Gnani namiętnością, podsycani pożądaniem
Jesteś Rylee Thomas — kobietą sukcesu, przyzwyczajoną do kontrolowania własnego życia. W każdym jego aspekcie. Piękna i niezależna, absolutnie nie stanowisz potencjalnego trofeum dla pięknego, niegrzecznego chłopca. Nie pasujecie do siebie — Ty z silną potrzebą kontroli, a on — z ego rozdmuchanym do granic możliwości. Jednak połączy was pożądanie. Ty utracisz kontrolę, on pewność siebie. Zyskacie… niezwykłe doznania. Nie tylko seksualne.
W świecie chętnych kobiet jestem wyzwaniem dla łajdackiego i boleśnie przystojnego Coltona Donavana. Mężczyzny przyzwyczajonego, że we wszystkich aspektach życia dostaje to, czego chce. To lekkomyślny, zły chłopiec, który nieustannie balansuje na granicy braku kontroli i niebezpiecznych manowców. Nie mogę mu dać tego, czego chce, a on nie może mi dać tego, czego potrzebuję. Lecz czy będę w stanie odejść, gdy zajrzę pod jego pieczołowicie wypolerowaną zewnętrzną powłokę i zacznę odkrywać mroczne sekrety jego zranionej duszy?
Ciąg dalszy nastąpi…
K. Bromberg to ta powściągliwa kobieta siedząca w kącie, o której żartowało się, że ma w sobie dzikie dziecko. Dziecko, które uwalnia za każdym razem, gdy dotyka palcami klawiatury komputera. Jest żoną, matką, poskramiaczką dzieci, podnosicielką zabawek, szoferem i domowym Spider-Manem. Lubi dietetyczną colę z rumem, głośną muzykę i zapasy czekolady w spiżarni. K. mieszka w południowej Kalifornii z mężem i trójką dzieci. Gdy potrzebuje ucieczki od codziennego chaosu, prawdopodobnie spotkasz ją na bieżni lub z czytnikiem Kindle w dłoni, zatopioną w jakiejś pikantnej lekturze. Książka, którą trzymasz w rękach, to jej pisarski debiut, pierwszy tom bestsellerowej trylogii Driven.
Wydawnictwo: Septem
Data wydania: 2014-09-25
Kategoria: Inne
ISBN:
Liczba stron: 376
Zacznę przede wszystkim od tego, że serię Driven zaczęłam czytać w dość nietypowy sposób, bo od tyłu. Najpierw poznałam historię pozostałych bohaterów, a teraz będę pochłaniać cztery części opowiadające mi o dwóch głównych.
"Namiętność silniejsza niż ból" to debiutancka powieść Bromberg, w której poradziła sobie doskonale. Miałam już okazję czytać kilka niezbyt trafnych debiutów i ten szczególnie mnie zaskoczył, choć nie obejdzie się bez minusów.
Poznajemy Rylee Thomas, kobietę sukcesu, która nieświadoma swoich wdzięków zamyka się na świat uczuć i doznań. Niepewność siebie spotęgowała przeszłość, która nie daje o sobie zapomnieć. Każdy aspekt życia musi mieć pod kontrolą, nie pozwalając sobie nawet na odrobinę szaleństwa. Mieszka natomiast ze swoją przyjaciółką z czasów studenckich, która jest jej zupełnym przeciwieństwem. I którą poznamy bliżej w następnych częściach.
Ry pewnego dnia spotyka na swojej drodze Coltona Donavana, kierowcę wyścigowego, który ma ciało Boga, charakter kobieciarza i jak przystało na tak zbudowaną postać- dostatek forsy. Bogaci rodzice zapewniają mu wszystko to, czego potrzebuje do szczęśliwego życia. Jednak wspomnień z jakimi się zmaga przez poszarpane dzieciństwo nie są w stanie mu wymazać. Czy mężczyzna z mroczną przeszłością i kobieta, która potrzebuje stabilizacji będą potrafili się odnaleźć w swoich ramionach? Spójrz jak wybucha ich gorący romans.
Przyznam szczerze, że w tej powieści zabrakło mi tego, co w "Sweet Ache" i "Slow burn" uważałam za najlepsze- świat przedstawiony z dwóch stron. Wolałam, kiedy perspektywy się przeplatały, a ja jako czytelnik mogłam oceniać intencje bohaterów, będąc stałym obserwatorem.
Minusem jest również uczuciowa strona tej powieści. Miałam wrażenie, że wszystkie emocje są wymuszone i na siłę wplatane w dialogi. Jednak może tacy właśnie mieli być bohaterowie- płytcy i na swój sposób indywidualni. Odnoszę również wrażenie, że nie jest to opowieść wielowątkowa. Niby autorka stara się wplatać inne tematy, to i tak rzadko mogłam je sobie przyswoić i się nad nimi zastanowić, szybko były wymieniane.
Nikt jednak nie odbierze K. Bromberg talentu do budowania napięcia seksualnego. To pożądanie, jakim obdarzona jest ta książka wyczuwalne jest z każdą kartką. Opisuje to w sposób subtelny, nie powodujący niesmaku czy odrazy. Dialogi jakie zostały skonstruowane bawią, niekiedy wzruszają i czasami dają do myślenia. Autorka uwielbia bawić się w analizę psychologiczną bohatera, co przerzuca nawet po części na główną bohaterkę.
Jest to powieść, przy której miło spędziłam czas, zwłaszcza, że już wiem na co stać Bromberg. Lubię pióro tej autorki, jej przyjemne słownictwo i budzącą sympatię fabułę. Zawsze stara się choć odrobinę zagrać na emocjach czytelnika, wplatając niekiedy wątki społeczne.
Recenzja znajduje się również na www.zksiazkadolozka.blogspot.com
Wszystko byłoby względnie dobrze, gdyby nie to, że przy pierwszym spotkaniu gość jest tak... nachalnie pewny siebie - jak w połowie książek tego gatunku...
cóż... może w drugim tomie stwierdzi, że trochę podzieli się swoim bagażem? A w trzecim tomie będzie przesłodzony związek?
"DRIVEN. NAMIĘTNOŚĆ SILNIEJSZA NIŻ BÓL"... TOM I... K. BROMBERG
Jak już pewnie zauważyliście, uwielbiam czytać książki. Czytam kryminały, obyczajowe, fantasy, ale najbardziej lubię czytać książki o miłości, a jeżeli do tego są to erotyki napisane w dobrym guście, to jestem mega szczęśliwa. Dziś będzie właśnie o takim erotyku, a właściwie o pierwszej jego części.
Chciałabym wam przedstawić,mój punkt widzenia tej oto publikacja, która jest jedną z trzech części serii "Driven" napisaną przez K. Bromberg.
„Driven. Namiętność silniejsza niż ból” to pierwszy tom zmysłowej trylogii i prawdziwy kąsek dla fanów erotyki.
Rylee Thomas jest poukładaną dziewczyną i podczas pewnej akcji charytatywnej poznaję przystojnego nieznajomego. Spotkanie to kończy się namiętnym pocałunkiem i oboje nie mogą przestać o tym myśleć. Dziewczyna boi się otworzyć oraz poddać pożądaniu a Colton Donavan pragnie tylko seksu. Mają różne priorytety i będą musieli oboje zmienić swoje dotychczasowe cele, by osiągnąć to o czym mażą.
Colton Donovan to przystojny, bogaty i seksowny mężczyzna, który uważa, że miłość nie jest dla niego, a kobiety zmienia jak rękawiczki. Spotykają się na balu charytatywnym... i od tego momentu wszystko się zaczyna. Każdy z bohaterów skrywa tajemnicę, każdy musi pokonać demony przeszłości i każdy musi nauczyć się kochać.
W powieści następuje zderzenie dwóch silnych charakterów i od samego początku mamy pełną gamę uczuć, od namiętności i pożądania, do złości i wzajemnego krzywdzenia siebie. Colton od początku ustala reguły, które Rylee może przyjąć i być jego kochanką, albo nie, z tym, że wtedy ich znajomość skończy się natychmiast. Bohaterka usiłuje oprzeć się przystojnemu mężczyźnie, ale jej wewnętrzny kodeks tym razem zawodzi i kobieta ulega.
Możemy tu zauważyć widoczną fascynację autorki powieścią o Greyu, ale w żadnym razie w niczym to nie przeszkadza, i zdradzę Wam sekret - nie znajdziecie tu nic z BDSM ;). W każdym razie ja uległam Coltonowi tak, jak Rylee, na tyle, że przeczytałam książkę w kilka godzin, a zakończenie rozłożyło mnie na łopatki i natychmiast wzięłam do ręki drugą część, a potem trzecią. I tak sobie myślę, że chciałabym przeżyć taką historię, chyba każda z nas by chciała...
Wszystko to brzmi tak stereotypowo i niestety tak właśnie jest. „Driven” to sztampowa powieść erotyczna. Zły chłopiec, dobra dziewczyna. Połączył ich dobry seks. Wszystko podsycone wszędobylskim napięciem erotycznym. Mało oryginalne, jednak przyznaję, że miłe.
Zacznę od Coltona, który zrobił na mnie ogromne wrażenie, i to nie był zachwyt jego osobą. Początek znajomości tej dwójki był burzliwy a wszystko, co wypływało z ust tego mężczyzny napawało mnie niesmakiem. Namiętne frazesy być może miały być podniecające, ale tak na mnie nie działały. Donavan zachowywał się jak jeden wielki buc, palant i arogant, który traktuje kobiety przedmiotowo i lekceważąco. Już myślałam, że tego nie wytrzymam. Oczywiście podejrzewałam, że jest w tym większy sens, uzasadniony jego przeszłością, ale wszystko ma swoje granice. Całe szczęście, że po tym nieszczęsnym przyjęciu akcja nabrała tępa, a mężczyzna pokazał się z innej, dużo lepszej strony. Możliwość poznawania bohatera i odkrywania jego czulszej strony było niezwykle balsamicznym doznaniem.
A jest to – w skrócie mówiąc – historia burzliwej relacji dobrej i nieco przeciętnej dziewczyny z sąsiedztwa z hollywoodzkim playboyem, skrajnie niegrzecznym. Rylee Thomas i Colton Donavan. Ona – zaangażowana społecznie pani psycholog, oddana pracy z chłopcami pozbawionymi domu. Dobra, szczera, naturalna i prostolinijna. Pracowita, niezależna. Niepozbawiona kompleksów. Od początku zyskuje sympatię czytelnika i chce się kibicować jej pracy i szczęściu osobistemu. Z nim jest wręcz przeciwnie. W pierwszych rozdziałach daje się poznać z tej najciemniejszej strony. Oczywiście jest nie tylko nieziemsko przystojny, ale także niewyobrażalnie bogaty. Jednakże mimo tych niepodważalnych zalet oraz niebywałego uroku osobistego, absolutnie nie wzbudza nawet cienia sympatii, a wręcz przeciwnie – niepokój. I właśnie wtedy On i Ona spotykają się na akcji charytatywnej. Jego słowa są jednocześnie ostrzeżeniem i obietnicą: „Dobrze wiesz, że głęboko w środku mała cząstka tej poprawnej, przyzwoitej kobiety, jaką jesteś, pragnie odwiedzić to pozbawiona oporów, seksowne i nieskrępowane miejsce wewnątrz ciebie, które błaga o uwolnienie. Miejsce, które bez wątpienia mogę pomóc ci odnaleźć”. To jest ten moment, w którym czytelniczka zaczyna domyślać się dalszego biegu zdarzeń, a co bardziej empatyczna chciałby ostrzec Rylee („tę biedną dziewczynę”) i uchronić tym samym przed skrzywdzeniem. Niestety, jak za sprawą Fatum w antycznej tragedii – kiedy namiętność połączyła tych dwoje, nie ma już odwrotu. Spirala pożądania i bólu zostaje wprawiona w ruch, a napędzają ją… emocje głównych bohaterów. Bowiem mimo wielu różnic, jest coś, co ich łączy – oboje niosą z sobą bagaż traumatycznej przeszłości. Demony jego przeszłości sprawiają, że jak ognia boi się zaangażowania i miłości (o czym informuję ją bezpośrednio już na samym początku znajomości), ona z kolei boi się znów otworzyć na czucie siebie samej, swojego ciała i seksualności. Z kolei ich potrzeby są skrajnie różne i wręcz wykluczają się wzajemnie – on pragnie wyłącznie seksu, ona – miłości i dojrzałego związku. Oboje od samego początku wiedzą, że nie ma dla nich szansy na wspólną przyszłość. Colton ostrzega wręcz Rylee – przed samym sobą. Ona zaś szarpie się i miota, owładnięta sprzecznymi pragnieniami i uczuciami. Wie, że cierpienie jest nieuniknione. I że wiążąc się z tym mężczyzną, skazuje się na nie. Jednocześnie, jako psycholog pracujący z ofiarami przemocy, domyśla się, że jej ukochany w dzieciństwie przeszedł przez piekło i… postanawia za wszelką cenę mu pomóc. Ale chemia jest zbyt silna. A namiętność – silniejsza niż ból.
„Namiętność silniejsza niż ból” to – ze względu na ładunek emocji i psychicznych traum – bardziej melodramat niż powieść stricte erotyczna. Z tego powodu nie jest to też z całą pewnością pozycja lekka, szczególnie dla kogoś, kto zatrzymuje się przy wątkach psychologicznych, próbuje analizować, dociekać… Chociaż strony aż kipią od miłosnej chemii, opisów samego seksu jest niewiele (o ile dobrze pamiętam, trzy). Same zbliżenia opisane zostały, muszę przyznać, dość dobrze – ze smakiem, bez wulgarności. Ale i bez pruderii.
Autorka pisze lekko z upodobaniem do opisowości. Kwiecisty język i kilka powtórzeń nie stanowią większego problemu, ponieważ zapunktowała scenami seksu. Jest to ważny aspekt w literaturze erotycznej i tutaj został on bardzo dobrze przedstawiony. W zbliżeniach bohaterów nie ma nic gorszącego, są śmiałe i smaczne. Nie brak w nich perwersyjności, ale myślę, że nikt nie poczuje niesmaku a wręcz przeciwnie. Namiętność bucha i daje wiele przyjemności.
Dawno nie czytałam powieści tak nasyconej erotyzmem i z tak pikantnymi scenami erotycznymi. W trakcie czytania wręcz namacalnie czuje się chemię, jaka wytworzyła się między bohaterami. Jeżeli do tego mamy cięte riposty, ciekawe dialogi i od czasu do czasu porozumiewanie się bohaterów za pomocą piosenek, to otrzymujemy przepis na powieść idealną dla osób chcących przeczytać coś lekkiego i przyjemnego.
„Dlaczego wciąż o nim myślę, skoro nic w nim nie ma?” – pyta samą siebie główna bohaterka. I odpowiada: „Bo coś w nim jest” (s. 73). „Dlaczego ja czytam dalej…?” – pytam samą siebie w chwili, gdy mdli mnie już od jazdy na karuzeli emocji rozkręconej przez Rylee i Coltona. „No więc, dlaczego? Bo coś w tym jednak jest. Coś, co przyciąga. Co hipnotyzuje. I nie pozwala się oderwać”. Niczym serial, o którym wiemy, że to rozrywka nie najwyższych lotów. My, ludzie uwielbiamy historie. A my, kobiety – szczególnie te z dużą dawką emocji. I oczywiście z romansem w tle. A czyż nie tego oczekujemy od kobiecej beletrystyki o mocnym zabarwieniu erotycznym?
Mimo iż całość jest szablonowa i przewidywalna, z wyżej wymienionych powodów, sięgam po tom II – Fueled. Napędzani pożądaniem.
Polecam!! Gwarantowany pożar namiętności i morze łez :)
Crew Madden musi znaleźć miejsce, w którym odzyska równowagę. Dla swoich bliźniaczek. Dla siebie. Po rozstaniu z kobietą, która ich zostawiła, nie...
Najbardziej boli, gdy ranią cię bliscy. Lennox Kincade powinna była przywyknąć do przykrości. Czuła się jak pionek w rozgrywce jej ojca i sióstr. Ich rodzinna...