Dwie obce sobie kobiety żyjące w innych czasach: Julia Pirotte, sławna polska fotoreporterka pochodzenia żydowskiego oraz Weronika Czerny, historyczka badająca postawę Polaków wobec Żydów.
Czy coś je łączy?
Czy wydarzenia, które wstrząsnęły Kielcami 4 lipca 1946 roku mają związek z zaginięciem małej Laury? Jaką tajemnicę skrywa rodzina Weroniki? Czy za zaginięciem dziewczynki stoi jej chory psychicznie ojciec?
Jeśli myślisz, że możesz zapomnieć o trudnej przeszłości, jesteś w błędzie - ona prędzej czy później powróci. Czarne liście to powieść łącząca burzliwą historię Polski ze współczesnym wątkiem kryminalnym.
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2016-07-06
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 376
Historia kołem się toczy i to nie tylko ta wielka, lecz i ta związana z pojedynczymi ludźmi. Gdzieś ma swój początek i koniec, a pomiędzy tymi dwoma punktami kryje się wiele chwil dramatycznych, małych szczęść i niejeden życiowy zakręt. Rzadko kiedy dostrzega się tę skalę mikro, bo liczy się ogół, nie szczegół, a jednak to właśnie te pojedyncze elementy składają się na całość i tworzą jej portret widziany przez świat.
Weronika Czerny na co dzień zajmuje się przeszłością, wraca do niej, odsłania ją, zbiera jej okruchy i ślady tego co było, lecz już jest zatarte w pamięci społeczeństwa, świadomie bądź nie. Nie pozwala by fakty były zastępowane poprawną polityczno-kulturową wersją wydarzeń. Nie tylko jako historyk spotkała się z wypieraniem prawdy przez zbiorowe zapomnienie. Codziennie spotyka się z pytaniem dlaczego wraca do czegoś co powinno być zostawione w spokoju i nie rozgrzebywane. Wierzy w swoje zadanie, które być może stało się nawet już misją, ma w tym swój osobisty cel, ale nie on się liczy, ważniejsza jest świadomość historyczna i odpowiedzialność za czyny, co nie zawsze spotyka się z przychylnością. Wie co kieruje jej oponentami, lecz czy to wystarczający powód by odwracać oczy od faktów? Czasem Kielce współczesne i te sprzed kilkudziesięciu lat aż tak bardzo się nie różnią. Dziesięcioletnia Laura wychodzi na zajęcia do szkoły i znika, a w Weronice odżywają najboleśniejsze lęki. Co się stało, że jej córka zaginęła i kto za tym stoi? Panika nie pomoże w odnalezieniu dziewczynki, ale w takich momentach rozsądek wydaje się zimny i bezosobowy. Poszlak jest kilka, jedna wydaje się najbardziej prawdopodobna, lecz czy nie jest to zaklinanie brutalnej rzeczywistości? Priorytetem staje się odnalezienie dziecka, jednak świat nie zatrzymał się w miejscu i Weronika ma na jego scenie do odegrania swoją rolę, bez względu na to co czuje. Biorąc udział w uroczystościach, jakich źródła zna tak dobrze, cofa się sześćdziesiąt pięć lat wstecz. Jeden dzień zadecydował o życiu tak wielu, jak mogło dojść do pogromu? To pytanie ma wiele odpowiedzi, niektóre z nich można dostrzec na zdjęciach Julii Pirotte. Fotografka ujęła w kadrach istotę tragedii, zdjęcia mówią za ofiary, jakie długo nie miały żadnej szansy na ten krok. Historia zatacza koło, fragmenty zaczynają układać się we wzór, rozpoczęty dawno temu, częściowo zaginął on w ludzkiej pamięci, ale Weronika odkrywa jego ukryte urywki. Teraźniejszość splata się z przeszłością, a skrawki nie tak ważne dla całości okazują niezwykle istotne dla jej i Laury losów.
Sekrety potrafią ranić po latach, nawet te wydające się już nimi nie będace wciąż mogą boleśnie uderzać w najwrażliwsze punkty. Czasem człowiek musi wrócić do punktu wyjścia, jeszcze raz zmierzyć się z tym co pozostawiło na nim blizny by w końcu móc zrozumieć motywy nim kierujące i wybaczyć grzechy, które stały się tragicznym dziedzictwem dla kolejnych generacji.
Nic nie dzieje się bez przyczyny, chociaż nie zawsze ją dostrzegamy. Bywa pogrzebana zbyt głęboko by dało się ją zauważyć, ale niekiedy los czy też przypadek sprawia, iż pozornie całkowicie odrębne elementy stają się ogniwami tego samego łańcucha zwanego historią. "Czarne liście" to opowieść w jakiej odgrywa ona pierwszoplanową rolę, jest wciąż obecna, towarzyszy jak cień każdemu wątkowi i każdy z bohaterów jest nią naznaczony, nawet gdy nie jest jej świadomy. Pogrom kielecki w książce Mai Wolny ukazany jest z dokumentalną szczerością, ludzka tragedia nie traci nic w swej wymowie w połączeniu z fikcyjną, ale nietracąca nic na autentyczności, warstwą książki. Autorka przedstawia makro i mikro skalę tego samego dramatu, ale to ten drugi wymiar pozwala dotrzeć do prawdy. Głos zostaje oddany kilku osobom, każda z nich patrzy z innej perspektywy na ten sam ciąg zdarzeń, a na ich punkt widzenia wpływają okoliczności w jakich funkcjonują, osobiste doświadczenia oraz przeszłość, czasem nie do końca znana. Mogłoby się wydawać, że tragedia jaka miała miejsce latem 1946, nie powinna być ukazywana przez pryzmat fabularny, lecz taki sposób ujęcia nie trywializuje faktów, wprost przeciwnie. "Czarne liście" to panorama wielkiej historii widziana oczyma nie zbiorowości, lecz jednostek, która wciąż jeszcze jest niedokończona.
Nie podobała mi się. Odychające główne postaci, fabula też jakaś dziwna. Temat też niby ważny. Sama powieśc sztuczna i szytywna.
Zbliża się awaria świata. A z nią samozagłada W brytyjskim miasteczku Bethlem dochodzi do wybuchu elektrowni atomowej. Wprowadzony zostaje nowy reżim...
Fascynująca, pełna południowego temperamentu historia o sile dojrzałej miłości. Malwina, niebanalna matka Polka, przyjeżdża do Włoch, by podjąć pracę...
Przeczytane:2016-09-01, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2016, Mam,
Polski antysemityzm to bez wątpienia jeden z najbardziej kontrowersyjnych, bulwersujących, trudnych i niepopularnych tematów... Nie lubimy mówić o wydarzeniach w Jedwabnem, pogromie kieleckim, czy też o setkach innych, mniejszych tragicznych wydarzeń, gdzie to ofiarami polskich obywateli stawała się mniejszość żydowska... I doprawdy trudno mi to zrozumieć, iż tak bardzo wierzymy w naszą nieskazitelność, przyjmując jednocześnie za pewnik to, że każdy inny naród jest zdolny do morderstw niewinnych, jedynie nie my - Polacy... Na szczęście nie każdy w tym kraju żyje w owym poczuciu obłudy, fałszu, zakłamania, i tym samym nie boi się poruszać i mówić o polskich morderstwach na narodzie Żydowskim, jakie to miały miejscy w ubiegłym stuleciu. Taką osobą jest z pewnością Pani Maja Wolny, która w swojej powieści pt. "Czarne liście", poruszyła tematykę pogromu kieleckiego, umiejętni wplatając ją w emocjonującą i zarazem na wpół biograficzną historię fabularną...
Fabuła książki Pani Mai, rozgrywa się w dwóch wymiarach czasowych, które to przedstawiają dwutorowo wydarzenia składające się na oś fabularną tej opowieści. Pierwszą z nich tworzą losy Julii Pirotte - autentycznej postaci, która to była słynną polską fotografką i fotoreporterką pochodzenia żydowskiego, i która jako pierwsza uwieczniła na fotografiach pogrzeb ofiar kielickich zabójstw z dnia 4 lipa 1946 roku. Na druga kanwę tej opowieści, składają się losy współcześnie żyjącej polskiej badaczki stosunków polsko - żydowskich w czasie drugiej wojny światowej - Weroniki Czerny, której to 10-letnia córeczka - Laura, znika nagle bez śladu w przeddzień uroczystości upamiętniającej ofiary pogromu kieleckiego... I tak oto z jednej strony obserwujemy trudne i skomplikowane poszukiwania zaginionego dziecka, z drugiej zaś poznajemy tragiczne i traumatyczne dzieje Julii Pirotte... Jak się bowiem okazuje, obie te kobiety połączy więcej, aniżeli tylko miejsce tragicznych wydarzeń z 1946 roku...
"Czarne liście" to bardzo umiejętne, inteligentne i barwne połączenie kilku gatunków literackich, w jedną spójną i atrakcyjną dla czytelniczka, całość. I tak oto znajdziemy tutaj elementy prozy biograficznej, odnoszące się do losów Julii Pirotte - Diement, ponadto uświadczymy intrygującej i emocjonującej historii sensacyjno - kryminalnej, jak i również nie zabrakło tu pokaźnej porcji literatury obyczajowej, z romansem, erotyką, budzącą się miłością w tle... A nad tym wszystkim wciąż unosi się zapach historii, jakże trudnej historii powojennej polski, ale także i dramatycznych losów z okresu okupacji, gdzie to polscy - zwykli ludzie, przyczynili się do najokrutniejszych i najohydniejszych czynów, czyli morderstw ukrywających się Żydów... Myślę, że to bardzo ambitne, zaskakujące, ale także i udane połączenie tych wszystkich wątków w jedną opowieść, która dzięki temu z pewnością wyróżnia się spośród wszystkich innych pozycji literackich...
Temat antysemityzmu nie jest prosty, zarówno w sferze odbioru przez czytelnika, jak i tworzenia na jego podstawie całej fabularnej opowieści przez autora. Myślę, że podobnego zdania była Pani Maja Wolny, która zastosowała tu bardzo inteligentny i chyba także niezbędny zabieg, jakim to było wplecenie prawdy o tamtych tragicznych wydarzeniach sprzed lat, w tryby narracji o zaginięciu córeczki głównej bohaterki. I tym sposobem uświadczymy tu relacji o pogromie kieleckim, poznamy miejsca w których do niego doszło, usłyszymy słowa naocznych świadków i ujrzymy oczyma wyobraźni zdjęcia z uroczystości pogrzebowych, jakie to miały miejsce kilka dni później. O tym wszystkim dowiemy się z rozdziałów poświęconych Julii Pirotte... Jednocześnie, niejako na odreagowanie i odprężenie, będziemy świadkami ekscytujących wydarzeń z życia Weroniki Czerny, która zmaga się z tragedią zaginięcia jedynej, ukochanej córeczki. Policyjne poszukiwania, dramatyczne myśli i zadręczania się Weroniki, traumatyczne wspomnienia z przeszłości, zarówno tej dalszej, związanej z rodziną, jak i bliższej, w której to głównym bohaterem jest chory psychicznie partner Weroniki i ojciec zaginionej Laury... Oczywiście, wątek zaginięcia jest atrakcyjniejszy z punktu widzenia czytelnika, niemniej wydaje mi się, że większą wymowę historyczną, emocjonalną, literacką, mają tutaj rozdziały poświęcone Julii Pirotte...
Pd względem fabularnym opowieść ta prezentuje się bardzo dobrze, ukazując w przejrzysty, logiczny, a przy tym intrygujący sposób losy głównych bohaterów. Świetnie poprowadzone zostały dwa główne wątki, a więc wojennych i powojennych losów słynnej fotografki, oraz zaginięciu córki Weroniki. Niemniej, na uwagę zasługują także poboczne wątki, wiążące się co prawda bezpośrednio z głównym nurtem tej opowieści, ale jednak pozostające nieco na uboczu. Mam tu na myśli rozdziały opowiadane z perspektywy zaginionej dziewczynki, która dzieli się w nich z nami swoją historią, jak i również bardzo emocjonalne rozdziały ukazujące korespondencję brata Julii Piorote - Majera, który pisał je m.in. z sowieckiego łagru na Syberii, gdzie też zresztą zginął... Jeśli chodzi zaś o sam układ toczenia tej opowieści, to autorka bardzo często nas nim tutaj zaskakuj. Mam tu na myśli chociażby to, iż ukazuje ona rozgrywające się tu wydarzenia z perspektywy osób trzecich, tak naprawdę mało istotnych dla fabuły, ale jednak w jakimś stopniu z nimi związanych. Poznajemy ich życiorysy, charaktery, motywację i postępowanie wobec chociażby zaginięcia córki Weroniki. To ciekawie, nieszablonowe i chyba przez to udane podejście, które także wyróżnia styl pisania Pani Mai Wolny, spośród innych autorów. Sama lektura jest pasjonująca, intrygująca, wciągająca od pierwszej, do ostatnie strony...
Dwie kobiety, dwie bohaterki, dwie niezwykłe osobowości, które stanowią o sile tej opowieści. Julia Pirote - Diament, to postać tragiczna, dramatyczna, niezwykle boleśnie doświadczona przez los i życie... Bardzo szybko osierocona przez zmarłą matkę, wychowywaną twarda ręką przez ojca i macochę, zmuszona do emigracji, która zaprowadziła ją do Belgii, Francji, a następnie z powrotem do ojczyzny. Wojna odebrała jej rodzinę, przyjaciół, młodość i wiarę w dobro tego świata, choć i jej powojenne losy nie były dla niej łaskawsze. Samotna, zmęczona życiem, śmiercią najbliższych i bólem po ich utracie... Ideowa komunistka, co z pewnością nie dodaje jej chwały, ale także i świadczy o jej ideach, które to komunizm miał w teorii przecież niezwykle piękne... Z drugiej strony mamy Weronikę Czerny, samotną kobietę przed 40-tką, wychowującą swoją ukochaną córeczkę, poświęconą w pełni naukowej pracy. Także boleśnie doświadczona przez los, najpierw na wskutek konfrontacji z traumatyczną historią swojej rodziny, później wobec związku z chorym na schizofrenię mężczyzną. I oto właśnie dopiero dramatyczne zaginięcie Laury, powoduje jej zmianę postrzegania życia, świata, innych ludzi, dając jej szansę na to, by pomyśleć o miłości... To, co łączy te dwie kobiety, to ich niezwykła siła, która nie pozwala im się poddać mimo największych dramatów, problemów, i bólu w ich życiu...
Książka ta stanowi także niezwykle trafną analizę współczesnej Polski i Polaków, która to chyba nie wypada dla nas zbyt optymistycznie, ale z pewnością sprawiedliwie i szczerze... Oto kraj nie wolny wciąż od antysemityzmu, faszystowskich ciągot, nacjonalizmu skrywanego za religią i patriotyzmem. To także kraj interesowności, karierowiczów, ludzkiej podłości, wykorzystywania największych dramatów dla własnych celów. I choć zmieniły się kolory, kształty, krajobraz..., to mentalność chyba nie koniecznie... I z łatwością mogę też wyobrazić sobie głosy odnoszące się do tej książki, a mówiące o tym że jest ona zbyt jednokierunkowa, nieobiektywna, ukazująca za pewnik tylko jedną teorię na temat pogromu kieleckiego, a przecież jak wiadomo prawd jest zawsze wiele, wedle niektórych... Cóż, być może kiedyś dojrzejemy do spojrzenia na siebie przez przezroczyste szkło, a nie zawsze jedynie poprzez różowe okulary... Być może przyczynią się do tego właśnie takie książki, jak "Czarne liście", która to ukazuje prawdę poprzez fabularną powieść obyczajową...
Powieść Maja Wolny to książka o kilku twarzach, które na pozór wydają się niezwykle odległe od siebie, odmienne, różne, nie mogące stanowić wspólnej jedności, ale jednak tak się dzieje. To opowieść o antysemityzmie, brudnej i złej historii naszego kraju, prawdzie i bardzo rożnych reakcjach na nią... To także historia o kobiecej samotności, pragnieniu miłości, poszukiwaniu swojego miejsca w życiu... Wreszcie jest to także ekscytująca lektura o tajemniczym zaginięciu małego dziecka, która porywa bez reszty... Wiele twarzy, i każda z nich jest niezwykle ciekawa, atrakcyjna, piękna... Tak samo piękna jak okładka tej książki, na której to widzimy czarno-białe lustrzane zdjęcie Julii Pirotte, z jej nieodłącznym towarzyszem życia, jakim to był aparat...