Przejmująca powieść o dorastaniu. I o tym, jak czas przemija, by w końcu nas rozdzielić.
Tylko jako dzieci potrafimy kochać naprawdę mocno.
Mam na imię Virginie. Dzisiaj z trojga przyjaciół, Niny, Adriena i Etienne’a, rozmawia ze mną już tylko Adrien…
Rok 1986. Adrien Bobin, Étienne Beaulieu i Nina Beau chodzą do tej samej klasy szkoły podstawowej. Początkowo łączy ich przypadkowa zbieżność ‒ nazwiska całej trójki zaczynają się na literę „B” i w szkole zawsze wyczytywani są jedno po drugim. Wkrótce jednak stają się nierozłączni także poza szkołą. Uczą się i bawią ‒ zawsze razem, nawet gdy mijają beztroskie lata i z podstawówki przechodzą do gimnazjum, a potem do liceum, aż w końcu porzucają szkolne autobusy i zaczynają chadzać do nocnych klubów. Związani przysięgą krwi, obiecali sobie za wszelką cenę wspierać się w osiągnięciu upragnionego celu: nade wszystko pragną opuścić małe prowincjonalne miasteczko, z którego pochodzą, i zamieszkać w Paryżu, oddać się muzycznej pasji i za nic nie pozwolić, by życie ich rozdzieliło. Ale czas mija nieubłaganie, a los ma wobec nich własne plany…
Rok 2017. Na dnie jeziora w małym miasteczku, w którym dorastała trójka przyjaciół, znaleziony zostaje wrak samochodu. Virginie, niezależna dziennikarka lokalnych mediów, relacjonuje wydarzenie. W przeszłości bardzo dobrze znała Adriena, Étienne’a i Ninę. Jaki jest związek między tragicznym wypadkiem a historią ich nierozłącznej przyjaźni?
Valérie Perrin snuje historię splątanych losów bohaterów od lat dziecięcych, przez czas dojrzewania, aż po dorosłość ‒ tytułowej trójki złączonej więzami, które los i czas nieubłaganie wystawiają na próbę.
Wspaniale opowiedziana, trzymająca w napięciu opowieść o relacjach, które łączą nas na całe życie, i wyborach, które decydują o tym, kim jesteśmy.
Poruszającą historia o miłości i stracie, nadziei i żalu, przyjaźni i przeciwnościach losu, a także o czasie, który nieuchronnie przynosi zmiany.
Valérie Perrin, fotografka i scenarzystka, podbiła serca czytelników debiutem "Niedzielni zapomniani” (Les oubliés du dimanche) – książka zostanie wydana w Polsce w 2023 r. Jej druga powieść „Życie Violette” (Changer l’eau des fleurs), przetłumaczona na 26 języków i kupiona na całym świecie już przez prawie dwa miliony czytelników, w 2018 roku otrzymała tytuł „wyboru księgarzy”. W tym samym roku przyznano jej też prestiżowe wyróżnienie Prix des Maisons de la Presse. Valérie Perrin ma niecodzienny dar dostrzegania zagadkowej głębi w zwyczajnym życiu.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2023-03-23
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 576
"Gdyby za każdym razem, kiedy o Tobie myślę, wyrastał kwiat, ziemia byłaby jednym wielkim ogrodem ".
Jeśli miałabym Was drodzy czytelnicy zaprosić do niebywałej podróży do innego wymiaru fikcji literackiej tak skonstruowanej na niebagatelnej historii kobiety która swoją wędrówkę życia zaczęła od śmierci, a potem brnęła przez meandry poczynań które z wyboru lub ich braku toczącym się w jej realiach rzeczywistości które ugłaskała i urzeczywistniła jako dozorczyni cmentarza, opisując w swojej powieści Valerie Perrin ; Życie Violette ; wydawnictwo: Albatros, jako istotę życia ubogacając je w doświadczenia, opisując fantastyczną narracją, językiem tak ujmującym że książka staje się przygodą ku czci przyjaźni pośród dramatów, pośród dusz uciśnionych jest nadzieją i pocieszeniem, bo powieść dogłębnie chwyta za serce wielowątkowością, splecionymi zdarzeniami, osób połączonymi tym oto cmentarzem, jest wiara i nadzieja, ale jest przeplatania narracja żałobników którzy opisują swoje doświadczenia, jest mistyczna i pragmatyczna z romansem w tle, jest przywarą, gusłami i ludowymi przesądami bo aby oswoić śmierć należy ją wchłonąć, wszelkie dygresje o strachach i duchach spoza świata, odkryć tajemnicę która pozwala zaakceptować szept traum, tęsknot za osobami które są wspomnieniem i żyją pośród rzeczy materialnych jak w fotografiach przywołując smutek czy też cień uśmiechu, oddać cześć i spokój, pozwolić odejść pośród wszelkich tęsknot zawartych w słowach, łzach, uciec do tych chwil by móc pozwolić swojej duszy połączyć się z wszechświatem osób bliskich, wysłuchać i zjednoczyć. Powieść przywołuje dla mnie klasyka Adama Mickiewicza dziady cz.IV i przywoływanie duchów, zwołując ich co nabiera tempa a jednak czuje się klimat ludowych opowieści, przypowieści ; Ciemno wszędzie, głucho wszędzie , co to będzie, co to będzie ;, dla mnie jest to piękna opowieść o duszach uciśnionych, zalęknionych i ta zatrważająca atmosfera i klimat obcości, metafizyki, romantyzmu na tle oświecenia. Kiedy Klasycyści toczyli spór z romantykami, tak dzisiaj odwołuję się do wielu podobieństw w tej powieści gdzie rządzą ludzkie przypadki i ich nostalgie, przesądy, gusła, plotka, opinia, strach przed tym nieznanym, nieocenionym, powołujemy się w ostatniej chwili do wiary i miłości do Boga, ku wybaczeniu, ocaleniu duszy która grzeszyła, ale w tej książce jest wiele cierpienia i tak wzniosłe historie o ludziach tak zwyczajnych, normalnych, niezwykłych że książka to jedno pasmo pięknie płynącej muzyki z serca dla serca, proste historie, obraz który pośrodkuje i daje przekaz, jest morałem i płynącą puentą. Losy bohaterki sięgają Burgundii, gdzie tam przeżywa dramaty i wzniosłe chwile które dodają otuchy, ale jak to jest napisane, jakim stylem, to się chcę czytać, rozpływać, przywołuje mi na myśl wino, jego smak, delektacje, bukiet smaku który kładzie się wytchnieniem zachodzącego słońca na kubkach smakowych, tę konsystencje smaków owoców i smak który oddaje poczet rzemiosła który sam w sobie jest niepowtarzalny. Atmosfera i klimat powieści oddają nam to co sama wyobraźnia wykreuje na płótnie. Ja widzę Violette na tle ciemnego nieba zasłoniętego pasmem chmur deszczowych gdzie pomiędzy nimi przebijają pasma promieni słońca, w oddali jej domek i cmentarz, nostalgia, cisza i rozmowa w tle. Ostatnio koleżanka nasunęła fajną myśl nad którą możemy podumać będąc właśnie na cmentarzu, że to miejsce które przywołuje refleksje, wspomnienia z tymi osobami które odeszły, gdzie w duchu toczą się nie raz zajadłe rozmowy, rozprawki, sprawy nie wyjaśnione, gdzie kładziemy nasze tęsknoty na szli z szaleństwem, wielką utratą miłości, niepowrotem, a naszym bytem. Chcę dziś jej podziękować bo czasem słowa rzucone w wir zdania, niby rozproszone niosą przekaz, myśl...i zostają w nas na zawsze. Ta książka jest dobra na czas listopadowy.
Rozminęły się nasze drogi z Valérie Perrin i nie przeczytałam jej wcześniejszej powieści wydanej przez Albatrosa Życie Violette. Powieści, która notabene zbierała we wszystkich portalach i serwisach czytelniczych same pochwały. Nie mogłam więc sobie odmówić drugiej powieści tej francuskiej pisarki, scenarzystki i fotografki.
We troje albo wcale.
Poznali się trzeciego września na dziedzińcu szkolnym École Pasteur w La Comelle w Burgundii. Pomógł im los i fakt, że ich nazwiska rozpoczynały się tą samą literą alfabetu: Nina Beau, Étienne Beaulieu, Adrien Bobin. Czy to dziwne, czy nie, ale odtąd ta trójka staje się niemal nierozłączna. Potrafią każdą wolną chwilę spędzać razem, przeżywając wspólnie swoje małe podboje, radości i porażki. I choć to Nina wzięła chłopców za ręce pierwszego dnia, to Étienne był liderem, Nina sercem, a Adrien podążał za nim bez narzekania.
Myślę, że każdy z nas pamięta to uczucie gdy jest się dzieckiem. Stajemy przed wyborami, ale często to nie my wybieramy, tylko inni za nas. Bo tak naprawdę być może całkiem inaczej wszystko wyglądałoby gdybyśmy trafili w szkole podstawowej do klasy A a nie C. Mielibyśmy innych nauczycieli, innych przyjaciół, innych znajomych. Bardzo możliwe, że wtedy mielibyśmy również inne zainteresowania… I można byłoby tak gdybać. Bo w końcu przez całe życie takich wyborów niezależnie od nas dokonują inni, wiele.
Cudowne lata troszeczkę (tylko w niektórych fragmentach, a może nawet nie we fragmentach, tylko całościowo) przypomniały mi inną powieść, którą czytałam kilka lat temu. Książkę, którą uwielbiam i po którą zapewne niedługo znów sięgnę – Magiczne lata Roberta McCammona. I w jednej i w drugiej historii chodzi o dorastanie, ale zostało przedstawione zupełnie inaczej. Jeśli nie czytaliście, to polecam się zapoznać.
Zastanawiam się, co można napisać o Cudownych latach, żeby nie zdradzić nic z fabuły, bo w końcu po co psuć przyjemność płynącą z poznawania książki potencjalnym czytelnikom. No i co napisać, żeby nie powtarzać tego, co napisali już inni. A sporo było opinii na temat tej książki. Postanowiłam zostawić was z tymi domysłami, bo one najlepiej rozpalają ciekawość i tym chętniej się czyta polecaną książkę (przynajmniej ja tak mam). Nie lubię mieć wszystkiego podanego na talerzu i jeszcze doprawionego do smaku i polanego sosikiem.
Jeśli dacie się ponieść na fali fabuły Cudownych lat to jestem pewna, że w historii trójki przyjaciół odnajdziecie także fragmenty swojej własnej młodości i przyjaźni (która też miała być na całe życie). Jestem ciekawa do jakich wniosków dojdziecie po lekturze, co się wam przypomni, jakie wspomnienia zagoszczą w waszych głowach, jakie obrazy wrócą przed wasze oczy, jakie zapachy do was powrócą przez zasłonę czasu? Ta książka, jak inne jej podobne powieści z powrotami do przeszłości (dzieciństwa, młodości) działa trochę jak wehikuł czasu i zdaje sobie sprawę, że nie każdemu to przeniesienie w czasie może się spodobać.
Cudowne lata to książka o przyjaźni, o szczęśliwych latach dzieciństwa, o więziach łączących nas na całe życie i o wyborach decydujących kim jesteśmy. To powieść o życiu.
Przeszłe i teraźniejsze wydarzenia przenikają się i czytelnik nie traci zainteresowani przedstawioną historią. Mnogość ważnych tematów jest imponująca i żaden z nich nie został potraktowany po macoszemu i nie pojawił się przypadkowo: ochrona zwierząt, przemoc małżeńska, zazdrość, tożsamość seksualna, porzucenie, obsesja.
Pięknie napisana opowieść z bardzo zajmującą pierwszoosobową narracją. Wielkie brawa dla tłumaczki polskiego przekładu Joanny Prądzyńskiej, która potrafiła cudownie wejść w tę historię i przenieść ją na kartki (a w sumie to napisać ją od nowa).
Proszę zwróćcie również uwagę na okładkę autorstwa Kasi Meszki. Jak zwykle wyszło spod jej rąk istne cudo, które niezwykle cieszy oczy i będzie stanowić ozdobę niejednej biblioteczki.
Carpe diem!
Historie codzienności mają dar przekonywania i tym razem taka „zwykła” opowieść opisana przez Valerie Perrin się broni. „Cudowne lata" to słodko-gorzka historia o osobliwych relacjach i konsekwencjach trudnych wyborów. Jest przykładem literatury pięknej przez duże „P”. Przy tej okazji zaczęłam zastanawiać się czym jest literatura piękna i co decyduje, że dany tekst się do niej zalicza. Nie jestem teoretykiem literatury, to amatorskie rozważania. W dużym uproszczeniu – w przypadku literatury pięknej główny nacisk kładziony jest na wysublimowany sposób opowiadania książkowej historii. Dominująca jest tu tzw. funkcja estetyczna języka. Celem tych utworów jest wzbudzenie w odbiorcach uczuć i wzruszenia. Mając w pamięci batalie z lekturami szkolnymi warto wspomnieć, że literatura piękna nie należy do najłatwiejszych. Często potrzeba czasu, aby czytanie tego rodzaju książek nie męczyło, a przynosiło tylko przyjemność.
Czy to była przyjemna lektura? Chyba nie od początku. Impulsem do jej wypożyczenia była przyciągająca okładka, totalnie nie w moim guście. Z uwagi na znane powszechnie porzekadło o tym , że „Nie ocenia się książki po okładce” postanowiłam dać jej szansę. W moim przypadku, z każdym przeczytanym rozdziałem powoli zakochiwałam się w treści.
Étienne, Nina i Adrien poznali się pierwszego dnia szkoły i od tamtego czasu spędzają ze sobą każdą wolną chwilę. Choć na pierwszy rzut oka wszystko ich różni, staną się nierozłącznymi przyjaciółmi, którzy przysięgają sobie, że zawsze będą mieli ze sobą kontakt i będą się wspierać niezależnie od okoliczności. Jednak życie tworzy swoje scenariusze i młodzieńcze plany zostaną przez nie brutalnie zweryfikowane. Czy tak niegdyś wyjątkowa przyjaźń może się odrodzić po latach zaniedbań? Jak potoczą się losy tej trójki? Odsyłam do lektury.
Narracja prowadzona jest w dwóch perspektywach czasowych. Retrospekcją wraca do wydarzeń z dzieciństwa bohaterów, by w czasie teraźniejszym opowiadać o dorosłych losach bohaterów. Fabuła jest wielowątkowa i pogmatwana. Nad losami dorosłej Trójki ciąży jakieś mroczne widmo, które jest echem zbrodni z przeszłości. To wszystko i postać narratora – tajemniczej Virginie, której tożsamość długo pozostaje do odkrycia i jest kluczowa do zrozumienia historii sprawia, że mimo znacznej objętości, książkę czyta się ekspresowo.
„Cudowne lata" to bardzo nostalgiczna i melancholijna opowieść. Nie należy do najłatwiejszych, momentami kąsa czytelnika i gra na emocjach. To historia, która skłania nas do refleksji o naszym życiu i wartościach, jakie są dla nas ważne. O roli przyjaźni, jakości relacji w naszym życiu i czasie, który potrafi wiele zmienić. Klimat tej powieści jest niepowtarzalny, nieuchwytny i trudny do zdefiniowania. To opowieść zapadająca w pamięć. Ta zwykła historia, jakich wiele uzmysławia nam, że wszystko ulega zmianie, nic nie jest stałe i dane nam na zawsze. Proza soczysta, esencjonalna i dobra. Godna czytelniczej uwagi.
To już kolejna lektura, która wyszła spod pióra Velerie Perrin. Jeszcze mam żywe wspomnienia po Życie Violette, a pojawiła się następna powieść utrzymana w charakterystycznym dla autorki klimacie i nastroju.
Przyjaciele - Adrien Bobin, Étienne Beaulieu i Nina Beau w roku 1986 chodzą do jednej klasy w szkole podstawowej. Mają dziwnym zbiegiem okoliczności nazwiska na literę „B” i są nierozłączni. Razem spędzają czas nie tylko w szkole, ale również poza nią. Nie nudzą się ze sobą i potrafią rozmawiać nawet na najbardziej intymne tematy. Obiecali sobie, że spełnią swój wspólny cel w życiu. Wyjadą do Francji i poświęcą się muzycznej pasji. I tak mijają kolejne lata, kolejne etapy nauki, dorastają, bawią się życiem. Ale los przewidział dla nich inny scenariusz … Przenosimy się w rok 2017, gdzie w miasteczku, w którym dorastali przyjaciele z jeziora zostaje wyciągnięte auto? Czy nasi bohaterowie mają coś wspólnego ze znaleziskiem? Czy coś ich łączy z tragicznymi wydarzeniami?
Autorka przeprowadza nas przez szkolne, później studenckie życie przyjaciół. Jesteśmy świadkami ich wzlotów i upadków, rozterek miłosnych i uniesień. Cichym obserwatorem łączącej ich niewidzialnej mocy, której można im pozazdrościć. Czy ich jest w stanie cokolwiek rozdzielić? Na pewno ich przyjaźń zostanie wystawiona na ciężką próbę, czy wyjdą z niej zwycięsko, nie zdradzę, aby nie pozbawić was emocji i wrażeń.
Cudowne lata to wzruszająca historia przyjaźni między kobietą, a mężczyznami. Relacji trudnych, narażonych na pokusy świata, ocieramy się o zazdrość, skrywane uczucia, niespełnioną miłość i kryzys tożsamości. Z lektury bije smutek i żal, nadzieja kieruje poczynaniami bohaterów, dodaje im skrzydeł w codziennej walce z przeciwnościami losu. A życie ich nie oszczędza, nie zawsze mają łatwo i przyjemnie. Autorka podejmuje tematy na czasie i wszechobecne dzisiaj, tematy, o których warto głośno rozmawiać, a nie chować pod poduszkę. Młodzi nie powinni zapomnieć o przeszłości, która upomina się o nich, wkracza do ich życia i wprowadza chaos.
„Bo nigdy nie był przyjacielem ten, kto przestaje nagle nim być.
Im więcej serce o nim myśli, tym bardziej nie chce mu się żyć”.
Powieść jest utrzymana w tonie i klimacie właściwym dla autorki, spokojnym i subtelnym. Nawet chwilami można stwierdzić, że nic się nie dzieje, ale jednak ta normalność życia bohaterów jest tym czymś co nas uspokaja, wchłania w toń dość ciekawej fabuły. I oczywiście zaskakującej. Bo tak naprawdę nie wiemy, jak się potoczą losy paczki przyjaciół, nie jesteśmy w stanie przewidzieć biegu wydarzeń. I bardzo dobrze, dzięki temu mamy element zaskoczenia, tak zawsze potrzebny i oczekiwany. Nie łudźcie się, nie wszystko będzie takie cudowne, jak może świadczyć o tym tytuł powieści. Bo życie nigdy nie jest łatwe i przyjemne, zawsze pojawiają się wydarzenia i okoliczności, których każdy chciałby uniknąć. I podobnie jest w życiu bohaterów, koleje ich losów są pełne wybojów, zakrętów i stromych pagórków.
To nie jest lektura, którą się połyka w jeden wieczór. To opowieść, którą się dozuje powoli, skłania do przemyśleń i refleksji. A na to potrzeba chwili spokoju w ciszy i blasku sączącego się światła z lampki. Valerie Perrin jest bardzo dokładna i drobiazgowa w swoich opisach, ale nie są one nudne ani nużące, wręcz są całym tłem dla historii życia Adriena, Étienna i Niny.
Czy cudowne lata macie już za sobą? Nie, jestem pewna, że one są dopiero przed wami. Nie ociągajcie się, już szybko rozpocznijcie przygodę z nimi, a miłe i radosne chwile będą waszym udziałem ...
Troje przyjaciół, którzy mieli być razem już na zawsze. Połączeni w dzieciństwie, ale podzieleni przez dorosłość. Co wydarzyło się między nimi? Dlaczego już ze sobą nie rozmawiają? Jakie sekrety skrywają?
Już na wstępie uczciwie przyznam, że tym razem ustawiłam autorce poprzeczkę bardzo wysoko. Poprzednia książka Perrin zrobiła na mnie piorunujące wrażenie a jej wspomnienie, wciąż tlące się w sercu i umyśle, sprawiło, że ponownie zapragnęłam doświadczyć tak intensywnego spotkania z literaturą kobiecą. Nie za często bowiem książki obyczajowe mają czytelnikowi tak wiele do zaoferowania.
“Cudowne lata” to opowieść o życiu. Wszystkich jego fragmentach i etapach. To przeniesienie tego, co każdy z nas przeżył i doświadczył na kartki powieści. Opowieści intymne, subtelne, piękne, a przez to tak bardzo prawdziwe. Ta autentyczność historii najbardziej przykuwa uwagę i najmocniej angażuje. Realizm tak głęboki, że aż bolesny. Strona po stronie przypominający, jak wygląda prawdziwe życie.
W najnowszym tytule autorka wykorzystuje znane motywy i tematy. W kolejnych rozdziałach wraz z bohaterami przeżywamy narodziny, upadki, miłości i śmierci. Dobre i złe dni naprzemiennie wysuwają się na prowadzenie, usiłując przejąć kontrolę. Zarówno w życiu, jak i w tej powieści, niczego nie można być pewnym. Chwila szczęścia czasami musi zostać zatarta gorzkimi łzami i bolesnymi wspomnieniami. Choć Perrin korzysta z popularnych tematów, to robi to po swojemu. Nadaje im nowe znaczenie, łączy je w świeży i ujmujący sposób, nie pozwala się nudzić czy oderwać od lektury, choć całość liczy prawie 600 stron.
Czytałam o tych „Cudownych latach” bohaterów niespiesznie, ciesząc się opisywanymi wydarzeniami i chętnie biorąc w nich udział. Poznawanie książkowych postaci przynosiło sporo przyjemności i sporo niespodzianek. Perrin przedstawia nam bowiem niezwykłą grupę, połączoną więzami przyjaźni w dziwny i przewrotny sposób. Ich działania, plany czy przemyślenia nie zawsze są zrozumiałe, a motywy oczywiste, ale przez swoje wady i sprzeczności wydają się bardziej ludzcy. Autorka w żadnym razie ich nie oszczędza. Nie jest łatwo być szczęśliwym. Oni przekonują się o tym dość szybko, a potem przypominają to sobie niemalże na każdej stronie.
Poprzednia książka autorki w dużej mierze kojarzy mi się z niezwykłym stylem. Perrin udowodniła, że potrafi przepięknie operować słowem, nie tylko przekazując nim myśli i emocje, ale także uwodząc czytelnika. Lektura jej „Życie Violette” była niczym poezja. Słowa miały poruszający wymiar, a do niektórych cytatów wciąż chętnie wracam. W tym przypadku równie przyjemnie można delektować się słowem. Z niemniejszą fascynacją i radością dzielę się fragmentami powieści z innymi.
„Cudowne lata” to jedna z tych powieści, o których można powiedzieć bardzo dużo, ale trudno jest wyrazić słowami to, co rzeczywiście czuje się po lekturze. To książka, o której chciałoby się porozmawiać. To opowieść, którą wspaniale byłoby przekazać dalej. Szczerze Wam ją polecam, podkreślając, że wszystkie miłe rzeczy, które powiedziałam na jej temat, to tylko niewielka część jej rzeczywistej wartości.
„Lato należy do wszystkich epok. Jest ponadczasowe, przede wszystkim przez swój uporczywy zapach, który przylega do ubrań, za którym tęskni się całe życie. Kapiące słodyczą owoce, wiatr od morza, świeże ciastka, czarna kawa, krem do opalania, babciny puder... Lato należy do każdego okresu życia. Lato nie ma dzieciństwa ani wieku młodzieńczego. Lato to anioł.”
Kto chociaż raz sięgnął po książkę Valerié będzie chciał sięgać po jej kolejne już bez czytania opisów. Autorka ma w sobie magnetyzm, który po prostu przyciąga czytelnika i nie wypuści go już ze swoich sideł. Wszystko za sprawę niezwykłego daru do pisania o życiu, codzienności, przemijaniu i dojrzewaniu w sposób prawdziwy, ale i zarazem piękny. Sprawia, że czytając o prozaicznych sprawach czujemy się jakby były to rzeczy niezwykle wyjątkowe i niepowtarzalne. Stara się naszemu zwykłemu życiu nadać ogromnego sensu i wychodzi jej to przepięknie.
„Cudowne lata” to powieść ciepła i pełna zrozumienia. Niezwykle emocjonalna, empatyczna i drobiazgowa. Opowiada o procesie dorastania, który wcale nie jest łatwy i poszukiwaniu własnego „ja”. Cała fabuła tworzy obraz pełen ukrytych przesłań i znaczeń, gdzie każde słowo ma ogromne znaczenie. Pomimo, że akcja jest spokojna to genialnie kontrastuje z chaosem bohaterów, który Valerié tak świetnie oddała.
„Cudowne lata” zawiera w sobie wszystko za co uwielbiam twórczość Valerié Perrin. Tak naprawdę o tej książce można pisać jeszcze wiele, jednak lepiej po prostu ją przeczytać. Daje ona do myślenia i niesie wiele wartości, które ukazują wpływ naszych wyborów na nas samych ale i nasze otoczenie. Jestem pewna, że po jej lekturze zadacie sobie wiele pytań dotyczących waszego życia.
To już trzecia ( i w moim odczuciu najsłabsza) książka tej autorki. Wcześniej przeczytałam "Życie Vilolette" i "Zapomniane niedziele", które mnie wręcz urzekły. Ta też mi się podobała, ale nie było już takiego zachwytu jak przy tamtych. Każdy autor czy autorka ma lepsze i gorsze książki, ale Valerie Perrin jednak w każdej trzyma wysoki poziom, tylko tutaj temat i sposób poprowadzenia akcji i bohaterów nie do końca przypadł mi do gustu, Natomiast od strony literackiej i warsztatowej nie mogę książce niczego zarzucić.
Miejscem akcji jest prowincjonalna francuska miejscowość La Comelle. Mieszka tam trójka przyjaciół: Nina Beau, Etienne Breaulieu i Adrien Bobin czyli "trójka B". Są dla siebie jak rodzina
(w dodatku z wyboru a nie dziedziczenia genów) przez cały okres dzieciństwa i szkoły średniej. Dopiero na studiach ich drogi nieco się rozjeżdżają by na pewnym etapie prawie całkowicie utracić ze sobą kontakt. Tak to już w życiu bywa, że przychodzi czas, iż nawet najsilniejsza przyjaźń wygasa, bo każdy ma swoje życie osobiste, rodzinne, odmienną drogę zawodową, bo po drodze pojawiają się jakieś konflikty. Jednak po wielu latach przychodzi taki moment, że spotykają się ponownie. Dlaczego? A to już zagwozdka, którą sami musicie rozwiązać. Mnie w całej tej historii zastanawiał fakt, do czego to wszystko prowadzi, jaki autorka ma cel w takim a nie innym poprowadzeniu losów bohaterów. Akcja dzieje się współcześnie i w retrospekcji, gdzie poznajemy krok po kroku jak tworzyła się więź między przyjaciółmi. Bohaterów istotnych dla akcji książki jest znacznie więcej, ale trzon stanowi ta trójka.
Innym wątkiem, powiązanym z tymi ludźmi jest sprawa zaginionej przed laty Clotilde Marais, która była dziewczyną Etienn'a. Czy miał on coś wspólnego z jej zniknięciem? Czy wrak samochodu wyłowiony po latach z ludzkimi szczątkami to zaginiona Clotilde czy ktoś zupełnie inny?
Sprawą, która mnie irytowała i bulwersowała było zachowanie nauczyciela Py i fakt, że w każdym roku szkolnym wybierał sobie jakiegoś kozła ofiarnego, nad którym się znęcał i wszystko uchodziło mu na sucho. W klasie tej trójki przyjaciół upatrzył sobie Adriena. Dla mnie jako nauczyciela takie zachowanie jest niedopuszczalne. Ale wszystko jest do czasu...
Wydarzenia z przeszłości były o wiele ciekawsze niż te aktualne, gdy wszyscy są dorośli każdy żyje na własny rachunek. Bardzo podobała mi się część poświęcona pracy Niny w schronisku dla zwierząt, jej poświęcenie, pasja, miłość i całkowite oddanie się tej niełatwej przecież zarówno fizycznie jak i emocjonalnie pracy.
Powieść porusza nie tylko temat przyjaźni, ale także stosunków panujących w rodzinie, które u każdego z bohaterów układały się inaczej. W każdej z tych rodzin coś "kulało", ale piękne było to, że każda z tych rodzin uzupełniała jakieś braki występujące w innej rodzinie. Pięknie się to dopełniało i tworzyły się kolejne familie z wyboru a nie z więzów krwi.
Klimat książki bardzo mi się podobał, chociaż poruszane tu tematy chwytały za serce, dawały do myślenia nad życiem i pewnymi wartościami w rodzinie, w przyjaźni, w stosunkach międzyludzkich. Opowieść słodko-gorzka, trochę nostalgiczna, chwilami zabawna, w innych momentach tragiczna. Samo życie. A wszystko opowiedziane w sposób subtelny, wyważony i ciekawy, bo nie nudziłam się przy tej lekturze ani przez chwilę. Polecam!
Wyjątkowa opowieść o przyjaźni. Nostalgiczna, smutna, tajemnicza. Decyzje, które zaważą na przyszłości. Los, który nie zawsze jest łaskawy. I ostatnia podróż.
Troje dzieci łączy literka B na początku nazwiska. Rozpoczyna się rok szkolny, a one trafiają do jednej klasy. Tak zaczyna się wielka przyjaźń. Nierozłączni, trzymający się za ręce, zawsze razem. Wspólnie podejmują decyzje i snują plany na przyszłość. Gdy wkraczają w dorosłość, jeden wypadek sprawia, że ich drogi już się nie łączą. Po wielu latach spotykają się ponownie i udają się w podróż.
Polecam.
Książka podobała mi się od pierwszej kartki. Piękna opowieść o przyjaźni Adriena, Etienne i Niny. Atmosfera prowincjonalnego miasteczka wciąga powoli, ale trzyma w napięciu. W dorosłym życiu, każde z nich kroczy swoją ścieżką, jednak łączy ich wyjątkowa więź, która przezwycięża wszystko.
Literacki debiut autorki „Życia Violette” i „Cudownych lat”. Słodko-melancholijna powieść, która zwróciła uwagę krytyków i czytelników...
Wielka pochwała radości z małych rzeczy. Bajkowe krajobrazy Burgundii, opowieści o życiu snute na cmentarzu, śmiech i łzy, które mieszają się z pachnącą...
Przeczytane:2024-08-31, Ocena: 5, Przeczytałam, #Z wątkiem kryminalnym, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024, 52 książki 2024, Audiobook, 26 książek 2024, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, 12 książek 2024, ***Zwierzyniec, ***Zaginięcia i porwania,
CUDOWNE NIE ZAWSZE ZNACZY BEZTROSKIE
Część z Was na pewno kojarzy amerykański serial rodzinny z końca XX w. zatytułowany "Cudowne lata". To był prawdziwy tasiemiec z mojego dzieciństwa, który pokazywał codzienne życie ówczesnej amerykańskiej rodziny. Kevin Arnold, Winnie Cooper i Paul Pfeiffer to była trójka fantastycznych przyjaciół krocząca w dorosłość. Te niesamowite dzieciaki przeżywały swoje radości i smutki, pierwsze miłości, zauroczenia i rozczarowania.
Powieść "Cudowne lata" Valerie Perrin z uwagi na swój tytuł od razu skojarzyła mi się z ulubionym serialem, ale możecie mi wierzyć, że na tym podobieństwo się nie kończy.
Tym razem autorka kreśli nam historię trójki nastolatków mieszkających w sąsiedztwie w prowincjonalnym francuskim miasteczku. Opowiada o ich dorastaniu poczynając od szkoły podstawowej, a kończąc na dorosłym życiu. Adrien Bobin, Étienne Beaulieu i Nina Beau znają się od dzieciństwa i przez lata są nierozłączni. Ich przyjaźń wydaje się być niezniszczalna. Wszyscy troje mają wspólną pasję i jedno wielkie marzenie - chcą wyjechać z prowincjonalnego miasteczka do Paryża by tam koncertować i dzielić się swoją miłością do muzyki. Los jednak przygotował dla każdego z nich inny scenariusz, a tym samym wystawił ich przyjaźń na niejedną próbę.
Valerie Perrin pisze swoje powieści elegancko i z klasą. Z pasją snuje swoją historię pełną emocji, wrażliwości i wzruszeń. Wydarzenia rozgrywają się w dwóch płaszczyznach czasowych - przeszłość to lata dorastania, dojrzewania, otwierania się na życie i na dorosłość. To także pierwsze wybory, trudne decyzje i niespodziewane zdarzenia, które rozdzielają przyjaciół na całe lata. Teraźniejszość to rok 2017, kiedy Adrien, Étienne i Nina wiodą dorosłe życie, a w ich rodzinnym miasteczku zostaje wyłowiony z jeziora wrak samochodu. Co ciekawe ów pojazd należał do jednej z kobiet zaginionych przed laty. I tutaj los postanowił na powrót przeciąć ścieżki trójki bohaterów. Szybko też życie weryfikuje mrzonki sprzed lat...
W tej powieści autorka skupia się przede wszystkim na emocjach, skomplikowanych międzyludzkich relacjach i wspomnieniach, które dają nam wyrazisty obraz przeszłości. Valerie Perrin ma niesamowitą zdolność do plastycznego opisywania zdarzeń. Jej obrazy działają mocno na wyobraźnię. Akcja biegnie powoli, poszczególne fragmenty całej układanki niespiesznie trafiają na właściwe miejsce, a mimo to przez cały czas napięcie nie słabnie. Mamy niespodzianki, element zaskoczenia i ostatecznie wyjaśnienie wszystkich poruszonych wątków. Od pierwszej do ostatniej strony możemy się delektować tą wyjątkową opowieścią, która zmusza do przemyśleń i pozostawia w duszy trwały ślad. Jednak aby naprawdę docenić tę historię, należy poświęcić książce nieco więcej czasu i zaangażowania.
Przekonałam się, że powieści Valerie Perrin idealnie trafiają w mój gust. Jedyne czego mi zabrakło w "Cudownych latach" to nastrojowości i tajemniczości, która tak przyjemnie oplata czytelnika podczas lektury "Życia Violette". Szkoda, że pewne rzeczy nie zostały pozostawione w sferze domniemań i niedopowiedzeń. Myślę, że wówczas powieść jeszcze bardziej zyskałaby w ogólnym odbiorze.
"Cudowne lata" to wartościowa i ciekawa powieść, która udowadnia, że nic co ludzkie nie jest nam obce. Oby więcej tego rodzaju historii pojawiało się na rynku czytelniczym. Przede mną jeszcze najnowsza książka autorki. Przeczytam ją z prawdziwą przyjemnością.