Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2016-01-21
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 428
Czekali na siebie całe życie, a spędzili razem zaledwie kilka lat. Marzyli o wspólnej starości, jednak złośliwość i przewrotność losu sprawiła, że ich pragnienia nie miały szans się spełnić. Większość czasu, która była im dana jako małżeństwu stracili na walkę z chorobą. A kiedy on umarł, a jej zawalił się świat, okazało się, że to dopiero początek koszmaru.
„Od pierwszego spotkania czułam się przy nim pewnie i bezpiecznie, a przeczucie podpowiadało mi, że nigdy się na nim nie zawiodę. Przeczucie nie kłamało: nigdy mnie nie zawiódł”.
Marzyłam o przeczytaniu tej książki, od kiedy tylko ujrzałam ją w zapowiedziach. Byłam szalenie ciekawa i niesamowicie zaintrygowana losami Jill i Paula. Czy faktycznie ich miłość gotowa była znieść tak wielką próbę? Jak można żyć będąc tak ciężko chorym oraz biorąc na siebie obowiązki całodobowej opiekunki? Czy dla drugiej osoby można poświęcić swoje życie, bezpieczeństwo, wolność?
„Zrobiła coś, na co chyba większość z nas by się nie zdobyła: świadomie pozwoliła odejść człowiekowi, którego kochała, odsuwając własne pragnienia na dalszy plan. Zdecydowała się poświęcić cząstkę swego życia”.
Jill przedstawiła swoją historię łącząc wspomnienia z okresu małżeństwa z policyjnymi przesłuchaniami. Jedne i drugie są niezwykle interesujące, a przynajmniej za takie uważałam je na początku. Ze wspomnień wyłania się wspaniała i kochająca się para, która jest w stanie zrobić dla siebie nawzajem wszystko. Ich szczęście, zdrowie i życie stopniowo zaczyna rujnować choroba, na którą zapada Paul. Te fragmenty wstrząsnęły mną najmocniej. Ciężko było mi zaakceptować fakt, że ktoś widząc chorującego mężczyznę, mógłby niedowierzać jego stanowi lub ignorować towarzyszące mu objawy. Coś strasznego. Nie dziwi mnie natomiast, że Jill chciała mu ulżyć w cierpieniu i złagodzić jego sytuację. Postawiono jej ciężkie zarzuty, wśród nich znalazła się min. pomoc w popełnieniu samobójstwa. Po przeczytaniu tej książki mam wrażenie, że to wszystko, co ją spotkało, było niesłuszne i wymuszone, chociaż to jedna z tych spraw, o których każdy musi porozmyślać na osobności.
„Żegnał się ze mną od miesięcy. Musiałam się z tym pogodzić. Uspokajałam go, przekonywałam, ale teraz już nie mogłam tego robić. Ogarnęła mnie rezygnacja i poczucie klęski”.
Jeśli chodzi o policyjne przesłuchania, z tym jest nieco gorzej. Na początku byłam bardzo wdzięczna za sam pomysł zamieszczenia ich w książce, ale dosyć szybko ta wdzięczność mi przeszła. Na dłuższą metę rozmowy Jill z detektywami stają się monotematyczne i nużące. Miałam wrażenie, że w kółko maglowane są te same tematy, spośród których część jest zupełnie niepotrzebna i wspominana jakby na siłę. Szybko zaczęłam tęsknić do wspomnień, których nagle zrobiło się jakby mniej.
Wydawało mi się, że to historia, która zostaje w pamięci na zawsze. Taka, którą jako przykład można podawać innym. Coś, na czym należy się wzorować i nad czym warto się zastanowić. Czy faktycznie?
Moje odczucia w stosunku do tej publikacji są bardzo niespójne i poplątane. Nie przemówił do mnie ten sposób zaprezentowania opowieści i nie jestem pewna „co autorka miała na myśli”. Mimo że to życiowa i autentyczna historia, gdzieś zabrakło mi emocji. Być może w związku z tym, co ją spotkało, Jill nie czuła już tego, co na początku. Może lata zmagań z chorobą sprawiły, że stała się twardsza i bardziej odporna, jednak w moim mniemaniu wydawała się taka… niewzruszona? Brutalnie mówiąc: nie kupiłam tej historii, zarówno ze względu na sposób jej przedstawienia, jak i na samą treść. Za mało życia w tym życiu i za mało prawdy w prawdzie.
„Nie mogłam mieć do niego pretensji, że chciał umrzeć. Był śmiertelnie chory”.
Bez dwóch zdań trudny temat i trudna historia...
Podjęcie lekarzy do choroby Paula było nieprawdopodobnie lekceważące i irytujące, ale nadal nie wiem jak sama postąpiłabym w takiej sytuacji...
Co do samej konstrukcji książki to pomimo powtorzen o wiele lepiej czytało mi się opisy przesłuchań. Historia miłości przedstawiona przez autorkę była trochę pozbawiona jakiejś głębi i kunsztu. Zdaję sobie sprawę że codzienność z najbliższą osobą bywa różna, ale nie mogłam pozbyć się wrażenia że w świetle tego jak wyglądały ich relacje Jill wręcz z ulgą przyjęła decyzję męża....
Przeczytane:2016-04-02, Ocena: 6, Przeczytałam, Debiut powieściowy, #Wydarzyło się naprawdę, #Z wątkiem kryminalnym,
„Dotrzymana obietnica” to niezwykła w swojej formie i treści powieść psychologiczno-obyczajowa, która podejmuje trudny temat zmagania się człowieka z chorobą i cierpieniem. Autentyczna historia życia, walki z nieuleczalnym schorzeniem i śmierci Paula Andersona opowiedziana przez jego żonę Jill wzrusza, zastanawia i stawia wiele znaków zapytania. Co więcej… na wiele z tych niewiadomych nie znajdujemy jednoznacznej odpowiedzi.
Niewielu ludzi słyszało o Zespole Ustawicznego Zmęczenia, a i wiedza medyczna w tym zakresie jest mocno ograniczona. Większość lekarzy po prostu nie wierzy w tę chorobę traktując ją jako przypadłość natury psychologicznej i psychiatrycznej, tym bardziej, że wyniki badań pacjentów zmagających się z tym schorzeniem często nie odbiegają od przyjętych norm. Okazuje się jednak, że jest to chorobą wirusowa atakująca układ odpornościowy. Osoby dotknięte tym rzadkim schorzeniem cierpią na ustawiczne ogólne osłabienie organizmu oraz nieustanny ból towarzyszący każdej minucie życia. Objawy systematycznie nasilają się i słabną, a skutecznego leku wciąż nie ma. Środki przeciwbólowe z czasem przestają spełniać swoje zadanie, a chory staję się zniedołężniałym człowiekiem „przykutym do łóżka”, nie może samodzielnie wykonywać podstawowych czynności i wymaga stałej opieki przez całą dobę.
W taki sposób można pokrótce opisać życie 43 – letniego Paula – mężczyzny, który od 8 lat zmagał się z Zespołem Ustawicznego Zmęczenia. Ból i cierpienie nieodłącznie związane z jego egzystencją doprowadziły do przedawkowania środków przeciwbólowych i w konsekwencji do śmierci. Nie była to jego pierwsza, ale tym razem na pewno ostatnia próba samobójcza. Jego żona Jill zostaje oskarżona o nieudzielenie pomocy mężowi i tym samym zostaje uznana za współwinną jego śmierci.
Podczas zeznań składanych na komisariacie kobieta odtwarza bieg wydarzeń z dnia śmierci męża oraz relacjonuje cały okres choroby Paula. Jill opowiada o opiece nad mężem sprawowanej z ogromną miłością, oddaniem, zaangażowaniem i całkowitym poświęceniem. Mówi o trudnych stosunkach i konfliktach w rodzinie Paula oraz o wspólnej codzienności naznaczonej nieuleczalną chorobą.
Jej zeznania przeplatają się z romantycznymi wspomnieniami z ich życia we dwoje, które dają obraz szczęśliwego małżeństwa. Jill i Paul mięli swoje plany, zamierzenia, chcieli spełniać marzenia, ale ich piękna wizja wspólnego życia szybko została zweryfikowana i uniemożliwiona przez chorobę. Na Zespół Ustawicznego Zmęczenia się nie umiera, ale jest to schorzenie nieuleczalne, a zmagania z nim przypominają „walkę z wiatrakami”. Medycyna jest bezradna, specjaliści rozkładają ręce, a chory… musi znosić ból i cierpienie.
Zainteresowała mnie historia opowiedziana przez Jill Anderson tym bardziej, że dotyczy prawdziwych wydarzeń. Pozostaję pod ogromnym wrażeniem jej oddania i poświęcenia. Bohaterka zrezygnowała całkowicie ze swojego życia, z siebie samej i swoich pragnień. W ciągu 8 lat przez 24 godziny na dobę była na każde skinienie męża, dzielnie znosiła jego humory, ból i cierpienie. Paul – mężczyzna apodyktyczny i egoistyczny został wyidealizowany przez żonę i przedstawiony jako człowiek praktycznie bez wad. Wszystkie jego słabości zostały usprawiedliwione chorobą i niemocą. A Jill w swojej miłości do męża kompletnie się mu podporządkowywała nawet wówczas, zanim jeszcze choroba opanowała jego ciało. Kobieta zapewnia, że właśnie takie życie dawało jej pełnię szczęścia, ale czy naprawdę tak było w rzeczywistości?…
Oskarżono ją o nieudzielenie pomocy, zaniechanie działań, które mogły uratować Paulowi życie. Dlaczego tak się stało? Skąd taka decyzja?
Nie podobała mi się postawa Jill w początkowej fazie związku z Paulem. Jej utrata własnej osobowości i całkowite podporządkowanie, jeszcze zanim wymagała tego sytuacja, wydały mi się błędne i niepotrzebne. Podziwiam bezmiar uczucia, bezwarunkową miłość do mężczyzny jej życia, oddanie i poświęcenie. Nie oceniam natomiast postępowania Jill tego wieczoru, gdy Paul przedawkował leki. Cieszę się, że ostatecznie udało jej się oczyścić swoje imię i jestem jej wdzięczna, że postanowiła podzielić się tymi trudnymi wydarzeniami. Mam nadzieję, że dzięki tej historii nieuleczalny Zespół Ustawicznego Zmęczenia przestanie być anonimową, nierozpoznawalną chorobą i inne osoby dotknięte tym schorzeniem znajdą zrozumienie i pomoc.
„Dotrzymana obietnica” to ważna książka, historia napisana ku przestrodze, która ma dotrzeć do szerokiego grona odbiorców na całym świecie. Nie bardzo mogłam się doszukać tytułowej dotrzymanej obietnicy w treści, na wiele pytań także zabrakło odpowiedzi, ale mimo to warto sięgnąć po tę nietuzinkową powieść.
Polecam.