Nigdy nie ignoruj tego, co dyktuje ci serce.
Nawet jeśli podążanie za jego głosem będzie bardzo trudne.
W życiu Anne wszystko było zaplanowane. Wystawne przyjęcia, ślub z mężczyzną, którego zna od wielu lat, kariera idealnej pani domu.
Wszystkie te plany niszczy jedna decyzja, podjęta pod wpływem impulsu.
Anne chce poznać smak prawdziwego życia, z dala od rodzinnego domu.
Dlatego zgłasza się do oddziału pielęgniarek stacjonujących na Bora-Bora.
Tam, wśród pięknie kwitnących krzewów hibiskusa i bezkresu turkusowego oceanu narodzi się przyjaźń między nią a tajemniczym żołnierzem Westrym.
Czy przyjaźń jest dobrym początkiem miłości?
Czy związek ma szanse przetrwać, gdy piękna wyspa przestanie być rajem?
Wydawnictwo: 12 Posterunek
Data wydania: 2012-06-25
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 296
Tytuł oryginału: The Bungalow
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Marta Dziurosz
Piękna i niezwykle wzruszająca opowieść o miłości, nadziei, tęsknocie i wojnie umiejscowiona w przepięknym krajobrazie wyspy Bora-Bora. To tutaj podczas II wojny światowej znajdowała się amerykańska baza morska i lądowa, w której przebywało 6 tysięcy żołnierzy i na tej wyspie zorganizowano szpital polowy, w którym służbę pełniły wyznaczone pielęgniarki.
„Ta opowieść będzie się niosła z bryzą na Bora-Bora, będzie nawiedzać zniszczone pozostałości bungalowu i wiecznie żyć w moim sercu.”
Anne Godfrey – jedną z pielęgniarek przebywających podczas wojny na misji na Bora-Bora poznajemy jako wiekową już kobietę. Otrzymuje ona dosyć tajemniczy list z Tahiti, który wywołuje u niej lawinę wspomnień sprzed lat. Anne zgadza się opowiedzieć swojej wnuczce Jennifer historię swojej młodości i dzięki temu poznajemy niezwykle romantyczną opowieść o miłości i wojnie. W tych trudnych czasach 1942-1943 toku Anne Calloway – młoda dziewczyna z zamożnej amerykańskiej rodziny pracowała jako pielęgniarka w bazie wojskowej na wyspie. Udała się tam w towarzystwie swojej najbliższej przyjaciółki Kitty i razem pełniły służbę w szpitalu. Tam Anne poznała przystojnego amerykańskiego żołnierza Westry’a Greena, z którym połączyło ją piękne, silne uczucie. Młodzi odnaleźli nieopodal plaży ukryty wśród zarośli i drzew stary domek, który kiedyś służył za enklawę Paulowi Gauguinowi i od tej pory było to ich sekretne miejsce.Wśród miejscowych bungalow ten był uważany za przeklęty i przynoszący nieszczęście. Pobyt na wyspie wiązał się z wieloma obowiązkami, żołnierze często wyjeżdżali na front, wracało wielu rannych, którymi trzeba było się zajmować. Kiedy nadszedł koniec misji Anne wracała do domu, do Seattle, a Westry jechał na front walczyć w Europie. Ich drogi się rozeszły, a następne wydarzenia sprawiły, że Anne i Westry nigdy się nie spotkali…
Za namową wnuczki Anne po prawie siedemdziesięciu latach decyduje się odwiedzić wyspę i spotkać się z adresatką listu. Zdarzenia na Bora-Bora doprowadzają do zakończenia pewnych spraw z przeszłości i wyjaśnienia tajemnic skrywanych przez lata.
Co przyniesie powrót na wyspę? Czy Anne odnajdzie tam to, czego szuka? Z jakimi sprawami przyjdzie się jej zmierzyć? Jaka niespodzianka czeka na nią na wyspie?
Napis na okładce głosi, że fani Nicholasa Sparksa pokochają tę książkę. Tak, na pewno „Dom na plaży” przypadnie im do gustu, ale polubią ją także czytelnicy np. Jodi Picoult, Richarda Evansa i osoby gustujące nie tyle w klasycznych romansach, co w powieściach obyczajowych okraszonych wspomnieniami dawnych czasów i przyprawionych nutą melancholii. Ja osobiście pokochałam tę książkę i tym większe jest moje uznanie dla autorki. Wszystkie trzy powieści Sarah Jio wydane na polskim rynku wydawniczym to według mnie prawdziwe perełki, po które warto sięgnąć.
Polecam.
Za każdym razem gdy biorę książkę do ręki zastanawiam się co ona mi przyniesie Nowa książka jest jak człowiek, którego poznajemy. Potencjał jest wprost nieograniczony. Długo wpatrywałam się w okładkę „Domu na plaży” dumając co znajdę otworzywszy drzwi. Minął w końcu czas na dywagacje, przyszła pora na czytanie. W pamięci miałam „Marcowe fiołki” książkę niezłą, ale bez szaleństw, nie wspominałam jej jako tej, która wstrząsnęła fundamentami mego jestestwa. Jednak! Pamiętałam, że miała całkiem niezły klimat. Wyzbyłam się uprzedzeń i odpaliwszy w kominku wosk pink sandsi zanurzyłam się w powieści o barwie złotego piasku, letniej, sugerującej czytadło, w sam raz na leniwą niedzielę, bez zobowiązań, bez gonitwy za nienazwanym. Na wstępie Wam powiem, bo nie jestem dobra w gradacji napięcia: dopisuję się do osób wziętych przez tę powieść szturmem.
Trwa wojna, Anna ma dwadzieścia jeden lat i poukładane życie. Pochodzi z dobrego domu, ma wkrótce wyjść za mąż za człowieka, który chce świat złożyć u jej stóp, a jednak czuje, że jej życie jest jałowe. Dookoła szaleje wojna, a ona ma skupiać się na kroju sukienki? Gdy dowiaduje się, że jej najlepsza przyjaciółka Kitty jedzie na Bora-Bora aby służyć jako pielęgniarka, postanawia jechać z nią. Porzuca swój uporządkowany świat, na rzecz wysepki, na ogarniętym wojną Pacyfiku. Malowniczy atol gości żołnierzy, którzy starają się pokonać Japończyków i pielęgniarki, które chcą też wnieść nieco do wysiłku wojennego USA. Oczywiście na wyspie mieszkają tubylcy, przesądni i barwni, którzy niechętni są gościom. Anna nie przypuszcza jak wiele ten wyjazd zmieni w jej życiu. Do tej pory narzekała, że jest bezbarwne, teraz nabierze wszystkich, soczystych barw jakie występują na tej wysepce, przekona się jak smakuje miłość i jak trwała jest przyjaźń.
Ta historia wraca do Anny po kilkudziesięciu latach, gdy kobieta badająca sprawę ohydnego morderstwa na wyspie zwraca się w liście z prośbą o pomoc. Anna opowiada wnuczce historię swojej młodości. Historię tajemnicy, namiętności . Opowiada o sekretach, które zostały na Bora-Bora, czy klątwa o której usłyszała wiele lat temu, teraz się dopełni?
Od razu uprzedzam, rozklejam się jak wigilijne uszka, przy większości książek, przy tej – owszem – miałam mokre oczy, ale nie popłakałam na całego. Niemniej jednak, książka jest o wiele lepsza od „Marcowych fiołków” . Ta książka skrzy od emocji, ma bardzo równy poziom i przez cały czas trwania akcji trzyma w napięciu, dostarcza wrażeń. Dzieje się tak, zarówno za sprawą atmosfery zagrożenia, większość z Nas pamięta przecież jak krwawe i brutalne były walki na Pacyfiku, jak również za sprawą świetnie i wyraziście skonstruowanych bohaterów. Nie ma tu ludzi miałkich, każdy ma swój charakter, cechy, które go wyróżniają, sprawiają, że zapada w pamięć . Klimat tej książki kojarzył mi się z głośnym filmem, dziś będącym synonimem kiczu, a mianowicie „Pear Harbour”(Może kicz, ale muzyka i zdjęcia – cudne). I chociaż wiele osób ten film wyśmiewa, popłakałam sobie na nim, ma coś w sobie, chociaż nie wykluczam też mojego kiczowatego gustu : P. Ta książka też ma atmosferę grozy i nieuchronności straty, zmiany, niepewności. Widzę, że nie jestem jedyna, boAgnes, również skojarzyła i napisała o tym : ) (Wielkie umysły myślą podobnie ; ] )
Co mogę zarzucić tej książce? Że czyta się ją za szybko, kończy się zbyt prędko… a chciałoby się żeby była i była.
Zmusza do refleksji nad ludzką naturą, nad błędami, nad przewrotnością losu i konsekwencją niedomówień. Nie zawsze jesteśmy marionetkami w rękach bogów, często to inni ludzie bawią się nami nie bacząc na skutki, a konsekwencje ponosimy my.
Chcę zwrócić Waszą uwagę, na tę bardzo ciekawą, poruszającą i dobrą książkę. Premiera już za kilka dni. Nie przegapcie, tej straty pożałowalibyście!
Ciekawa historia w czasach II wojny światowej; pełna niedomówień, które wpłynęły znacząco na losy głównych bohaterów. Jest także wielka miłość, która narodziła się w tytułowym domu na plaży na południowym Pacyfiku (na wyspie Bora-Bora), między młodziutką pielęgniarką Anne i przystojnym żołnierzem Westrym.
Styl autorki podobny do Nicholasa Sparksa. Jest czasem romantycznie, przyjemnie i zmysłowo. Jest także wzruszająco i nostalgicznie.
Ja po przeczytaniu tej książki miałam pewien niedosyt. Wydawało mi się, że niektóre wątki zostały zakończone tak nagle, i to na samym końcu książki. Na niektóre moje pytania odnośnie fabuły były zaskakująco oczywiste odpowiedzi. A jeden motyw (konkretnie rozstania rodziców Anne), mam wrażenie, że nie został do końca wyjaśniony. Jakby znów pierwsze skrzypce grały w/w przeze mnie niedomówienia.
Jednak podsumowując- książkę czytało mi się przyjemnie. Lektura na dwa-trzy dni. Polecam.
Anne to sędziwa kobieta wiodąca spokojnie życie. Ten spokój burzy list z Tahiti. Wraca wspomnieniami do lat młodości, kiedy to wraz ze swoją najlepsza przyjaciółką wylatuje na Bota Bora, by nieść pomoc rannym na wojnie żołnierzom. Decyzję o tym podjęła w dniu swojego przyjęcia zaręczynowego i wbrew swojej rodzinie.
Na egzotycznej wyspie Anne poznaje Westry’ego. Między nimi rodzi się uczucie. Dziewczyny czuje się rozdarta, bo chce być lokalna wobec narzeczonego, ale nie potrafi oprzeć się tajemniczemu mężczyźnie. Ich mały raj na ziemi szybko przestaje nim, być, kiedy wojna „pokazuje” ogrom cierpienia, a makabryczne wydarzenie rzuca cień na dwoje kochanków.
Jest to najpiękniejsza książka tej autorki, jaką przeczytałam do tej pory. Sarah Jio w niezwykły sposób łączy historię z teraźniejszością. Pokazuje także, że w cieniu straszliwych wydarzeń, może narodzić się coś pięknego.
Anne na wyspie odnajduje miłość, ale traci przyjaźń. Ale historia jeszcze się nie skończyła…
Młoda pielęgniarka Annie, szczęśliwie zakochana przyjmuje oświadczyny Gerarda. Wybucha wojna, mężczyźni zaciągają się do wojska. Każdy che zrobić coś, by pomóc. Dla Annie i jej ukochanego jest to także czas wielkiej próby. Kobieta zaczyna widzieć pewne wady u partnera. Zachęcona przez koleżanki wyjeżdża na front by pomagać rannym żołnierzom. Tam spotyka żołnierza. Jej serce zaczyna bić szybciej do tego mężczyzny. Mijają tygodnie, miesiące. Pewnego wieczoru na plaży dochodzi do morderstwa... Jak Anne poradzi sobie na nieznanej ziemi? Jak potoczą się losy Anne? Czy odnajdzie szczęście u boku przystojnego żołnierza? A co z Gerardem? Czy jej związek z narzeczonym się rozpadnie? I co ze sprawą morderstwa na wyspie? Kto za nim stoi? Po odpowiedzi na te i wiele innych pytań odsyłam do książki.
Moje odczucia podczas lektury są mieszane. Z jednej strony mamy piękną opowieść o wielkim uczuciu, a także o rożnych obliczach przyjaźni. Z drugiej strony autorka serwuje już od początku książki mało interesujące czytelnika rzeczy. Rozpisuje się o faktach mało ważnych, co nudzi, a nawet każe odłożyć książkę niedokończoną. W dodatku w paru miejscach książka zaczyna być przewidywalna. Szczęściem tylko do połowy.
Uważam jednak, że warto przebrnąć przez tych kilka początkowych (zresztą dość długich jak na taką lekką lekturę), rozdziałów, po to by dowiedzieć się jaki jest finał tej historii. Bo im bliżej końcowych rozdziałów tym więcej emocji. Nie należy zrażać się może mniej ciekawymi, czasami napisanymi naiwnie rozdziałami. Warto wraz z główną bohaterką poznać do końca losy jej miłości z Thaiti.
W 1940 roku młodziutka Flora wyrusza do Anglii w poszukiwaniu rzadkiej odmiany kamelii. Dziewczyna chce wykraść drogocenny okaz, aby wspomóc głodującą...
Najlepsza książka roku według Library’s Journal Dziesięć lat temu Emily miała wszystko. Dziś jej kariera leży w gruzach, a ukochany mąż zabiera...