Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2016-10-26
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 736
“(...)przemiany zachodzące w domu są odzwierciedleniem psychiki wchodzących do środka osób (...) Zwłaszcza że każdy, kto do niego wejdzie, stwierdza, że jego wizja tego miejsca jest niemal całkowicie (...) odmienna od wizji innych ludzi?”*
Fotograf Will Navidson odkrywa, że jego nowy dom jest większy w środku niż na zewnątrz, skrywa tajemnicze pomieszczenia i znikające korytarze. Szalony starzec Zampanò spisuje opowieść o tym, co przydarzyło się rodzinie Navidsonów, a po śmierci okazuje się, że zostawił za sobą chaotyczne notatki. Johnny, odurzony nar*otykami, znajduje ów zapiski i bada tajemnicę domu, stopniowo tracąc kontakt z rzeczywistością.
Nigdy, ale to nigdy przenigdy nie czytałam tak dziwnej, pokręconej, trudnej, męczącej, a jednocześnie wciągającej książki, jak “Dom z liści”. Nawet nie potrafię stwierdzić, czy mi się podobała, bo była w tak niepojęty sposób inna od powieści, które dotychczas stawały na mojej drodze, że nie jestem w stanie ocenić czy ostatecznie trafiła w mój gust. Może warto zadać sobie pytanie, czy ta książka w ogóle ma w jakieś gusta trafiać, bo w moim odczuciu jest jakby osobnym literackim bytem.
Ta książka jest jak tytułowy dom — pełna tajemnic, zakamarków, niewyjaśnionych wątków. Zbudowana z korytarzy, które prowadzą w nieznane, gdzie jedna historia przenika w kolejną. Duszna, otumaniająca, dziwna, poddawana analizom, wypełniona lękiem i mnóstwem znaków zapytania.
Z jednej strony jest bardzo literacka, z drugiej mocno analityczna. Chwilami czułam się, jakbym uczestniczyła w wykładzie na studiach. Zarówno sam dom oraz relacje poszczególnych postaci omawiane są przez narratora w taki sposób, jak gdyby były poglądami wygłaszanymi z profesorskiej ambony — różne aspekty poddawane wielu interpretacjom jednego przypadku, ale też sama narracja ma w sobie coś z naukowych opracowań.
“Dom z liści” to połączenie reportażu, horroru, thrillera, klimatów noir z naukową rozprawą, relacją oraz dziennikiem.
Kompozycja szkatułkowa sprawia, że odbiorca czuje dezorientację i z jednej strony jest wkręcony w makabryczną historię, a z drugiej musi zachować rozsądek, aby nie zatracić się do końca w tym onirycznym świecie.
Co gwarantuje czytanie tej książki? Narkoty*zne odczucia, wrażenie popadania w obłęd oraz znalezienia się w pułapce bez wyjścia.
Na pewno polecam tę książkę z jednego prostego powodu — takich emocji nie doświadczysz przy żadnej innej powieści. Nie jest to historia do przeczytania za jednym
razem. Jest trudna, męcząca, uwiera, gniecie, zaskakuje, dusi, ale nie pozwala odłożyć się bez poznania jej do samego końca.
__
*cytat pochodzi z książki “Dom z liści” Mark Z.Danielewski
Dom.
Czymże ten dom jest?
Mury jego ciemne.
Długie korytarze.
Omamiaja umysł.
Wkradają się. Gdzieś głęboko.
Burzą rzeczywistość. Tak mocno.
Oblepiają mroczną mazią. Intensywnie.
A ta maź gęsta. I lepka. I niepokojąca.
I taka do skóry się klejąca.
I tak głośnym echem się niosąca.
I wydobywa się z niej odór.
I wlecze się za zmysłami.
Po to, by je omamić. Rozbić. Omotać.
Dom.
Jaki ten dom jest?
Nie przystań bezpieczeństwa, a strachu.
Nie ciepło, a chłód. Przenikliwy. Przeszywający.
Niezrozumiała bariera nad nim. W nim.
Plątanina mroków, zakamarków, cieni.
Błądząca w niej po omacku ludzka istota.
Drzwi wyłaniające się z otchłani.
Nie było ich. A są. Nagle.
Korytarze ciemnej przestrzeni.
Długie, długie, długie.
Niekończące się przejścia w mrocznej toni.
Się rozpadają. Rozpływają. Przylepiają.
Do umysłu. Plącząc zmysły.
Dom.
Dlaczego ten dom jest?
By zmącić. By skusić. By rozpaść. Się.
By zmylić. W obłęd zamienić. Rozszaleć. Się.
W otchłań wciągnąć. Coś tam jest.
Bo ten pomruk. I głos.
On spada. Roztrzaska się o dno.
Ale dna nie ma. To koniec.
Została czerń. Ciemno. Zimno.
Głębia. Czeluść. Niezmierzona.
I ściany. I korytarze. Zakręty.
Długie, ciemne, niekończące się.
Dlaczego ten dom jest?
A może rozpłynął się.
„ Jak to możliwe? Przecież nadal tam stoi, prawda "?
Psychodeliczna przeprawa przez ciemność. Przez mroczne zaułki, wyrwy głębokie. Niesamowicie głęboko zakradająca się w umysł. W głowie zostaje. Zanurza się w myśli, że aż taplać się można w niej. W tej przeprawie. Można się bać i można czuć. Że to coś więcej. Można gubić się. Szukać jak w amoku wyjścia z niej. Z tej przeprawy.
Książka wymagająca ogromnie. W odbiorze niełatwa. Zostawia szerokie pole do interpretacji. Do odczuwania. Niesamowita czytelnicza przygoda. Trudno podpiąć ją pod konkretny gatunek. Choć grozę czuć. Oblepiła moje zmysły nieoczywistością i lękiem. Jestem pod wrażeniem. Forma niezwykła ubrana w piękną oprawy szatę. Polecam. Bardzo.
Dom...który okazuje się nie być zwykłym domem. W jego wnętrzu pełno jest ukrytych pomieszczeń i korytarzy. Lokatorami domostwa zostaje rodzina Navidsonów. Wilk odkrywa, że jego nowe lokum jest większe w środku niż na zewnątrz i skrywa swe tajemnicze zakamarki, co nie daje mężczyźnie spokoju.
Historię rodziny Navidsonów stara się opisać Zampano, który tworzy to jednak w sposób dość chaotyczny. Staruszek przez to wszystko odizolowuje się od reszty świata, a gdy umiera pozostawia po sobie literackie labirynt.
Notatki Zampano odnajduje Johnny, który bada tajemnicę Navidsona i jego domu. Chłopak po pewnym czasie nie wie już co jest realne, a co jest snem. Wie jednak, że to nie jest zwyczajny dom, a w jego krętych korytarzach coś się czai.
.
Dawno nie czytałam książki, która byłaby tak specyficzna, zawiła i niejasna. Pod każdym względem i w każdym calu. Zabierając się za czytanie "Domu z liści" trzeba mieć na uwadze, iż to nie będzie łatwa lektura. Nic tu nie będzie proste i oczywiste. Zdecydowanie nie można jej zaliczyć do kategorii "nudzi mi się, wezmę coś lekkiego do czytania". O nie. Już od pierwszej strony i przez kolejne ponad 700 trzeba być skupionym na niej, i tylko na niej. W innym przypadku bardzo szybko można, a nawet na pewno zgubicie się w labiryncie stworzonym przez autora. Igra on nie tylko z bohaterami, a przede wszystkim z czytelnikiem. Jest ciąg opowieści, nagle wszystko się urywa żeby drobnym maczkiem zacząć opowieść zupełnie w innym miejscu. A przewracając kolejną stroną napotykamy prawie zupełnie pustą kartkę.
Momentami odnosiłam wrażenie, iż sama gubię się w tej przepastnej pułapce, która z jednej strony przyciągała i zmuszała do błądzenia ukrytymi korytarzami, żeby za chwilę sprawić iż czułam się nieco znudzona.
.
Dla kogo zatem będzie odpowiedni "Dom z liści"? Dla wszystkich którzy szukają książek nieszablonowych, nie mieszczących się w żadne znane im powieściowe ramy. Dodatkowo pamiętajcie, że jest to powieść o dość sporych rozmiarach.
A zatem, jeśli macie ochotę zmierzyć się z tym co czai się w "Domu z liści"...czy
tajcie .
" [...] Gdyby nie fakt, że jest to doskonała opowieść gotycka, połknęlibyśmy przynętę razem z haczykiem, żyłką i spławikiem. [...]"
"Dom z liści" autorstwa Marka Z. Danielewskiego, to bardzo kosmiczna powieść. Podchodziłam do niej kilka razy, ponieważ nie jest to lekka lektura. Trzeba się przy niej maksymalnie skupić. Napisana jest różnymi czcionkami, stylami i nawet językami. Znajdziecie podkreślenia i skreślenia. Oprócz czarnego koloru użyty jest tutaj również kolor czerwony i niebieski. Mało tego bardzo ważne są tutaj przypisy. Trzeba je czytać, żeby w pełni zrozumieć treść tej książki. Mamy tutaj kilku narratorów. Mam nadzieję, że się nie pogubicie. Przyznam szczerze, że kilka razy musiałam się cofać, żeby lepiej zrozumieć treść. Pierwszy raz miałam do czynienia z taką książką. Czytając "Dom z liści" kilka razy musiałam obracać książkę, żeby móc przeczytać tekst.
Jednym z głównych bohaterów jest Johnny, który pracował w salonie tatuażu. Zakochał się w striptizerce o imieniu Thumper. Jego przyjacielem jest Lude.
Kolejną główną postacią jest Zampan? -- osiemdziesięcioletni staruszek, który umarł w swoim mieszkaniu. Początkowo myślałam, że był całkowicie samotny, jednak z biegiem stron zmieniłam zdanie.
Następnym głównym bohaterem jest Will Navidson, który jest fotografem, a w latach siedemdziesiątych był fotoreporterem. Jego najbardziej polubiłam i poszłabym jego korytarzem.
Co łączy ze sobą te trzy postacie? Mogę śmiało wam powiedzieć, że przeklęty dom przy Ash Tree Lane, który został zbudowany w 1720 roku. Ma na swoich lokatorów bardzo zły wpływ. Pojawiają się u nich między innymi: mordercze zapędy, skłonności samobójcze i dziwne obsesje.
Czy chcielibyście zamieszkać w domu przy Ash Tree Lane?
Zgadzam się z tym, co napisał na samym początku autor Mark Z. Danielewski "To nie jest dla ciebie." . Niestety nie jest, to książka dla każdego. Trzeba być totalnie szalonym, żeby ją dobrze zrozumieć. Ostro daje po głowie. Dosłownie można zryć przy niej banie. Czy jestem szalona?
Jeżeli lubicie wchodzić w tajemnicze labirynty lub do studni bez dna, to możliwe, że ta książka będzie idealna dla was.
Muszę powiedzieć, że "Dom z liści" jest kultowym i mistrzowskim horrorem, o którym nigdy nie zapomnę.
Historie tutaj ukryte ostro weszły mi do głowy. Oczywiście nie zdradzę wam fabuły, ponieważ każdy musi odkryć ją w samotności.
"Dom z liści", to spora cegiełka. Ma ponad 700 stron. Czy jesteście gotowi, żeby poznać, co ukrywa tytułowy dom przy Ash Tree Lane?
Okładka, tak samo jak cała książka jest bardzo tajemnicza i przyciągająca wzrok. Twarda oprawa i szyte kartki nadają jej dodatkowego wyjątkowego charakteru. Muszę wam powiedzieć, że idealnie się prezentuje na półce. W takim wydaniu przetrwa długie lata.
Ps.
To nie jest krwawy horror, w którym biegają zombie ani potwory z tasakami. To jest bardziej psychologiczny horror.
,,Dom z liści" to najbardziej dziwna, nietypowa i najbardziej wymagająca lektura, którą miałam okazję czytać. Posiada ona różne czcionki, wyodrębnione na zielono słowo dom, przekreślony tekst na czerwono, a do tego fragmenty, które czyta się w odbiciu lustrzanym. Dziwne wyodrębnienia w postaci kwadratowej ramki. Po co to wszystko? A no po to by poczuć klimat tej pięknie wydanej książki. A jest on mroczny.
,,Dom z liści" to opowieść o Johnny'ego Truanta, który szukał nowego domu. I znalazł je dzięki swojemu przyjacielowi, który poradził mu mieszkanie po zmarłym staruszku. Zampan? to staruszek, który pisał rękopis o rodzinie Navidson i ich domie.
Rodzina Navidson przeprowadziła się niedawno do nowego domu, który miał być ich początkiem nowego życia. Will szybko zauważył jednak, że jest z nim coś nie tak. Jego wymiary wewnętrze były większe od zewnętrznych. Dziwne drzwi, których nie powinno być i dziwny korytarz na zewnętrznej ścianie salonu. Will postanowił nakręcić o tych zjawiskach film.
Książkę ciężko jednoznacznie ocenić. Z jednej strony miałam ochotę ją rzucić zaraz na początku czytania. A z drugiej strony ten DOM mnie przyciągał i byłam ciekawa co będzie dalej.
Książka wymaga ogromnych nakładów cierpliwości. Nie jest lekturą łatwą. Zarówno styl jakim została napisana, jak również forma są trudne w odbiorze, ale warto po nią sięgnąć. Na pewno jest książką, której jeszcze nie czytaliście. Książką, która dostarczy Wam nieco innych emocji niż czytanie zwykłych książek. Bo tak bym ją określiła: ,,Niezwykła".
Czytanie tej książki porównałabym do chodzenia w labiryncie. Można się zgubić i to nie jeden raz. I pomimo, że jest to trudna lektura, bardzo ją polecam.
Pozornie to zwyczajna historia o rodzinie, przeprowadzce i innych przyziemnych sprawach. Jednak z czasem do historii wkrada i zaczyna się coraz mocniej panoszyć trudny do zdefiniowania surrealizm. W tle jest historia Johnnego, który splotem wydarzeń staje się posiadaczem zapisek Zampano, człowieka, który badał zjawiska tajemniczego domu.
Autor mocno komplikuje czytelnikowi zadanie i wprowadza celowy chaos narracyjny, ponieważ wątki często się urywają, a żonglerka fabułą rzucała mnie to do notatek Zampano, to do przemyśleń Johnnego, a do tego powieść ma absolutnie multum dopisków, przypisów, które równie dobrze mogłyby mieć osobne rozdziały. Co jednak w moich oczach najważniejsze ten cały celowy chaos sprawia, że powieść stała się bardziej fabularnie złożona i nie dotyczyła już tylko tajemniczego domu, a opowiadała o obsesji, która eskaluje do szaleństwa.
Na kilka zdań zasługuje forma podania powieści, bo to już totalny eksperyment, ponieważ cały tekst nie jest pisany liniowy, strony pełne są odwróconych zdań, lustrzanych odbić, pojedynczych słów rozsianych po marginesach czy pustych przestrzeni. Te zabiegi oddają niepokój i dezorientację, a może szaleństwo bohaterów, to wszystko zmuszało mnie do zwolnienia i spokojnego poddawania się woli powieści. Niektóre fragmenty wymagały obracania książki, inne narzucały mi przeskakiwanie między różnymi częściami w poszukiwaniu ukrytych znaczeń.
,,Domu z liści" to nie jest łatwa historia. To powieść, która wymagała, która mnie do pewnych czynności zmuszała. To było dla mnie absolutnie niesamowite doświadczenie, niczym literacki labirynt, gdzie ścieżki prowadzą donikąd, a inne otwierają nowe, nieoczekiwane znaczenia.
Mogłabym tu jeszcze uklepać z 10000 znaków, a to i tak by moich doświadczeń dobrze nie opisało. Dla mnie było to doświadczenie z serii tych trudnych do zapomnienia.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Znak JednymSłowem
Przeczytane:2024-11-24,
Nie jestem osobą, która często sięga po literaturę grozy, horrory czy powieści z wątkami paranormalnymi. Aby zdecydować się na lekturę książki z tego gatunku, musi ona mnie mocno zaintrygować. „Dom z liści” to jedna z tych książek, której nie potrafiłam się oprzeć, mimo że nie do końca rozumiem, dlaczego.
Co łączy nagradzanego fotografa, szalonego starca żyjącego w odosobnieniu i byłego pracownika salonu tatuażu?
Will Navidson, znany fotograf, wraz z żoną i dwójką dzieci wprowadza się do nowego domu. Niedługo po przeprowadzce odkrywa dziwną anomalię – ich nowy dom jest większy w środku niż na zewnątrz. Ukryte w ścianach pomieszczenia, kręte korytarze i znikające przejścia nie dają mu spokoju.
Szalony starzec Zampanò tworzy niezwykle chaotyczną opowieść o tym, co wydarzyło się w domu Navidsonów. Pochłonięty swoją twórczością, stopniowo izoluje się od świata. Po jego śmierci pozostaje literacki labirynt, który znajduje odurzony narkotykami Johnny. Zaintrygowany tajemnicą Navidsonów i mrocznego domu, zaczyna ją badać. Z każdym odkryciem odnosi wrażenie, że żyje na granicy jawy i snu, opętany przez coś, co czai się w ciemnościach.
„Dom z liści” to literackie dzieło, które dla wielu czytelników może okazać się dziwną i chaotyczną opowieścią. Kiedy wzięłam tę książkę do ręki, muszę przyznać, że najbardziej przeraził mnie nie jej rozmiar (książka liczy ponad 700 stron), ale sposób, w jaki została napisana. Nie spotkałam się jeszcze z powieścią, której rozdziały byłyby pisane do góry nogami, po skosie czy od tyłu – sprawiało mi to pewne trudności podczas czytania i wymagało dużego skupienia. Niemniej jednak wciągnęłam się w tę historię i z zaciekawieniem śledziłam kolejne wydarzenia. Nie ukrywam, że momentami poczułam dreszcz grozy, a nawet próbowałam wizualizować sobie kolejne zdarzenia z powieści.
„Dom z liści” to dziwna, ale niezwykle fascynująca powieść, którą pochłonęłam niemal za jednym zamachem. Choć wymaga ona ogromnego skupienia, spokoju i ciszy, to opowieść zawarta na jej stronach angażuje czytelnika tak mocno, że trudno się od niej oderwać. „Dom z liści” to nie tylko oryginalnie wydana książka, ale także nieszablonowa opowieść, w której autor porusza trudne tematy, skłaniając czytelnika do głębszej refleksji. Zdaję sobie sprawę, że taka forma powieści nie każdemu przypadnie do gustu, niemniej jednak gorąco zachęcam do lektury, ponieważ wyróżnia się ona na tle codziennych powieści, z którymi mamy do czynienia, a rzadko mamy okazję przeczytać coś tak oryginalnego.