkodowanych i kilku uniewinnionych. Tak naprawdę jednak praktycznie nigdy nie wiadomo było, czy egzekucja powinna być wykonywana, czy też nie...
Znajomi dobrze wiedzą co mnie kręci, ale udało mi się ich przekonać by nie uciekali ode mnie hen gdzieś za góry i lasy. Moje zainteresowania to TYLKO teoria i tak zostanie. Nie mam w planach niczego testować, próbować czy oceniać po uprzednim przeżyciu tego, czy owego. Jestem osobą, która wyjątkowo lekką lekturę potrafi nagle zamienić na coś co szokuje zwykłego człowieka, a mnie właśnie wręcz potrzebne jest do dalszego satysfakcjonującego bytu na tym świecie.
O serii "Rozmowy z katem" słyszałam już w ubiegłym roku, ale jakoś ciągle nie miałam możliwości nabyć pierwszego wydanego w niej tytułu. Kiedy teraz trafiły mi się obie biłam się z myślami, od której zacząć. Bo dwóch na raz nie chciałam czytać choć nie jest mi obce przerabianie kilku książek jednocześnie. Jeśli to robię to łączę całkiem różne gatunki by móc skakać jak pszczółka z kwiatka na kwiatek.
A teraz już na poważnie. "Dziennik kata" to nie jest dziennik w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie będzie tu opisów godzina po godzinie, dzień po dniu. To opisy wyroków (oczywiście nie wszystkie), jakie w ciągu swojego dwudziestotrzyletniego stażu pracy wykonał jako pierwszy kat Wielkiej Brytanii. Zastanawialiście się ile osób można powiesić w ciągu tylu lat? John Ellis uśmiercił 203 osoby. Czy skłamię, gdy powiem, że był seryjnym mordercą? Czy zabijanie, bo ktoś na to pozwala to nie jest mord?
John Ellis zawodowo pociągał za dźwignię i wykonywał wyroki śmierci przez wiele lat. Miał na swoim sumieniu ogromną ilość istnień ludzkich, ale większość z nich nie była niewinna. No właśnie i tu jest ten "haczyk". Większość to nie wszyscy. Kara śmierci to jedyna kara, której nie da się cofnąć. Jeśli po egzekucji wychodzą na jaw szczegóły, które mogły uratować życie i tak już na nic się zdadzą. Co wtedy? No właśnie nic. Trzeba żyć dalej, prowadzić dochodzenia i skazywać sprawiedliwie na miarę możliwości.
Nigdy nie umiałam określić się czy jestem za karą śmierci, czy może jednak przeciw. Po tej książce wcale nie jest mi łatwiej tę decyzję podjąć. Jako zwykły człowiek byłam pewna, że ludzie czują lęk przed śmiercią, szczególnie tą nienaturalną. Jednak, gdy zagłębiłam się w tę literaturę to okazuje się, że mimo groźby powieszenia nikt nie czuł respektu przed dokonaniem zbrodni. A jeśli nie pomogła kara śmierci to co pomoże? Chyba naprawdę już nic. Skoro wiedząc, że za popełnienie takiego i takiego czynu grozi mi powieszenie, ścięcie czy krzesło elektryczne (zależy gdzie doszło do zbrodni) to dwa razy bym się zastanowiła nad dokonaniem takiego czynu. Ale tak naprawdę na dziesięć osób pomyślą tak może dwie.
John Ellis pracując jako kat wieszał nie tylko mężczyzn, ale i kobiety. Przyznał, że było to dla niego nielada wyzwanie. A najbardziej w głowie zapadła mu Edith Thompson, która na śmierć została skazana za morderstwo, w którym nie brała udziału. Byli starcy, jak i praktycznie młodzież. Choć był katem od lat wierzył, że osiemnaście lat to nie jest wiek na stryczek. To wiek, kiedy jest szansa z resocjalizować, naprawić błędy, wyrazić skruchę. Ale prawo, to prawo. A on wykonywał wyroki.
Najważniejsza praca, jaką miał do wykonania odbywała. się dzień przed egzekucją. Dowiadywanie się o wagę i wzrost skazańca, obejrzenie budowy jego ciała. Po to by obliczyć wysokość "spadu", a śmierć nastąpiła szybko i bezboleśnie. I tu w mojej głowie pojawiła się nuta buntu. Skoro mordercy zabijali byle zabić, nie patrzyli czy ktoś umiera odrazu, czy męczy się minuty, czy godziny to dlaczego oni mają umierać w sposób humanitarny? Bez bólu, bez komplikacji, najlepiej w kilka sekund.
To nie tak, że jestem zawistna, ale jeśli kara ma być adekwatna do czynu to nie do końca to wyszło. Druga sprawa to to, iż może ten fakt był jednym z tych, które nie odstraszały zbrodniarzy. No dobra, ukarzą mnie, ale to potrwa kilka sekund i po kłopocie, a ja swoje i tak zrobiłam.
Jedno jest pewne. Nie dokonałam wyboru między za a przeciw jeśli chodzi o karę śmierci. Myślę, że zaakceptowałabym fakt jej przywrócenia, ale i bez tego żyłabym tak jak żyję dziś. Nie jest to książka krwawa, więc mogłabym ją polecić każdemu, kto posiada podobne rozterki. Książka zawiera opisy nie tylko samych egzekucji, ale i zachowań skazanych tuż przed ich dokonaniem. Myślę, że warto poświęcić tej książce trochę czasu. Ja planuję przeczytać całą serię "Rozmów z katem".
Ellis od pierwszego zdania skład moje czytelnicze serduszko!
To było niesamowite doświadczenie - poznać myśli człowieka, który wykonywał wyrok śmierci.
Idealna książka dla każdego fana krwawej części literatury!
Pierwsza Dama o książkach
"Dziennik kata" to książka napisana przez Johna Ellisa, który przez niemal ćwierć wieku pełnił obowiązki pierwszego kata Wielkiej Brytanii. To fryzjer z Rochdale, który postanowił zostać katem i w swojej 23 letniej karierze wykonał 203 wyroki śmierci. W książce poznajemy niezwykle obowiązkowego i skrupulatnego człowieka, który do powierzonej mu funkcji podchodził z szacunkiem i robił wszystko aby wykonywane wyroki były jak najszybsze i jak najmniej uciążliwe dla skazanych. Nie znajdziecie w Eliisie żadnych chorych motywacji czy niewytłumaczalnej nienawiści do przestępców. Przed każda egzekucją własnoręcznie sprawdzał działanie podestu i zapadni, a myśl o tym, czy wszystko pójdzie sprawnie na kilkanaście godzin wypełniała jego umysł. W książce znajdziemy opis kilkanastu przeprowadzonych przez niego egzekucji, dowiemy się jak zachowują się zabójcy w ostatnich godzinach życia, jakie są ich ostatnie życzenia i jak reagują na widok szubienicy. Przekonamy się jak wizja nadchodzącej śmierci działa na największych zwyrodnialców i dowiemy dlaczego niektórzy z nich maszerują z uśmiechem na spotkanie ze śmiercią. Książka bardzo interesująca, napisana w przystępny sposób i budząca we mnie podziw dla osoby Johna Ellisa. W mojej opinii zachował on mnóstwo człowieczeństwa w obliczu wykonywanego zawodu i o każdym ze skazańców wypowiadał się z należnym mu szacunkiem. Serdecznie polecam Wam lekturę książki "Dziennik kata" aby móc zgłębić tajniki tej mało znanej profesji i zajrzeć wgłąb umysłu pierwszego kata Wielkiej Brytanii.
Mógł zostać fryzjerem, zamiast tego wybrał kontrowersyjny zawód kata. O kim mowa? O Johnie Ellisie, który przez 23 lata na początku XX wieku był publicznym katem i uczestniczył w łącznie 203 egzekucjach. Miał 22 lata, gdy zdecydował się na ten zawód. Dlaczego? Tego musicie dowiedzieć się sami. Książka „Dziennik kata” jest drugą przeczytaną książką z serii Rozmowy z katem i czytało mi się ją zdecydowanie lepiej niż „Spowiedź kata”. Choć te dwie książki różnią się od siebie – pierwsza miała być spowiedzią, a bardziej przypominała historię zawodu kata, ta zaś jest dziennikiem człowieka, który przez 23 lata obsługiwał szubienicę.
Swoją karierę zaczynał jako asystent i najpierw przez wiele lat szkolił się i przypatrywał, w jaki sposób wieszać skazańców, by w ich ostatniej drodze nie przysporzyć im cierpienia. Gdy sam zaczął być wykonawcą kary ostatecznej wciąż z należytą starannością dbał o to, by egzekucja wykonana była perfekcyjnie. Do każdego więźnia podchodził indywidualnie, by obliczyć idealny spad brał pod uwagę wzrost i wagę skazańca. Z jego relacji dowiemy się, jak w ostatnich chwilach zachowywali się idący na szafot. Jedni pogodzeni z losem szli spokojnie, inni tchórzyli i próbowali uciekać lub zanosili się płaczem. Kat poświęca każdemu z ofiar jeden rozdział. Przedstawia sylwetkę zbrodniarza – są też zamieszczone fotografie – oraz opisuje powód egzekucji. Czyta się to wszystko bardzo ciekawie, podobało mi się, że autor skupiał się na psychologicznych aspektach. Nie znajdziemy tu jednak chronologii, więc można czytać książkę zmieniając kolejność rozdziałów.
„Dziennik kata” jest interesującym reportażem. Choć nie znajdziemy w nim makabry, to jednak zapiski kata zmuszają nas do rozmyśleń, jak my sami zachowalibyśmy się w podobnej sytuacji?
Przyjrzyjcie się tej poczciwej twarzy na okładce książki. To John Ellie - mężczyzna który przez niemal ćwierć wieku był katem Wielkiej Brytanii. W latach 1901 - 1923 wykonał ponad 200 egzekucji. Nie wyglada na takiego człowieka, prawda?
Cała książka to zbiór luźnych opowieści i wspomnień tego człowieka. Czytając tę książkę nie ma się właściwie poczucia że jest to literatura faktu. Kolejne egzekucje opisywane są często bez emocji, z dużą ilością detali technicznych jak długość spadu, czy waga i wzrost skazanego. Jest to książka zupełnie odmienna od „Spowiedzi polskiego kata”, który niewiele chciał na temat egzekucji mówić, nie zdradzał szczegółów. Tutaj natomiast czytelnik wtajemniczony jest w szczegółowy tej pracy a także informacje z poszczególnych procesów, często znanych z historii Wielkiej Brytanii. Zadziwiające że ten fryzjer z zawodu zapamiętał aż tyle detali i tak chętnie o nich opowiedział. O ile w pierwszej książce z serii Rozmowy z katem miało się ogrom refleksji podczas czytania, tak tutaj odbiera się te wszystki historie jak fabularyzowane wycinki z kroniki kryminalnej. W związku z tym tymbardziej zadziwia smutny i nieoczekiwanyi koniec jaki spotkał tego mężczyznę.
Myślę że pozycja ta spodoba się miłośnikom literatury faktu ale też historii - można z niej wyciągnąć wiele informacji dotyczących kryminalistyki, a nawet życia w tamtych czasach w Wielkiej Brytanii. Czekam już na kolejną książkę z serii opisującą również kata z wysp brytyjskich, jednego z poprzedników Ellisa - Jamesa Berry.
Przeczytane:2019-06-30,
Kara śmierci od lat budzi ogromne kontrowersje. Najczęściej myśli się o niej w kategorii sprawców przestępstw, a zapominamy o tych, którzy ewentualny wyrok mieliby wykonać — o katach, osobach legalnie zabijających. Jakie konsekwencje niesie za sobą ten zawód?
Od dawna interesuję się tematyką tak zwanej „true crime”, czyli polskiej „prawdziwej zbrodni”. Jak można się domyślić, dotyczy ona wszystkiego, co związane z szeroko pojętą kryminologią, z różnymi jej obliczami. To niezwykle rozległy zakres pewnych zjawisk, od strony naukowej, ale też kulturowej. Bardzo ciekawią mnie książki poruszające kwestie morderstw, a naprawdę ucieszyłam się, gdy uzyskałam sposobność przeczytania publikacji skupionej na zawodzie ciężkim, acz dość fascynującym, zwłaszcza z perspektywy czysto historycznej. Przedstawiam postać Johna Ellisa, zmarłego ponad osiemdziesiąt pięć lat temu, lecz opowiadającego nam „zza grobu” o swojej pracy. Ellis, urodzony w Anglii, jako młody człowiek zgłosił się do szkolenia w więzieniu Newgate — tym samym został katem. Przekazał wspomnienia, będące świetnym zbiorem anegdot (niezbyt zabawnych, to chyba kiepski dobór słowa) z czasów pełnionej przez niego służby. A działo się wtedy sporo, więc lektura mocno wciąga.
Muszę nadmienić, że abstrahując od jego zawodu, życiorys Ellisa frapuje. Imał się różnych zajęć, lubił próbować nowych rzeczy, wysoko stawiał poprzeczkę. Zawsze dawał z siebie maksimum. Będąc katem starał się usprawnić działania systemu, czym nie przysporzył sobie sympatii współpracowników. Na niektórych składał skargi, inni wręcz chcieli go pobić. A wszystko dlatego, bo dostrzegał w więźniach ludzi i rozumiał, iż kara śmierci bywała nieadekwatna do popełnionego czynu. Pragnął, aby jak najmniej cierpieli w momencie śmierci, a takie postępowanie nie należało do mile widzianych. Do każdej egzekucji podchodził fachowo, co wymagało czasu oraz energii.
W książce trudno szukać mrożących krew w żyłach historii, to bardziej skupienie na detalach. Zapoznajemy się z ostatnimi chwilami skazańców, oczami Ellisa obserwujemy ich zachowania, a te wyglądały różnie. Nie zawsze wiązały się z płaczem, krzykiem, próbą ucieczki. Zdarzali się więźniowie, którzy tuż przed śmiercią potrafili się bawić, z lekkością stawiać czoła temu, co ich miało czekać. Ogromnym plusem publikacji są zamieszczone w niej zdjęcia kryminalistów. Tym sposobem łatwiej jest się wczuć w te wszystkie sytuacje, lepiej zrozumieć przekazywane informacje.
Ta pozycja ma sporą wartość naukową, gdy patrzy się na nią wyłącznie poprzez pryzmat zdobywanej wiedzy. Jednak skłania też ku wielu przemyśleniom, dotyczącym, oczywiście, kary śmierci. Przyznaję, że sama nadal nie mam dokładnie określonej opinii, aczkolwiek naszła mnie refleksja, o której napisałam już wyżej: perspektywa rychłego zgonu powinna przerażać. Bazując na wspomnieniach Ellisa można stwierdzić, iż bywa zupełnie inaczej. Zastanawiam się, jak wzbudzić w przyszłych kryminalistach strach, skoro nie martwi ich nawet własne odejście? Wstrząsnęły mną opowieści o skazanych niewinnych ludziach, a poczucie niesprawiedliwości jeszcze podkreśla seans serialu „Taśmy winy”, gdzie przedstawiono tego typu historie — serdecznie polecam, jako dodatek do lektury.
„Dziennik kata” to świetna propozycja dla osób zainteresowanych kryminologią, przeszłością silnie związaną z teraźniejszością. Wbrew pozorom, John Ellis w swoim memuarze poruszył zagadnienia istotne dla naszych czasów, nietracące na aktualności. Książkę czyta się niesamowicie szybko i z pewnością sięgnę po kolejne tomy z serii „Rozmowy z Katem”, bo drugi za mną. A już niedługo ją Wam zaprezentuję — jest równie ciekawa, dlatego mam nadzieję, że wkrótce ukażą się następne publikacje. Trzymam kciuki za powodzenie całego przedsięwzięcia!