Nowa śmiała powieść autora kryminalnej zagadki z książki „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle”.
„Demon i mroczna toń” nadaje nowy wymiar duetom detektywistycznym w stylu Holmesa i Watsona! Spodziewajcie się trzymającego w napięciu horroru z siłami nadprzyrodzonymi, podejrzeń o tajemny kult i paranormalnej zagadki rozgrywającej się na środku bezkresnego oceanu!
Morderstwo na pełnym morzu. Niezwykły duet detektywów. Demon, który być może wcale nie istnieje.
Rok 1624. Samuel Pipps, największy detektyw swoich czasów, musi zostać dowieziony na proces za zbrodnię, której – choć nie jest to takie pewne – nie popełnił. Podróżuje z nim Arent Hayes, ochroniarz i wierny przyjaciel, który zamierza zrobić wszystko, by udowodnić jego niewinność. Gdy tylko statek wyrusza z portu, zaczyna prześladować go zły omen. Zły omen… albo bardzo konkretny demon. Po pokładzie krąży trędowaty, który umarł dwa razy. Na żaglach zaczynają pojawiać się tajemnicze znaki. Ktoś zaczyna mordować trzodę. Aby przebłagać mroczne wody oceanu, troje pasażerów zostaje skazanych na śmierć. W tym Pipps. Tylko Hayes może podjąć się rozwiązania zagadki działającego na okręcie demona. Zagadki, która sięga daleko w przeszłość i łączy wszystkich pasażerów statku. I wszystkich może kosztować życie.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2021-03-16
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 512
Rok 1634. Z Batawii wyrusza do Amsterdamu siedem statków należących do Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Na pokładzie jednego z nich, Saardama, płyną znamienici pasażerowie: gubernator kolonii, jego żona i córka oraz… kochanka. A także słynny detektyw Samuel Pipps i oddany mu uczeń Arent Hayes.
Zanim Saardam wypływa w morze, trędowaty w porcie wieści mu zły koniec – statek nie dotrze do celu. Wyjaśnienie, o jakiego rodzaju zagrożenie chodzi – o czyjeś świadome działanie czy siły nieczyste – spada na Hayesa, ponieważ jego mistrz, oskarżony o niesprecyzowaną zbrodnię, jest zamknięty w celi.
A tymczasem szybko się okazuje, że słów trędowatego nie można zlekceważyć. Na statku dzieją się zatrważające rzeczy. I niezależnie od tego, czy są wymierzone w konkretne osoby, czy mają związek z tajemniczym ładunkiem, nagromadzone na pokładzie zło jest tak ogromne, że przed pasażerami i załogą stoi pewne widmo katastrofy.
"Demon i mroczna toń" to moja pierwsza powieść autora i jestem nią zachwycona! Pomysł oraz jego realizacja są poprowadzone po prostu mistrzowsko. Nie brakuje elementów grozy - potężnego demona Starego Toma, na którego imię wszystkim jeży się włos na głowie, a któremu przypisuje się bycie samym diabłem, żywych zmarłych oraz budzących strach symboli. Wszystko to plus rzadko przewidywalne morze, od początku wprowadzają nastrój niepokoju.
"Demon i mroczna toń" to powieść przygodowa pełna zagadek do rozwiązania (kim jest demon znany jako Stary Tom? Gdzie ukrywa się trędowaty? Co przewożone jest w skrzyniach w prochowni? Jaki tajemniczy ładunek zabrał ze sobą jeden z podróżujących?). Jednak na pokładzie znajduje się wybitny detektyw Samuel Pipps (w metodach podobny do Sherlocka Holmesa) i były żołnierz, a teraz ochroniarz i przyjaciel Pippsa Arent Hayes (osoba pokroju dr. Watsona, z tym że silniejsza). Ta para wzajemnie się uzupełnia, więc sprawy powinny zostać rozwiązane dość szybko, z tym że Samuel ma status więźnia i zostaje zamknięty pod pokładem. Czy Arent, choć inteligenty, jednak w większości polegający na sile mięśni, poradzi sobie sam?
Ta powieść, choć dość obszerna jest tak dobrze napisana, że przeczytanie jej to przyjemność. Język pasuje do roku, w którym żyją nasi bohaterowie, przy czym nie ma problemu, by się na niego przestawić. Rozgrywające się wydarzenia zostały opisane bardzo plastycznie, więc wszystko, o czym czytamy, może mieć odzwierciedlenie w naszej wyobraźni. Autor poza głównym wątkiem przybliża czytelnikowi jak wykańczająca - psychicznie również - może być taka podróż, jak zmieniają się nastroje załogi, jak coraz ciężej zapanować nad ludźmi. "Demon i mroczna toń" to świetnie skonstruowana powieść przygodowa, z bardzo zaskakującym finałem. Polecam!
Wzburzone granatowe morze, ciskające pioruny rozbijające nieposkromione kłębiaste fale … Ciemno i nieprzyjemnie, wiatr szaleje i nikt nie jest w stanie go poskromić … A pośrodku płynie nierównym rytmem Saardam. Mamy rok 1634, statek wyrusza z Batawii do Amsterdamu. Na jego pokładzie same znamienitości: gubernator z rodziną i kochanką, detektyw serca Samuel Pipps i jego opiekun Arent Hayes, pastor z uczennicą, hrabina i inni. Na chwilę przed wypłynięciem trędowaty ostrzega załogę, że statek nie dotrze do celu, spotka do katastrofa. Nikt nie wierzy w opowiadane przez niego głupstwa. Prawie nikt. Hayes będzie się starał wyjaśnić słowa przestrogi i nie dopuścić do złego. Jednak niewielu chce mu pomóc, lekceważąc przepowiednię. Jak się wkrótce okazuje, słowa trędowatego nie były daremne. Na statku zaczynają się dziać dziwne i niebezpieczne rzeczy. Jakieś nieziemskie siły zaczynają się ujawniać. Czyżby przeszłość, o której wspomina gubernator, powróciła? Nie daje o sobie zapomnieć. Demon zła rozpoczyna walkę o dusze, o przywództwo pośród możnych płynących statkiem. Tylko czy on naprawdę istnieje czy jest wyobrażeniem? Opowiadaną od lat legendą? Czy statek dopłynie do celu i gubernator osiągnie zamierzony cel? Czy być może zostanie zatopiony przez złe moce? Może huragan zdenerwuje morskie fale i załoga będzie musiała z nimi walczyć o przetrwanie?
Stuart Turton stworzył powieść detektywistyczną, z angielskim klimatem i dokładnością. Główny bohater prowadzi precyzyjne dochodzenie, wszędzie zaglądając i wszystkich rozpytując, wsadzając nos w każdy zakamarek statku. Nic nie może ujść jego uwadze. Przy okazji wychodzą na jaw powiązania rodzinne, których raczej nikt się nie spodziewał. One dodają pikanterii i zmieniają bieg wydarzeń, atmosfera zagęszcza się i komplikuje. Kiedy rozwiązuje się worek z tragicznymi wydarzeniami, każdy staje się podejrzanym. Dlaczego? Otóż każdy z pasażerów miał cel, aby te zdarzenia nastąpiły. Podejrzanymi kierowały różnorakie pobudki i analiza zachowania każdego pasażera z osobna wprawiała czytelnika w osłupienie i mąciła chwilowy spokój. Powodowała mroczną i niespokojną toń.
„Mroczną tonią starzy marynarze nazywają ludzką duszę – odpowiedział za niego van Schooten. - Wierzą, że nasze grzechy spoczywają w niej jak wraki statków na dnie oceanu. Stary Tom nurkuje w naszych duszach”.
Autor doskonale oddaje panującą na statku atmosferę, niespokojne i trudne relacje. Jak obserwujemy utworzyły się dwa obozy, załoga kontra pasażerowie, ci pierwsi przypisują sobie wyższą rangę i żądają szacunku. Panuje nieufność i wrogość, a poszukiwania tajemniczego Kaprysu zacierają wszelkie zasady przyzwoitości. Kto będzie sprytniejszy i cwańszy ten może odnieść spektakularne zwycięstwo. Gdy walka toczy się o władzę i pieniądze, nikt nie ma skrupułów i chciwość gra pierwsze skrzypce. Do tego dochodzi jeszcze osobista zemsta i nic jest w stanie powstrzymać od złego.
Demon i mroczna toń to połączenie powieści detektywistycznej z wątkami kryminalnym oraz elementami fantastyki. Stworzona została wybuchowa energetyczna kompilacja, tylko czekamy, kiedy ktoś wyciągnie zawleczkę i nastąpi wybuch emocji. A nastąpi, bądźcie tego pewni. Nie liczcie na to, że będzie łatwo i przyjemnie. Owszem, będzie miło, ale trzeba będzie się trochę nagimnastykować, aby nadążać za tropami, które nieustannie podrzuca nam autor i które mają za zadanie nas zwieść. Trzeba się sprężyć i mieć otwarty umysł, inaczej zostaniemy daleko w tyle …, a rozwiązanie zagadki umknie nam spod nosa. Słowem, ulotni się po angielsku. Koniec, zaskakujący, przynajmniej dla mnie. Oczywiście, starałam się prognozować bieg wydarzeń i finał, ale tym razem, poniosłam porażkę. Autor mnie przechytrzył. Ale świetnie, bo to sprawiło, że bawiłam się wyśmienicie i zaliczyłam wspaniałą morską przygodę. A tak szczerze, to z podróży statkiem wyleczyłam się na najbliższe lata ...
Przed dwoma laty książka „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle” wywołała u mnie ten błysk w oku towarzyszący odkryciu powieści genialnej. Pokręconej, zaskakującej, nieco absurdalnej, a do tego w stylu najlepszych kryminałów Agathy Christie. Po krótkiej rozmowie z autorem czekałam na jego drugą powieść niemal na bezdechu. Bo z drugimi powieściami jest tak, że albo potwierdzą talent autora, albo powodzenie pierwszej trzeba będzie przypisać przypadkowi. I w końcu przyszła! W pięknej oprawie graficznej, od której trudno oderwać wzrok. I okazała się równie genialna!
Autor osadza akcję powieści w siedemnastowiecznym klimacie, z jego społecznymi konwenansami, ograniczeniami i pięknymi strojami zdobiącymi prominentne osoby wyruszające w podróż morską z odległej Batawii do Amsterdamu. Zanim jeszcze znajdziemy się na pokładzie, dziwne zdarzenia zwiastują problemy zagrażające wyprawie. Czy została ona obarczona klątwą Starego Toma? Demona żerującego na poczuciu niesprawiedliwości i chciwości?
Jedyna osoba zdolna odkryć komu mogłoby zależeć na zniszczeniu wyprawy, słynny ówczesny detektyw, jest więźniem na statku, co uniemożliwia mu jakiekolwiek działanie. Cała nadzieja w jego uczniu, posługującym się sprawniej siłą mięśni, niż intelektem oraz żonie gubernatora, zdradzającej niezwykłe zdolności analityczne.
Ograniczenie miejsca akcji do statku kołyszącego się na nie zawsze przyjaznych falach sprzyja atmosferze niemal klaustrofobicznego poczucia zagrożenia i narastającego napięcia zwiastującego to, co nieuchronne. Przywodzi na myśl zagadkę zamkniętego pokoju, której wyjaśnienie musi kryć się wśród pasażerów Saardama.
Autor buduje intrygę tak zawiłą, zahaczającą o demonologię, ale i typowo przyziemne motywy, że nie sposób odgadnąć w którym kierunku zmierza. Czyni to tak zajmująco i obrazowo, że kolejne strony umykają spiesznie do końca, do wyjaśnienia, które mimo pewnej absurdalności daje odpowiedzi na wiele (choć nie wszystkie) nurtujące nas pytania.
„Siedem śmierci…”, ze względu na swą fabułę, ale pewnie i zachłyśnięcie świeżością, pozostaje moją ulubioną powieścią autora, jednak „Demon i mroczna toń” jest równie porywającą, wciągającą i bogatą opowieścią. Zachęcam Was do zagłębienia się w jej mroczną toń i odkrycia kto jest tytułowym demonem.
Jeżeli lubicie horrory, które będą Was trzymać w napięciu do ostatnich stron to ta książka jest dla Was. Znajdziecie w niej także elementy mistycyzmu, zjawisk nadprzyrodzonych i co najważniejsze zagadki.
Turton przyznaje się do tego, że lubi mieszać w swoich książkach różne gatunki. Tak też dzieje się w tym wypadku. Autor czerpie niesamowity klimat grozy i przenosi go na swoje kartki, jednak sposób w jaki to robi jest wyjątkowy. Nawet jeżeli czerpie coś od innych autorów takich jak Christie, Doyle, czy Simmons to nie czujemy nachalnej powtarzalności. Zostajemy przeniesieni do roku 1634, gdzie na statku „Saardam” mamy wyruszyć w długą podróż z Batawii do Amsterdamu. Jednak podróż ta nie będzie spokojna. Pipps jako oskarżony na statek zostaje wprowadzony w kajdanach, a na jego kompanie spocznie obowiązek rozwiązania zagadkowej sprawy demona, który będzie próbował zatopić statek.
Książka wciągnęła mnie do tego stopnia, że przeczytałam ją w jeden wieczór. Niektóre momenty były delikatnie nużące i według mnie niepotrzebne. Jednak całość fabuły oceniam jak najbardziej na plus. Niesie ona za sobą niesamowity klimat klasyki, który wyróżnia ją na tle innych książek. Bohaterowie wykreowani są w sposób genialny i ciężko zaufać któremukolwiek z nich.
Co tak naprawdę wydarzyło się na statku? Czy „Saardam” dopłynie do brzegu? Przekonajcie się sami!
Rewelacja! „Demon i mroczna toń” to powieść trzymająca w napięciu od pierwszej do ostatniej strony! Ale po kolei…
„Saardama”. To jeden ze statków należących do Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Wraz z sześcioma innymi statkami wypływa z portu w Batawii. Celem jest port w Amsterdamie. To będzie długa podróż, bo płynąć będę przez wiele miesięcy. To będzie niebezpieczna podróż, bo czyhają na nich piraci. A nawet jeśli piraci nie zaatakują, to może zrobić to sama przyroda. Wszak niebezpieczeństwo sztormu jest wielce prawdopodobne. To będzie podróż, która odmieni życie wszystkich pasażerów. Choć nie wszyscy są tego świadomi… Nie przez przypadek na pokładzie „Saardamy” znaleźli się oni: Jan Haan, Samuel Pipps, Sander Kers, Creesjie Jens czy Arent Hayes. Nad tym przeklętym rejsem kumulowała się jakaś mroczna siła od samego początku. Zanim statek opuścił port w Batawii ta mroczna siła ujawniła się. Ta mroczna siła nie kryła, że nie wszyscy dopłyną do portu docelowego. Tak, to było ostrzeżenie! Ale któż by się przejmował jakimiś zabobonami? Nie ma na tym świecie niczego, czego nie można by kupić. Wszystko ma swoją cenę i wszyscy mają swoją cenę. Czyżby?
Manipulacja. Nie ukrywam, że dla wymyślenia i przeprowadzenia takiej farsy trzeba nie lada fantazji, inteligencji, sprytu, odwagi i pieniędzy. Ogromnych pieniędzy. Ale gdy gra jest warta świeczki… ten, kto jest zdeterminowany nie cofnie się przed niczym. A tłumem najlepiej manipulować poprzez strach. Wystarczy zasiać ziarenko strachu, by zaczęło kiełkować. Wystarczy dać obietnicę spełnienia najskrytszych marzeń, by zyskać sprzymierzeńców. Wystarczy rozdawać karty i dobrze dobrać wspólników, by osiągnąć cel. Wystarczy przebranie, by stać się zupełnie kimś innym. Wraz z wypłynięciem z portu przedstawienie się zaczęło!
Demon. Ta siła nieczysta. Ta siła niszcząca. Ten książę ciemności. To wcielenie zła! To siła, której nie rozumiemy, której się boimy, przed którą uciekamy. Boimy się opętania. Boimy się działania złego ducha. Boimy się śmierci i zguby. Ale gdy wszystkie modlitwy zanoszone do Boga zawodzą… Demon był doskonałą przykrywką. I nieważne czy ktoś wierzy w duchy czy nie. Nieważne czy ktoś wierzy w demony czy nie. Wszyscy doświadczają zła. Zła, które pochodzi od demona. Zła, które pochodzi od ludzi.
Odwet. To właśnie chęć odwetu rodzi zło! Gdyby nie odwet nie byłoby tyle krzywdy, tyle zguby, tyle śmierci. Dopóki tego nie zrozumiemy, zła nie wyplenimy. A gdyby tak tę siłę, która pcha nas do odwetu skierować na coś dobrego? Czy to się może udać?
Strach. Strach to kolejna siła napędowa. Strach albo skutecznie nas przed czymś powstrzymuje, albo sprawia, że podejmujemy działania, których nigdy w życiu byśmy nie podjęli. Strach zniewala. Strach odbiera wolność. Strach odbiera logiczne myślenie. Strach wydobywa z nas to, co najgorsze…
I to wszystko znajdziemy w najnowszej powieści Stuart’a Turton’a. Jest mrocznie. Jest niebezpiecznie. Jest zagadka do rozwiązania. Są trupy. Są podejrzani. Są pułapki. Są tropy. A wszystko zgrabnie przyobleczone w słowa. To książka, po którą warto sięgnąć!
Już dawno nie czytałam tak długo książki, która w swoich założeniach ma być czystą rozrywką i niczym więcej. Pewnie przyczyny tego stanu rzeczy leżą też po mojej stronie, bo nie jest to ten typ literatury, po który sięgam często. Ani tematyka marynistyczna, ani groza nie są moimi ulubionymi gatunkami. Pewnie z tego powodu nie czułam ani zaangażowania, ani emocji. Ot, śledziłam kolejne i kolejne wędrówki po statku całej plejady bohaterów. I właśnie co do kreacji bohaterów mam największe zastrzeżenia. Nakreślone grubą kreską, bez żadnej subtelności. Nie widzę specjalnej różnicy pomiędzy kapitanem statku, pierwszym oficerem (chyba tylko to, że był karłem) a dowódcą straży muszkieterów, czy kupcem. Każdy jest jednowymiarowy, raczej antypatyczny. I tak z wieloma innymi. Nawet nasz główny "detektyw" a raczej mięśniak niczym się nie wyróżnia. Jedyną osłodą były postaci kobiece i w ogóle poruszenie problemu kobiet, ich ubezwłasnowolnienia i negowania ich możliwości intelektualnych. Ich potrzeba odzyskania wolności była jedynym motywem, który mnie zainteresował. Rozumiem, że autor pod płaszczykiem powieści czysto przygodowej i rozrywkowej chciał przemycić temat istoty zła, że nie trzeba żadnych nadprzyrodzonych sił, a tkwi ono w samym człowieku, ale to dość banalne. Przyznaję, zakończenie mnie zaskoczyło. Ogólnie - taki sobie przeciętniak, którego spokojnie mogłam nie przeczytać i niczego bym nie straciła. A tak, trochę szkoda mi czasu poświęconego na tę lekturę.
"Demon i mroczna toń" Stuart Turton
1624 rok, trudny rejs, pasażerowie ukrywający tajemnice.
Statek płynie z cennym ładunkiem, który ma zapewnić gubernatorowi sukces na scenie politycznej. Jeszcze przed wypłynięciem floty trędowaty zapowiada wielką katastrofę a potem umiera.
Podczas rejsu dochodzi do mrożących krew w żyłach sytuacji. Pojawiają się też tajemnicze znaki nawiązujące do demonicznego kultu.
Mroczna zagadka, która odsłoni tajemnicę z przeszłości i udowodni powiązania bohaterów.
Przyjaźń, zaufanie, zdrada, miłość, sytuacja kobiet.
Powieść wciągająca, zaskakująca. Tu nic nie jest oczywiste. Świetnie skonstruowana intryga.
Gorąco poleca, jestem zachwycona.
Na pewno ta książka nie dała mi tego, czego się spodziewałam. Nie znaczy to, że było lepiej czy gorzej, ale inaczej. To historia trochę zagmatwana, nieprzewidywalna, przygodowa i umiejscowiona w historycznych realiach. Mieszanka wybuchowa.
Jest to moje pierwsze spotkanie z autorem (ale wiem, że muszę poznać jego wcześniejszą powieść), i już wiem, że jest on obdarzony dużą wyobraźnią. Jednak żeby dotrzeć do sedna, musimy się wgryźć, ja przynajmniej musiałam, bo początek nie przyciągał. No fanką morskich i historycznych książek nie jestem. Ale z każdą stroną było coraz lepiej i łatwiej. Bo oprócz tej przygody jest tu też klasyczny kryminał. I jak początek zaczął się spokojnie, tak końcówka już płynęła pełną falą.
Warto też zwrócić uwagę na wydanie, po raz kolejny Wydawnictwo Albatros zrobiło cudowną robotę i nawet gdyby książka mi się nie podobała (ale podobała), to jest idealną ozdobą biblioteczki.
Stuart Turton jest pisarzem, który w niezwykle zgrabny sposób potrafi połączyć ze sobą różne gatunki literackie, by stworzyć wciągające opowieści przepełnione wielopiętrowymi, kryminalnymi zagadkami. „Demon i mroczna toń” – najnowsza publikacja Brytyjczyka – to przepełniony mrokiem marynistyczny thriller ubrany w kostium powieści historycznej. Akcja tego nietuzinkowego utworu osadzona została w roku 1634 i toczy się na pokładzie Indiamana, który wyrusza z portu w Batawii do Amsterdamu, by dostarczyć Holenderskiej Kampanii Wschodnioindyjskiej tajemniczy i bezcenny Kaprys.
Jeszcze przed wypłynięcie statku z portu dochodzi do dziwnych i niejednoznacznych, mrożących krew w żyłach wydarzeń. Bardzo szybko okazuje się, że pasażerowie i załoga będą musieli zmierzyć się z mroczną siłą nieznanego pochodzenia. Na pokładzie dochodzi do coraz to nowych, okropnych zbrodni. Groza narasta, jednak posłuszny rozkazom gubernatora kapitan ma związane ręce i nie może zawrócić do bezpiecznego portu. Losy Saardama zostają złożone w ręce porucznika Arenta Haysa, który razem z żoną gubernatora próbuje rozwikłać tajemnicę demona ukrywającego się na pokładzie. Czy bohaterom uda się odkryć prawdę nim będzie za późno?
Stuatrt Turton z mistrzostwem tka misterną sieć intryg. Arent i Sara wspólnie z przyjaciółmi próbują ułożyć skomplikowaną układankę, by odkryć, kto stoi za krwawymi atakami na Saardamie i jaki przyświeca mu cel – bohaterowie, podobnie jak czytelnik, błądzą w ciemnościach, co rusz snując coraz bardziej niezwykłe, ale zdecydowanie przemawiające do wyobraźni teorie.
Podobnie jak było to w wypadku „Siedmiu śmierci Evelyn Hardcastle”, „Demnon i mroczna toń” jest utworem, którego największym atutem jest genialnie skonstruowana zagadka kryminalna. Osadzenie akcji w odciętej od reszty świata lokalizacji dla mnie stanowi istną wisienkę na torcie. Świadomość, że bohaterowie nie mają dokąd umknąć przed czającym się na pokładzie niebezpieczeństwem, ciągła niepewność i świadomość, że nikt nie przyjdzie im z pomocą budują napięcie, które utrzymuje się aż do niezwykłego, mocno zaskakującego finału.
Jeśli szukacie trzymających w napięciu, a zarazem nietuzinkowych dreszczowców, gorąco polecam sięgnąć po twórczość Stuarta Turtona. Mnie obie powieści tego pisarza dostarczyły moc silnych wrażeń.
Rejs ku przeznaczeniu
Ależ to była przygoda! Zadzierzgnięcie intrygi i utrzymanie uwagi czytelnika na najwyższych obrotach przez całą lekturę to nie lada sztuka. A jednak – pomimo drobnych niedociągnięć – "Demon i mroczna toń" wciąga i przysparza mnóstwo czytelniczej frajdy.
Stuart Turton stworzył całą paletę fascynujących i niejednoznacznych bohaterów, którzy są niezaprzeczalną siłą powieści. Duszny klimat statku, na którym czyha wiele niebezpieczeństw jest podkręcony do maksimum. Właściwie przez większość powieści nie mamy pewności, w którą stronę podąży fabuła, czy historia rzeczywiście zawiera wątki paranormalne, czy jest tylko misternie utkanym spiskiem.
Jest jedna rzecz, której naprawdę żałuję – autor całkowicie zaniechał prób oddania epoki oraz podstawowej wiedzy na temat żeglugi morskiej. Co prawda w posłowiu tłumaczy czytelnikom, że nigdy nie miał ambicji, by napisać powieść historyczną, ale przecież tutaj wcale nie chodzi o wplatanie w fabułę rozprawek na temat marynistyki. Przy odrobinie wysiłku powieść mogła wypaść naprawdę wybitnie, a tak jest tylko bardzo dobrze. Choć nie ukrywam, że autor wplótł kilka smaczków z codzienności na statku – posiłków, utrzymania higieny, załatwiania potrzeb fizjologicznych.
"Demon i mroczna toń" to jedna z tych lektur, która gwarantuje relaks przy fabularnie lekkiej, ale bardzo sprawnie napisanej historii. Wątek kryminalny został poprowadzony w sposób ciekawy i naprawdę oryginalny, ale jednocześnie nie odnosi się wrażenia, że zakończenie jest przekombinowane, ponieważ autor zadbał o to, by staranie rozmieścić wszystkie poszlaki. Chociaż w całości brakowało mi elementów oddających ducha epoki, to i tak uważam, że była to jedna z przyjemniejszych lektur ostatnich miesięcy.
O jedenastej wieczorem Evelyn Hardcastle zostanie zamordowana. Masz osiem dni i osiem wcieleń. Pozwolimy ci odejść pod warunkiem, że odkryjesz, kto jest...
Przeczytane:2022-01-27, Przeczytałam, Literatura ,
"Demon i mroczna toń" Stuart Turton
Autor znakomicie bawi nas mieszając różne gatunki literackie, trochę thrillera, trochę faktu, trochę fantastyki, trochę horroru i do tego marynistyczny wątek ;razem wszystko tworzy rewelacyjną całość.
Jesteśmy w pierwszej połowie XVII wieku, z Batawii wypływa statek,,Saardam,, ma na swoim pokładzie kilka ważnych osobistości z rodzinami, do tego zwykli podróżni, ale najważniejszym bohaterem jest tu Arent Hayes i jego podopieczny Samuel Pipps. Statek zostaje przeklęty, naznaczony klątwą przez posłańca demona zwanego,,Starym Tomem,,, statek rzekomo ma nie dopłynąć do celu a wszyscy pasażerowie mają zginąć. Kiedy statek mimo tego wypływa, na pokładzie zaczynają się dziać niepokojące rzeczy, dochodzi do morderstwa,Arent (taki odpowiednik doktora Watsona) ma za zadanie rozwikłać tą skąplikowaną zagadkę i odnaleźć winnych. Pomagają mu w tym niezwykłe kobiety,z niesamowitą osobowością i charakterem , umiejętnościami ale i urodą. Intrygi, zwroty akcji,niesamowita atmosfera w mrocznych zakamarkach statku, ciemność,chlupot wody i czającą się w ciemności groza, dla czytającego to znakomita zabawa. Mroczna tajemnica z przeszłości, młodości a raczej dzieciństwa Arenta, zyskuje nowe oblicze, fakt za faktem ukazuje coraz więcej. Rozwikłanie zagadki to po prostu totalne zaskoczenie, muszę powiedzieć, że autor takim zakończeniem sprawił mi nieziemską frajdę, bardzo mi się spodobało rozwiązanie zagadki. Jest to pierwsza przeczytana przeze mnie książka tego autora,z ciekawością sięgnę po jego pierwszą powieść.
Polecam Wam tą arcy ciekawą książkę, gwarantując dobrą lekturę, nietuzinkowe połączenie tematyczne, gwarantuje odnalezienie dla każdego coś innego.
Polecam