Dwa zwykłe słowa

Ocena: 6 (3 głosów)

Poruszające wspomnienia dziewczyny, która w ciągu dziewięciu lat mieszkała w aż czternastu rodzinach zastępczych.

Słoneczko, jesteś moim dzieckiem, a ja jestem twoją matką. Musisz szanować osobę, która się tobą zajmuje, ale pamiętaj, że to nie jest twoja mama.

Ashley Rhodes-Courter spędziła dziewięć lat swojego życia w czternastu różnych domach zastępczych, żyjąc dla tych słów. Nawet gdy jej matka kompletnie się zatraciła, Ashley nie porzuciła wiary w ich nieprzewidywalną, rozpadającą się relację, cały czas coraz bardziej i bardziej pogrążając się w system opieki społecznej.

Bolesne wspomnienia tego, jak została zabrana z domu, szybko zostają pożarte przez koszmary jej nowego życia, gdzie Ashley przerzucana jest pomiędzy pracownikami społecznymi, przenoszona ze szkoły do szkoły, i gdzie musi przetrwać manipulacje i upokorzenia ze strony bardzo przemocowej rodziny zastępczej. W tym inspirującym, niezapomnianym pamiętniku Ashley znajduje odwagę, by osiągnąć cel - a jednocześnie odkryć siłę własnego głosu.

Informacje dodatkowe o Dwa zwykłe słowa:

Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2018-03-13
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 9788376746845
Liczba stron: 312

więcej

Kup książkę Dwa zwykłe słowa

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Dwa zwykłe słowa - opinie o książce

Kiedy tylko zobaczyłam tę okładkę, wiedziałam, że muszę przeczytać tę książkę. Ma w sobie coś takiego, co od razu mnie do niej przyciągnęło. A kiedy Wydawnictwo zaproponowało mi nad nią patronat bardzo się ucieszyłam.

Ashley nasza bohaterka a zarazem autorka książki, w swoim życiu przeszła piekło. To dziewczyna, która od małego była przerzucana z jednego domu zastępczego do drugiego. Dlaczego? Na to pytanie sama nie potrafiła odpowiedzieć. Kiedy raz po raz zostawała odsyłana do innej rodziny, nie dawała sobie złudnych nadziei, że to się kiedyś skończy. Wciąż żyła nadzieją, że w końcu powróci do swojej biologicznej matki.


Może byłam za mała na wyjaśnienia, ale lata mijały, a na moje pytania nikt nie odpowiadał. Przyszło mi żyć z całkowicie obcymi ludźmi. Przez następnych dziewięć lat przechodziłam z rąk do rąk jak zabawka. Pierwsze koszmarne kilka godzin z dala od matki jest wyraźniejsze niż kilka następnych lat.

Po raz kolejny zastanawiam się, dlaczego głos dzieci jest niezauważalny? Dlaczego ludzie nie wierzą w ich wołanie o pomoc? Nie wierzą dzieciom, gdy mówią, że dzieje się im krzywda? Czy tak powinien wyglądać świat? Czy dzieci nie mają prawa głosu? Czy już zawsze będą spychane na dalszy plan? Czy już zawsze będą brane po prostu za dzieci z wybujałą wyobraźnią?

W głowie mi się to nie mieści przez co musiała przejść Ashley. W głowie mi się nie mieści, że nawet wykwalifikowani specjaliści nie zauważają, że dziecku dzieje się krzywda. Dokąd prowadzi ten świat? Nasza autorka nie napisała tej książki tylko i wyłącznie po to, abyśmy poznali jej historię, ale po to, abyśmy otworzyli oczy na to co potrafi się dziać w rodzinach zastępczych, byśmy mocniej wierzyli w to, co wypowiadają dzieci. A przede wszystkim po to, aby głos dzieci został w końcu zauważony.


To było prawie tak, jakby pani Moss rzucała kostką, żeby zdecydować, nad kim będzie się pastwić w następnej kolejności. My, dzieciaki, czuliśmy ulgę, gdy swoje okrucieństwo zwracała ku komuś innemu, bo oznaczało to, że jesteśmy bezpieczni - przynajmniej na chwilę. Właśnie dlatego na siebie donosiliśmy.

Nasza bohaterka nie miała łatwego życia, gdyż w przeciągu dziewięciu lat przebywała aż w czternastu różnych domach zastępczych. Czy możecie to sobie wyobrazić? Małe dziecko łaknie rodzicielskiej miłości, a tymczasem musi się tułać po świecie, nie zaznając rodzicielskiego ciepła. Każde dziecko pragnie uwagi, chce być przytulane, chce by ktoś je kochał.

Czytając o tym, co przeżywała Ashley w jednej z rodzin zastępczych byłam wściekła, zła a przede wszystkim miałam ochotę tych ludzi rozerwać na strzępy. Nie rozumiałam i nadal nie rozumie jak można takich ludzi dopuścić do tego, by opiekowały się dziećmi. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że gdy dzieci już zdecydowały się o tym mówić głośno, nikt im nie wierzył.


Tak dużo dzieci w mojej sytuacji nie ma głosu, ale ja nie będę milczeć. Nadal będę mówić o tym, jakie to ważne, by dzieci jak najszybciej trafiały do stałych domów.

"Dwa zwykłe słowa" to pamiętnik dziewczyny, która w życiu zaznała wiele krzywd, która z każdym dniem coraz mniej wierzyła w to, że jeszcze uśmiechnie się do niej szczęście. Ale pomimo wszystko, po wielu latach los się do niej uśmiechnął, a ona odnalazła cel w swoim życiu - za wszelką cenę pragnie, by ludzie usłyszeli głos dzieci. To historia obok której nie można przejść obojętnie. Wywołuje ogrom emocji, zmusza do refleksji i na długo nie pozwala o sobie zapomnieć. To trzeba przeczytać!

Link do opinii
Avatar użytkownika - zaczytanaaniaa
zaczytanaaniaa
Przeczytane:2018-06-30, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2018,

Dziecko to chodzący dar dla rodziców. Każda pociecha jest jedyna w swoim rodzaju i wyjątkowa. Nie zasługuje na to, aby przeżyć koszmar, którego doświadczyła mała Ashley. Dziewczynka przez dziewięć lat mieszkała w czternastu rodzinach zastępczych. Wraz z braciszkiem została zabrana od matki, która nie potrafiła się nimi zaopiekować. Każdego dnia liczyła na to, ze mamusia po nią przyjedzie i dane będzie im wrócić do przyczepy. Niestety życzenia Małej Księżniczki nie zostały wysłuchane i musiała zmagać się z wieloma przeciwnościami losu. W przeciągu swojego krótkiego dzieciństwa poznała wiele specyficznych osób i doświadczyła rzeczy, na które nie zasługuje żaden człowiek.


Po pierwsze chciałabym Wam powiedzieć, że jeżeli planujecie zabrać się za tę książkę i macie słabe nerwy, to zaopatrzcie się w chusteczki. Ta opowieść powstała z głębi serca i mimo, iż imiona zostały zmienione, całe okrucieństwo jest prawdą. Od zawsze ciągnęło mnie do książek na faktach, takich, w których zostało przedstawione zło i nienawiść. Intryguje mnie, co kieruje "jednostkami", którym przyjemność sprawie znęcanie się nad innymi. 


 


Dorosła już Ashley w swoim zbiorze przeżyć, dzieli się z czytelnikiem niemiłymi doświadczeniami. Już od najmłodszych lat towarzysz jej straszny ból, kiedy zabrano ją od matki - jedynej opiekunki, przyjaciółki, autorytetu. Dziewczynka została postawiona w zupełnie nowej sytuacji i samodzielnie musiała sobie ze wszystkim radzić. Nie było dane jej pobiec z najmniejszą raną, aby otrzymać buziaka, czy nie mogła wyżalić się na temat kolegi z klasy, który jej się strasznie podobał. Zamiast tego jej codzienność polegała na dzieleniu się jedzeniem z innymi, walce o swoje zabawki, czy nieustannymi troskami o młodszego braciszka. Żadne dziecko nie powinno domagać się uwagi opiekunów, ani ich miłości. Podejmując decyzję wspólnego pójścia do łózka, trzeba zdawać sobie sprawę z konsekwencji jakie mogą z tego wyniknąć. Może niektórzy powinni odłożyć na bok własne przyjemności, skoro nie są w stanie opiekować się Latoroślami? 


Jestem pełna podziwu dla dorosłej już Ashley, za to, że potrafiła podzielić się ze światem swoimi okrutnymi doświadczeniami. Opisała życie w każdym z domów zastępczych, nie oszczędzała na szczegółach, które wywoływały płacz, a nawet cielesne rany. Dziecko, które od małego musi samodzielnie walczyć o swoje dobro jest nieufne wobec świata i ludzi. Bardzo często zdarza się tak, że ktoś z dobrymi intencjami, ma problem, aby przebić się przez ochronną warstwę. Autorkę, a zarazem bohaterkę, szanuję za to, że mimo rzucanych jej pod nogi kłód, pokonała wszelkie zło. Ból w Jej sercu pozostanie zawsze, ale myślę, że życiowe doświadczenia przyczyniły się do tego, że jako jedna z niewielu osób, naprawdę rozumie porzucone i skrzywdzone dzieci. 

Link do opinii

"Ale… czułam się równie bezwartościowa jak śmieci w mojej torbie. Kolejny raz to mnie zgarniano i wyrzucano".


Czytając taką literaturę faktu zawsze targają mną wielkie emocje. Nic tak bowiem nie działa na moją psychikę, jak znęcanie się nad dziećmi i zwierzętami. Nigdy nie zrozumiem, jak można zaniedbywać tak ważną sprawę, jaką niewątpliwie jest opieka społeczna nad bezbronnymi istotami, które same sobie przecież pomóc nie mogą. 

 

Ashley Rhodes-Courter urodziła się, gdy jej matka Lorraine miała 17 lat. Gdy ją aresztowano, dziewczynka i jej młodszy brat zostali zabrani do domu dziecka. Ashley przez dziewięć lat swojego życia zamieszkała w czternastu domach zastępczych. Pobyty te, napiętnowane znęcaniem fizycznym i psychicznym, już na zawsze zmieniły jej stosunek do ludzi.

 

To wstrząsające, że w kraju tak wysoko rozwiniętym, jakim są Stany Zjednoczone aż tak bardzo szwankuje cały system opieki społecznej oraz rodzin zastępczych. Przypadek Ashley, która opowiada swoje przeżycia od momentu zabrania jej od matki to jawny przykład wielu nieprawidłowości i zaniedbań, a nawet celowego działania na szkodę dziecka. Autorka wspomina swoje pobyty w domu Ortizów, Pottsów, czy Schottów, ukazując tym samym niedolę setek dzieci, które wrzucone w wir bezdusznej machiny, nie mają możliwości wpływać na swój los. To straszne czytać o tym, że Ashley co chwilę zmieniała swoje miejsce zamieszkania, żegnając się ze szkołą i przyjaciółmi, mając ze sobą rzeczy osobiste w workach na śmieci. To straszne, że dzieci były oddawane pod pieczę wątpliwie moralnym ludziom, a nawet pedofilom. To straszne, że nikt nie przestrzegał przepisów i co o wiele gorsze - nikt ich nie egzekwował. Nigdy także nie zapomnę wspomnienia autorki dotyczącego oglądania pewnego okropnego filmu pt. "Elza, wilczyca z SS". Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, w jakim stopniu wpłynęło to na jej psychikę i dalsze życie.

 

Ashley nie jest w stanie wymazać ze swoich wspomnień pobytu w jednej rodzinie, w której poznała co oznaczają niestandardowe metody wychowawcze. To dość mocno zaakcentowany wątek jej wspomnień, który ciągnie się za nią aż po dorosłość pod postacią rozpraw sądowych. Rodzina Mossów to bowiem rodzina zastępcza z najgorszego koszmaru, która próbowała wychowywać dzieci dzięki takim metodom, jak wlewanie do gardła ostrego sosu, podtapianie, kucanie za karę, bicie i za pomocą wielu innych kar zapadających w pamięć. Cieszy więc fakt, że bohaterka podjęła się walki z własnymi demonami, co pozwoliło jej wieść normalne życie.

 

Historia Ashley Rhodes-Courter z pewnością szokuje, wprawia w niedowierzanie i wywołuje wiele złości. Myślę, że pozwala również docenić własne szczęście, które pod postacią rodziców i beztroskiego dzieciństwa, jest wartością samą w sobie. Warto także wspomnieć, że znaczenie tytułu tej książki może wielu zaskoczyć, gdyż wcale nie oznacza ono tego, co nam się na pierwszy rzut oka wydaje. "Dwa zwykłe słowa" to mocna literatura faktu, która wywoła w was wiele emocji.

 

https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy