W TRÓJKĄCIE BESKIDZKIM
Gdy tak leżała rozciągnięta w literę X, ze złotobrązowymi włosami rozsypanymi na poduszce, stanowiła kwintesencję jego pragnień. Należała do niego. Mógł z nią zrobić wszystko.
W Bielsku-Białej w dziwnych okolicznościach ginie policjant, który zajmował się sprawą morderstwa młodej dziewczyny. Ktoś chciał zostawić obok ciała tajemniczą wiadomość - różę bez kolców - lecz pomylił mieszkania. Czy na pewno był to morderca? Dlaczego wybrał inne drzwi? W śledztwie pojawia się coraz więcej pytań bez jasnych odpowiedzi. Morderca jest bardzo pewny siebie i czuje się bezkarny - mimo że policja odnajduje kolejne ciała jego ofiar, ciągle pozostaje poza kręgiem podejrzeń. Młode dziewczyny o podobnym wyglądzie są bezlitośnie kaleczone i wykorzystywane, a ich napastnik coraz częściej wyrusza na kolejne polowania.
Dwóch młodych policjantów łączy siły, by z pomocą przyjaciół schwytać psychopatę, zanim ten skrzywdzi następną dziewczynę. By choć na krok zbliżyć się do sprawcy, uczynić go realnym, nadają mu imię, Yellowknifer. Czas pokaże kto ukrył się pod tym imieniem, czy jeszcze człowiek czy tylko sadystyczny potwór?
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2024-08-27
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 336
„Cynamonowe dziewczyny” to drugi tom cyklu Wiślańskiego i przyznam szczerze, że książka nie zrobiła na mnie wrażenia. W moim subiektywnym odczuciu jej największą wadą było to, że choć mamy dwójkę najlepszych śledczych w Wiśle — Konrada Procnera i Marcina Cieślara, sprawę morderstw rozwiązuje żona Konrada Petronela. Z „Popielatych laleczek” wiem, że duet Procner - Cieślar świetnie sobie radzi, ale tu ich śledztwo wygląda jakby pierwszy raz dostali jakąkolwiek sprawę. Przeglądają po kilkanaście razy te same papiery i nie wpadają na żaden istotny ślad. Natomiast Petra, która policjantką nie jest, czyta te same akta, po czym zbiera do kupy wszystkie wątki, analizuje je, wyciąga wnioski i właściwie podaje gotowe rozwiązanie.
Dlaczego więc czytałam dalej? Zaintrygował mnie sam morderca, mężczyzna o dwóch twarzach. Z jednej strony przykładny obywatel niczym niewyróżniający się z tłumu, dobry sąsiad, syn. Z drugiej chory umysł, który w bardzo brutalny sposób zabija młode dziewczyny, do tego jest tak pewny siebie, że zostawia mnóstwo śladów. Byłam ciekawa, kogo śledczy będą typowali na sprawcę i czy ten, kogo ja sama podejrzewałam to dobry trop (okazało się, że tak).
Mnie „Cynamonowe dziewczyny” nie zachwyciły i nie zamierzam kontynuować cyklu, dlatego Wam zostawiam decyzję czy dać tej książce szansę. Jeżeli jednak zdecydujecie się na przeczytanie cyklu Wiślańskiego, to zacznijcie od początku, bo bez znajomości I tomu trochę ciężko połapać się w relacjach między głównymi bohaterami.
,,Prędzej się trafi róża bez kolców niż zbrodnia doskonała, zapamiętaj to sobie." str. 143
Akcja rozpoczyna się w 2013 w Bielsku-Białej, poznajemy Tamarę i jej kuzyna Witka, który prosi ją o przysługę. Mianowicie ma się zakraść pod wskazany przez Witka adres, zostawić różę bez kolców i odejść. Niestety Witek myli numery mieszkań i Tamara włamuje się do mieszkania Daniela Leszczaka policjanta, który przyłapuje ją na gorącym uczynku. Aczkolwiek Tamarze udaje się uciec. Tej samej nocy zostaje brutalnie zamordowany sąsiad Daniela, jak się okazuje również policjant, który tropił seryjnego mordercę i był bliski rozwiązaniu zagadki.
,,Skąd się bierze w ludziach tyle zła?" str. 313
Maj 2014, Szopienice. W domku letniskowym na działkach zostają odnalezione zwłoki młodej kobiety, która została zamordowana w bestialski sposób. Jak się okazuje to nie pierwszy taki przypadek. Jest to sprawka seryjnego mordercy, który wabi swoje ofiary do kryjówki, później gwałci i nacina ich ciała nożem, aż całe zostaną pokryte krwią, z czego czerpie chorą satysfakcję. Każda z ofiar była podobna fizycznie do poprzedniej, łączył je podobny przedział wiekowy, a także były mordowane w ten sam sposób. Dlatego policjanci z Bielska-Białej łączą wspólnie siły z oddziałem z Wisły i tropią mordercę, który czuje się bezkarny i nie obawia się schwytania, ponieważ zostawia za sobą mnóstwo śladów.
,,Leżała tak, jak ją zostawił, nawet oczy patrzyły w ten sam punkt. Siadając na niej okrakiem, zauważył, że jest całkiem zimna i sztywna. (...) Nacinał nożem skórę, lecz krew prawie wcale nie płynęła, musiał zadać głębsze rany, by pokazało się jej trochę więcej. Niespecjalnie się tym przejął. Uwielbiał mieć na sobie ich krew, lecz jeszcze bardziej podniecało go posiadanie władzy absolutnej." str. 30
Cynamonowe dziewczyny, to drugi tom Wiślańskiego cyklu. Niestety nie miałam okazji czytać pierwszej części, niemniej jednak nie przeszkadzało mi to w odbiorze lektury. Z tego co zauważyłam autorka historię wielu bohaterów troszeczkę przypomina czytelnikom, jak się poznali, w czym się specjalizują itd., co osobiście zachęciło mnie do sięgnięcia po Cień Sprzedawcy Snów.
To książka o funkcjonariuszach policji i ich kobietach, o ich kłótniach i zgodach, ale przede wszystkim o doprowadzeniu sprawy do końca i schwytaniu seryjnego mordercy. Autorka zgrabnie połączyła romans z kryminałem, przez co pomimo rozlewu krwi i malowniczego zobrazowania zabójstw, książka nie jest taka drastyczna, aczkolwiek romans nie wychodzi na pierwszy plan. Z uśmiechem na ustach czytałam słowne utarczki między Petrą, a jej mężem. Na uwagę zasługuje postać Petry, która jest bardzo charakterną osobą, polubiłam ją od pierwszego wypowiedzianego zdania. Aczkolwiek nie na samej Patrze zatrzymała się autorka, bowiem znajdziemy jeszcze kolejne barwne postaci między innymi nadkomisarza Konrada Procnera (męża Petry), podkomisarza Daniela Leszczaka i jego dziewczynę Tamarę i wielu, wielu innych pośród których znajduje się oczywiście morderca.
Ciekawe jest to, że autorka nie powieliła schematów i bohaterowie jej książki nie są tacy doskonali i piękni jak w innych przypadkach. Posiadają blizny na ciele i duszy, są pokaleczeni fizycznie i psychicznie, jak zwykli ludzie posiadają swoje wady i zalety, nie są przekolorowani, można rzecz, że są zwyczajni ale nadrabiają charakterem. Narracja w powieści jest wieloosobowa.
,,Z bliznami też można żyć i to nawet całkiem nieźle. (...) Blizny nie mają znaczenia, ważne jest tylko to, że udało nam się przeżyć. Są też dowodem siły. Będą ci przypominały, że to ty wygrałaś, mimo że byłaś ranna i bezbronna, a on miał nóż!" str. 258
W książce jest mnóstwo niedomówień, dzięki którym czytelnik do końca nie może zgadnąć kto jest mordercą. Dowiadujemy się tego wspólnie z bohaterami w końcowych rozdziałach lektury. Jest to bardzo dobra książka, wciąga jak nurt rwącej rzeki. Cała akcja przeprowadzona jest po mistrzowsku. Powieść wyzwala całą paletę różnorakich emocji, od śmiechu, przez łzy, po paniczny strach. Czyta się ją bardzo dobrze, szybko i z nieustającym zainteresowaniem.
Po zakończeniu lektury czuję się w pełni usatysfakcjonowana. Otrzymałam publikację o niesztampowej fabule, urozmaiconych bohaterach i zaskakującym zakończeniu. Lekturę polecam osobom lubiącym dobre książki i mocną treść, jak również zwolennikom gatunku. Mam nadzieję, że jeszcze spotkam się z bohaterami powieści, w kolejnych tomach cyklu. Polecam.
CYNAMONOWE DZIEWCZYNY
@hannagren
@replika
Witam Was ?
Cynamonowe dziewczyny to drugi tom z serii W trójkącie beskidzkim.
O wiele bardziej ciekawy niż pierwszy.
W Bielsku - Białej w dziwnych okolicznościach ginie policjant. Przed śmiercią zajmował się sprawą morderstwa młodej dziewczyny.
Dwaj policjanci prowadzący tą sprawę obok ciała znajdują tajemniczą wiadomość. Dosyć wymowną lecz nie bardzo wiedzą z czym może być związana.
Pomimo odnajdywania kolejnych ciał, morderca czuje się bezkarny i coraz bardziej bezczelny.
Bardzo przyjemny kryminał, szybko się czyta,nieskomplikowane wątki, które nie pozwolą nam się zgubić.
Jak to było w poprzednim tomie w tym również dużo przesłodzonych opisów, które mają zrównoważyć brutalność.
Moim zdaniem nie potrzebnie,az tyle książki im poświęcone.
Postać Petry wygrywa wszystko. Jej błyskotliwość, dociekanie i chęć działania jest ogromna.
Taki babskie kryminał. ?
W Bielsku Białej w dość dziwnych okolicznościach ginie policjant zajmujący się sprawą morderstwa młodej dziewczyny. W tym samym czasie do mieszkania innego policjanta, mieszkającego piętro wyżej włamuje się osoba, która ma za zadanie tylko… pozostawić w owym mieszkaniu różę bez kolców. Przypadek, czy pomyłka? Policjanci z Wisły, po odkryciu w okolicznych lasach zmasakrowanych zwłok kilku młodych kobiet zaczynają podejrzewać, że morderstwo policjanta jest w jakiś sposób powiązane z morderstwami dokonanymi na młodych kobietach. Zbrodniarz jest bardzo pewny siebie i nie zależy mu nawet na zatarciu śladów, zabija kobiety o podobnym wyglądzie pastwiąc się nad nimi i gwałcąc nawet ich zwłoki. Czy policjantom uda się w połączeniu sił kilku miast złapać mordercę? Jaką rolę w śledztwie odegra jedna z żon policjanta z Wisły? Czy mordercą okaże się zwykły człowiek o niezwykle krwawych zapędach seksualnych czy już wyjątkowo sadystyczny potwór?
Niektórych bohaterów powieści poznałam wcześniej w Uśpionych królowych i muszę przyznać, że spotkanie z nimi ponownie, chociaż w tak drastycznych okolicznościach sprawiło mi radość. Myślę, że wielu czytelników tak ma, że utożsamia się z bohaterami książek, lub po prostu zżywa się z nimi.
Jest to kolejna książka, w której poznajemy dalsze śledztwa policjantów, których ja poznałam dzięki seryjnemu mordercy – Sprzedawcy snów. Książka jednak nie jest kontynuacją wątku, tylko osobną powieścią, dlatego jeżeli ktoś nie czytał pierwszej części, to śmiało może zacząć od tej, chociaż dobrze jest znać wcześniejsze losy bohaterów. Autorka wprawdzie nawiązuje do wielu wątków z przeszłości, ale można się również w tej części wiele dowiedzieć na temat wcześniejszych zdarzeń.
Muszę przyznać, że autorka bardzo niepokojąco buduje emocje. Mroczne, wręcz thrillerowskie wątki szczegółowo ukazujące brutalne zachowanie psychopaty pławiącego się w zadawaniu bólu i zmysłowym – w jego mniemaniu – artystycznym robieniu krwawiących ran, to momentami trudne do zniesienia obrazy. To połączenie obłędu seksualnego psychopaty z nekrofilem ukazane zostało, wręcz z perfekcjonizmem tej brutalności.
(…) Pod prysznicem, chcąc do reszty uspokoić rozedrgane nerwy, powrócił myślą do swoich dokonań. Po pierwszym zabójstwie panicznie się bał, że zostanie odkryty, a jednocześnie bezgranicznie tęsknił do tamtych chwil. (…) Karmił się nimi przez ponad trzy lata, wspominając drobiazgowo każdy jej jęk, konwulsyjny skręt ciała i grymas bólu, każą wytoczoną z niej kropelkę krwi. (…)
Przedstawione w powieści śledztwo prowadzone jest z dużą dozą myślenia logicznego, analizowego. Tak jak profiler potrafi określić osobowość człowieka, tak bohaterowie książki, policjant i jego żona, dochodzili powolutku, małymi kroczkami do obrazu mordercy.
(…) Na podstawie późniejszych czynów. Jego bezgraniczna arogancja, przekonanie o własnej wyższości i bezkarności świadczy o tym, że to człowiek, który zawsze dostawał to, czego chciał. Sądzę, że jest jedynakiem, któremu rodzice nigdy niczego nie odmówili, wpajali natomiast przekonanie, że jest lepszy od innych. W szkole pewnie nie miał kolegów. Był samotnikiem, bo nie był lubiany. (…)
Mroczną stronę fabuły, przeplatały czasami humorystyczne dialogi, pełne nieszkodliwej ironii. I chociaż czytelnik skupiony na emocjach związanych z wręcz grobową intrygą skupiał się na tym co poważne, to z pewnością nie jeden raz uśmiechnął się wczytując się w pełne sprzecznych przekazów rozmowy. Moim zdaniem ciekawie skonstruowane dialogi to połowa sukcesu książki, bo przecież sama fabuła nie zawsze musi być wciągająca.
Polecam tę lekturę szczególnie miłośnikom dobrego kryminału i tak jak napisała na okładce Anna Klejzerowicz: „Wartka akcja, wciągająca fabuła, dosadny język, krwawe zbrodnie. Myślę, że jeszcze nie raz usłyszymy o tej autorce” - całkowicie się z tymi słowami zgadzam. Połączenie ciekawiej, intrygującej fabuły z wyraziście przedstawionymi osobowościami bohaterów zarówno tych pierwszoplanowych, jak i tych mało znaczących, doprawione ciekawymi dialogami to coś, czego pragnie wielu czytelników. A końcówka książki… to już prawdziwy majstersztyk budowania emocji. Polecam całym sercem i już myślę o kolejnej części.
Jeden twierdzi, że nie ma róży bez kolców, drugi jest innego zdania. Ktoś z nich udowodni swą rację, lecz jedynie z czystej satysfakcji, gdyż osoby zainteresowanej już nie ma...Policjant z Bielska Białej ginie, a sprawca pozostaje nieuchwytny. Wiadomo, iż za życia prowadził śledztwo w sprawie morderstwa młodej dziewczyny. Jednak czy jest to w jakiś sposób powiązane? Tuż obok ma miejsce włamanie, a włamywacz w ręku trzyma różę bez kolców. Czyżby pomylił mieszkania? I czy jest to zwyrodnialec, który pozbawił życia policjanta? Pytania mnożą się w szybkim tempie, a prowadzone śledztwa są ciężkie do rozwiązania. Pojawiają się kolejne ciała młodych dziewczyn. Po ich odnalezieniu, wiadomo jedno, bardzo cierpiały zanim wydały ostatni oddech. Ich oprawcą jest psychopata i to jest wiadomo, policja musi być szczególnie ostrożna. Policjanci z różnych miejscowości łączą siły, a ich celem jest złapanie mordercy, zanim zginie kolejna osoba. Yellowknifer, tak został nazwany psychopata, czuje się bezkarny i nieuchwytny. Czy uda się mu przechytrzyć wszystkich? Czy zostanie schwytany i kobiety będą mogły spać spokojnie?
Po przeczytaniu "Uśpionych królowych" wiedziałam, że sięgnę po kolejne części Wiślańskiego cyklu. I nawet przez myśl mi nie przyszło, że kolejny tom może być słabszy, a nie oszukujmy dość często się tak się zdarza. Ale tym razem przeczucia miałam dobre i zupełnie się sprawdziły. Akcja toczy się bardzo żwawo już od pierwszych stron i od samego początku mocno wciąga czytelnika. Wciąż coś się działo, że ciężko było mi zrobić przerwę, odłożyć książkę na półkę i przestać o niej myśleć. To jedna z tych lektur, które przeczytałam w ekspresowym tempie. Przez ten czas, dopóki nie skończyłam jej, nie potrafiłam się skupić na innych czynnościach.
Powrócili bohaterowie z "Uśpionych królowych", co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło, gdyż już w poprzedniej części zyskali moją sympatię. W "Cynamonowych dziewczynach" nadal pozostali sobą i po prostu nie można tych postaci nie lubić. Choć Zeny i Marcina było stanowczo za mało, to jednak gdzieś się pojawili i miło było dowiedzieć się co u nich słychać. Natomiast Petra z Konradem, to duet idealny, choć często wcale idealnie nie jest, a pomiędzy nimi aż iskrzy. Pośród starych bohaterów powieści zostali wciągnięci nowi, również ciekawi, barwni i z własną historią życiową.
Profil mordercy, psychopaty został w wyrazisty sposób przedstawiony. Autorka nie tuszowała niczego, aby załagodzić całe tło, które było stworzone. Przez to są momenty bardzo mocne, aż czytając chciało się jak najszybciej mieć niektóre opisy za sobą. Widać, że Hanna Greń nie boi się takich wyzwań i nie omija takich scen, nie spłyca ich, lecz z całą siłą je przedstawia. Jest to sposób na to, aby czytelnik mocno znienawidził mordercę, aby nie było dla niego, jego czynów żadnego usprawiedliwienia. I nie oszukujmy się, ale również tak aby wzbudzał strach.
Oczywiście nie jest tak, że są tylko momenty grozy, mamy również do czynienia z wątkami pobocznymi, gdzie można odetchnąć od tego co wyprawia oprawca młodych kobiet.
Samo śledztwo jest poprowadzone w sposób, który w swe sidła wciąga czytelnika i nie puszcza dopóki nie zostanie rozwiązane. Ja się dosłownie tak czułam czytając.
Nie było momentów, gdzie czułam się znudzona, czy też mniej zaciekawiona akcją. Przez cały czas coś się działo i było gorąco. Podczas czytania zostało we mnie wzbudzonych wiele skrajnych emocji, dosłowna ich huśtawka. I dla mnie jest to bardzo ważne, gdy sięgam po książkę. Niestety czytanie bez wzbudzenia jakichkolwiek wrażeń, jest po prostu nijakie. Ja jednak lubię, gdy one są, chociażbym miała się tylko wkurzać przez wszystkie strony, to i tak jest lepsze i to dużo lepsze niż nic. A gdy otrzymuję wszystkiego po trochu, od szoku, wzburzenia, wzruszenia, śmiechu i płaczu do poczucia ulgi, to jestem po prostu w stu procentach usatysfakcjonowana. I myślę, że tym razem tak właśnie było.
Komu bym poleciła tę książkę, a komu nie? Z całą pewnością jest ona dla osób, które lubią ten rodzaj literatury, a dodatkowo nie boją się mocnych i krwawych opisów. Osobę zbyt wrażliwą mogłyby one po prostu odrzucić. Moim zdaniem, ktoś kto się nie boi sięgać po mocne książki i zdecyduje się na "Cynamonowe dziewczyny", będzie zadowolony. Myślę, że się nie zawiedzie.
biblioteczkamoni.blogspot.co.uk
To moje drugie spotkanie z autorką, którą poznałam dzięki „Polowaniu na Pliszkę”. Muszę przyznać, że „Wiślański Cykl” wywarł na mnie jeszcze lepsze wrażenie, a styl autorki wydał mi się dojrzalszy i bardziej dopracowany.
„Cynamonowe dziewczyny” to świetny kryminał, który mimo bestialskich zbrodni, czyta się z przyjemnością. Mają na to niewątpliwie wpływ wykreowani przez autorkę bohaterowie, których nie da się nie lubić. Taki podział bohaterów na białych i czarnych może się wydać nierealny, ale mnie to w żaden sposób nie raziło. Duży wpływ na odbiór książki mają również dialogi utrzymane w lekkim, często humorystycznym stylu.
Opisywane zbrodnie natomiast do lekkich nie należą. Na początku ginie policjant, a gwałty i morderstwa młodych dziewczyn, tak brutalne i krwawe, są, jak się okazuje, z tym faktem powiązane. Śledztwo prowadzi, znany z pierwszej części, komisarz Konrad Procner wraz z policjantami z innych miast, w których seryjny morderca zostawił po sobie ślad. Petra, żona Marcina ze swoim analitycznym umysłem jest bardzo pomocna w prowadzonym śledztwie.
Morderca posuwa się do zbrodni w coraz krótszych odstępach czasu, pozostawiając ślady świadczące o olbrzymiej pewności, że nikt nie domyśli się jego tożsamości. W końcu tyle lat udawało mu się pozostać bezkarnym.
Narracja prowadzona jest wielotorowo. Patrzymy na wydarzenia z punktu widzenia kilku osób, również mordercy, dzięki czemu możemy poznać kierujące nim, chore pobudki.
Autorka sporo miejsca poświęca wątkowi obyczajowemu i wzajemnym relacjom policjantów i ich partnerek. Dzięki tej odskoczni, książka nabiera drugiego wymiaru, nie skupiamy się jedynie na zbrodniach i prowadzonym śledztwie, ale z równym zaangażowaniem chłoniemy prywatne życie bohaterów.
Akcja wciągnęła mnie bez reszty i za wszelką cenę musiałam dowiedzieć się kim jest morderca, więc skończyłam czytać późną nocą. Myślę, że zarówno miłośnicy kryminałów, jak i powieści obyczajowych będą w pełni usatysfakcjonowani po przeczytaniu tej części „Wiślańskiego cyklu”. Polecam!
Aspirant Konstanty Nakański prowadzi sprawę zabójstwa. Śledztwo przebiega opornie, gdyż policjant nie może znaleźć żadnego powodu, dla którego ktoś miałby...
Gdy tak leżała rozciągnięta w literę X, ze złotobrązowymi włosami rozsypanymi na poduszce, stanowiła kwintesencję jego pragnień. Należała do niego. Mógł...
Przeczytane:2019-03-10,
„Cynamonowe dziewczyny” Hanny Greń spędzały mi sen z powiek...dlatego, że do całości wiślańskiego cyklu tylko tej książki mi brakowało. Więc jak tylko stałam się jej szczęśliwą posiadaczką, nie mogłam sobie odmówić tej przedniej lektury.
W Bielsku-Białej w dziwnych okolicznościach ginie policjant, który zajmował się sprawą morderstwa młodej dziewczyny. Ktoś chciał zostawić obok niego tajemniczą wiadomość - różę bez kolców, która tym razem omyłkowo trafia w inne miejsce. Morderca jest bardzo pewny siebie i czuje się bezkarny – mimo że policja odnajduje kolejne ciała jego ofiar. Młode dziewczyny o podobnym wyglądzie są bezlitośnie kaleczone i wykorzystywane, a ich napastnik coraz częściej wyrusza na kolejne polowania. Dwóch młodych policjantów łączy siły by schwytać psychopatę, zanim ten skrzywdzi następną dziewczynę.
„Cynamonowe dziewczyny” to świetny kryminał. Hanna Greń ma niesamowity talent – jak dla mnie jest numerem jeden na polskim rynku wydawniczym w kategorii kryminalnej. Stworzyła tak nietuzinkową historię wielowątkową, że nie sposób się od niej oderwać. Połączyła historię śledztwa i poszukiwanie seryjnego mordercy wraz z wątkami obyczajowymi, które stanowią ciąg dalszy z poprzedniego tomu, a które będą ewoluowały w kolejnych częściach.
„Cynamonowe dziewczyny” są dopracowane w najmniejszych detalach, dzięki czemu powieść zyskała realny wymiar. Z wielką przyjemnością zanurzyłam się w fabułę przepełnioną intrygami i poszlakami, które krążyły wokół sprawy ‘Yellowknifera’. Ale autorka sprytnie wodziła mnie za nos, bo nawet gdy stało się jasne w jakich kręgach znajduje się potencjalny morderca, to i tak trudno go było wytypować ze stu procentową pewnością. Hanna Greń namieszała ostro i z wielką gracją udowodniła, że „nie wszystko złoto, co się świeci”.
Im dalej zagłębiałam się w lekturę powieści, tym głębiej wpadałam w ogrom kolejnych faktów, które nijak nie chciały się dać złożyć w całość.
Autorka pozwala czytelnikowi poznawać sprawę z dwóch płaszczyzn – zarówno od strony pracy śledczych jak i z perspektywy seryjnego mordercy, który jak się okazuje zabija od przeszło dziesięciu lat i pozostaje bezkarny. Im bardziej wsiąkałam w kolejne rozdziały, tym bardziej byłam pod wrażeniem talentu autorki do tworzenia tak precyzyjnego profilu psychologicznego sprawcy.
„Cynamonowe dziewczyny” niosą ze sobą mocne przesłania – chociaż znane od zarania dziejów – są zbyt często zapominane! A Hanna Greń z premedytacją to wykorzystała i utkała starannie olbrzymią sieć pełną intryg, poszlak i mylnych tropów, które zostawia za sobą seryjny morderca wierzący w zbrodnię doskonałą.
Zło ukryte pod piękną maską może przybierać różne wymiary, a my często wierzymy tylko w to, co widzimy i nie zauważamy, tego co ukryte pod latarnią. A bywa tak, że tam gdzie najjaśniej, tam schowane są najgorsze brudy.
Autorka pozwala nam w końcu poznać modus operandi sprawcy – czym z pewnością zaskoczy wielu – bo okazuje się, że nie zawsze ziarno posiane z miłością wydaje dobry plon.
„Cynamonowe dziewczyny” w utkanej przez autorkę sieci – zawierają swego rodzaju ostrzeżenie – skierowane do kobiet. W dzisiejszych czasach tak niewiele trzeba, by stanąć z psychopatą „oko w oko”. Wystarczy odrobina naiwności i nieostrożności w kontaktach internetowych czy podczas przygodnego poznania nieznajomego.
Hanna Greń bardzo dosadnie i obrazowo, acz bez zbędnej brutalności, opisuje co się może stać jeśli zaufamy zbyt szybko nowo poznanej osobie. Jest więc to idealna lektura dla wszystkich rodziców – może dzięki niej inaczej spojrzą na swoje dzieci, może zrozumieją, że bez ich zainteresowania mogą polecieć w drugą stronę, jak ćma prosto w piękny i kuszący blaskiem ogień.
A wtedy może być już za późno – bo na seryjnego mordercę można trafić naprawdę wszędzie!
Nie bez kozery zatem autorka uraczyła mnie wymowną dedykacją!
Cykl wiślański Hanny Greń wciągnął mnie tak niesamowicie, że stał się niejako moją kryminalną obsesją. „Cynamonowe dziewczyny” przeczytałam w jeden dzień. Nie mogło być inaczej. Pozostałe części cyklu: „Uśpione królowe”, „Otulone ciemnością” i „Wilcze kobiety” pochłonęłam również w zastraszającym tempie.
I tym bardziej niecierpliwie czekam na kolejny tom serii. A wiem, że takowy będzie – chociaż prawdopodobnie już ostatni.
z bloga: http://przeczytajka.blogspot.com/