Bogna od dwudziestu lat poszukuje córki, którą ostatni raz widziano wsiadającą do czarnej furgonetki. W ten sam sposób znika Igor. Jego przyjaciel Niko rusza tropem tajemniczego sprawcy. Pomagają mu Bogna i Hubert - bezdomny były wojskowy, mający własne porachunki z siłami ciemności. Złowieszcza aura otaczająca zagadkowy pojazd przyciąga inne zło: Blacha, psychopatyczny uciekinier ze szpitala psychiatrycznego, wreszcie może bezkarnie wcielać w życie swoje chore fantazje, ale nie wie, że jest tylko narzędziem w rękach kogoś, a może czegoś, znacznie gorszego...
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2021-02-10
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 448
Język oryginału: polski
Co chwila ktoś ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, chyba każdy z nas zna historie z gazet lub mediów o osobie, która wyszła z domu i już nigdy nie wróciła, a rodzina od kilku, a nawet kilkunastu lat cierpi, bo nie wie, jak do tego mogło dojść.
Czarna furgonetka to jedyne co trzyma przy życiu Bognę, kobietę, która od dwudziestu lat szuka swojej córki i nawet przez chwilę nie może dopuścić do siebie myśli, że ona od dawna może już nie żyć. Kiedy po tylko latach tajemniczy wóz znowu pojawia się na ulicach Raciborza, kobiecie wraca nadzieja na odnalezienie córki, szczególnie że giną kolejne dzieci.
Rzadko kiedy sięgam po takie książki, bo zawsze bardzo emocjonalnie podchodzę do tych historii i tym razem było tak samo, przeżywałam każde nowe porwanie dziecka i do samego końca miałam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Autor zdecydowanie się postarał, książka trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony i ciężko się oderwać od tej historii, chociaż w niektórych momentach musiałam na chwilę przerywać czytanie, żeby ochłonąć.
Nie wiem, czy dobrze rozszyfrowałam to, co autor chciał przekazać, bo jak wiadomo nie może istnieć samochód bez kierowcy, który napędzany jest niezrozumiałą mocą i do tego potrafi się sam naprawić, więc ten samochód to raczej tylko przenośnia. Wydaje mi się, że autor chciał nawiązać do tych wszystkich zniknięć, gdzie nie ma żadnych poszlak, tak jakby Ci ludzi rozpłynęli się w powietrzu lub nigdy nie istnieli, takie historie istnieją naprawdę.
W wątek o porwaniach fajnie też zostały wplecione inne tematy, policja, która często robi za mało, bo ma związane ręce, dwóch chłopców, jeden z biednej, ale kochającej się rodziny, drugi z bogatej, ale takiej gdzie codziennie ma styczność z alkoholem i przemocą oraz mężczyzna, który przez jeden głupi błąd stracił sens życia. Uwielbiam, kiedy książka nie dotyczy jednej myśli przewodniej a kilku, ale takich, które razem tworzą całość, tutaj wszystko zostało zgrane i może dlatego tak dobrze się to czyta. Ta historia to ogrom emocji i niewiadomych, walki o swoje życie oraz życie innych, tutaj nic nie jest przypadkowe.
Chyba każdy z nas kiedyś słyszał o czarnej Wołdze, która jeździła ulicami i porywała dzieci. I mam wrażenie, że na tym się autor wzorował.
Czarna furgonetka, która dwadzieścia lat temu przemierzała ulice miasta Racibórz i porywała dzieci, powróciła. Jest cała czarna łącznie z mocno przyciemnionymi szybami, nie ma opcji by zobaczyć kto jest w aucie, a dodatkowo jest niesłyszalna i wykonana z materiału odpornego na zniszczenia.
Historię poznajemy z perspektywy czterech osób. Hubert, to były wojskowy, który wyszedł z więzienia i jest bezdomnym. Mieszka w opuszczonej kamienicy, która jest przeznaczona do rozbiórki. Bogna, to matka której córka została porwana 20 lat temu właśnie przez porywacza z czarnej furgonetki. W dalszym ciągu wierzy, że jej córka żyje. Chodzi do komendanta by wymusić na nim, aby w końcu wzięli się do pracy.
Niko to nastolatek, który pochodzi z zamożnej rodziny. Jednak ojciec cały czas ma do niego pretensje, to o złe oceny, to o to że nie poradzi sobie w życiu. Ma jedynego przyjaciela, który pochodzi z biednej rodziny ale świetnie się dogadują. Nastolatek ma jeszcze ukrytą „moc”. Potrafi wyczuć zbliżające się zło. Kolejny bohater to Blacha, który uciekł ze szpitala dla psychicznie chorych. Kieruje się głosami, które słyszy w głowie, to one podpowiadają mu co ma robić i gdzie się udać.
Niestety mnie ta historia nie porwała. Liczyłam, że będzie trzymać mnie w napięciu. Czekałam na ten moment aż naprawdę będę ciekawa, co będzie dalej i się doczekałam dopiero przy czytaniu końcówki, i szczerze nie poznałam odpowiedzi na podstawowe pytania, które mnie ciekawiły.
Policja w tej książce odniosłam wrażenie, że nic nie robi. Dzieci są porywane a oni nic z tym nie robią. Bo już kiedyś miały miejsce takie same porwania? Bo nie udało się dorwać sprawcy? Bo dwadzieścia lat temu dzieci nikt nie znalazł? Starsza kobieta musi chodzić przez te dwadzieścia lat i namawiać ich by wzięli się do pracy.
Pomysł na książkę moim zdaniem naprawdę ciekawy aczkolwiek nie do końca dopracowany. Miałam nadzieję poczuć dreszczyk emocji a zupełnie mnie nie ciągnęło do czytania tej książki 🙈.
Ja niestety jestem na nie. Historia zakończyła tak.. nijak. Nie wiem może będzie jeszcze kontynuacja tej książki bo w tej powieści nie poznałam odpowiedzi na pytania które mnie nurtowały podczas czytania tej książki.
Przychodzę do Was z recenzją książki, której byłam bardzo ciekawa.
Jak tylko ukazała się o niej wzmianka wiedziałam, że muszę koniecznie ją przeczytać. Okładka też zrobiła swoją robotę.
Poznajemy czterech bohaterów.
Bogna to matka, która od dwudziestu lat szuka swojej zaginionej córki. Nie traci nadziei.
Niko to chłopiec, który szuka swojego przyjaciela. Widział go jak wsiadał do czarnej furgonetki i ślad po nim zaginął.
Hubert to były wojskowy, a obecnie bezdomny, który chce pomóc Bognie i chłopcu.
Blacha to uciekinier że szpitala psychiatrycznego, który żyje w swoim świecie.
Bogna wraz z Hubertem chcą pomoc odnaleźć chłopca.
Wraz z pojawieniem się tajemniczej furgonetki giną kolejne dzieci.
Czy Bogna odnajdzie córkę?
Do momentu poznania postaci jest ciekawie. Jest tajemnicza furgonetka, która jeździ bez kierowcy. Wprowadzony zostaje element ciekawości, kto to jest? Kto kryje się za osłoną nocy? Kto jest kierowcą? Kto porywa? To byłoby na tyle.
Mamy rozbudzoną ciekawość i nic więcej. Autor nie poprowadził dalej akcji. Wszystko było nijakie. Ilość opisów powoduje, że książka staje się opowiadaniem. Na tyle osób dialogi są znikome. Bohaterowie są nijacy, nic się tam nie dzieje.
Był ogromny potencjał w zamyśle autora, ale coś się rozjechało. W sumie nic się nie wyjaśniło. Zakończenie to gwóźdź do trumny.
Pierwsza część książki miała duży potencjał, była ciekawa. Druga położyła tą książkę.
Nie odradzam Wam jej. Sami przekonajcie się czy warto. Możliwe, że Wam się spodoba.
Dla mnie był duży potencjał książki, który niestety został zabity przez autora.
Okładka w bardzo ciemnych kolorach, ponurych. Na samym środku widzimy czarny samochód, nazywany w książce czarną furgonetką. To ona jest tutaj głównym kłopotem i tajemnicą... Całość wykonana jest w dotyku z matowego tworzywa. Posiada skrzydełka, które są dodatkową ochroną przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich jest kilka zdań o autorze, a na drugim jest zdjęcie okładki antologii "Upiorne święta". Stronice są kremowe, czcionka dobra dla wzroku. Literówek brak, a odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane.
Jest to moje pierwsze samodzielne spotkanie z autorem. Nie liczę tego przy antologii, gdyż w osobnej, solowej powieści jednak widać dokładniej, jak autor sobie radzi. Zaczynając "Dwadzieścia lat ciszy" nie byłam do końca pewna, co dostanę i czy to mi przypadnie do gustu... Jednak czytało się całkiem nieźle, mimo tych obaw, miałam tylko na początku pewne opory, ale później się wkręciłam i nie stanowiło dla mnie pióro jakiegokolwiek problemu. Widzimy zachowanie bezpośrednio ofiar, które wchodzą do furgonetki, ich ciekawość, widzimy jak furgonetka się zachowuje... Widzimy jak inni obserwują samochód i to wszystko zostało opisane w naprawdę ciekawy sposób. Mimo iż jest to nieco nierealne, to i tak zostałam naprawdę zaintrygowana i zainteresowana. Mogę powiedzieć, że "za moich czasów", gdy byłam w szkole podstawowej, jeździło jedno lub dwa samochody, tak jak i po okolicznych wsiach i zaczepiało dzieci... Pamiętam, jak nas nie tylko rodzice, ale i nauczyciele przestrzegali, żeby za nic w świecie nie wsiadać, nie brać cukierków, ani nic... Poza tym, nas, jako dzieci "w tamtych czasach" cieszyło wracanie do domu pieszo, przebywanie w swoim towarzystwie, na zewnątrz... nie raz dostawało się ochrzan za zbyt długie powroty do domu i te rozmowy na "trudne" tematy. ;) Myślę, że na początek możecie, ale nie musicie mieć problemów z zapoznaniem się z piórem autora, a później będziecie siedzieć i czytać z żywym zainteresowaniem.
Uwierzcie mi, że to, co ma tutaj miejsce jest chwilami tak zaskakujące, że do tej pory się zastanawiam jak to możliwe. ;) Troszkę autora fantazja poniosła, ale super, dzięki temu mamy niecodzienną historię, która interesuje nas od samego początku i trzyma w niepewności do ostatniej kropki. Intrygujący thriller, szczerze mówiąc, nie czytałam takiej historii, a sam motyw czarnej furgonetki, porywającej dzieci to ciekawy punkt. Chwilami się bałam, że to, co przeczytam, to już nie zapomnę, bałam się takiej treści, która mnie rozbije totalnie, ale całe szczęście nic takiego się nie wydarzyło.
Bohaterów mamy kilka, jednak to nie było dla mnie najważniejsze... Najważniejsza była dla mnie tajemnica tego czarnego samochodu. Nie mogłam się doczekać, aż doczytam do finału i dowiem się, co to było grane... Jednak, jest pewien chłopiec, którego kolega również znika w furgonetce. Niko zrobił na mnie niemałe wrażenie. Byłoby mi go autentycznie szkoda i chciałam mu bardzo pomóc, nie miałam jednak jak za bardzo... Trzymałam kciuki, by wszystko się rozwiązało, by jego przyjaciel Igor się odnalazł, by jego stosunki z rodzicami się poprawiły... Żeby przestał się bać, a zaczął być sobą, zaczął marzyć.
Książka ma wiele wątków, nie tylko ten samochodowy. Pojawia się tu wiele wydarzeń, które zmuszają nas, czytelników, do zastanowienia się nad życiem. Nad naszym zachowaniem, wydarzeniami... Czasami nad przeszłością... Ta książka widzę, że nie zbiera wielu pozytywnych opinii... Z jednej strony rozumiem, z drugiej niekoniecznie. Może i ja też nie jestem zachwycona, ale uważam, że jest to dobra lektura, sam pomysł na fabułę jest naprawdę strzałem w dziesiątkę. Ten oporny styl na początku troszkę zaminusował, ale wydaje mi się, że jest to jedna z sensowniejszych historii. Rozumiem, że jest ciężka w odbiorze, niemniej jednak ja jestem dość zadowolona.
Nie jest lekka i przyjemna, a wręcz trochę przytłaczająca. Ponura, smutna. Ciężka. Myślę jednak, że może zostaniecie nieco usatysfakcjonowani. Ja zostałam i jestem ciekawa, jak rozwinie się dalsza kariera pisarska autora. Życzę mu powodzenia. A jeszcze co do tego thrilleru z domieszką minimalną fantastycznych zdarzeń, jeśli jesteście ciekawi, to zachęcam. Przeczytajcie ją, a później dajcie znać, podyskutujemy o wydarzeniach mających w niej miejsce. :)
„Taki pojazd nie może istnieć. A jednak istnieje."
Tajemnicza czarna furgonetka, pojawiała się dwadzieścia lat temu w miejscach, gdzie ginęły dzieci. Żadnego z nich nie udało się odnaleźć.
Teraz, gdy już pamięć o tamtych zdarzeniach niemal została zatarta, dzieci zaczynają ponownie znikać, a tchnąca złem furgonetka zdaje się je przyciągać i pochłaniać w swej czarnej czeluści.
Troje przypadkowych ludzi, których ścieżki w pewnym momencie się przecinają, podejmie próbę walki z czymś, co wykracza poza granice pojmowania. Wykluczony ze społeczeństwa były wojskowy, nieustępliwa matka jednej z ofiar sprzed lat i jedenastolatek, który widzi i czuje więcej, niż zwykli ludzie, będą musieli zmierzyć się nie tylko ze złem, ale i własnymi lękami, wątpliwościami i ograniczeniami.
Równolegle śledzimy losy Blachy, uciekiniera z zakładu psychiatrycznego. W jaki sposób jego los jest związany z czarną furgonetką?
Brzmi intrygująco? Owszem. I powiem Wam, że początek był naprawdę ciekawy. Jednak im dalej w las tym miałam wrażenie, że przemyślenia bohaterów powtarzają się, nie wnosząc nic nowego do treści i moim zdaniem zabrakło trochę pomysłu na spójne z treścią mocne zakończenie.
Na uwagę, prócz wątku wiodącego, zasługują z pewnością tematy wykluczenia społecznego i przemocy fizycznej i psychicznej wobec dziecka ze strony osób, które powinny dawać miłość i oparcie. Dzięki temu czasu, który spędziłam na lekturze nie uważam za stracony, jednak mogłoby być lepiej, znacznie lepiej.
"Czarna furgonetka.
Legenda? A może zwyczajna bajka?
Postanowił to sprawdzić..."
Bardzo ciężko było mi przebrnąć przez początek.
Mamy tutaj czterech kluczowych bohaterów, których historie początkowo są opisywane oddzielnie.
Bogna - od dwudziestu lat poszukuje córki. ostatni raz widziała ją, gdy wsiadała do czarnej furgonetki. Kobieta nie daje za wygraną. Bardzo często składa wizyty na komisariacie policji z pytaniami czy coś wiadomo w sprawie jej córki.
Hubert - jest bezdomnym, byłym wojskowym. Pomieszkuje w opuszczonym domu. Chce za wszelką cenę rozwikłać zagadkę czarnej furgonetki...
Życie Huberta się zmienia, gdy do jego "kryjówki" przez przypadek wpada Niko z Igorem.
Niko - młody chłopak, któremu nie układa się z ojcem. Jego najlepszym przyjacielem jest Igor, który także znika w czarnej furgonetce...
Cała trójka ma jeden cel: znaleźć porywacza, który prowadzi czarną furgonetkę, ale zaraz, zaraz.... w tym pojeździe nie ma kierowcy. O co tak naprawdę chodzi? Gdzie znikają zaginione dzieci?
I jeszcze mamy tutaj Blachę... psychopatycznego uciekiniera ze szpitala psychiatrycznego. Czy jego pseudonim jest przypadkowy? Dziwnym trafem zawsze pojawia się tam, gdzie czarna furgonetka, ale STOP - to nie on prowadzi ten pojazd! Zatem o co w tym wszystkim chodzi?
Tego dowiecie się, gdy zdecydujecie się sięgnąć po powyższą lekturę.
"Żeby zrozumieć, musi pan uwierzyć..."
Czy ja zrozumiałam co autor miał na myśli?
Szczerze powiedziawszy ciągle bije się z myślami, bo sama nie wiem co mam o tej książce myśleć... Trzymała mnie przez pewien czas w napięciu, ale to było chwilowe... ten psychopata trochę mnie przerażał, bo on był ciągle głodny! Miałam chwilowe podejrzenia, że on te dzieci zjadał ...ale na szczęście to było chwilowe.
Ogólnie. Nie tego się spodziewałam. Chyba, że do zrozumienia tej fabuły potrzebne jest coś innego... tylko co?
Może ktoś z Was będzie mi mógł odpowiedzieć na to pytanie?
Chłopiec nie zauważył wcześniej tej czarnej furgonetki, choć przy starej cegielni spędził praktycznie cały dzień, grając w piłkę z kolegami. Dopiero teraz, gdy powoli zaczął zapadać zmrok a on został sam, zwrócił uwagę na milczące towarzystwo pojazdu. Dziwne, że samochód nie wydał żadnego dźwięku, podjeżdżając pod zrujnowany budynek. Dziwne, że nikt ani na moment z niego nie wysiadł...
Młodzieniec podświadomie czuł opór przed podejściem do auta, ale przecież nie mógł porzucić futbolówki, która na jego nieszczęście spoczęła obok tylnej opony furgonetki. Jeden krok, chwila nasłuchiwania, drugi, trzeci...
Dwa dni później został uznany za zaginionego; cokolwiek go spotkało, nie był odosobnionym przypadkiem. Dwadzieścia lat temu córka Bogny -Anastazja- zniknęła w identycznych okolicznościach. Od dwóch dekad kobieta regularnie odwiedza policję, by zmusić funkcjonariuszy do działania. Czuje, że córka żyje. Na wieść o kolejnych dziwnych zaginięciach Bogna postanawia rozpocząć prywatne śledztwo. W wyniku różnych splotów wydarzeń w poszukiwaniach czarnej furgonetki pomaga jej były wojskowy, a obecnie bezdomny, Hubert oraz nastoletni Niko, posiadający dar wyczuwania zła. A w to, że furgonetka jest zła, nie wątpi żadne z nich.
Kiedyś, gdy byłam jeszcze dzieckiem (sporo lat temu, tak) straszono nas czarną wołgą- samochodem, którym poruszali się porywacze dzieci. Ponoć ci, których zabrała ze sobą ekipa z owego samochodu, nigdy nie wrócili. Może to tylko legenda, stworzona po to, by pociechy nie oddalały się zanadto oraz nie rozmawiały z nieznajomymi. A może ta historia ma w sobie ziarenko prawdy... Po rozpoczęciu czytania nowej książki pana Wilczyńskiego od razu przypomniała mi się ta historia sprzed lat. Byłam ciekawa, jakie oblicze w tej pozycji przybiera czarna furgonetka. I kto zasiada za sterami.
Bogna- matka bez dziecka. Straciła córkę dwadzieścia lat temu i nie może liczyć na niczyją pomoc. Musi więc wziąć sprawy w swoje ręce. Życie Huberta zmieniło się diametralnie w wyniku jednej, błędnej decyzji. Choć został ukarany, sam karze się każdego dnia, wciąż i wciąż od nowa. Niko nie czuje się akceptowany ani w szkole, gdzie prześladują go lokalne łobuzy, ani w domu, w którym matka woli rozmawiać z butelką wódki, a ojciec widzi w nim tylko to, co złe. Trzy zupełnie inne postacie, trzy całkiem inne charaktery, ale wiara w jedno- to czarna furgonetka stoi za porwaniami, nawet tymi sprzed dwudziestu lat (wówczas nie zaginęła tylko córka Bogny). I co najgorsze, znowu rozpoczyna swój cykl. Żeby czytelnik się nie nudził, autor serwuje nam także rozdziały dotyczące niejakiego Blachy, uciekiniera ze szpitala psychiatrycznego. On i furgonetka pasują do siebie jak ulał...
Pomysł na fabułę był dobry- ba, nawet bardzo. Jednak podczas tworzenia historii coś musiało lekko pójść nie tak, gdyż zapowiadane elementy grozy są tutaj bardzo znikome. Co prawda nie spodziewałam się typowego horroru, ale byłam lekko rozczarowana. Czarna furgonetka sieje postrach na ulicach, od początku wiemy, że to właśnie nią porusza się siła porywająca dzieci, szukanie sprawcy zostało nam więc w pewien sposób odebrane. I wszystko byłoby pięknie i kolorowo, gdybyśmy mieli możliwość poznania tajemnicy przeklętego samochodu. A tu nic. Jest, istnieje- jeździ, porywa, jest właściwie niezniszczalna, a do tego (tutaj spoiler) ostatecznie okazuje się, że nie ma kierowcy. Skoro nie ma kierowcy, to kto zasiada za sterami? Co za siła ją napędza? Trójka głównych bohaterów skupiła się wyłącznie na próbach odnalezienia jej i zniszczenia raz na zawsze, ale nie podejmują próby poznania jej tajemnicy. Czuję przez to ogromny niedosyt, ponieważ chciałabym grzebać wraz z bohtaerami w poszukiwaniu odpowiedzi, a nawet jeśli nie mogłabym im towarzyszyć, to chciałabym choć na końcu dostać gotowe rozwiązanie. Bo czarna furgonetka sama w sobie jest niezwykle intrygująca, ale co z tego, skoro nadal jest nierozwiązaną tajemnicą? Skoro drzwi do wiedzy nawet nie zostają uchylone dla czytelnika?
Dwadzieścia lat ciszy warto jest mieć na uwadze, mimo że tej książce trochę brakuje do wbijającej w fotel historii.
Chciałabym napisać kilka dobrych słów nt książki Przemysława Wilczyńskiego "Dwadzieścia lat ciszy", lecz nie wiem co się tutaj wydarzyło. Przez tę historię zapadłam w jakiś zastój i nie miałam ochoty na nic innego. Tylko, że...
Ta historia była dziwna. Inna. Ciężko mi to określić. Pierwsze strony były niezmiernie ciekawe. Poznajemy różnych bohaterów, pojawią się tajemnicza furgonetka. Wszystko to sprawia, że czułam dreszczyk emocji, chciałam szybciej i więcej czytać, by poznać odpowiedzi na nurtujące pytania...
Tak czytałam, czytałam, czytałam, aż miałam dość tego napięcia. Nie rozwiązywania żadnych tajemnic itd. Odłożyłam nawet tę książkę na pewien czas, by ochłonąć.
Dokończyłam książkę. Poczułam zawód, rozczarowanie, smutek. To była szansa na taką ciekawą, mrożącą krew żyłach historię, a niestety nie wyszło. Zakończenie po prostu rozłożyło mnie na łopatki, lecz w tym negatywnym sensie. Nic nie wyjaśnione, a nawet pokręcone jeszcze bardziej. Nie zrozumialam zamysłu autora, choć próbowałam. Zastanawiałam się nawet czy to nie był sen jakiegoś bohatera, ale...
Przeczytaj na własną odpowiedzialność ?
"Dwadzieścia lat ciszy" to thriller z elementami grozy, w którym porwania dzieci dwie dekady temu nadal nie są wyjaśnione. Co więcej, "porywacz" wrócił i giną kolejne dzieci.
Bogna i Hubert na własną rękę prowadzą śledztwo dotyczące zaginięć, mimo iż nie mają nic wspólnego z wymiarem sprawiedliwości. W międzyczasie ze szpitala psychiatrycznego ucieka Blacha, psychopatyczny mężczyzna, który wplątuje się w sprawę z czarną furgonetką.
Piszę szczere recenzje i tutaj nie będzie wyjątku. Książka do mnie w ogóle nie przemawia... Może to wpływa na fakt, że styl pisania jest inny niż dotychczas miałam okazję czytać i niekoniecznie przypadł mi on do gustu. Wiedząc, że w książce będzie temat zaginionych dzieci i tajemniczej furgonetki myślałam, że to będzie inaczej wyglądało. Będzie to bardziej rozwinięte. I niestety, ale nie odczułam tu grozy. Albo ja nie potrafię czytać takich książek. Pomijając, że na wiele pytań nie uzyskałam odpowiedzi.
Oczywiście to tylko moje spostrzeżenia, komuś innemu ta książka może się spodobać, jednak nie mnie.
Wydarzenia przedstawione są z perspektywy czwórki bohaterów - Bogny, Huberta, Blachy oraz Niko. Za każdym z nich ciągnie się przeszłość, mają swoje problemy. W końcu przychodzi moment, że drogi tej czwórki przecinają się. W jakich okolicznościach i co się wydarzy?
Kurcze, naprawdę nie lubię pisać o książkach bez szybszego bicia serca. Wiem tylko, że to lektura nie dla mnie. Mimo wszystko każdy czytelnik powinien chcieć ją przeczytać i samemu ocenić. Mam nadzieje, że znajdą się tacy, którzy polubią tę historię.
Racibórz. Miejscowość, w której giną dzieci, jakby zapadły się po ziemię. Z każdym zniknięciem związana jest czarna furgonetka. Czy to znaczy, że jakiś psychopatyczny kierowca porywa te dzieci, wciągając je do środka?
Bogna to kobieta, która od dwudziestu lat modli się o to, by jej córka ciągle żyła. Straciła swoje dziecko, Anastazję, która ostatni raz była widziana, gdy wsiadała do czarnej furgonetki. Od dwudziestu lat Bogna często gości na komisariacie, próbując wpłynąć na komendanta, by ten ciągle prowadził śledztwo w sprawie zaginięcia. Przecież to jego obowiązek. Jej córka na pewno żyje…
Niko to młody chłopak, który ma trudną sytuację w domu. Jego matka ciągle zagląda do kieliszka, a ojciec zachowuje się wobec niego bardzo brutalnie. Tłumaczy to chęcią zrobienia z chłopca dorosłego, twardego mężczyzny.
Hubert jest byłym wojskowym, którego kariera skończyła się wydaleniem ze służby. Trafił do więzienia, a teraz próbuje odkupić swoje winy, szukając na własną rękę zaginionych dzieci i człowieka, który za tym stoi.
Jest także Blacha, który uciekł ze szpitala psychiatrycznego.
Wszystkich bohaterów łączy tajemnicza, czarna furgonetka, owiana złą renomą. Zwłaszcza, że po dwudziestu latach ciszy, znów pojawia się ona na ulicach. A dzieci znowu zaczynają znikać bez śladu. Co robić, by przerwać ten strach o własne pociechy?
Pomimo wielu złych opinii, jakie krążą w Internecie na temat tej książki, mnie przypadła ona do gustu. Łączy ona ze sobą świat realny z takim, który wymyka się człowiekowi z rąk, nierealny. Co prawda nie przepadam za zjawiskami nadprzyrodzonymi w literaturze, tutaj jednak były one na wyważonym poziomie. Według mnie, bardzo ciekawy pomysł na fabułę, a otwarte zakończenie daje Czytelnikowi pole do manewru.
Autor potrafił stworzyć odpowiedni klimat, zarówno grozy jak i nutki tajemniczości. Czarna jak smoła furgonetka, cicho mknąca po ulicach, zabierająca dzieci nie wiadomo gdzie… Bohaterowie są ciekawi, kontrastowi, każdy ma swój interes w znalezieniu sprawcy całego zamieszania.
Polecam!
www.zabookowana.pl
Kiedy przeczytałam opis fabuły, wiedziałam, że nie będzie to lekka, łatwa i przyjemna lektura, a jednak z całą stanowczością postanowiłam ją przeczytać.
Jest to powieść napisana szkatułkowo. Rozdziały przemiennie wprowadzają czytelnika w życie Bogny, kobiety w średnim wieku, matki, która desperacko poszukuje zaginionej przed laty córki. Towarzyszymy również kilkulatkowi imieniem Niko, chłopcu z tak zwanego „dobrego domu”. Poznajemy Huberta, bezdomnego mężczyznę, byłego wojskowego wydalonego ze służby wojskowej po pewnym mrocznym incydencie. A także poznajemy Blachę, bezwzględnego, chorego umysłowo uciekiniera ze szpitala psychiatrycznego, słyszącego „głosy” w swojej głowie, które prowadzą go w nieznane.
Wątkiem głównym tej powieści są uprowadzenia dzieci przez porywacza kryjącego się w tajemniczym mrocznym samochodzie. Ale kilka wątków dopełniających fabułę, moim zdaniem również zasługuje na baczniejszą uwagę czytelnika.
Obraz tak zwanego „dobrego domu”, w którym prym wiedzie alkohol i przemoc skrzętnie ukrywane za obrazami tak zwanych „porządnych obywateli” pracujących na cenionych i odpowiedzialnych stanowiskach, gdzie jedyne co czuje dziecko to strach, pogarda i nienawiść do rodziców. Obraz samotnego jedenastolatka podatnego na wpływ jedynego kolegi, który się z nim trzyma. Zagubiony, samotny chłopiec jest jednak czymś w rodzaju medium, czuje więcej niż inni, wyczuwa złą energię i jest w stanie przeczuć zbliżające się negatywne zdarzenie.
Mamy również obraz bezdomnego, ale widziany zupełnie innymi oczami jak ten powszechnie znany, gdzie brudny, cuchnący alkoholem człowiek żebrze o pieniądze na… wiadomo.
I obraz matki, kobiety odważnej i zdesperowanej, której serce i wiara nie pozwalają na zapomnienie zaginionej przed laty córki. Matki, która uważa, że skoro nie ma ciała to nie ma też śmierci i córka żyje.
Dużym plusem tej powieści są świetnie wykreowane osobowości bohaterów zróżnicowanych zarówno pod względem wieku, płci jak i pozycji społecznej. Mamy tutaj kobietę w średnim wieku i w zbliżonych do niej wiekowo dwóch mężczyzn, typowych twardzieli, ale każdy epatuje siłą tej „twardości” w inny sposób. Jeden były wojskowy, wyszkolony nie tylko do zabijania, ale do obrony i psychicznie chory zwyrodnialec, dla którego nie liczy się nic prócz własnego zadowolenia chorej satysfakcji.
Jest jeszcze chłopiec, jedenastolatek, silny i słaby jednocześnie, któremu życie w tak krótkim czasie dało nieźle popalić, a właściwie to nie życie a ojciec tyran i matka alkoholiczka. Chłopiec o niewinnym wyglądzie, który dźwiga w sobie ogromne pokłady cierpienia i inteligencji.
Są książki, których fabuły wciągają jak magnes i myślę, do nich właśnie należy zaliczyć tę powieść. Jestem przekonana, że kto zacznie czytać, ten nie będzie mógł oderwać się od lektury, bo emocje mu na to nie pozwolą. Jeszcze jeden rozdział i… jeszcze jeden rozdział i… czytasz nie zważając na pieczenie oczu, ani na czas. Nie myślisz o niczym innym tylko o tym, co będzie dalej.
Ta książka to typowy mix gatunkowy, w którym miesza się dramat z kryminałem, thrillerem, powieścią grozy i zjawiskami paranormalnymi. I muszę przyznać, że mam bardzo mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Czuję pewnego rodzaju niedosyt, nie lubię, kiedy autor pozostawia czytelników z domysłami co do dalszego ciągu. Niby powieść zakończyła się. Niby zakończyła się tak jak wielu być może będzie tego oczekiwało, ale wciąż wiszą w mojej głowie pewnego rodzaju niedomówienia. Z pewnością jest to zamysł autora, który z premedytacją tak a nie inaczej postanowił skonstruować zakończenie książki. Ale mnie wciąż czegoś brakuje.
Polecam jednak tę książkę bardzo gorąco, szczególnie miłośnikom mocnych wrażeń. Tutaj z całą pewnością ich nie zabraknie. Polecam fanom kryminału i thrillera, no i oczywiście tym, którzy lubią czytać powieści grozy zwłaszcza z nutką fantastyki i zjawisk paranormalnych.
Gdy pojawia się czarna furgonetka to znak,że jakieś dziecko zaginie. Tak było dwadzieścia lat temu i to znów się dzieję.
Nikt nie wie kto i dlaczego porywa dzieci. Pojazd jest dość specyficzny, gdyż nie słychać go a jedynie widać.
Hubert były żołnierz chce zbadać tę sprawę, gdyż i tak nie ma teraz żadnych innych zajęć, na swojej drodze do odkrycia
prawdy spotyka Bognę, która tak samo chcę aby porywacz zostal złapana. Jednak ona ma inny powód bo to właśnie jej córka została
porwana dwadzieścia lat temu i do tej pory ślad o niej zaginął. Jako matka ma intuicję,że jej córka w dalszym ciągu żyje i chce ją
odnaleźć. Jest jeszcze Niko chłopiec, który na własne oczy widział jak jego przyjaciel wchodzi do tej tajemniczej furgonetki.
Cała trójka będzie prowadziła własne śledztwo aby złapać tego okrutnego sprawcę. Czy uda im się złapać sprawcę?
Nie ukrywam tego,że okładka jest bardzo intrygująca i przyciąga wzrok. Chyba każdy słyszał opowieści o czarnej Wołdze, tutaj mamy
czarną fantastyczną furgonetkę i niestety ale ta historia totalnie do mnie nie przemówiła. Pomysł na fabułę był bardzo dobry, gdyż
większość czytelników lubi takie mrożące krew w żyłach historię , tego tutaj niestety nie było a mogło być.
Nie dowiedziałam się co stało się z tymi chłopcami, którzy zostali porwani przez... no właśnie przez co?
Przez fantastyczną furgonetkę, która jeździ bez kierowcy i w której dzieją się magiczne rzeczy.
Nie to poszło w złą stronę, nie tego się spodziewałam i jest mi trochę przykro bo naprawdę liczyłam na mocną i zaskakującą
lekturę. Tutaj tego nie znalazłam.
Biografia ,,Johnny'ego". Księdza, który kochał ludzi Kochany przez całą Polskę. Chętnie opowiadał o swoich mocnych doświadczeniach, walce z rakiem i założonym...
Wnikliwe studium manipulacji, która doprowadza do obłędu... Znakomity nowy polski kryminał. Intrygująca i trzymająca w napięciu fabuła oraz charyzmatyczne...
Przeczytane:2021-10-05, Ocena: 2, Przeczytałam, Thriller ,
Po książkę Przemysława Wilczyńskiego sięgnęłam można by powiedzieć przez przypadek. W pierwszej chwili zaintrygowała mnie sama okładka, która obiecuje czytelnikowi mroczną i pełną tajemnic historię. Potem przeczytałam opis z tyłu książki i jeszcze bardziej zachęcona książkę pożyczyłam z biblioteki.
Bohaterami są tutaj Bogna, matka poszukująca zagininej córki, Hubert, były żołnierz, nastolatek Niko i tajemnicza czarna furgonetka.
Bogna to matka, która od dwudziestu lat szuka córki. Anastazja zniknęła w tajemniczych okolicznościach. W tym samym czasie wraz z dziewczynką znika kilkoro dzieci. Świadkowie w pobliżu tych zdarzeń widzieli czarną furgonetkę. I jest to jedyny ślad, który łączy te porwania ze sobą.
Po dwudziestu latach ciszy w mieście zostaje zauważony tajemniczy czarny i duży pojazd. A w raz z jego pojawieniem się, zaczynają znikać dzieci. Bogna łączy te fakty ze sobą. Chce za wszelką cenę złapać porywacza, który porwał jej ukochaną córeczkę. Nieoczekiwanie kobieta odnajduje sprzymierzeńca i pomocnika przy swoim śledztwie. To Hubert, były żołnierz, który w wyniku pewnych wydarzeń został zmuszony odejść z wojska. Ostatecznie wylądował na ulicy, gdzie żyje jako bezdomny. Dorosłym pomaga jedenastoletni Niko. Nastolatek jest świadkiem zniknięcia swojego przyjaciela. Poza tym Niko to wyjątkowy i wrażliwy chłopiec, który czuje znacznie więcej niż zwykły człowiek.
Bogna, Hubert i Niko wspólnymi siłami próbują rozwikłać tajemnicę czarnej furgonetki.
Czy im się uda? Czy rozwiążą sprawę tajemniczego pojazdu i zniknięć dzieciaków?
To było moje pierwsze spotkanie z autorem. Książka napisana jest w miarę przestępnym językiem. Akcja rozwija się bardzo powoli, a momentami robiło się diabelnie nudno. Zakończenie też mi się nie podobało, bo tak naprawdę nie wyjaśniało nic. Fabuła powinna obracać się wokół czarnej furgonetki a niestety było inaczej. Furgon był czarny, mroczny jakby nie z tego świata. Miałam nadzieję, że na końcu dowiem się chociaż w jaki sposób znikały te dzieciaki, a tu nic. Autor skupia się na odczuciach bohaterów. Opisuje z czym zmaga się matka zaginionego dziecka, bezdomny były żołnierz, nastolatek z trudną sytuacją rodzinną i uciekiniera z zakładu psychiatrycznego. Sprawa furgonetki tak naprawdę spadła na dalszy plan a powinna być na pierwszym.
Początkowo byłam zainteresowana lekturą, potem czytałam już tylko po to żeby ją przeczytać. Pomysł na książkę był dobry, miał potencjał, jednak coś mi w niej się do końca nie zgadzało. Niby było mrocznie, co zasugerowała nam już okładka, ale tak nie do końca, czegoś mi tu brakowało. Miał to być horror, a wyszła jakaś słaba jego namiastka.