Bohaterem książki jest młody adwokat Jake Brigance, ten sam, który trzy lata wcześniej bronił z powodzeniem Carla Lee Haileya, co zostało opisane w książce Grishama Czas zabijania.
Jake prowadzi jednoosobową kancelarię prawniczą i ledwo wiąże koniec z końcem. Któregoś poniedziałku dostaje pocztą list od bogatego przedsiębiorcy Setha Hubbarda, a w nim odręcznie napisany testament i instrukcję, że Jake ma się zająć jego uwierzytelnieniem. Okazuje się, że Hubbard jest śmiertelnie chory na raka i w niedzielę - dwa dni po napisaniu testamentu a dzień przed jego dostarczeniem przez pocztę - popełnia samobójstwo. W testamencie Hubbard wydziedzicza całą najbliższą rodzinę - dwoje dorosłych dzieci z rozwiedzioną żoną i ich dzieci a swoje wnuki - i niemal cały majątek zapisuje swojej czarnoskórej gosposi, Lettie Lang. Testamentem tym unieważnia spisany rok wcześniej formalny testament, w którym dzielił swój majątek między dzieci i wnuki i który jest przechowywany w kancelarii adwokackiej w Tupelo. Zaczyna się walka o uwierzytelnienie lub odrzucenie odręcznego testamentu, o tyle zawzięta, że majątek Hubbarda jest szacowany na 20 milionów dolarów.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2014-04-30
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 640
Tytuł oryginału: Sycamore Row
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Żołędziewski Lech Z., Kościuk Zbigniew
Możliwe że taka gruba książka może odpychać, bo będzie za długo się ją czytało. Nic bardziej mylnego. Pochłania czytelnika w całości. Świetnie napisana fabuła, której nie da się przewidzieć do końca książki. Postaci też są fajnie wykreowani, niektórzy są o zabawnym charakterze jak Harry Rex lub Kuciem, albo pokazani na twardych, podstępnych prawników, którzy są gotowi na wszystko żeby tylko wygrać sprawę. Dlatego czytanie tej książki nie nudzi. Język również jest łatwo przyswajalny. Polecam
Kiedyś czytałam książki Grishama nałogowo. Potem trafiłam na kilka gorszych pozycji i moja fascynacja thrillerem prawniczym w jego wykonaniu lekko osłabła. Lata minęły i znowu z wielką przyjemnością wzięłam do ręki najnowszą powieść Johna Grishama. Z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że jest to „stary , dobry Grisham”.
Akcja powieści dzieje się w miejscowości Clanton, w stanie Mississipi, gdzie podział na białych i czarnych mieszkańców jest wciąż widoczny. Zaczyna się dość makabrycznie – samobójczą śmiercią śmiertelnie chorego Setha Hubbarda. Dość ekscentrycznego, niezbyt sympatycznego właściciela dużej fortuny. Samobójstwo jest perfekcyjnie zaplanowane, łącznie z tym , co następuje potem – pogrzeb, odczytanie testamentu i przekazanie miejscowemu adwokatowi, Jake’owi Brigance zadania wybronienia testamentu sporządzonego własnoręcznie przez Setha dzień przed śmiercią. A jest czego bronić, bowiem prawie całą fortunę przepisuje czarnoskórej gospodyni i opiekunce, wydziedziczając tym samym swoje własne dzieci i wnuki. Zapowiada się nudny proces, z mnóstwem różnych prawnych kruczków, szperaniem po dokumentach i szukaniem „haka” na przeciwnika. Rodzina zmarłego zatrudnia całą armię doświadczonych prawników, których zadaniem jest obalenie nowego testamentu i zatwierdzenie starego, korzystnego dla nich. Po drugiej stronie barykady stoi Jake Brigance, ten sam, który we wcześniejszej, świetnej powieści „Czas zabijania” wsławił się obroną czarnoskórego Carla Lee Hayleya, wymierzającego sprawiedliwość oprawcom jego małej córeczki. Jest w tej powieści wiele nawiązań do wydarzeń sprzed trzech lat i jak widać tamten proces nie zakończył się całkowitym „happy endem”.
Mimo obaw, że będzie wiało nudą, jest wręcz przeciwnie. Jak to u Grishama, ciągle się coś dzieje, prawnicy po jednej i drugiej stronie przebijają się piłeczkami, wynajdując nowe fakty i sprawiając, że wszystko zmienia się w mgnieniu oka. Chociaż wiadomo, że Grisham zawsze szykuje na koniec wyjątkową niespodziankę, zwrot akcji na korzyść głównego bohatera i mniej więcej od połowy książki można domyślać się, co stoi za tym dziwnym testamentem, książkę czyta się z wielkim zaciekawieniem. Jest to solidna pozycja pod względem grubości, ale wcale się nie dłuży. Jedyne zastrzeżenie to trochę przesłodzony koniec, ale ostatnio mam szczęście do takich właśnie zakończeń. Książkę zdecydowanie polecam, szczególnie miłośnikom wcześniejszych powieści Johna Grishama.
Porywający dramat sądowy, w którym emocje sięgają zenitu. Sprawiedliwość i prawo to nie zawsze to samo. W żadnej z książek Johna Grishama nie widać tego...
Do małej kancelarii adwokackiej Finleya i Figga, specjalizującej się w rozwodach i odszkodowaniach trafia absolwent Harvardu David Zinc, który rzucił...