W 1990 roku nagranie Nothing Compares 2 U uczyniło z Sinéad O’Connor światową gwiazdę. Dwa lata później artystka pojawiła się w programie Saturday Night Live, gdzie na oczach widzów podarła zdjęcie papieża Jana Pawła II. Ten gest uczynił z niej „stukniętą łysą wariatkę” – właśnie z takimi wyrażanymi publicznie inwektywami musiała się mierzyć przez całe życie.
Allyson McCabe w swoim przejmującym, a zarazem rzetelnie udokumentowanym reportażu opisuje walkę jednej z najbardziej wpływowych piosenkarek naszych czasów o to, by w show-biznesie pozostać sobą. Sinéad nie chciała poddać się regułom przemysłu, który od wokalistek wymagał przede wszystkim seksownego wizerunku, czym umiejętnie grała jej rywalka, Madonna. O’Connor pragnęła wykorzystać swoją sławę, by mówić o sprawach, które uznawała za istotne: przede wszystkim o przemocy wobec kobiet, dzieci, osób dyskryminowanych ze względu na kolor skóry czy orientację seksualną.
To nie jest tylko książka o Sinéad O’Connor, to przede wszystkim książka o opresyjnej kulturze, w której wszyscy żyjemy, choć od lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku przybyło nam narzędzi, by mówić o ukrytych formach ucisku. A przybyło ich dzięki ludziom, którzy mieli odwagę przerwać milczenie. Jedną z takich osób była Sinéad.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2024-07-24
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 256
Tytuł oryginału: Why Sinéad O’Connor Matters
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Zofia Szachnowska-Olesiejuk
Pozwolę sobie zacząć trochę nietypowo, bo od maleńkiej prywaty. Sinéad O'Connor przede wszystkim była moją rówieśniczką. Jej przedwczesna śmierć mną wstrząsnęła i była dla mnie zaskoczeniem. Być może związek z jej śmiercią miało samobójstwo jej siedemnastoletniego syna Shane'a, po którym trudno było jej się podnieść i zapewne nie pomogło zaburzenie afektywne dwubiegunowe typu bordeline.
Myślę, że nie trzeba było interesować się muzyką żeby wiedzieć i rozpoznawać Sinéad. Dla jednych na zawsze pozostanie bardzo zdolną piosenkarką o wyjątkowym głosie i tekściarką. Dla innych będzie łysą wariatką, która na wizji w popularnym programie podarła zdjęcie papieża Jana Pawła II. W każdym z tych zdań jest trochę prawdy, ale jest to spłycone do minimum. Trzeba by przeczytać tę książkę żeby trochę nam się poukładało w głowie. Ale dodatkowo warto zajrzeć do autobiografii Sinéad "Wspomnienia".
Sinéad mimo młodego wieku była znana ze swoich kontrowersyjnych wystąpień i bardzo wyrazistych poglądów społecznych i politycznych, które często miały odbicie w jej twórczości. Otwarcie sprzeciwiała się wojnom; wspierała prawa kobiet do aborcji oraz była aktywna w kwestiach praw człowieka.
O'Connor, jak niektórzy sądzą, nie była osobą niewierzącą. Miała jedynie problem z instytucją Kościoła, nie z wiarą. Krytykowała Kościół za postępowanie, zwłaszcza w kontekście nadużyć seksualnych i w akcie protestu podarła zdjęcie Jana Pawła II. Miało to zwrócić uwagę i zwróciło, ale niestety nie taką jaką chciała Sinéad, bo odwróciło się przeciwko niej.
"Dlaczego warto rozmawiać o Sinéad O'Connor" jest po części biografią, owszem, ale jest przede wszystkim rzetelnie udokumentowanym reportażem, który opisuje życie i karierę jednej z najbardziej wpływowych piosenkarek naszych czasów. To nie jest obszerna publikacja, ale nie zabrakło w niej miejsca na karierę muzyczną od najważniejszego utworu, który uczynił z niej światową gwiazdę "Nothing Compares 2 U". McCabe ujęła i kontrowersje wokół piosenkarki i jej poglądy polityczne oraz społeczne. Nie zabrakło miejsca na osobiste zmagania z samą sobą czyli walkę z własnymi demonami, problemami psychicznymi i trudnościami w życiu prywatnym.
Reportaż/dokument Allyson McCabe jest nie tylko historią Sinéad O'Connor, wykracza dalej i opowiada o opresyjnej kulturze, w której wszyscy żyjemy. Przez szeroki kontekst społeczny i polityczny, którym interesowała się O'Connor, i w którym działała.
W książce przewija się wiele tematów i postaci, przez co odnosi się momentami wrażenie, że sama artystka pozostaje nieco w tle. Jesteśmy świadkami zmian przemysłu muzycznego w latach 80. i 90. XX wieku, kiedy to Sinéad rozpoczynała karierę muzyczną. Jak było jej trudno przebić się w tym świecie opanowanym bardziej przez mężczyzn, w świecie z jawnymi przejawami seksizmu i mizoginizmu.
McCabe pokazała nam jaka była Sinéad O'Connor i pokazała nam jak wyglądał (i wygląda) branża muzyczna i Kościół katolicki. W jaki sposób trudne dzieciństwo może wpływać na dalsze losy, stan psychiczny i postrzeganie świata.
Po przeczytaniu tego reportażu myślę, że wszyscy powinniśmy przeprosić Sinéad za lata potępienia, ubliżania, opluwania, etc.
Przypomnijmy sobie łzę z teledysku "Nothing Compares 2 U" i również zapłaczmy, nad Sinéad.
Gorąco polecam reportaż Allyson McCabe, bo warto go przeczytać i warto poznać Sinéad.
Przeczytane:2024-10-10, Przeczytałem, Mam, 52 książki 2024, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024,
Podczas lektury, z tyłu głowy wciąż kołatała mi się myśl, że szkoda, że książka powstała tak późno. Późno pod tym względem, że dziś przecież - tak mi się przynajmniej wydawało - wszyscy już wiemy, jak działa show-biznes i jakimi prawami rządził się parę dekad temu, w jaki sposób media manipulują i manipulowały wizerunkiem gwiazd i jak łatwo uprzywilejowanym żeruje się na najsłabszych.
I cóż. Szybko przekonałam się o tym, że się mylę. Kilka dni temu wpadłam bowiem, całkiem przypadkowo, na wpis dosyć opiniotwórczej osoby, która krytykowała Pamelę Anderson. Wydźwięk posta był mniej więcej taki, że jak śmie obnosić się ze swoją naturalnością, starzeć się bez ingerencji skalpela i kilkoma centymetrami tapety na twarzy, skoro dorobiła się na byciu plastikowym symbolem se*su. Zdaję sobie sprawę, że, z jednej strony, można założyć, że nawet jeśli nie miała zbyt dużego wpływu na swój ówczesny wizerunek, to godziła się na to by pokazywać ją tak a nie inaczej (tyle, że to też z czegoś wynika, ale komu chciałoby się zagłębiać w temat, skoro można człowiekowi po prostu dowalić, im bardziej w miękkie, tym lepiej),z drugiej strony jednak nie powinno się dyskutować z tym, że najzwyczajniej w świecie miała prawo się zmienić i chcieć zerwać z burzliwą przeszłością. Poza tym, czyż to nie jest znamienne, że kobietom wciąż mówi się co wypada a co nie, czepiając się nawet tego, że się starzeją i jak się starzeją (zresztą nie ma co daleko szukać, Beacie Kozidrak też się przecież oberwało na zasadzie ,,bo tak starej nie wypada").
I to był moment przełomowy, chwila w której dotarło do mnie, dlaczego to takie ważne by nadal rozmawiać o Sinead O'Connor. O tym czego stała się symbolem- tak, ku przestrodze.
*
W 1992 roku miałam 9 lat. O świecie wiedziałam właściwie wielkie nic.
Wtedy muzyki słuchało się jeszcze na kasetach magnetofonowych. Można je było kupować na targowiskach (bez świadomości, że to totalne piractwo) lub samodzielnie nagrywało się składanki, najczęściej polując na moment, w którym wyczekiwana piosenka poleci w końcu w radiu (i ta złość, gdy spiker zaczynał gadać nie pozwalając wybrzmieć jej do końca....). Pamiętam, że na jednej z takich zdobycznych kaset miałam nagrane ,,Nothing Compares 2 U". Nie miałam pojęcia kto śpiewa, ani o czym (bo nie rozumiałam ani słowa),ale hipnotyzował mnie niezwykły głos i zawarte w nim pokłady emocji. Oczywiście wtórowałam piosenkarce z naiwnością dziewięciolatki, której wydawało się, że jej wykonanie nie odbiega za bardzo od oryginału. W tym miejscu powinnam chyba przeprosić sąsiadów, którzy musieli tego słuchać...
Wyobraźcie więc sobie jakie to musiało być mocne gruchnięcie, że nawet ja, jako dziecko, po piosence pokojarzyłam tę kobietę o sarnich oczach z imieniem i nazwiskiem, po tym gdy świat obiegła informacja o jej ,,wybryku". Bo, jeśli wam to jakimś cudem umknęło, w 1992 roku, Sinead potargała na scenie fotografię papieża, apelując przy tym: ,,Walczcie z prawdziwym wrogiem!". Nikt nie chciał w taki sposób rozmawiać o przemocy wobec dzieci, więc ów dosadny performance uczynił ją tematem numer jeden pełnych oburzenia dyskusji i jak się zapewne domyślacie nie najlepiej wpłynął na jej dalszą karierę.
Świat po prostu nie był jeszcze wtedy gotowy na gniewną idealistkę jaką niewątpliwie była Sinead. I to sprawiło, że na wielu płaszczyznach pozostała osamotniona.
*
Wspominam o tym wszystkim dlatego, że przyłapałam się na tym samym, na czym dziennikarka muzyczna i autorka książki, Allyson McCabe. Czyli na tym, że o O'Connor wiedziałam tylko tyle, ile mówiły mi krzykliwe nagłówki w prasie, a w nich królowały: odwyk, rozwód, romans, awantura, dwubiegunówka. Właściwie oprócz tego, że potargała to nieszczęsne zdjęcie i boryka się z problemami psychicznymi, nie wiedziałam nic. A ona, wciąż tworzyła, występowała, brała udział w przeróżnych akcjach charytatywnych i w niezbyt skuteczny sposób walczyła z przylepioną jej łatką wariatki. Nie powinno więc mnie zaskoczyć, ale jednak zaskoczyło, w jakim stopniu przefiltrowanymi informacjami się nas karmi, jak łatwo wpływa się na nasze opinie, nazywając prowokacyjnie skandalistami tych, którzy nie przekraczają bezpiecznych granic, tylko z nimi flirtują (Madonna) lub potępiając wokalistkę za to, co rockowemu zespołowi uszłoby na sucho. I ta kreacja, obliczona na zysk gra społeczna, to jeden z aspektów show-biznesu, na który autorka mocno próbuje zwrócić naszą uwagę:
Przy okazji wylicza przykłady dyskryminacji i stosowania podwójnych standardów, które - patrząc z perspektywy 2024 roku - wcale nie miały miejsca w aż tak zamierzchłej przeszłości, ale ledwo trzy, cztery dekady temu. Bo kolor skóry, płeć, orientacja, a nawet wiek... Przytacza pokrótce historie Michaela Jackson, Tiny Turner i Whitney Houston, pokazuje z zupełnie innej strony mistrzów zarządzania własnym wizerunkiem, czyli Madonnę i Prinsa. I to nie są sprawy, o których przyjemnie się słucha, jeśli było się/jest fanem powyższych, ale mimo to warto wiedzieć. Zawsze warto wiedzieć więcej, bo wtedy łatwiej przychodzi nam zrozumienie.
Trudno byłoby oczekiwać, że to co przeczytamy, sprawi nagle, że uznamy iż wszystko co robiła w życiu Sinead było słuszne. Wiele razy się potykała, mówiła rzeczy nieprzemyślane, atakowała na oślep i nieudolnie się broniła. Z książki mamy szanse dowiedzieć się, chociaż trochę, dlaczego tak to wyglądało. Poznać przerażające fakty o jej dzieciństwie, znęcającej się nad nią matce, dojrzewaniu pośród zakonnic, i to z jaką rzeczywistością jej poorana psychika zderzyła się, gdy jako dorosła musiała stanąć na własnych nogach i postanowiła zawalczyć o marzenia. Wierzyła, że muzyka może zmieniać świat. Z jej idealizm wygrały jednak cynizm i gra pozorów, wykorzystując go na każdym kroku przeciwko niej. I ten kontekst sprawia, że kobieta, którą świat okrzyknął ,,stukniętą łysą wariatką" na powrót staje się w naszych oczach osobą, odzyskuje tożsamość. Przestaje być dziwadłem, produktem, na powrót staje się - błądzącym, poranionym, zagubionym i wrażliwym - człowiekiem.
Ta zmiana perspektywy jest ważna. I to właśnie dla niej, cieszę się, że poznałam tę książkę. Bo, najzwyczajniej w świecie, kontekst jest ważny. Trzeba pamiętać o tym, że zawsze jakiś istnieje i warto zadać sobie trochę wysiłku, żeby go poznać. Dlatego, bez względu na to, co myślicie o Sinead- jeśli nie dla niej, to dla innych - przeczytajcie. A potem rozmawiajcie.
[współpraca barterowa]