Boeing 747 irlandzkich linii lotniczych miał wylądować w Tel Awiwie o trzeciej w nocy. Nigdy nie dotarł na miejsce, a kontakt z maszyną utracono gdzieś nad Morzem Śródziemnym. Na pokładzie znajdowało się 520 osób, w tym narzeczona Filipa, która miała odbyć pielgrzymkę do Bazyliki Grobu Świętego. Przez pierwsze godziny Filip wierzy, że samolot się odnajdzie. Nic nie wskazuje na zamach, straż przybrzeżna nie odnajduje wraku, a co jakiś czas do kontroli lotów dociera sygnał z transpondera. Co stało się z boeingiem? Jaki związek ma jego zniknięcie z podobnymi zdarzeniami? I jakie znaczenie ma obraz Matki Bożej, nazywany Czarną Madonną? Pierwsze odpowiedzi każą Filipowi sądzić, że niewiedza naprawdę jest błogosławieństwem.
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2017-07-19
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 460
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
„Czarna Madonna” jest pierwszą książką Remigiusza Mroza, po którą sięgnęłam. Wpisała się akurat w tematykę książek, jaką lubię – horrory z motywami religijnymi.
Nie mogę jej na razie porównać z innymi działami autora, który książek wydał już dość sporo, jednak muszę przyznać, że zachęciła mnie ona do sięgnięcia po nie.
Filip jest byłym księdzem, który zrezygnował z kapłaństwa, by spędzić resztę życia z ukochaną kobietą. Otrzymał nawet papieską dyspensę, dzięki której mógł nadal należeć do kościoła i zawrzeć sakrament małżeństwa. Niestety nim to nastąpiło, jego przyszła żona wsiadła do samolotu, by wybrać się w podróż do Ziemi Świętej. Boeing 747, w którym leciała, znika, gdzieś nad Morzem Śródziemnym, w niewyjaśnionych okolicznościach.
Nie wiadomo co mogło się stać — awaria, katastrofa, porwanie, atak terrorystyczny? Tajemniczy telefon naprowadza na pewien ślad i od tej chwili nic się nie da wyjaśnić w prosty sposób.
Autor wykorzystał tajemnicze zaginięcia i katastrofy samolotów, by stworzyć ciekawą i trzymającą w napięciu historię. Od samego początku absolutnie nie wiemy czego się spodziewać. Nie chciałbym zdradzać za dużo fabuły, by nikomu nie psuć zabawy, bowiem ze strony na stronę robi się coraz bardziej tajemniczo i zagadkowo, a nawet mrocznie.
Z głównym bohaterem może jakoś mocno się nie zżyłam, ale nie mogę powiedzieć, że nie był dobrze przedstawiony. Były ksiądz, który zachował swoją wiarę, a jednak targają nim wątpliwości. W takcie historii próbuje nie tylko rozwiązać zagadkę zniknięcia swojej żony, ale także poznaje lepiej samego siebie, swoje słabości, prawdziwe pragnienia.
Trochę mi brakowało charakteru w pozostałych bohaterach. Zwłaszcza w Kindze, która odegrała tu jednak bardzo ważną rolę. Niby cały czas towarzyszy Filipowi, wspiera, podpowiada, a jednak czegoś w niej brakuje.
Sama książka jakoś mocno mnie nie przeraziła, chociaż może czytając późnym wieczorem, poczułabym trochę dreszczyku. Na pewno autor pokazał, że potrafi pobudzić wyobraźnię i nadać swojej opowieści trochę autentyczności. Mamy tu bowiem zarówno tematykę Kościoła jak i sporo faktów z nim związanych oraz autentyczne katastrofy samolotów, przytoczone dialogi z czarnej skrzynki.
Lubię książki, w których prawda miesza się z fikcją literacką. Do napisania tej zostało zebranych sporo wiadomości, także nie do końca wyjaśnionych zjawisk, które aż się proszą o ciekawą i mroczną historię.
Najbardziej jednak rozbudziła się moja ciekawość. Co się stało z samolotem? Kim są pojawiające się tajemnicze postacie? Co takiego tkwi w głównym bohaterze? Co ma z tym wszystkim wspólnego obraz Czarnej Madonny? Kiedy pod koniec wydaje nam się, że wiemy, na jakie tory skierował nas Mróz, znów pojawia się kilka elementów zaskoczenia. Wszystko to sprawiło, że tę ponad czterysta stronicową książkę pochłonęłam w jeden dzień.
Nastąpią lęk, cierpienie i rozpacz.
Ludzie zaczną szukać pomocy,
będą zwracać się do diabelskich postaci.
Wtedy ukaże się sam Szatan.
Powieść Remigiusza Mroza, wydawnictwa Czwarta Strona, jest oderwaniem od tego co czytałam dotychczas tego autora. Egzorcyzmy, opętanie, Trójkąt Bermudzki, zjawiska paranormalne, demony i wiara która czyni cuda. Fachowo i precyzyjnie autor przedstawił historię boeinga 747 irlandzkich linii lotniczych, których leciała Aneta narzeczona Berga która miała odbyć pielgrzymkę do Bazyliki Grobu Świętego. Samolot jednak nie dotarł na miejsce, co jakiś czas jednak do kontroli lotów docierał sygnał z transpondera. Berg w raz z siostrą Anety postanowili zagłębić się w tajniki zniknięcia boeinga, znaków które wskazywały na biblię. Im głębiej w las, tym odkrywali coraz bardziej mroczniejszą stronę historii, która doprowadziła do opętania przez demona jednego z bohaterów. Kim jest Czarna Madonna? Kim okaże się demon? Kogo opętał i dlaczego? W powieści autora odnalazłam pewne związki z ; Egzorcystą ; Williama Petera Blattyego, Trójkąta Bermudzkiego jako zjawisko paranormalne zniknięcia samolotu w czasie a pojawieniem się go - potem. Poczucie strachu, emocji, odniosłam do Stephena Kinga, który dawkował niebanalność treści. Powiązane wątki dały całkowitą treść która staje się nowym doświadczeniem czytelniczym. Może nie zachwyca unikatowym wydaniem, ale nie jest banalna sama w sobie. Polecam serdecznie. Renata Mielczarek
To pierwsza przeczytana przeze mnie książka Remigiusza Mroza. Nie sięgałam po jego książki, ponieważ nie przepadam za seriami. Skusiłam się jednak, po zachwytach nad jego twórczością, ale szczerze mówiąc nie zachwyciła mnie. Do połowy była nawet ciekawa i szybko mi się ją czytało, jednak im dalej tym gorzej. Strasznie mnie zmęczyła, a miał to być porywający thriller religijny, który pochłonie i przestraszy czytelnika. Jednak jeśli jesteście ciekawi, co ma wspólnego były ksiądz z zaginięciem pasażerskiego samolotu, wizerunkiem Czarnej Madonny, datą 15 KWIETNIA (obecnie kojarzona z pożarem katedry Notre Dame) oraz egzorcyzmami - to przeczytajcie tę książkę.
Może też da Wam powód do zastanowienia się nad własną wiarą, a także nad samym chrześcijaństwem - religią miłości i pokoju, której w pewnych wiekach było daleko do tych przymiotów. Być może w pewnym stopniu da Wam również do myślenia, dlaczego obecnie dochodzi do prześladowania chrześcijan?.
O ile bardzo lubię czytać książki R. Mroza i właściwie jeszcze nie zdarzyło się, żebym od którejś z nich się z łatwością oderwała, to w przypadku "Czarnej Madonny" mam mieszane uczucia. Oczywiście, kunsztowi pisarskiemu autora nie mam nic do zarzucenia - treść książki w niektórych miejscach naprawdę mnie wciągnęła, wręcz nie mogłam się doczekać, żeby czytać dalej.Zapętliłam się dopiero na samym końcu, kiedy autor opisywał wytłumaczenie tych wszystkich opisanych w książce, dziwnych zjawisk - nie do końca udało mi się zrozumieć co tak naprawdę się stało. Spowodowało to u mnie lekki mętlik i...zawód. Nie mniej jednak, książka ciekawa ale jednak tematyka nie należy do moich ulubionych.
Nie czytałam wielu książek Remigiusza Mroza, ale lektura serii o Chyłce i Zordonie pozytywnie mnie zaskoczyła. Tak bardzo, że postanowiłam sięgnąć po inne książki tego autora. W ten sposób wpadła w moje ręce „Czarna Madonna”. Książka, którą szumnie zapowiadano jako równą twórczości Stephena Kinga, a w rzeczywistości nie mającej za wiele z nią wspólnego. „Czarną Madonnę” ciężko nawet określić mianem horroru, ponieważ nie ma tutaj ani krzty atmosfery grozy. Podczas czytania nie poczułam nawet najmniejszego dreszczyku emocji, nie wspominając już o odczuwaniu strachu. Według mnie Mróz za bardzo skupił się na szczegółach przez co zupełnie zapomniał o pozostawieniu miejsca dla wyobraźni, co jest kluczowe dla tego gatunku. Sama akcja była po prostu nużąca. Można by tą książkę skrócić spokojnie o jakieś sto stron. O bohaterach nie będę lepiej nawet wspominać. Mdli oraz nijacy. Zakończenie totalnie mnie rozczarowało. Pojawiło się jakby znikąd i było dla mnie zwyczajnie nie zrozumiałe. Nie doczekałam się też wyjaśnienia wielu wcześniej powstałych wątków. Warto jednak docenić ogrom pracy włożony w zbierani informacji przez autora, które same w sobie są zaskakująco interesujące.
„Czarna Madonna” wydała mi się powieścią stworzoną na siłę. W porównaniu z wcześniej wspomniana serią o Chyłce wypada po prostu słabo. Remigiusz Mróz zdecydowanie powinien pozostać przy literaturze sensacyjnej, a o horrorze zapomnieć raz na zawsze.
Aleksandra
kingaczyta.blogspot.com
Były ksiądz, Filip Szumski, ma wkrótce wziąć ślub ze swoją ukochaną - Anetą. Jednak podczas lotu do Jerozolimy, samolot z jego narzeczoną znika w tajemniczych okolicznościach. Nie wiadomo, co się stało i kto jest za to wszystko odpowiedzialny. Filip próbuje badać sprawę na własną rękę. Wkrótce jednak zaczyna dziać się z nim coś dziwnego...
Dzisiaj krótko, bo niewiele mogę napisać. Chociaż najlepiej pasuje mi tu stwierdzenie, że "Czarna Madonna" to moje największe (póki co) rozczarowanie tego roku. Tyle czekałam, by przeczytać tę książkę, byłam tak pozytywnie nastawiona, a po skończeniu odetchnęłam, że dałam w ogóle radę ją wymęczyć, bo naprawdę chciałam sobie darować jej czytanie. Jestem strasznie zawiedziona.
"Czarna Madonna" to horror, a raczej to coś, co horrorem być powinno. A czy było? Zapewne to sprawa indywidualna. Mnie jednak nijak ten tytuł wystraszył, moje serce nie biło szybciej, ciarek też nie miałam. Czytałam, czytałam, niedyskretnie patrzyłam na numery przewracanych stron i nudziłam się okrutnie! Niby momentami książka miała jakieś przebłyski świetności, ale nie na długo. Autor sili się na opisy, próbuje wywołać uczucie grozy, ale kompletnie mu to wychodzi. A przynajmniej mnie już takie sceny nie ruszają. Niestety opis z tyłu okładki jest bardzo mylący i sugeruje na inną treść...
Z jednej strony cieszę się, że autor jest takim płodnym pisarzem, ale jeżeli ma iść na ilość kosztem jakości, to coś jest nie w porządku. Mam nadzieję, że to tylko chwilowa potyczka.
Remigiusz Mróz znów pokazuje, że nie boi się trudnych tematów. Tym razem sięga po tajniki wiary chrześcijańskiej i odwieczną walkę dobra z siłami zła. Stworzył historię niepokojącą, skłaniającą do przemyśleń, choć sporo jest pozostawione wyobraźni czytelnika i jego ocenie sytuacji. Muszę przyznać, że obrazy wykreowane przez autora spędziły mi sen z powiek (nie polecam do czytania tuż przed snem).
Swego czasu o "Czarnej Madonnie" było dość głośno, więc nie miałam większych oporów, by sięgnąć po tą książkę. Do tej pory Mróz kojarzył się mi z kryminałami. Bo kto nie kojarzy Chyłki?
Boeing 747 irlandzkich linii lotniczych miał wylądować w Tel Awiwie o trzeciej w nocy. Nigdy nie dotarł na miejsce, a kontakt z maszyną utracono gdzieś nad Morzem Śródziemnym. Na pokładzie znajdowało się 520 osób, w tym narzeczona Filipa, która miała odbyć pielgrzymkę do Bazyliki Grobu Świętego.Przez pierwsze godziny Filip wierzy, że samolot się odnajdzie. Nic nie wskazuje na zamach, straż przybrzeżna nie odnajduje wraku, a co jakiś czas do kontroli lotów dociera sygnał z transpondera.Co stało się z boeingiem? Jaki związek ma jego zniknięcie z podobnymi zdarzeniami?
I jakie znaczenie ma obraz Matki Bożej, nazywany Czarną Madonną?
Jak pisałam wcześniej, Mróz kojarzy się mi z kryminałami. I tego gatunku powinien się trzymać. Bo tak nudnej i pogmatwanej fabuły dawno nie śledziłam. Mam wrażenie, że pisarz naoglądał się horrorów i zdecydował się powybierać co mu się podobało i upchnąć w jedną książkę. Przez cały czas zastanawiałam się o co tu chodzi. I po skończeniu książki wcale nie byłam mądrzejsza. Za dużo różnych wątków, które ciężko połączyć. Nie polecam.
O tej książce wiele czytałam ale nie miałam okazji jej przeczytać. Ludzie albo ją kochają albo nienawidzą. Gdy tylko miałam okazję ją przeczytać to sięgnęłam po nią bez zastanowienia.
Powiem szczerze że Remigiusz Mróz przyzwyczaił mnie do innych powieści. Jednak Czarna Madonna w żadnym razie nie przypomina jego poprzednich książek. Nie ma tu nic z Chylki czy serii o komisarzu Forscie.
Powiem szczerze że wogóle nie jest to typ książek jakie czytam. Historia typowo religijną wydaje mi się że to nie dla mnie. Jednak im dalej się zagłębiałam tym bardziej mnie wciągała. Sama się dziwiłam że tak się dzieje ale historia na serio miała potencjał i autor to wykorzystał. Wydaje mi się że już podobny film oglądałam co zawierał podobnym schemat. Jednak taki obrót sprawy i tak pokręcone zakończenie mógł napisać tylko Pan Mróz. U niego nigdy nic nie może być proste i takie jakie nam się wydaje od początku.
Jestem zdziwiona że ta książka mi się podobała. Miała jakiś swój klimat dzięki któremu wciąga. Czasami była trudna do zrozumienia bo nie ogarniam tych wszystkich nazw i rytuałów. Ale jedno trzeba autorwi oddać. Potrafi jak nikt przygotować grunt pod powieść. Musiał zgłębić wiele tematów żeby dowiedzieć się tego co przestawił w książce. Zajęło mu to napewno wiele czasu i podziwiam za taką skrupulatność. Chętnie przeczytam znowu coś w podobnym klimacie.
Bomba! Dawno nie wkręciłem się tak w żadną książkę. Na prawdę mocna
Dobrze czytającą się książka, ale niestety tematyka nie w moich klimatach. Oczywiście i tak mnie wciągnęła ?
W 1988 roku Gerard Edling prowadził śledztwo, które zakończyło się ujęciem i skazaniem sprawcy serii zagadkowych zabójstw. Z racji ich tajemniczego charakteru...
W kręgach władzy trwa kryzys. Po skandalu z udziałem premiera, parlament nie zdołał uchwalić wotum nieufności, a polityk, który miał przejąć władzę, znalazł...
,,Z modlitwą jest trochę jak z mieczem. Muszę wiedzieć, jak go używać"
Więcej