Jest rok 1942. W okupowanej przez Niemców Warszawie życie nie ma żadnej wartości. Nawet dzieci naznacza śmierć. Zwłaszcza te, którym przyszło znaleźć się za murami getta. Przeżyją nieliczne, o ile polski ruch oporu zdoła je przemycić na aryjską stronę. Zofia przyłącza się do Ireny Sendlerowej, by zdobywać lekarstwa i jedzenie dla najmłodszych ofiar tej okrutnej wojny. I zrobić, co tylko możliwe, by ukryć je w bezpiecznym miejscu.
Seattle współcześnie. Amerykanka Lizzie jest świadoma swoich polskich korzeni, lecz nie zna historii rodziny. Na strychu rodzinnego domu przypadkowo odkrywa zdjęcia z czasów wojny. Próbując dowiedzieć się więcej o osobach z fotografii, rozpoczyna prywatne śledztwo. Wyrusza do Warszawy, gdzie podąża śladami prababci Zofii. Okazuje się, że Zofia była działaczką ruchu oporu. Im więcej Lizzie dowiaduje się o czasach wojny i losach prababci, tym bardziej zmienia podejście do własnych problemów.
Autorka, Angielka mieszkająca w Niemczech, opowiada niezwykłą historię odważnych kobiet, które ruszyły bronić wszystkiego, co kochały przed faszystami siejącymi śmierć i terror na terenie żydowskiego getta. Choć nie miały szans, by przeżyć, nie chciały żyć bez wolności. Porywająca i chwytająca za serce historia dwóch niezwykłych kobiet, które dzielą pokolenia. Każda odnajduje odwagę w czasie, gdy brak nadziei. Powieść inspirowana losami Ireny Sendlerowej.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2024-04-24
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 400
Tytuł oryginału: Daughters of Warsaw
Styl pisarski to prawdziwe miodzio dla mojej literackiej duszy! Przekazana z takim ciepłem i nadzieją, choć bywa też nerwowo, gdyż nie wiadomo, czy nie zostaną odkryte pewne nieścisłości zapisane w dokumentach. Przechodzimy tutaj z czasu dawniejszego do obecnego, gdzie jedna z kobiet odnajduje niby znajome zdjęcia, jednak nie przypomina sobie, by znała każdą z ukazanych osób. Stara się odkryć dalsze korzenie i jednocześnie nie myśleć w tym czasie o tym jak bardzo jej ciało nie potrafi dać jej tego, czego najbardziej w świecie pragnie. To historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami z życia Ireny Sendlerowej, która zawsze stawała po stronie pokrzywdzonych. Bardzo często narażała się innym ludziom, byleby tylko wspomóc tych o których inni nie chcieli myśleć. Z opisu jej przyjaciółki czytamy o tym jak wiele ryzykowała i jak twarda była w swoim postępowaniu. Kobieta z czasu obecnego była jej prawnuczką, więc odnajdując wszystkie pamiątki, które zostały ukryte na strychu, stara się zrozumieć historię swojej rodziny. Obecnie sama nie ma niczego do stracenia, gdyż po kolejnej utracie ciąży zwyczajnie uciekła od męża i miejsca, które jej się z nimi kojarzą. Tylko w domu matki wie, że może się na nowo zresetować, a i ona sama bardzo ją pociesza zapewniając, że zrobi wszystko, by jej ból każdego dnia się zmniejszał. W ten sposób przeskakujemy od pokolenia do pokolenia i zrozumienia nie tylko życia krewnej, ale i swojego. Czyżby coś je zatem mogło łączyć?
Przepiękna historia przy której często będziecie się wzruszali. Po pierwsze opowieść prawdziwa, a do tego napisana z takim smakiem, wyważeniem, że traktujemy ją jako niemal własną. Dawne czasy za których rządził Hitler nie były w żadnym wydaniu sprawiedliwe. Odbierano Żydom wszystko. Lekarze nie mogli już pracować, dzieciom zabierano dodatki i mieszkania ich rodzicom. Zakazywano czegokolwiek, co mogłoby pomóc im w życiu. Traktowali wszystkich na równi jak obiekty przenoszące tyfus, choć większość z nich nawet na to nie chorowała. To bardzo ciężkie czasy, które sami wiecie jak wiele ludzi skrzywdziły. Jednak warto pamiętać o tych, którzy nieśli im pomoc. Bo przede wszystkim o tym jest ta opowieść.
Ogromnie ją polecam, bo choć przepięknie napisana, to jednak okraszona przede wszystkim bólem. Jeśli masz ochotę na poznanie historii kobiety, która poświęciła się cała dla innych, to przeczytaj tą książkę. Pomimo tego, że zmarła w 2008 roku, to jednak niech słuch po niej nie zaginie.
Niekiedy zagraniczni (choć i polscy również) autorzy poruszający w swoich książkach tematykę II wojny światowej, wykazują się niedostateczną znajomością tego okresu. Albo po prostu nie potrafią też trzymać się faktów. Na szczęście "Córki Warszawy" okazały się pozycją godną uwagi.
W tej książce jest także miejsce na fikcję literacką. Takie połączenie wyszło Marie Frances znakomicie. Tym bardziej, że udało się zrobić to na zasadzie płynności. Byłam ciekawa, w jaki sposób autorka przedstawi część poświęconą Irenie Sendlerowej - pielęgniarce, która pracowała w polskim podziemiu i ratowała żydowskie dzieci, jak i tę współczesną część dotyczącą Lizzie. Obie pochłonęły mnie w równym stopniu. Wszystko to, o czym czytałam, rozdzierało moje serce, wzruszało i dawało nadzieję (mimo iż zewsząd tej nadziei było mało), że warto walczyć, nie poddawać się. Z mroku wyłaniało się światło. Obie kobiety wykazały się odwagą i determinacją, choć każda z nich żyła w innych czasach.
"Gdyby wszyscy uczciwi ludzie siedzieli cicho, powiedzieli sobie "Niech będzie, co ma być", ograniczyli się jedynie do modlitwy i nadziei na lepsze czasy, to jaka byłaby szansa, że cokolwiek się zmieni?"
To trudna i wstrząsająca lektura. Autorka potrafiła uchwycić prawdziwe okrucieństwa, jakich doświadczyli polscy Żydzi w getcie. Ukazała horror, nieludzki reżim i ideologię, jakie ludzie zgotowali ludziom. Ale z drugiej strony wojna to nie tylko zło. Ona potrafi wykrzesać z człowieka odruchy bezinteresowności, pomagania potrzebującym. To bardzo budujące, pokrzepiające i przywracające wiarę w ludzkość.
"(...) najtrudniejsza ze wszystkich walka toczy się w nas samych i że jeśli za bardzo przywykniemy do warunków, w jakich przyszło nam żyć i działać, możemy utracić zdolność odróżniania dobra od zła. Ten bolesny stan - strachu, udręki i niepewności - był ceną, jaką należało zapłacić za wiedzę, co jest dobre."
To porywająca, łamiąca serce, głęboko poruszająca i inspirująca powieść o tym, jak duży wpływ ma wojna na przyszłe pokolenia. To historia, o której nigdy nie wolno nam zapomnieć. Jeśli szukasz satysfakcjonującej i z prawdziwą bohaterką (małą ciałem, wielką duchem) lektury - sięgnij po "Córki Warszawy". Poznasz co to kobieca siła, odporność i moc prawdy w obliczu niewyobrażalnego terroru i brutalności.
"Niektóre rany należy zostawić w spokoju, żeby się dobrze zagoiły."
Lizzie dotknęła tragedia, która zburzyła jej spokój i zraniła boleśnie. Ukojenia szuka w rodzinnym domu, gdzie przypadkowo natrafia na stare zdjęcia z okresu wojny. Zaciekawiona stara się dowiedzieć czegoś więcej o osobach z fotografii. Chociaż zawsze była świadoma swoich polskich korzeni to niewiele wie na temat historii rodziny. Szczątkowe informacje prowadzą do Warszawy, w której przed laty mieszkała jej prababcia Zofia. Okazuje się, że w 1942 była aktywną działaczką ruchu oporu. Im więcej Lizzie dowiaduje się o czasach wojny i losach prababci, tym bardziej zmienia podejście do własnych problemów.
Córki Warszawy to fikcja literacka inspirowana losami Ireny Sendlerowej oraz dokonaniami ruchu oporu, działającego w okresie drugiej wojny światowej. Dwie przeplatajace się ze sobą przestrzenie czasowe tworzą poruszający portret niezwykle odważnych kobiet, którym przyszło żyć w czasach, w których trudno o nadzieję, a niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku. To powieść, którą przeżywa się wraz z bohaterami, czujemy ich emocje, dylematy czy chwile zwątpienia. Wspaniała kreacja postaci. Determinacja i niezłomność Zofii jest godna podziwu. Mimo otaczającego niebezpieczeństa, paraliżującego strachu, robi wszystko by ocalić tych najbardziej niewinnych. Właśnie te rozdziały trafiały we mnie najmocniej. Ta dziecięca nieświadomość zagrażającego niebezpieństwa i niezachwiana wiara, że będzie dobrze.
Końcowe rozdziały chwytają za serce i poruszają tak, że nie mogłam pohamować łez. Warto przeczytać.
Przeczytane:2024-11-17, Ocena: 4, Przeczytałam,
Lizzie, załamana po kolejnym poronieniu, zaszywa się w rodzinnym domu. Przeglądając stare pamiątki trafia na zdjęcia swojej prababci otoczonej gromadką dzieci. Kobiecie coś się nie zgadza, wszak przodkini miała tylko jedną córkę. Lizzie zaczyna badać życiorys swojej rodziny i dociera do ciekawych informacji. Przypuszcza, ze prababcia była zaangażowana w działalność konspiracyjną.
Pisząc powieść „Córki Warszawy” Maria Frances inspirowała się działalnością Ireny Sendlerowej, a i sama działaczka jest obecna na kartach książki. Generalnie znajdziemy tu dużo odważnych empatycznych kobiet. Autorka przedstawił je jako idealistki, za czym ja nie przepadam, bo takie postacie wydają mi się mało skomplikowane. Przypuszczam, że chciała zestawić okrucieństwo okupantów i szerzonej ideologii z dobrym sercem i bezinteresowną pomocą. Jeżeli tak to jej się to udało.
Powieści o II wojnie światowej często są wzruszające. Los ofiar boli czytelnika, a odwaga tych, którzy ryzykując swoje życie pomagają, imponuje. Kiedy do tego wszystkiego dorzucimy krzywdę dzieci, to robi nam się z tego prawdziwy wyciskacz łez. I taka też jest książka „Córki Warszawy”. Smutna, wzruszająca, ale też dająca wiarę w bezinteresowne dobro. Natomiast Maria Frances nie wychodzi poza ramy literatury kobiecej. I nie jest to dla mnie ani plus, ani minus. Po prostu stwierdzam fakt. Prosty język, bohaterki idealistki – to wszystko jest nieco wtórne. Tu wzrusza temat, a nie forma. Nawet zestawienie opłakiwania straconego dziecka przez Lizzie z tym, iż jej babka ratowała żydowskie dzieci, jest – jakby to ująć – urocze, acz nieco tanie. Ale to ma swój klimat, który czytelnicy tego typu powieści na pewno docenią.
Być może poprzedni akapit ma krytyczny wydźwięk, ale ja mówię tak tego typu książkom. Upamiętniajmy bohaterskie czyny i dobre wzorce. Przypominajmy, że podziały nie prowadzą do niczego dobrego. Że człowiek człowiekowi powinien być człowiekiem, a nie wilkiem.