Dzień nastania nocy to epicka opowieść rozgrywająca się w świecie Zakonu Drzewa Pomarańczy.
Tunuva Melim, siostra Zakonu, przez pięćdziesiąt lat przygotowywała się do walki z wyrmami - ale od czasu pokonania Bezimiennego na świecie nie pojawił się żaden z nich. Młode pokolenie zaczyna kwestionować zasadność istnienia Zakonu.
Na północy Sabran Ambitna poślubia nowego króla Hróth, by ocalić chylące się ku upadkowi królowiectwo. Ich córka, Glorian, pozostaje w cieniu rodziców - zgodnie ze swoją intencją.
Smoki Wschodu od wieków trwają w uśpieniu. Dumai zamieszkuje na Seiiki w górskiej świątyni, której wierni usiłują zbudzić bogów z Długiego Snu - jednak ktoś z przeszłości jej matki zmierza jej na spotkanie.
Gdy wraz z erupcją Góry Trwogi nastają czasy terroru i przemocy, kobiety muszą stawić im czoła i obronić ludzkość przed śmiertelnym zagrożeniem.
Dzień nastania nocy to wielowątkowa, napisana z epickim rozmachem opowieść osadzona w świecie Zakonu Drzewa Pomarańczy, przybliżająca wydarzenia, które zmieniły bieg jego historii.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2023-03-08
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 640
Tytuł oryginału: A Day Of Fallen Night
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Kamila Regel
Zadurzona w ,,Zakonie Drzewa Pomarańczy" bardzo ucieszyłam się na wieść, że powstał prequel do tej powieści. Uradowana w końcu zdobyłam go w bibliotece i niestety... przeżyłam spore rozczarowanie.
Akcja tej powieści rozgrywa się na kilkaset lat przed wydarzeniami z ,,Zakonu...". Mamy do czynienia z wydarzeniami opisywanymi z perspektywy kilku różnych krain i kilku różnych bohaterów. W teorii losy te splatają się, w praktyce... w pierwszym tomie wydarza się to w sposób bardzo znikomy. Skala zjawisk jest na tyle globalna, dla stworzonego przez autorkę uniwersum, że zahaczki te ledwie się o siebie ocierają. Być może rozwija się to w drugim tomie, do którego już nie dotarłam i nie dotrę.
Szybkość akcji to kolejny minus. Czekałam kilkaset stron, by wydarzyło się w niej cokolwiek gwałtowniejszego, by po przeczytaniu tej sceny poczuć znów jak cała skumulowana energia, napięcie znika gdzieś w niebycie, zastąpione wątkami obyczajowymi.
Wątki obyczajowe rozpisane są nieźle. Nie porwały mnie, ale nie mogłabym na nie za bardzo narzekać. Niestety, brak im impetu, więc zadowolą one przede wszystkim tych, którzy chcą w spokoju poczytać sobie o losach wykreowanych postaci. Praktycznie żadna relacja nie zaskakuje i nie zmienia swojego charakteru.
,,Dzień nastania nocy" polecam najgorliwszym fanom twórczości Samanthy Shannon. Autorka wykreowała naprawdę ciekawy świat i cechuje się dobrym piórem. Seria jednak, w moim subiektywnym odczuciu nijak się ma gatunkowo do ,,Zakonu Drzewa Pomarańczy". Niewiele w niej przygody czy przewrotek fabularnych. Można poczytać dla relaksu w jakiś jesienny wieczór. Przy moich zaległościach czytelniczych nie zdecyduję się na sięgnięcie po drugi tom, bo książka nie zainteresowała mnie na tyle, by się tego podjąć.
Jakoś nie mogę zdobyć się na ocenę wyższą niż 4.
W "Dniu nastania nocy" śledzimy dzieje kilkorga bohaterów i po przeczytaniu pierwszego tomu w zasadzie losów tylko jednego z nich jestem ciekawa - Wulfa. Trzy główne bohaterki: Dumai, Tunuva i Glorian w zasadzie wydają mi się nijakie. Najwięcej charakteru (jakiegokolwiek) ma Glorian, ale w sumie co z tego. Fabuła niby dość zawiła nie jest szczególnie porywająca i, szczerze mówiąc, drażniła mnie wręcz nachalna "poprawność", w związku z którą można naliczyć w porywach do trzech związków lub przynajmniej inklinacji homoseksualnych, nie wspominając o osobach obojętnych płciowo, bo takie też występują. Żeby nie było, że nie jestem tolerancyjna, ale co za dużo, to niezdrowo. Mam wrażenie, że ktoś mi tu coś narzuca, a mnie obchodzi fantastyka, a nie kto z kim sypia i prowadzi gospodarstwo domowe. Reasumując, nie mam ochoty na sięganie po kontynuację, jak również nie mam ochoty na sięganie po "Zakon", którego jeszcze nie miałam w rękach.
Zrobili z nas przestępców. Czas odzyskać, co nasze. Spektakularna ucieczka z kolonii karnej Szeol I ma tragiczny finał. Zaledwie garstce udaje...
Dzień nastania nocy to epicka opowieść rozgrywająca się w świecie Zakonu Drzewa Pomarańczy. Tunuva Melim, siostra Zakonu, przez pięćdziesiąt lat przygotowywała...
Ocena: 5, Chcę przeczytać,
Jest to prequel "Zakonu Drzewa Pomarańczy", ale możecie śmiało czytać te książki Samanthy Shannon w dowolnej kolejności. Ja zaczęłam właśnie od "DNN" i już wiem, że po "ZDP" również sięgnę, a może nawet łatwiej będzie mi się odnaleźć w historii Zakonu, znając tak dobrze chronologię.
Wracając jednak do prequelu, jest to niemal 1300 stron i możecie przeczytać je w wydaniu z twardą oprawą lub rozdzielone na dwie części w miękkiej.
Ja mam tę drugą opcję i serdecznie ją polecam, bo myślę, że czyta się wygodniej, no i po odpowiednim ułożeniu książek, pięknie układa się obrazek z tej cudownej okładki!
Niniejsza recenzja dotyczy tylko pierwszej części historii. 😊
Książka podzielona jest na trzy główne części, a każda z nich na rozdziały, w których poznajemy perspektywę różnych bohaterów, spośród których na pierwszy plan wychodzą trzy kobiety. Unorę, Sabran i Esbar poznajemy w prologu, kiedy to odkrywamy zalążki ich losów, niby oddzielnych, a jednak połączonych...
Kolejne rozdziały rozgrywają się w wielu miejscach, ale jasno jest przedstawione, na której stronie święta toczy się akcja i którzy bohaterowie w niej uczestniczą.
Myślę, że nie będę zagłębiać się w fabułę, bo nie ma to najmniejszego sensu i nie sposób jej streścić, więc odsyłam jedynie do opisu od wydawnictwa, który nieco nakreśli Wam najważniejsze wątki, a ja napiszę po prostu, co szczególnie mi się podobało. 😊
Przede wszystkim, jest to bardzo rozbudowany świat fantasy. Mamy tutaj różne królestwa, a raczej królowiectwa (od angielskiej wersji "queendom"- tu brawa dla osoby tłumaczącej!), różne wierzenia i religie, różne zwyczaje, różne legendy, różne zasady, a nawet skrajnie odmienne okoliczności przyrody.
Z początku, jak to zazwyczaj bywa z tym gatunkiem, ciężko ogarnąć, co się dzieje i wszystko zrozumieć, ale tutaj przychodzi nam z pomocą mała ściąga, którą ja (niestety) odkryłam dopiero na końcu, a Wam może wiele ułatwić! Z tyłu drugiej części znajdziecie glosariusz tłumaczący trudniejsze zagadnienia, opisujący stwory i zjawiska, wykaz postaci i parę zdań na ich temat, a także skrót chronologiczny, przedstawiający wydarzenia w odpowiedniej kolejności. Świetna sprawa i na pewno pomocna, tak samo zresztą jak mapki na początku książki. 😊
Wracając jednak do tematu - bohaterowie tej powieści będą wiedli fascynujące życia, niektórzy spokojne, inni mniej, ale dość stabilne. Świat jednak zacznie się zmieniać, woda gotować, a ziemia drżeć, co zwiastuje być może powrót największego z wrogów stworzonego świata.
Smoki zaczną się budzić, a ludzkość czeka prawdopodobnie wojna z siłami, z którymi nie sposób wygrać.
Czy bohaterowie połącza swoje moce, aby z nimi walczyć?
A może będą walczyć ze sobą nawzajem?🤔
Autorka stworzyła coś genialnego! Nie mogę wyjść z podziwu, jak można obmyślić coś tak skomplikowanego, a jednocześnie spójnego i pięknego. Czytałam z zafascynowaniem każdą stronę i nie skróciłabym powieści ani o jedną, a wręcz nie mogę doczekać się ciągu dalszego.
Samantha Shannon w cudowny sposób przedstawiła różne reprezentacje, właściwie większość bohaterów należy do społeczności LGBTQ+ i jest to tak cudownie ukazane. Nie jako coś, o co trzeba walczyć, nie jest to sztucznie podkreślane czy wychwalane, a po prostu przedstawione jako coś oczywistego, niemal mimochodem. Pięknie! Mam nadzieję, że w realnym świecie również kiedyś dojdziemy do podobnych relacji i standardów. Tutaj też duży ukłon dla tłumaczki- świetnie poradziła sobie z językiem polskim i dostosowania go do opisu np. postaci niebinarnych czy po prostu nieistniejących stworzeń. 😉
Kolejny zabieg, który był bardzo ciekawy, to niejakie odwrócenie ról utartych przez społeczeństwo. Relacje kobiet i mężczyzn tu również różniły się w zależności od miejsca akcji, ale w niektórych z nich, np. właśnie w zakonie, to kobiety były wojowniczkami, a mężczyźni pełnili funkcje stereotypowo kobiece, czyli zajmowali się dziećmi czy gotowali. Jednoczenie nie było to przedstawione jako szkodliwy matriarchat, a zdrowe, przyjacielskie relacje - wbrew pozorom - partnerstwo i życie w idealnej symbiozie.
Kolejny aspekt pokazujący alternatywną rzeczywistość i jej zalety.
Co do pojedynczych bohaterów, uwielbiam wielu z nich. Żaden nie jest idealny, są pełni sprzeczności i przywar, ale jednak niektórych pokochałam całym sercem. Wspaniałe, silne postaci, wyraziste, trzymające się zasad, inteligentne, sprytne i ambitne. Przy tym jednak również romantyczne, skłonne do poświęceń, ale i walki o swoje. Ciężko byłoby mi wybrać ulubioną! Może zmieni się to po przeczytaniu całości.😉
Jak to w fantastyce, nie zabraknie tu cudownych stworzeń, wspaniałej magii i mocy, opisów fascynującej przyrody i zjawisk, których na żywo nigdy nie moglibyśmy zobaczyć.
Autorka stworzyła coś absolutnie wspaniałego, historię, która porwie Was od pierwszych stron i z każdą kolejną będzie wciągać bardziej. To nie jest książka, którą przeczyta się na raz. Tą książką się żyje, myśli się o niej i chce się więcej.
Naprawdę gorąco polecam! Tę część oceniam na 9/10 i biegnę czytać drugą, bo tak naprawę dopiero teraz zacznie się prawdziwa akcja!