„Duchy we śnie, duchy na jawie” to opowieść o spotkaniu z żyjącym w interiorze Nowej Gwinei ludźmi Dani. Nie używam słowa plemię, bo w języku Dani to słowo oznacza ludzi. Żyją na granicy światów: cywilizacji współczesnej i tej z epoki kamienia łupanego. Palą swoich zmarłych, rozmawiają z duchami, polują z łukiem i strzałami, które nie mogą zniszczyć piór świętych ptaków i gotują w dołach wygrzebanych w ziemi. Ale widzieli samolot i komputer, a odkąd zawitali do nich misjonarze, nie jedzą swoich wrogów.
Żyją na granicy wolności i niewoli, bo Papua choć pragnie wolności, jest terytorium podległym Indonezji. Żyją na granicy chrześcijaństwa i animizmu, a granica ta przebiega w poprzek ich serc.
Żyją w strefie kontaktowej. Trochę we śnie, trochę na jawie. Nie można tam przeniknąć, ale można dotrzeć, chociaż trzeba iść pieszo, wynająć tragarzy, kucharza i przewodnika. Trzeba spać ze świniami, jeść tylko pataty i banany, czasem nawet narysować słownik.
To przygodowa opowieść. Nie ma pretensji żeby cokolwiek wyjaśnić, po prostu opowiada kawałek świata, który trudno zrozumieć, ale do którego warto dotrzeć, żeby nauczyć się kilku spraw o samym sobie.
Wydawnictwo: Bernardinum
Data wydania: 2019-07-01
Kategoria: Podróżnicze
ISBN:
Liczba stron: 288
Język oryginału: polski
Kiedy zdesperowany ojciec porywa syna, policjanci i wojskowi, postawieni w stan najwyższej gotowości, muszą zaryzykować własne bezpieczeństwo i zdrowie...
Na chińskiej prowincji jesteś niewidzialny. Jakbyś nie istniał. Kiedy masz złamane serce, czujesz się dokładnie tak samo. Nie masz dostępu do internetu...