Wyjątkowe, nie znajdujące porównania w polskiej literaturze dzieło, które od półwiecza nie straciło na aktualności. Z osobistych utarczek Witolda Gombrowicza z całym światem powstał dziennik, który przekracza wszystkie mozliwe granice, wywołuje tematy przemilczane i te, którymi żył i żyje świat.
Opus magnum, dzieki któremu Gombrowicz zdobył światowe uznanie.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2013-05-23
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 1004
Dla miłośników Gombrowicza ta sensacyjna powieść drukowana przed wojną w prasie codziennej stanowi możliwość prześledzenia wątków mniej znanych...
Forma - zarówno artystyczna co i obyczajowa - to główny temat tej powieści. Prześmiewcze spojrzenie na konwenans, który zaczyna żyć własnym życiem uzależniając...
Przeczytane:2021-03-02, Ocena: 6, Przeczytałem, Mam,
Przeczytałem dziennik obejmujący lata 1953-1956 wydany przez Wydawnictwo Literackie w 1986 roku, do przeczytania zostały mi jeszcze dwa tomy. Na razie wystarczy. Muszę poczytać coś lżejszego. Inspiracją były oczywiście słowa Karl Ove Knausgarda zawarte w jednej z tomów jego powieści "Moja walka" , którą bardzo cenię. Napisał, że najbardziej z polskich pisarzy poważa Gombrowicza i jego "Dziennik", tak więc ruszyłem do boju. Dzieło niewątpliwie wybitne i słusznie nagradzane przez znawców termatu. Niemniej jednak dla mnie miejscami ciężkawe i trudne. Być może z tego powodu, że moja znajomość przedwojennej polskiej literatury jest na poziomie szkoły średniej, a wiedza o klasycznej filozofii i literaturze światowej na jeszcze mniejszym. Tym samym, trudno mi było zrozumieć niektóre jego odniesienia do filozofów, zagadnień filozoficznych, ich dzieł oraz znanych światowych twórcow literatury. Moja uwagę skupiła między innymi dość druzgocąca krytyka polskich przedwojennych poetów z grupy "Skamandra", którą Gombrowicz kończy słowami: "Wiadomo mi, że poeta wszystko zniesie i niczym nie poczuje się dotknięty pod jednym warunkiem - aby przynano że jest poetą". Genialne! Bardzo polubiłem ten cytat, gdyż częściowo oddaje on mój stosunek do poezji i poetów. Dokonywane co chwilę w dzienniku oceny Polski, Polaków i ich charakterów są bardzo czytelne i jak na czasy, w których powstawały te zapiski, z pewnością bardzo odkrywcze i mocno bulwerujące ówczesnych czytelników. Problem polskich kompleksów wobec mieszkańców krajów zachodnich, które nie pozwalają na stworzenie oryginalnych i mających ścisły związek z rzeczywistością tak dzieł literackich, jak i sztuki w pojęciu ogólnym jest według mnie ze wszechmiar słuszny i zasługujący na aprobatę. Prócz tego, te krótkie fromy literackie przedstawiają stosunek autora do polskiej emigracji w Argentynie, która w jego ocenie zbytnio się "mazgai" gloryfikując przedwojenną Polskę, której piękno w czasie gdy tam żyli było dla nich całkowicie niedostrzegalne, a skupiali się jedynie na narzekaniu na materialne i bytowe niedogodności. Jest też w przeczytanym tomie, dosyć sporo ocen ludzkich charakterów i odkrywczych jak na te czasy spostrzeżeń na temat młodości, dojrzałości i starości. Pisarz krytykuje w niewybrednych słowach młode kobiety, które podejmując decyzję o zamążpójściu nie sugerują się urodą mężczyzn, a ważniejsze dla nich są ich majętność, pozycja, czy też zajmowane przez nich stanowiska. Młodzi mężczyżni zaś, a właściwie chłopcy wykorzystywani są przez starszą, zazdrosna o ich urodę część spoleczeństwa w wojnach, gdzie ich piękno ginie i wykrwawia się bez większego celu i sensu. Po zakończeniu lektury wiem jedno. Muszę ponownie sięgnąć po "Ferdydurke" i "Transatlanty" ( w zasadzie powinienem to zrobić przed przeczytaniem "Dziennika"). Polecam tym wszystkim, którzy w literaturze szukają czegoś więcej niż tylko odpowiedzi na pytanie: Kto jest mordercą?
Po dwóch miesiącach przeczytałem kolejne dwie części i nadal jestem głęboko poruszony.
Sam nie wiem co napisać i może zacytuję najciekawsze w mojej ocenie fragmenty.
Wpierw z "Dziennika 1957-1961" -
"W dziedzinie stosunków osobistych - takie są nasze stosunki z artystami - drobiazg ma nieraz większe znaczenie niż monolit zasług pomnikowych. Łatwiej znienawidzić kogoś za dłubanie w nosie, niż pokochać za stworzenie symfonii. Albowiem drobiazg jest charakterystyczny i określa osobę w jej codziennym wymiarze.", "Towarzysz minister Kultury i Sztuki powiedział przez radio (grudzień 1958): "Jest coś nienormalnego w dzisiejszej sytuacji. Weźmy przykład pierwszy z brzegu : książka Gombrowicza jest smaczkiem literackim, recenzowana jest przez wszystkie nasze pisma i to nie raz, lecz wielokrotnie, podczas gdy książki dla masowego odbiorcy w ogóle nie są recenzowane". Z "Dziennika 1961-1966" - hmmm... musiałbym przepisywać więcej niż połowę książki, bo zakładki z cytatami prawie dorównują ilości kartek, a to trochę zbyt pracochłonne. Zacytuję ostatnie dwa zdania tej części - " A co się tyczy samejże, żeby tak się wyrazić, świńskości, to znałem pewnego Polaka, który zapadł w długie rozmyślania. Po czym, ocknąwszy się, mówił: - Świnia świni tyłek ślini. - Co masz na myśli? - zapytałem w końcu. Odpowiedział: - Myślę o Polakach." Cóż rzec. Napisane pół wieku temu, a jakże ciągle do bólu aktualne!!!