Baśń postapokaliptyczna.
O starym człowieku.
Tylko on wie, jak mieć i być.
Bo umie używać, oderwanych od technologii, dłoni.
Po pyłowym potopie jedynym ocalałym wynalazkiem ludzkości są... dłonie. Ale wyłacznie te starych ludzi. Młodzi holo sapiens, żeby przetrwać, uczą się dłoni od nowa. Odkrywają, do czego mogą być zdolne w świecie, w którym zostały tylko ruiny drzew i traw. Uświadamiają sobie też, że są największym darem (i niedarem), jaki można ofiarować drugiemu człowiekowi.
Wydawnictwo: Nieznane
Data wydania: 2021-10-27
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 365
Z Autorem Nieznanym zetknęłam się wcześniej, tylko informacyjnie rok temu, przez przyjaciółkę, która opowiadała mi, że jest ktoś taki, napisał świetną książkę „Nawiść”, ale nie miałam przyjemności czytać. Dlatego nie mam porównania w odniesieniu do nowej jego książki.
„Dotyka… Poderwać gęsią skórkę do lotu”, wygrałam w konkursie Kostnica, odpowiadając na pytanie:, czym jest dla mnie starość. W odpowiedzi na tak postawione pytanie, coś napisałam odruchowo, tak jak wtedy czułam i naszły mnie pierwsze myśli, ale gdy teraz się nad tym zastanowię, to dwoje uśmiechniętych staruszków na ławce przed domem, trzymających się za ręce, to dla mnie najpiękniejszy obrazek, jaki zapamiętałam z dzieciństwa. Pamiętam jak myślałam, aby zestarzeć się tak jak moja babcia-z uśmiechem na twarzy. Tym bardziej ciekawa byłam książki o starości.
Okładka intrygująca. Gdy ją zobaczyłam osobiście, uświadomiłam sobie, że gdzieś ją na pewno już widziałam wcześniej i to nawet w telewizji-albo w programie u Agaty Passent „Xięgarnia”, albo gdzie indziej-na pewno okładka znajoma. Książka przyszła pięknie spakowana, taka doceniająca czytelnika/ a czytelnik lubi, gdy się go traktuje w taki poważny sposób/. Na pewno piasek i druciki zastanawiają, co jest treścią, że akurat takie atrybuty reklamują książkę. A książka zawinięta w piękne, szklane płótno-wydaje się być drogocennym skarbem, na miarę księgi przeznaczenia. Wzbudza to szacunek do Autora Nieznanego, ktokolwiek ukrywa się za takim pseudonimem-skoro tak szanuje książki to szanuje ludzi można się domyślać. Ma więc już na starcie duży kredyt zaufania. Opis z tyłu też jest zaproszeniem, więc wchodzę w jego świat zaciekawiona, z otwartym umysłem, chcąc się dowiedzieć, co on o tej starości ma mi do powiedzenia.
I tu zaczynam dusić się piachem, czytanie idzie mi tak pięć stron na pierwszy raz i nie bardzo mogę się w tym odnaleźć. O co chodzi? Dlaczego tak? To jest SF a ja przecież myślałam, że baśń. Nie znam się na Lemie, pokornie przyjmuję wszystkie nowinki i tę całą wymyśloną przyszłość. Tak, książka Autora Nieznanego zmusza do myślenia. Trzeba naprawdę wysilić umysł, postawić mózg na baczność, aby nadążyć za autorem. Nie można czytać szybko, bo to jakiś nowy język jest, a odczucie jest takie, jakby się mimo powolnego czytania biegło. Myślę sobie jednak, że skoro
AN stawia tak dużo kropek, to chyba ma coś do powiedzenia. Wie lepiej. Tylko, w jakim celu pisze w formie scenariusza? Tak, scenarzysta ma tu gotową pracę, wszystko jest tak dokładnie opisane. Najpierw obrażam się na to, że AN, traktuje mnie jak kogoś, komu trzeba powtórzyć po kilka razy te same słowo, znaczenie słowa, tylko w innej formie, synonimie, porównaniu itd. Tu jedno sowo wynika z poprzedniego, a czasami jeszcze z poprzedniego. Słowa są dobitne. Czuję się tak, jakby AN zależało, aby właśnie nie przebiec po tych kartkach a zastanowić się głębiej nad tym, co się czyta. Pomału AN idzie do przodu, niespiesznie, jakby miał czas/tylko, że ja go tak dużo nie mam/. Ale AN jest niestrudzony, jakby chciał nam powiedzieć: czytelnicy…pomału…książkę pisze się tak długo, a Wy byście chcieli tak szybko, tak od razu poznać tajemnicę STAREGO. No, więc z szacunku do tak pięknie opakowanej książki, w sumie do AN też, bo przecież jakieś ręce musiały to zapakować:) dochodzimy do…tak, w końcu pojawia się, ale- jak już przyzwyczaimy się do tego języka/tak od strony 43 w moim przypadku/, zaczyna robić się przyjemnie w obcowaniu z jego piaskowymi słowami. Tylko trzeba mieć w pobliżu wodę, bo jakoś tak sugestywnie pić się chce.
Dużo nowych słów się pojawia, zmienionych, rozczłonkowanych, zespolonych-bardzo to inne, ciekawe. Te słowa są jak puzzle, które tak rozsypane tworzą całość. Inaczej się nie da przedstawić najpierwotniejszych potrzeb w kontekście jedynego życia.
Oczywiście nie napiszę, o czym jest książka, bo o tym każdy sam musi się przekonać. Ale sięga jestestwa, tego, co w życiu najważniejsze. Opowieść oparta jest na trzech słowach-na wierze, na nadziei i na miłości. I przewijają się wszystkie emocje, wszystkie uczucia. Jak pokona się ten piach, można zobaczyć, że w życiu tak niewiele potrzeba, tak niewiele rzeczy jest ważnych. Gdybym miała zdecydować, na którą półkę postawić ją w księgarni, musiałabym ją rozczłonkować. Pasuje i do baśni i do SF, i na półkę psychologiczną. Jest też dowcipna, czasami bardzo, że aż doprowadza do łez.
To, co jeszcze jest ważne- to AN rozprawia się z technologią, z tym, co zabiera nam dużo czasu a pokazuje mądrość starszych ludzi. Tak pięknie ich opisuje, że człowiek od razu ma ochotę porozmawiać ze starszym człowiekiem-nie na chwilę, nie zdawkowo, ale tak na dłużej, tak naprawdę. Sami wiecie, że nasi rodzice często nie mieli czasu nas wychowywać, a dziadkowie, którzy też dobrymi rodzicami nie byli, dla nas wnuków mają czas, są skarbnicą wiedzy, są często jak ratujący okręt, są jak opoka, jak żagiel, jak niewidzialna ręka.
Wkurza, co prawda wszechwiedzący narrator, wszędobylski, taki, co wszystkie rozumy pozjadał. Wie najlepiej, on rozdaje karty, jemu wolno. Osacza nas, dotyka tak, że czujemy się jak na sądzie ostatecznym. Skąd to wszystko wie? Kto dał mu prawo pisać takie rzeczy. Chciałoby się wręcz krzyknąć: Narratorze! Who you are? Skąd tak dobrze znasz psychikę An? Jeśli jesteś mężczyzną, nie możesz wiedzieć tyle o kobiecie a jeśli kobietą, nie możesz wiedzieć tyle o Adm! Nie możesz tyle wiedzieć o mężczyznach. Ale on zdaje się wiedzieć wszystko. I prowadzi pokorne owieczki swoje na tym druciku do miejsca, gdzie wszystko staje się jasne… Zapomniał tylko o jednym, ale niech rzuci kamieniem, ten, co jest idealny. Czy on sam ma tak upragniony przez wszystkich czas?
Końcówka przepiękna. Końcówka rozwala najpierw na kawałki, aby później scalić. Scalić dobrym klejem. To książka o pragnieniach, o wyobrażeniach jak mogłoby być, jak chciałoby się, aby było.
Podsumowując, książka niezwykła, oryginalna. Autor Nieznany pisze niby o podstawowych prawdach życiowych, niby pierwotne sprawy, a każde słowo jakby święto. Przez wiele książek przemyka się i nic po nich nie pozostaje. U AN delektujemy się słowem, czujemy ruch martwych rzeczy, razem z bohaterami, jak ludzie pierwotni, odkrywamy wszystko od nowa…i cieszy nas to. Ja na przykład gram na gitarze, tak byle jak, ale po lekturze książki od razu wyciągnęłam stare pudełko:) I ognisko rozpalę sobie na działce w sylwestra, a co-spróbuje jedną zapałką, bo przecież nie czym innym:)
Czytając książkę, przewinęły mi się przed oczami takie filmy, /kto widział, będzie wiedział, z jakiego rodzaju „rarytasem” mamy do czynienia/jak:
„Gunda” Viktor Kosakovskiy- opis uczuć zwierząt sprawia, że od razu mięsożerca chce być wegetarianinem.
„ Obywatel Jones” Agnieszki Holland- opisany głód bohaterów jest taki jak.. Nie, nie napiszę tego, po prostu obejrzyjcie.
„Księga Ocalenia” Albert Hughes / Allen Hughes – stary człowiek jest jak Biblia.
‘”Czarne stopy” Waldemar Podgórski–i tu pewnie zaskoczenie u większości –a co to za film? A byliście harcerzami, zuchami? No, to już wiecie.
I wiele innych filmów, bo też np. „ Błękitna Laguna” i już widzę jak AN rzuca we mnie, czym popadnie:) Jak mogłam, ale takie przyszło do mnie skojarzenie na sceny miłosne. No nie przepraszam. Mogę. Bo to moja opinia.
To jest takie pierwsze wrażenie po przeczytaniu pierwszy raz. Drugi raz pierwszy nie będzie/już zaczynam myśleć jak AN-uważajcie, to jest zaraźliwe:)/. Sami zobaczycie, że to jest tego typu oryginał, że będziecie do niej wracać. Ja w każdym razie odkładam ja sobie na półkę i za jakiś czas na pewno sobie o niej przypomnę. Ciekawe jak wtedy będzie smakować?
A teraz idźcie wszyscy do swoich najbliższych, dajcie im czas, dajcie im swój dotyk, spojrzenie. Poukładajcie swoje życie tak, aby była harmonia i równowaga.
Ps. Tak czytając tę książkę, mam wrażenie, że STARY poprzez czas, chce nam pokazać, że podobieństwa się bardziej przyciągają-bo czas jest już STARY, a może się mylę?
Ps. Chciałabym poznać opinię Michała Nogasia, albo Mariusza Szczygła na temat tej książki-myślę, że zaciekawiłby ich nie tylko nowy styl pisarski, jaki wymyślił Autor Nieznany, ale historia sama w sobie.
AleBabka AleBabka
„Matka Natura lubi starych ludzi”
Pewnego dnia przyszła do mnie paczuszka… niepozorna, tajemnicza, zwłaszcza, gdy zdjęłam papier a spod niego wyłoniło się czarne, kartonowe pudełko. A w nim … kolejna tajemnica do rozwiązania, otulona w białą tkaninę oraz rulon z tekstem i małe zawiniątko, które skrywało… piasek. Piasek szczególny, gdyż posłużył do stworzenia grafiki na okładce. I tak zaczęła się moja przygoda z książką o szczególnym tytule „Dotyka…” i podtytułem „Poderwać skórkę do lotu”. Ten zagadkowy splot słów wydaje się niezbyt jasny i może wywołać pytanie: o co tu chodzi? ale wszystko staje się bardziej klarowne, gdy wgłębiamy się w stworzoną historię. Początkowo wszystko skrywa ogromna pustynia słownego piachu, ale gdy zaczynamy odgarniać kolejne warstwy tej opowieści, docieramy do sedna przekazu, skrywającego się na dnie wyschniętej ziemi. A wtedy fabuła wylewa się, niczym woda z ukrytego źródła.
Autor Nieznany to pseudonim pisarski Piotra Zygmunta, który pozwolił się poznać, jako nietuzinkowy twórca literatury, powieścią „Nawiść”, którą zadebiutował w 2020 roku. O sobie mówi, że przesuwa słowa w prawo. A ja bym dodała, że nie tylko w prawo, ale i w lewo i w każdą inną stronę.
"Dotyka..." najpierw zwraca uwagę wydaniem książki, która posiada czarną, twardą oprawę, owiniętą w sztywną obwolutę ze zszywanymi brzegami. Jej grafika jest bardzo oszczędna, powstała ze szczególnego piasku, który układa się w ludzkie piaskowe cienie. Zmieniają one swój kształt, gdy odpowiednio poruszymy książkę, gdyż okładka jest trójwymiarowa. To daje niesamowity efekt i jest graficznym preludium do tego, co czeka nas na jej kartach. A czeka bardzo dużo treści, która przelewa się przez kolejne rozdziały nazwane epizodami, przeplecione refleksją ujętą w potok słów przelewających się po piaskowym tle.
To moje drugie spotkanie z autorem, obok którego trudno przejść obojętnie, gdyż potrafi zaintrygować, wgryźć się w umysł, uruchomić zwoje mózgowe zmuszając je do pracy, aktywując każdą ich komórkę myślową. Ze sposobem pisania Autora Nieznanego spotkałam się przy „Nienawiści”, która wzbudziła wśród czytelników wiele, często skrajnych opinii. Jednym się podobała, innym trudno było przebrnąć przez specyficzny sposób opowiadania pisarza. Fakt, że jego twórczość jest nietypowa, inna niż jesteśmy przyzwyczajeni, gdyż słowa mają u niego szczególne znaczenie, wypływają jedno z drugiego, przesypują się niczym piasek na wydmach, szeleszczą, uderzają, kłują, przytłaczają, ale też dają nadzieję. Jego słowa są ostre, czasami brutalne, wstrętne, wzbudzające odrazę, albo delikatne, wręcz piękne, chociażby:
„Ziemia nie pyli dzisiaj śmiertelnie mocno. Matka Natura nie sprząta tak zapalczywie brudu, kurzu, paprochów ludzkich. Nie szuka zamieci nawet pod dywanem. Nie zagląda do kątów, w powietrze duszące tumany. Na chwilę zostawia tę część świata, w pokoju.”
Czy znacie uczucie szeleszczenia piasku w zębach, pod nogami lub wdzierającego się w każdą szczelinę ciała? Ja czułam go cały czas podczas tej lektury. Autor swoimi słowami potrafi bardzo mocno oddać to, co dzieje się na kartach książki, co czują bohaterowie i działać na wyobraźnię. Snuje swoją opowieść niespieszne, czyli z odwrotnością prędkości, (jakby z pewnością powiedział), używając słów, które razem tworzą niecodzienną, niespotykaną i zaskakującą formę. Krótkie zdania czasami jedno słowo, którym potrafi oddać wszystko, cały sens tego, co chce przekazać. Rozkłada każdą czynność na drobne elementy, łamie zasady, odchodzi od standardowego myślenia i postrzegania rzeczywistości, wywraca znane wartości do góry nogami, pokazując w zupełnie nowym ujęciu znane sytuacje. A ponieważ w bajce wszystko jest możliwe, więc i tutaj możemy spodziewać się niespodziewanego.
W „Dotyka…” rysuje ponury, postapokaliptyczny obraz świata w dalekiej, a może bliskiej przyszłości, ale tego nie wie nikt. Chyba nawet sam Autor. Powieść, zatem toczy się gdzieś za wymarłymi lasami, za górami wydm, piaskowymi rzekami, gdzieś w przyszłości, która oby nigdy nastąpiła, gdyż to świat, w którym nie ma nic, poza piachem, szarością, szarosłońcem, szaromrokiem, szarodeszczem i szaropowietrzem, ale też szaroludźmi. Piach wciska się wszędzie, nie pozwalając na swobodne oddychanie, patrzenie, mówienie, przebywanie na powietrzu, które trudno nazwać świeżym.
Wśród osób, które przeżyły, czyli „przetrwańców”, największą wartość mają ludzie starzy, których można sobie nabyć na targu. Ale u Autora Nieznanego wszystko jest na opak, inne i niepowtarzalne. Nawet targ przebiega na zupełnie odmiennych zasadach, gdzie to towar decyduje, kto go kupi.
Z piaskowego krajobrazu, wyłania się spójna historia i główni bohaterowie tej opowieści: Anti czyli dawniej Antoni, An, która jest wegetarianką, Adm – skrót od Adama, któremu trudno jest funkcjonować bez technologii oraz Stary, reprezentujący pokolenie, które ma za sobą ogromne doświadczenie, wiedzę, a to wiąże się z umiejętnościami przetrwania w trudnym świecie bez energii. Młodzi mówią sylabami, skrótami, ich język jest ubogi, gdyż nie potrafią wyartykułować pełnych wyrazów bez pomocy gadżetu, który zawsze do tej pory podpowiadał jak i co mają mówić a raczej pisać. Stary nie zna technologii, dla niego mowa jest nadal żywa, pełnozdaniowa, płynna i zrozumiała.
„Tylko starość może przetrwańców uratować. Bo tylko ona zna się na życiu bez technologii”
„Dotyka … Poderwać gęsią skórkę do lotu” to powieść niełatwa, ale na pewno zmuszająca nasz umysł do wniknięcia w jej treść, dająca poczucie uczestniczenia w tym szaropiaskowym świecie, skłaniająca do refleksji nad naszym dzisiejszym światem. To opowieść o ludziach, którzy próbują przetrwać w piaskowej rzeczywistości, odnaleźć chociażby odrobinę człowieczeństwa, rozbudzić uczucia i zmysły. Młodzi uczą się od Starego życia na nowo, odkrywają sens drobnych gestów, wartość słów, używania zwykłych przedmiotów. Są niczym jaskiniowcy, którzy odkrywają ponownie realny świat.
Powieść podkreśla przede wszystkim wartość tego, co mamy w głowach, co nabyliśmy z wiekiem, życiową mądrość, wiedzę, umiejętności, z którymi jesteśmy w stanie funkcjonować bez użycia nowoczesnych rozwiązań. Okazuje się, że zwykły, stary generator prądu jest tu cenniejszy, niż najnowszy rdzeń, Impulsobank - NRG.
„Pogoda, magicznie, pompuje do płuc radość. A radość zawsze objawia się głębszym oddechem, jakby chciała pokazać, że jest większa od nieradości, jakby chciała podnieść człowieka na duchu, na ciele.”
Przyzwyczajeni jesteśmy do technologii, bez niej nie istniejemy. Wszelkie gadżety, sprzęty domowe, elektroniczne wynalazki, telefony, samochody, komputery… Na ulicach młodzi wpatrzeni w ekrany smartfonów, którym być może kiedyś wyrosną dłuższe kciuki i palce wskazujące, tak jak u An i Adma. Wystarczy się rozejrzeć, by dostrzec, że przyzwyczailiśmy się do określonych wygód: wchodzimy do domu - zapalamy światło, chcemy coś ugotować - włączamy kuchenkę, jest nam zimno - uruchamiamy ogrzewanie, jesteśmy głodni – idziemy do sklepu, kupujemy to, na co mamy ochotę.
A co, gdy któregoś dnia to wszystko zniknie?
Hehe.
Kto przeczyta to będzie wiedział, dlaczego hehe :)
Książkę przeczytałam, dzięki autorowi oraz serwisowi nakanapie.pl
"Dotyka... poderwać gęsią skórkę do lotu" to powieść, która wyróżnia się nie tylko tematem, ale też sposobem jego przedstawienia i napisania.
Już po przeczytaniu ostatniej publikacji autora pod tytułem "Nawiść", wiedziałam, że jego styl jest niezwykle wyjątkowy i niepowtarzalny. Tekst wręcz przesycony jest neologizmami i krótkimi zdaniami, które budują niespotykany nastrój i napięcie. Kiedy trzeba - przyspieszają akcję, by potem nagle ją spowolnić i nadać historii spokojny ton.
Autor Nieznany to artysta, któremu zwyczajne, używane powszechnie słowa, nie wystarczają. Tworzy więc własne, które nie dość, że nadają opowieści klimatu, to powodują, że czytelnik znajduje się w całkiem innym, nieznanym dotąd świecie. Czytając miałam wrażenie, że Autor Nieznany po prostu pisze to, co ma na myśli. Nie musi ubierać tego w słowa i przekształcać na siłę w istniejące już sformułowania. W sposób bardzo swobodny dzieli się z czytelnikiem swoją wizją świata przedstawionego.
"Dotyka..." porusza wiele ciekawych i ważnych obecnie tematów. Ukazuje, jak ulotne jest ludzkie życie i dobra materialne, które posiadamy. Postęp i technika powodują, że stajemy się coraz bardziej nieczuli i leniwi. Po co mamy się czegoś uczyć, skoro wystarczy kilka sekund, a wszystko co potrzebne znajdziemy w internecie? Takie jest nasze myślenie, które kiedyś może okazać się dla nas zgubne.
Bohaterowie książki przebywają w świecie spowitym pyłem. Wdziera się on do ich płuc z każdym kolejnym oddechem, przypominając o dotychczasowym wygodnym życiu. Nie mają już internetu, a wszelkiego rodzaju urządzenia elektryczne przestały działać. Jak mają sobie w takich warunkach poradzić, gdy nawet nie umieją normalnie ze sobą rozmawiać? Dotychczasowe zabieganie, wyścig szczurów i rozwój technologii były dla nich najważniejsze. Teraz nie potrafią nawet podstawowych czynności, które pozwoliłyby im na przetrwanie.
Na szczęście są jeszcze wśród nich ludzie starsi, którzy teraz traktowani są niczym bogowie. Tylko oni znają takie tajemne sztuki jak np. rozpalenie ognia. Trzeba więc o nich dbać, by żyli jak najdłużej i mogli przekazywać dalej swoją wiedzę.
Jak można zauważyć Autor Nieznany zwraca tutaj szczególną uwagę na ludzi straszych, którzy często są przez nas niedoceniani. Jeśli nie potrafią obsługiwać się smartfonami czy innymi nowinkami technologicznymi, stają się dla nas w pewien sposób bezużyteczni. Niestety zapominamy o tym, jak wielką wiedzę oni posiadają. To całkowite przeciwieństwo nas, którzy bez internetu nie dalibyśmy sobie rady.
Z niecierpliwością czekam na kolejne książki Autora Nieznanego!!!
"Pustynia wciąga nas od głowy do pięt. Wypala oczy, suszy ciało i krew.
I tylko trach, trach, trach, zgrzyta w zębach piach"
Chapeau bas Panie Autorze Nieznany, napisał Pan książkę nietuzinkową i na pewno wybijającą się z książkowego zalewu różności, jaki się ostatnio pojawia, więc napisał Pan książkę wybitną ?
A tak poważnie, cóż więcej mogę napisać o książce, która wszystkich zachwyciła, ze mną włącznie? Może tylko tyle, że "sprowokował" mnie Pan do łez i niech to właśnie będzie największą rekomendacją i okazanym podziwem, ponieważ, moje łzy z powodu czytanej książki są tak rzadkie, że prawie niedziejące się wcale. Jednak przy lekturze pańskiej powieści, na końcu poryczałam się jak nastolatka którą targa burza buzujących hormonów.
Mogę jeszcze powiedzieć, że uwielbiam, tę pańską zabawę słowami, to ich przestawianie, odczepianie, doczepianie itd. i że właściwie, gdybym chciała tutaj wypisać wszystkie cytaty, które trafiły w moje serce w moją duszę i w ogóle we mnie tak, że, dobrze, że siedziałam, czytając, bo nogi by się pode mną uginały co chwila, to zeszłoby mi do rana.
Jednak kilka muszę (bo inaczej się uduszę) ? przytoczyć. A więc, zaczynając od tego, co zapoczątkowało wszystko w tej historii, kiedy to:
"[...] Matka postanowiła zaopiekować się tymi swoimi, mało-światu-potrzebnymi dziećmi. Użyła magii; jak tylko ona potrafi. I...ppppieprznęła. Pięścią w ziemski stół. Strącając jedzenie do ostatniego okrucha. Rozwiewając atmosferę do ostatniej sielanki. Zerując technologię do ostatniej zero-jedynki"
I tak to się zaczęło...i okazało się, że:
"Tylko starość może przetrwańców uratować. Bo tylko ona zna się na życiu bez technologii. Kiedy przeciwciała natury zwalczyły zasilanie, ze śmiercią energii elektrycznej padła cała technologia. I do życia zostało tylko samo życie... Szok"
I wtedy poznajemy kilku przetrwańców, w tym tego najcenniejszego, Starego i wędrujemy z nimi i jest strasznie. Głodno, chłodno i do domu daleko. Zaraz, zaraz do jakiego domu? Domu przecież też już nie ma... I czasem tylko, jakby nigdy nic kogoś ubywa, bo...
"Nie zdążyli obudzić się ze snu. Od razu zapadli w ten wieczny. Piach przymknął ich powieki. Po wieki"
Tak więc Autorze Nieznany, by już dłużej nie przedłużać, powiem jeszcze tylko, że bardzo, bardzo, bardzo dziękuję Ci za możliwość odbycia tej niezwykłej literackiej podróż. Dziękuję Ci za An, za Adma, za Starego, ale i za Robotę którą An ukatrupiła nie wiadomo jak, za Wampirę i jej starego Wilka. Za potęgę Posępnego Czerepu, za "na wschód raczej nie", za Księciunia Wielkiego Marudnickiego Szesnastego, któremu ziarnko grochu było zbyt twarde nieco...i za wiele, wiele innych cudownych smaczków w tej literackiej uczcie.
A teraz:
"Dobra, już dobra! Już ani słowa więcej. Dość tego mądrowania" Hehe ?
P.S Chyba jeszcze nie wspomniałam o tym, że książki w tak cudnej "oprawie", nie dostałam jeszcze nigdy w życiu, ale o tym już pisali inni czytelnicy ?.
"Dotyka... Poderwać gęsią skórkę do lotu" to kolejna książka, baśń Autora Nieznanego, po którą miałam przyjemność sięgnąć. Jest równie wyjątkowa i inna niż wszystkie, jak "Nawiść" - co bardzo przyciąga czytelnika takiego jak ja, szukającego świeżości, nowego spojrzenia na literaturę. Już na pierwszy rzut oka intryguje niezwykłą, trójwymiarową okładką. A to dopiero początek niespodzianek! Już sam tytuł i opis dają do myślenia...
W uniwersum "Dotyka..." mamy doczynienia z postapokaliptyczną wizją przyszłości. Świat ten, pogrążony w piachu i pyle, zapomniał o wszystkim co to jest postęp, nauka, elekryfikacja. Tutaj człowiek powraca do korzeni, do początków. Musi nauczyć się wszystkiego od nowa, a przede wszystkim zacząć używać dłoni, które zastąpione były przez elektronikę. Teraz dla młodych nie ma niczego cenniejszego, niż wiedza starych i aby żyć dalej muszą skorzystać z ich umiejętności.
Bardzo lubię ten niezwykły styl Autora Nieznanego. Książka jest napisana w spokojnym rytmie, daje zagłębić się w temat i poznać ten postapokaliptyczny świat oraz jego niewielu bohaterów. Wszystko to okraszne jest, jak w poprzedniej książce, istną zabawą słowem. W wielu momentach możemy zatrzymać się i zagłębić w temat, a przy czym zastanowić się nad tym, do czego rzeczywiście zmierza świat. Przy tym wszystkim uderza nas wachlarz niesamowitych emocji i odczuć, które sprawiają, że wracałam do książki w myślach niejednokrotnie. Dla mnie to wyznacznik najlepszej lektury - kiedy to książka zostaje w głowie na dłużej.
Spędziłam przy "Dotyka..." naprawdę wspaniałe chwile. Potrzebowałam skupienia, aby ją przeczytać, ale warto było. Z jednej strony byłam ciekawa, co dalej książka kryje na swoich kartach, z drugiej - żal było ją kończyć! To co kryje pył, który spowił świat w tej baśni, to to z czym tak naprawdę przyjdzie nam się zmierzyć w życiu. Warto przeczytać i zastanowić się głębiej nad tą książką. Czekam z niecierpliwością na kolejne pióra Autora Nieznanego.
Baśń usypana ze wspomnień...
Niedaleka przyszłość. Całą powierzchnię planety pokrył piasek. Nie ma już wody, roślin i zwierząt, a ludzie walczą o przetrwanie. Jedynie Starzy pamiętają czasy, gdy poza technologią istniało coś jeszcze...
Dłonie i czynności, które one wykonywały. Czasy sprzed internetowej rewolucji, kiedy trzeba było polegać na sobie, na własnych umiejętnościach. A także na... drugim człowieku. W tych czasach nie do pomyślenia.
A jednak An, Adm i Stary muszą wrócić do przeszłości, zmierzyć się z własnymi demonami oraz zaakceptować nowe życie. We trójkę. Muszą nauczyć się na nowo rozmawiać, dotykać. Dostrzec coś poza ekranem komputera. Jednak... Czy to jeszcze możliwe?
,,Dotyka" to książka, której nie sposób porównać do żadnej innej historii. Autor wykreował niesamowity świat, w którym wirtualna rzeczywistość przejęła kontrolę nad życiem człowieka. Z czasem ludzie zaczęli zmieniać się ewolucyjnie; zaniknęły im jedne organy, a innych się dorobili. Powstały także nowe choroby, w tym psychiczne, a jedna z nich jest omawiana na przykładzie pewnego z bohaterów. Bardzo spodobało mi się poruszanie tej tematyki w książce, ponieważ pokazywało to, że nawet w ,,idealnym" świecie wciąż zdarzają się tego rodzaju problemy.
Opowieść ta bez wątpienia skłania do refleksji, właśnie ,,dotyka" czytelnika swoją treścią. Poruszane są w niej różne wątki, które w debacie publicznej są często omawiane, jednak poza rozmowami niewiele się dzieje w tych kwestiach. A powinno, bo niedługo możemy obudzić się w świecie, w którym brak wody czy żywności będą nie tylko fikcją literacką. Autor w dosadny sposób ukazuje błędy ludzkie, analizuje zachowania postaci i wzburza przez ukazanie dłuższej perspektywy życia w świecie przedstawionym. Ta książka jest także pełna kontrastów, pokazuje sposób myślenia bohaterów, którzy wychowali się w różnych czasach. To ciekawy obraz społeczeństwa podzielonego, w którym każdy ma swoje sposoby na przeżycie; a niekiedy pierwotne instynkty wypierają wszystkie zasady moralne, wpajane od lat.
Warto także zwrócić uwagę na płynny język. Na mnie wrażenie zrobiły przede wszystkim zabawy słowami o podobnym brzmieniu, ale często różnym znaczeniu. Podczas czytania trzeba się skupić, jednak naprawdę warto, bo styl autora jest niesamowity i płynny. Krótkie zdania są mocno nacechowane emocjonalnie, przez co łatwiej nam się wczuć w historię oraz zrozumieć uczucia, którymi przesyceni są bohaterowie. Także duży druk i przejrzysty rozkład stron są znaczącymi plusami, pozwalającymi szybko oraz bezproblemowo zgłębiać fabułę.
Na uwagę zasługuje też samo wydanie książki. Pierwszy raz spotkałam się z takim pomysłem na obwolutę, ale muszę przyznać, że prezentuje się ona świetnie! Efekt trójwymiarowości dodaje niepowtarzalnego klimatu, a po przeczytaniu całej historii lepiej rozumie się to, co jest zaprezentowane na okładce. Również twarda, skórzana oprawa pokazuje jasno, że w wydanie tego tytułu włożono dużo pracy.
Szczerze rekomenduję tę książkę ze wszystkich podanych wyżej powodów, ale nie tylko. Mam bowiem wrażenie, że każdy znajdzie w tym tytule coś innego, co w jakiś sposób nakłoni go do refleksji. Ten tytuł idealnie oddaje to, co robi treść z czytelnikiem; właśnie dotyka, potrząsa nim, czasem jednak uderza bez pardonu w twarz. Mimo to nie żałuję żadnego przeczytanego w niej zdania... Bo chociaż to baśń, to niezwykle realistyczna. Polecam!
„Nawiść” to historia zaciekłego wroga chrześcijaństwa, który ochrzczony siłą, pragnie… z własnej woli ochrzcić swój lud...