Czarne owce są wśród nas. Buntują się, łamią stereotypy, znoszą oceniające spojrzenia. Wszystko po to, by być w zgodzie ze sobą
Znasz jakąś? A może ta historia jest właśnie o tobie?
Dziewiętnastowieczna Warszawa. Emilia nie może się doczekać, kiedy zostanie żoną. Jednak rzeczywistość weryfikuje jej wyobrażenia o idealnym małżeństwie. Czy odważy się na rozwód w czasach, gdy taki krok niesie ze sobą olbrzymie piętno?
Połowa lat siedemdziesiątych. Iwona ucieka sprzed ołtarza. Wie, że nie będzie umiała żyć w małżeństwie, bo jej serce należy do kogoś innego. Cena miłości do drugiej kobiety w czasach PRL będzie jednak bardzo wysoka.
Czasy współczesne. Sandra również musi zmierzyć się z oczekiwaniami rodziny. Bliskim trudno zrozumieć, że nie planuje zostać matką. Czy znajdzie w sobie wystarczająco dużo siły, by pokierować własnym życiem?
Trzy kobiety, trzy historie, trzy rozczarowania i jedno pragnienie: wziąć los w swoje ręce.
Spotykamy je każdego dnia, przyjaźnimy się z nimi, razem pracujemy i często tak samo jak one nie chcemy podporządkowywać się innym. Natasza Socha po dołącza też autentyczne wyznania kobiet idących pod prąd. Historie czarnych owiec pokazują, ile może dać nam zburzenie skostniałych zasad. Choć miejscami zaboli, zapewni jedno - prawdę.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2024-06-05
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 320
„Bycie czarną owcą izoluje. Ale właśnie to doświadczenie powoduje, że możesz być sobą bez skrępowania.”
Ostatnio trafiam na same dobre książki. Nawet bardzo dobre jak rzecz się ma w przypadku „Czarnych owiec” Nataszy Sochy. Autorka przedstawia nam w swojej nowej książce trzy kobiety i ich trzy różne historie. Każda czuje się jak czarna owca na tle pozostałych członków swojej rodziny. Dlaczego? A to dlatego, że nie ulega konwenansom, stereotypom i oczekiwaniom. Każda z nich pragnie iść własną drogą, pozostać wierna sobie, swoim wartościom, potrzebom i pragnieniom.
Trzy kobiety, trzy historie i trzy różne przestrzenie czasowe. Bohaterki, oprócz podążania za własnym szczęściem i spełnieniem, łączy jeden bardzo wymowny element, podarty welon. Natasza Socha przedstawia nam; arystokratkę Emilię, żyjącą w XIX-wiecznej Warszawie, Iwonę, której historia tuczy się w latach 70-tych XX wieku oraz Sandrę, do której należy współczesność.
Emilia, rozgoryczona nieudanym małżeństwem podejmuje bardzo trudną, kontrowersyjną dla swoich czasów i sfery decyzję o rozwodzie. Iwona, opuszcza narzeczonego niemalże przed samym ołtarzem. Postanawia się otworzyć i walczyć o swoją prawdziwą miłość. A tą, jak się okazuje, jest miłość do kobiety. I w końcu Sandra, współczesna, której nie obce są problemy i „wymagania” współczesnego świata. Na początku szczęśliwa mężatka, później zrozpaczona wdowa. Nie chce być matką. Czy rodziny bohaterek będą potrafili zaakceptować i zrozumieć ich wybory?
Natasza Socha napisała powieść na wskroś prawdziwą. Przemawiającą do czytelnika nie tylko historiami głównych bohaterek ale też wyznaniami innych kobiet, listami, czy treściami pamiętnika. Czytając możemy niemalże wczuć się w emocje bohaterek. Współodczuwamy. To wieki atut książki Sochy. Potrafi wzbudzić w czytelniku tak silne uczucia, wrażenia i doznania. Skłania do refleksji. Stawia trudne pytania i mobilizuje do poszukiwania odpowiedzi. „Czarne owce” to powieść, bardzo realistyczna. A bohaterki wykreowane przez autorkę są takie jak my. Możemy spotkać je wszędzie. Część z nich po cichu walczy o siebie i swoje wartości, inne natomiast głośno i z odwagą podążają własnymi ścieżkami. Przekraczają kolejne granice, łamią utarte schematy i stereotypy.
Swoją książką Natasza Socha każdą i każdego z nas utwierdza w przekonaniu, że chęć do życia po swojemu, na własnych zasadach nie jest niczym złym. Warto podejmować ryzyko i walczyć o swoje przekonania. Choć nie mamy wpływu na to, jak zareaguje na to najbliższe otoczenie i społeczeństwo.
„Czarne owce” to bardzo dobra książka. Ważny i potrzebny głos w dyskusji społecznej dotyczącej wszelakiego rodzaju inności. Traktuje nie tylko o sprawach trudnych, ale i przełamuje jednocześnie społeczne tematy tabu. To również znakomity przekaz, który aż kłuje w oczy prostą prawdą. Żyj po swojemu i pozwól żyć innym! To powieść, która nakłania do tolerancji, zrozumienia i akceptacji potrzeb drugiego człowieka. Moim zdaniem Natasza Socha jest w najwyższej literackiej formie. Jej powieść zapada głęboko w serce. Wstrząśnie zapewne niejednym poukładanym” schematycznie światem. Da do myślenia.
Szczerze polecam!
#czytambolubie #czytamlegalnie #czytamipolecam #czytamireceznuje #polecamboczytamcodziennie #dobraksiazka #ksiazka #czytaniejestsuper
Co oznacza dla Was "życie w zgodzie z samą/mym sobą"?
📖
Natasza Socha w swojej najnowszej książce, "Czarne owce. Opowieść o kobietach wiernych sobie", maluje poruszający i zachwycający portret trzech niezwykłych kobiet, które zdecydowały się na odważne kroki w obliczu społecznych oczekiwań i norm. Emilia, Iwona i Sandra to bohaterki, które choć żyją w różnych epokach, łączy je jedno pragnienie – bycia wiernymi sobie.
Emilia z XIX-wiecznej Warszawy marzy o idealnym małżeństwie, jednak rzeczywistość brutalnie weryfikuje jej wyobrażenia. W czasach, gdy rozwód był niemal nie do pomyślenia, Emilia staje przed trudnym wyborem, który może zaważyć na jej całym życiu.
Iwona z lat siedemdziesiątych XX wieku, ucieka sprzed ołtarza, bo jej serce należy do kobiety. Miłość ta, w trudnych czasach PRL-u, niesie ze sobą wysoką cenę. Iwona musi stawić czoła nie tylko społecznym uprzedzeniom, ale i własnym lękom.
Współczesna Sandra również zmaga się z oczekiwaniami rodziny, która nie może zrozumieć, że nie planuje zostać matką. W świecie, gdzie kobiecość często utożsamiana jest z macierzyństwem, Sandra walczy o prawo do decydowania o własnym życiu i szczęściu.
Autorka, poprzez wnikliwe studium postaci, ukazuje siłę, determinację i odwagę kobiet, które idą pod prąd, burząc skostniałe zasady i stereotypy. Każda z historii, choć osadzona w innych realiach, jest niezmiernie aktualna i poruszająca. Autorka, wplatając autentyczne wyznania współczesnych kobiet, dodaje książce autentyczności i głębi.
"Czarne owce" to nie tylko opowieść o walce z konwenansami, ale przede wszystkim hymn na cześć indywidualności i niezależności. Pani Natasza z tak dla jej pióra charakterystyczną delikatnością, ale i przenikliwością, pokazuje, jak wiele odwagi wymaga bycie sobą w świecie pełnym oczekiwań i ocen. Książka ta zmusza do refleksji, poruszy serca i zainspiruje do przemyślenia własnych wyborów.
To lektura obowiązkowa dla absolutnie każdej kobiety, która pragnie zrozumieć swoją wartość i siłę. "Czarne owce" to piękna, prawdziwa i pełna emocji powieść, która zajmie trwałe miejsce w sercu 🩷
#recenzjaksiążki #opiniaoksiążce #kochamksiążki #kochamczytać #czytamypolskichautorów #bookstagram #bookstagrammer #czytam #książka #kochamksiązki #kochamczytac #wszystkiestronyksiazki
Ile razy zdarzyło wam się powiedzieć NIE, bo coś nie było zgodne z waszym światopoglądem? Jak często sprzeciwiacie się komuś czy czemuś, a potem z pokorą znosicie swoją odmienną naturę, sposób patrzenia na świat? Tak właśnie mają w zwyczaju trzy bohaterki z najnowszej powieści Nataszy Sochy pt. „Czarne owce”. Kto wie, może któraś z nich mówi właśnie o was.
Autorka przenosi nas w swoich opowieściach w różne przestrzeni czasowe, które – jak się okazuje – są ze sobą mocno powiązane jednym elementem – podartym welonem.
Możemy więc podejrzeć życie arystokratki Emilii w XIX-wiecznej Warszawie – idealistki pragnącej za wszelką cenę zaznać szczęścia w małżeństwie. Gdy jednak prawda okazuje się zgoła odmienna od jej wyobrażeń, młoda kobieta będzie zmuszona podjąć bardzo ryzykowną dla siebie decyzję o rozwodzie i przeciwstawić się sztywnym regułom sfery. Czy zdoła stanąć we własnej obronie? Jak zareagują najbliżsi?
Z kolei w latach 70. XX w. Iwona jako ta, która rzuciła narzeczonego na ołtarzu, zapragnie zawalczyć o własną prawdę i miłość… do drugiej kobiety. Ale czy ówczesne czasy są gotowe na taki przełom światopoglądowy i moralny? Jaką cenę przyjdzie jej zapłacić za bycie szczęśliwą w PRL-owskim klimacie Warszawy.
Ostatnia bohaterka to kobieta jak najbardziej współczesna ze współczesnymi problemami, o których mówi się dużo, ale gdy dochodzi do ich ujawniania, to już rodzi pewnego rodzaju niezrozumienie, często wręcz oburzenie. Sandra jako zakochana mężatka nie jest jednak – w rozumieniu rodziny w pełni szczęśliwa – ponieważ od początku deklaruje, że absolutnie nie czuje się matka-polką. Nawet tragedia, z którą przyjdzie jej się zmierzyć, tego nie zmieni. Czy najbliżsi zaakceptują wybór kobiety?
Natasza Socha znów serwuje czytelnikom historie z cyklu te „prawdziwe”, dołączając do tego wyznania kobiet, listy do ukochanej czy pamiętnika z mądrymi treściami od innych kobiet-autorek od zawsze podążających za swoim, od zawsze pod prąd. Wszystkim, co robią, najważniejsza jest prawda. Zaprasza czytelników do świata, który część z nas dobrze zna albo chociaż się z nim utożsamia. Realizm sytuacji powoduje, że z łatwością potrafimy się wczuć w sytuacje, emocje w taki sposób, że jednym współczujemy, a na innych jesteśmy zwyczajnie wściekli. Momentami odczujemy ból, niedowierzanie oraz zdumienie, że można aż tak nie rozumieć drugiego człowieka i jego potrzeb, żeby wręcz nakazać mu powrót na właściwą, zdaniem społeczeństwa drogę.
Bohaterki Sochy są jak my. Spotykamy je wszędzie: w rodzinie, w sklepie, przechodzą obok nas na ulicy. Często nie wiemy, kim są, ale istnieją i pragną zmian nie tylko w swoim życiu, ale w ogóle w społeczeństwie. Stanowią przykład, że rozwód, miłość do osoby tej samej płci albo świadome niemacieżyństwo to nie koniec świata, ale odwaga do bycia innym, do bycia sobą ponad wszelką cenę. Wtedy jednak czeka nas ostracyzm, a nawet wykluczenie z rodziny.
Czy warto? Na to pytanie autorka nie potrafiła udzielić jasnej odpowiedzi. Z pewnością trzeba próbować walczyć o siebie. Smutkiem napawa jednak postawa najbliższych, którzy – jak pokazały te historie – potrafią jasno stawiać sprawę. Nie ugną się przed stereotypami oraz społecznymi konwenansami. Będą ranić, szantażować bez wyrzutów sumienia. Kompromisy i akceptacja odmienności wśród najbliższych zdarzają się niezwykle rzadko, ale na szczęście się zdarzają.
Powieść nie tylko mówi o rzeczach trudnych, ale też przełamuje tabu społeczne, otwiera drogę do dyskusji, na którą mają odwagę tylko nieliczni. Prawda przecież jest najważniejsza, a w niej my – nikt inny nie przeżyje za nas życia. Mamy wybór, tylko trzeba go dokonać. Role kobiety zmieniają się bowiem od dawna. Niekoniecznie każda z nas musi wychodzić za mąż i rodzić dzieci. Czasem do szczęścia potrzebna jest… żona. Miłość ma przecież różne oblicza i nie musimy, dla „dobra” społeczeństwa znosić poniżania ze strony mężczyzn, tracić pracy, a tym bardziej rodziny, która zamiast wspierać, doprowadza do rozłamu.
Poświęcenie oraz powinności wobec społeczeństwa mają swoje granice, ale przyświeca im nieustanna i bezkompromisowa walka o wolność, tolerancję oraz o akceptację własnych potrzeb. Pogratulować trzeba wytrwałości tym kobietom i każdej innej, która działa poza schematem. Zmianę jednak trzeba przede wszystkim zacząć od siebie, aby inni poczuli się z nią dobrze. Wiedza przekazywana przez nasze babcie czy matki nie oznacza całkowitego podporządkowania staremu systemowi. Nie narzucajmy więc innym własnych schematów myślowych, bo coś wydaje nam się jedynym i słusznym rozwiązaniem. Dajmy szansę na spełnienie własnych oczekiwań i wybranie innej, niekoniecznie prostej drogi życiowej. Wtedy osiągniemy szczęście oraz spełnienie, które pozwoli nam bez wyrzutów wobec siebie spojrzeć w lustro, aby potwierdzić, że jesteśmy sobą.
Natasza Socha w swojej najnowszej powieści ,,Czarne owce" zabiera nas do świata trzech kobiet, które w różnych epokach i realiach społecznych postanawiają złamać konwenanse i żyć według własnych zasad.
Emilia, Iwona i Sandra to bohaterki, które przez swoje rodziny i otoczenie postrzegane jako ,,inne", ,,gorsze" lub ,,hańbiące rodzinę".
Emilia, żyjąca w dziewiętnastowiecznej Warszawie, podejmuje decyzję o rozwodzie w społeczeństwie, które nie toleruje takich rozwiązań. Jej historia jest pełna strachu, frustracji i walki o własną godność. Iwona, uciekając sprzed ołtarza, stawia czoła oczekiwaniom rodziny i społeczeństwa w PRL, pragnąc miłości do kobiety, co w tamtych czasach było nie do pomyślenia. Sandra, z kolei, zmaga się z presją rodzinną, decydując się na życie bez dzieci, co wciąż budzi kontrowersje. Każda z tych kobiet, mimo że żyje w innej epoce, odzwierciedla walkę z oczekiwaniami, które narzuca jej otoczenie.
Socha nie ocenia ich wyborów, ukazuje ich cierpienie i rozterki, ale również ich odwagę i determinację w dążeniu do własnego szczęścia. Zadaje ważne pytania o akceptację, miłość, niezależność i życie według własnych zasad. Autorka nie boi się poruszać trudnych tematów, takich jak przemoc domowa, ukrywanie orientacji seksualnej czy osamotnienie, a te w opisane prostym językiem czynią jej powieść życiową i emocjonalną. Narrację zbogaciła o prawdziwe historie kobiet, które podążają własną ścieżką. Wprowadziła także cytaty z twórczości Marii Konopnickiej oraz opisy dawnych przepisów prawnych, które miały wpływ na życie kobiet, co zmusza do refleksji nad tym, czy coś zmieniło się w tych kwestiach mimo upływu czasu.
Myślę, iż wiele osób może utożsamiać się z bohaterami tej książki. Wieloma, nie tylko z Emilią, Iwoną i Sandrą, bo właśnie dzięki im wszystkim, "Czarne owce" stają się historią inspirującą do walki o bycie sobą, swoje marzenia, pragnienia i prawa, a także do otwarcia się na innych, tolerancji i akceptacji osobistych wyborów innych ludzi. Interesujące jest to, jak autorka ukazuje, że te ,,czarne owce", mimo że często są pomijane i traktowane z niechęcią, odgrywają kluczową rolę w kształtowaniu i ewolucji norm rodzinnych oraz społecznych. Zwraca uwagę, iż w sumie, każda rodzina ma nie tylko swoją historię, ale też swoje wartości i skostniałe zasady, którym jest wierna z pokolenia na pokolenie, a w niej zapewne osobę, która nie godzi się na życie według nich i decyduje się pójść na przekór, stając się status quo, bądź przyczyniając się do zmian.
Z przyjemnością przez niemal osiem godzin wsłuchiwałam się w głos Leny Schimscheiner, czytającej audiobook, dostępny w Woblik w ramach akcji Czytaj PL 2024. To druga po "Zamrożona. Dlaczego kobiety zdradzają" książka autorki, po którą sięgnęłam, ale na 100% nie ostatnia. Kilka czeka na swoją kolej na stosie hańby.
Tak ciężko zrozumieć, że może istnieć inny punkt widzenia niż ten uznany za "normalny". 3 kobiety, 3 czarne owce, 3 historie. Brakuje mi do każdej z nich epilogu, tak na dopięcie tematu, takiej wisienki na torcie. Edukująca książka i wydaje mi się, że niektórzy nie potrafiliby jej zrozumieć. Czasami jesteśmy jak takie konie z klapkami. Tylko nie popadajmy ze skrajności w skrajność bo czasami wystarczyłoby usiąść z drugiej strony albo po prostu zająć się własnym życiem.
Natasza Socha już od dawna porywa czytelniczki swoimi barwnymi i intrygującymi opowieściami. W powieści ,,Czarne owce" poznajemy historie trzech kobiet osadzone w różnych czasach, a połączone m.in. pięknym, lecz nadszarpniętym zębem czasu welonem...
Trzy bohaterki - Emilia, Iwona i Sandra, choć żyją w całkowicie odmiennych epokach chcą pozostać wierne sobie, swoim uczuciom, pragnieniom i poglądom, bez względu na cenę, jaką przychodzi im za to zapłacić.
Autorka kreśli portrety kobiet posiadających niesamowity hart ducha i wiedzących czego naprawdę chcą. Czytając tę książkę, uświadamiamy sobie, że właściwie w każdym momencie naszych dziejów żyły i dziś również żyją kobiety łamiące konwenanse i utarte stereotypy, przez co niestety zarówno kiedyś, jak i dziś są one piętnowane przez społeczeństwo i nazywane tytułowymi ,,Czarnymi owcami".
Na przykładzie perypetii zdawałoby się całkowicie odmiennych bohaterek autorka kreśli odwieczne zmagania kobiet z otaczającą je rzeczywistością, bo choć dziś czasy się zmieniły to nadal pozostaje wiele aspektów, w których kobiety muszą walczyć o siebie, swoje szczęście, poczucie spełnienia i życiowej harmonii - zwłaszcza gdy kwestie te w jakikolwiek sposób odbiegają od ogólnie przyjętych społecznie schematów.
Jest to opowieść o emocjach, nadziejach, pragnieniu bycia szczęśliwym i spełnianiu marzeń oraz postawionych sobie celów. Natasza Socha z ogromnym wyczuciem i subtelnością, lecz także pełną wyrazistością porusza kwestię posiadana przez kobiety, jako jednostki ludzkie, prawa do przeciwstawiania się temu, czego w naszym życiu nie chcemy i zdecydowanego mówienia "NIE" jeśli tylko zachodzi taka potrzeba - i choć nawet dziś nie jest to do końca rzeczą łatwą to książka ta pokazuje, że można i warto uczyć się tego w każdym momencie życia.
Jeśli natomiast chodzi o symbol welonu, według mnie doskonale obrazuje on różnorodność, a jednocześnie uniwersalność tkwiących w nas potrzeb i marzeń, bo choć na pierwszy rzut oka różnorodność i uniwersalność się wykluczają to przecież życie pisze najoryginalniejsze, najbardziej zaskakujące i niesamowite scenariusze.
Dobra lektura na jesienne popołudnia i wieczory. Polecam!
* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *
https://ksiazkowoczyta.blogspot.com/2024/10/jestem-chwila-ktora-przescignac-chce.html
Najnowsza książka Nataszy Sochy jeszcze przecudownie pachnie farbą drukarską, ale już większe filie biblioteczne udostępniają ją zainteresowanym czytelnikom. ,,Czarne owce. Opowieść o kobietach wiernych sobie" to propozycja niezwykle mądra, odważna, okraszona sarkazmem, ale i bardzo dobitnym przesłaniem. Sądzę, że gdyby uczniowie mieli pisać prace - rozprawki czy też teksty maturalne- na temat roli kobiety w życiu rodzinnym i społecznym na przestrzeni lat, to właśnie książka Nataszy Sochy mogłaby posłużyć za jeden z najlepszych przykładów. Warto po nią sięgnąć- sama nie żałuję czasu poświęconego na lekturę, gdyż nie był on stracony.
Każdy wie, czym charakteryzuje się przysłowiowa czarna owca w rodzinie i nie ma konieczności szczegółowego omawiania tego niechlubnego określenia. Jedno jest pewne- czy odrzucenie, wytykanie palcami, strach przed osądem osób trzecich zawsze musi wygrywać z planami konkretnego członka rodziny? Natasza Socha, która słynie ze swojej odwagi literackiej i ciętego języka, przedstawiła historie trzech kobiet: Emilii, Iwony oraz Sandry. Co ciekawe, każda z postaci żyje w innym stuleciu, a przeskoki czasowe są tu ogromne, bo sięgają od wieku XIX do współczesności. Nic więc dziwnego, że odbiór tytułowej czarnej owcy jest zupełnie inny, kompletnie odmienny jest też powód odrzucenia danej bohaterki przez rodzinę. Nie chcę podawać żadnych szczegółów, ale autorka dokonała czegoś absolutnie spektakularnego i świetnie udowodniła, jak na przestrzeni 300 lat zmieniło się myślenie człowieka. Ponadto, żadne z trzech opowiadań nie jest przewidywalne, a ich zakończenia mocno mnie zaskakiwały. Najbardziej zapamiętam chyba pierwszą historię- zawsze podobał mi się XIX wiek, ale chodziło mi raczej o styl ubierania się, jak też o epokę literacką. Nie chciałabym jednak być kobietą tamtych czasów, czyli kimś, kto nie ma nic do powiedzenia i musi wykonywać wszystko wedle zamierzeń aranżowanego małżonka czy rodziców.
Myślę jednak, że jedna z cech mocno podkreślonych przez pisarkę siedzi w nas do dziś. Chodzi oczywiście o osąd osób trzecich. Czy zawsze będziemy zastanawiać się nad tym, co ludzie powiedzą? Czy zawsze będziemy grać i pięknie wyglądać tylko na zdjęciach, a po zamknięciu domu na cztery spusty pokażemy swoją drugą, bardziej naganną postawę? Czy zawsze będziemy aktorami własnego życia, a może jednak ta zwariowana i fałszywa postawa ulegnie niegdyś zmianie? Warto się nad tym zastanowić.
Autorka świetnie udowodniła, że- bez względu na lata- między członkami rodzin dochodzić może do obrzucania się błotem, czynienia wyrzutów, poniżania, prania brudów, stawiania absurdalnych warunków. Warto więc prześledzić perypetie wszystkich bohaterek, ale przy tym od razu ich nie oczerniać. Wręcz przeciwnie- każdemu należy się choć odrobina zrozumienia.
Co tu dużo mówić- książka jest świetna, a autorka włożyła w nią mnóstwo pracy. Myśli każdej z postaci pokazała niemal osobno, a zatem starannie dobierała słowa i perfekcyjnie odseparowała każdą z trzech epokowych części.
Dziękuję autorce także za to, że znowu z zamiłowaniem wraca ona do swojego rodzinnego Poznania. Jest to i moje rodzinne miasto, tu się urodziłam, wychowałam i nadal mieszkam. Prawdziwą ucztą literacką było zatem dla mnie spacerowanie wokół najważniejszych miejsc miasta, co dało mi niemal fotograficzne odwzorowanie niektórych wydarzeń.
W książce tej wszystko jest dobrze przemyślane, zachęca nas nie tylko fabuła, ale i ładna okładka oraz przejrzysty druk, który ułatwia czytanie. ,,Czarne owce. Opowieść o kobietach wiernych sobie" to powieść, która wręcz musi wpaść w ręce wielu ciotek, babć i innych osób, które wciąż żyją według archaicznych zasad i martwią się wyłącznie o zdanie osób trzecich. Może przyszedł czas na to, by kobieta mogła uderzyć pięścią w stół, by nie czuła się marionetką?
Gorąco polecam!
"Czarna owca" to określenie, które każdy słyszał i zna. Myślę, że w każdej rodzinie znajdzie się "ktoś taki". Natasza Socha w swojej najnowszej powieści przedstawiła historie trzech kobiet, każda z nich żyła w innych czasach. Każda mierzyła się z piętnem czarnej owcy. Jak sobie poradziły z tą łatką?
"Staropanieństwo to przekleństwo. Ale i tak lepiej być starą panną niż rozwódką".
Rok 1884. Dziewiętnastoletnia Emilia Granowska marzy o szybkim zamążpójściu. Niebawem znajduje odpowiedniego kandydata na męża. Stanisław to idealna partia. Jest szarmancki, ujmujący i czarujący, czego chcieć więcej. Zaślepiona i zakochana Emilia nie dostrzegła żadnych wad u swojego wybranka. Ślub był jak z bajki, za to noc poślubna nie spełniła oczekiwań Emilii. Jej mąż po ślubie bardzo się zmienił nie dość, że był oschły, to w ogóle nie zależało mu na towarzystwie żony. Emilia czuła się rozczarowana swoim małżeństwem. Gdy odkryła prawdziwe oblicze Stanisława, zastanawia się nad rozwodem. Rozwód to wstyd zostanie czarną owcą i rodzina się jej wyrzeknie. Czy jest na to gotowa?
"Kłamstwo czasem pomaga przetrwać. Choć jednocześnie może jeszcze bardziej wszystko skomplikować".
Lata siedemdziesiąte. Iwona w dniu ślubu zrywa z narzeczonym. Ulokowała swoje uczucia gdzie indziej. Co z tego, że ona i jej miłość nie wpisują się w powszechnie przyjęte normy. Iwona nawet za łatkę czarnej owcy postanawia być szczęśliwa. Na przekór wszystkiemu i wszystkim. Już na samym początku tej relacji dochodzi do wniosku, że łatwo nie będzie. Co powiedzą znajomi, co powie rodzina? Czy będą na tyle tolerancyjni?
Rok 2022. Sandra ma trzydzieści jeden lat i nigdy nie przepadała za dziećmi. Ze swoim narzeczonym Krzysztofem wspólnie podjęli decyzję, że dzieci nie będą posiadać. Po ślubie czują presję ze strony najbliższych. Bo przecież jak był ślub to teraz czas na dzieci, bo zegar tyka i już młodsza nie będziesz. Ciocie i babcie dobre rady atakują z każdej strony. W życiu nie da się niczego przewidzieć. Los wystawia Sandrę na próbę...
Jesteście przesądni? Wierzycie w przepowiednie, gusła, zabobony? Ja twardo stąpam po ziemi i w takie rzeczy nie wierzę. Trzy bohaterki Emilia, Iwona i Sandra były posiadaczkami tego samego welonu. Czy to za jego sprawą nie dopisało im szczęście w miłości?
Historia stworzona przez autorkę dobitnie pokazuje, że na przestrzeni lat zupełnie nic się nie zmieniło. Nasze społeczeństwo nie nauczyło się tolerancji do tej pory. Zdecydowanie zbyt łatwo przychodzi nam ocenianie innych. Ostracyzm na dobre zakorzenił się w naszym kraju. Wystarczy, że ktoś jest inny niż pozostali i od razu zostaje wykluczony i spisany na straty. Czarne owce nie wpisują się w powszechnie przyjęte normy. One pragną żyć po swojemu, inaczej, chcą być szczęśliwe na swoich zasadach. Czarne owce się nie poddają. Od dziecka wpajano nam, że małżeństwo i rodzicielstwo to nasz obowiązek i jesteśmy do tego stworzone. Czy aby na pewno każdy powinien zawierać związek małżeński? Czy każdy nadaje się do tego, aby posiadać dzieci? Małżeństwo nie może być klatką, do której klucz został zgubiony. Nie można tkwić w związku bez miłości tylko dlatego, że rozwód to wstyd i co ludzie powiedzą. Życie to nie bajka każdy jest odpowiedzialny za własne szczęście, bez względu na to, co powie rodzina. Nie można przejmować się opiniami innych. Nikt za nas naszego życia nie przeżyje i naszych dzieci nie wychowa.
Odkryj magię świątecznej bliskości Antonina i Marcel od dawna czują, że ich uczucie się wypaliło. I choć nadal mieszkają pod jednym dachem, z roku na...
Czy zemsta jest słodsza od wybaczenia? Gdy najbliższa osoba rani, można wybrać zemstę lub odpuścić. Co przyniesie upragnioną wolność? Joanna, po zdradzie...
Przeczytane:2024-11-03, Ocena: 5, Przeczytałem, 52 książki 2024, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024,
W listopadowej akcji czytaj pl postanowiłam sięgnąć po powieść autorstwa Nataszy Sochy pod tytułem "Czarne owce. Opowieść o kobietach wiernych sobie."
Od dłuższego czasu miałam na nią chrapkę i nie mogłam przegapić nadarzającej się okazji.
To był doskonały wybór, ponieważ powieść, a właściwe trzy minipowieści w jednej, idealnie trafiły w moje gusta i oczekiwania.
Spodziewałam się historii o nietuzinkowych kobietach, które wymykają się konwenansom, normom i stereotypom podążając za swoimi przekonaniami wbrew wszystkiemu i wszystkim. To historia o kobietach pragnących żyć w zgodzie ze sobą, a nie z tym, co narzuca im społeczeństwo i rodzina. Otrzymałam dokładnie to, czego oczekiwałam - trzy interesujące portrety kobiet.
Emilia, Iwona i Sandra - dzieli je czas i pokolenia, ale każda z nich postrzegana jest, lub postrzega siebie, jako czarną owcę w rodzinie. Jednak czarne owce, takie jak one sprawiają, że świat się kręci, zmienia się, staje się otwarty na odmienność, uczy akceptacji i innego spojrzenia na pewne aspekty życia
„Staropanieństwo to przekleństwo. Ale i tak lepiej być starą panną niż rozwódką. Małżeństwo to najważniejszy przystanek w ziemskiej podróży. To coś, do czego jesteśmy przygotowywane od urodzenia."
Emilia zmaga się z oczekiwaniami otoczenia,które wymaga od niej, by była przykładną żoną. Jednak, małżeństwo nie spełnia jej oczekiwań - to dla niej łzy, niezrozumienie, obojętność i przemoc. Kobieta postanawia odejść od męża i wnieść pozew o rozwód, ale żyje u schyłku XIX wieku, kiedy to rola kobiety była ściśle określona.
"Jestem czarną owcą w mojej rodzinie. Odrzuciłam wszystko, co moi bliscy szanują i uważają za wartościowe. Stanęłam w poprzek i dostałam za to po głowie, bo ich zdaniem zbrukałam świętość."
Iwona, odważyła się kochać "inaczej", co stało się źródłem wstydu dla rodziny i niezrozumieniem otoczenia. Ile trzeba przejść, by uszanowano prawo do miłości, która wykracza poza schematy, narzucone przez społeczne normy?
„Od dzieciństwa wiedziałam, że nie chcę mieć dzieci. Odrzucałam lalki i nie lubiłam prawdziwych bobasów. Rodzina próbowała zachęcić mnie do zmiany przekonań, a kiedy weszłam w dorosłość, robili wszystko, żebym w końcu została matką."
Sandra wychodzi za mąż za swojego przyjaciela i miłość swojego życia. Oczekuje się od niej, że teraz nadszedł czas na powiększenie rodziny, ale Sandra nigdy nie planowała zostać matką.
Wszystkie historie łączy jeden piękny, ale niedoskonały welon. Każda z bohaterek trzymała go w swoich rękach, każda stanęła przed decyzją, która wymagała odwagi, by móc żyć w zgodzie ze sobą, nawet jeśli świat nie chciał współpracować i rzucał kłody pod nogi.
To był dobry czas spędzony z lekturą, uczący otwartości na drugiego człowieka, dający chwilę na refleksję i własne przemyślenia. W świetle własnych przekonań i własnego światopoglądu, zawsze powinno znaleźć się miejsce na szacunek i empatię wobec drugiego człowieka.