Zapewne już wiecie, że od czasu do czasu, lubię sięgnąć po coś czasowego. Tak w moje ręce trafiła książka Jacka Knaba, który w rzeczywistości nazywa się Ryszard Bańkowicz, który z zawodu jest dziennikarzem. Swoje doświadczenie dziennikarskie postanowił właśnie wykorzystać w powieści, gdzie mamy do czynienia ze zjazdem dziennikarzy. Ale po kolei.
Akcja powieści toczy się w Meksyku, gdzie zostaje zaproszona grupa dziennikarzy. Jak się okazuje grupa jest bardzo mieszana, bowiem są w niej przysłowie " grube ryby" dziennikarskie, jak i płotki. Poznajemy m.in. anglika Waltersa, austriaka Androsch, holendra Jaap de Brauwe, turka Sevket, a także włoszkę Gulotti i amerykankę Wooten. Po wykonanych obowiązkach przychodzi pora i na chwilę odpoczynku. Grupa dziennikarzy jedzie do Acapulco. Atmosfera jest zróżnicowana inni za sobą przepadają, a inni zwyczajnie się nie trawią. Ale także wśród tej grupy mamy do czynienia z romansem. Niespodziewanie anglika ciało zostaje odnalezione, wszystko wskazuje na otrucie cyjankiem. Wszyscy są w szoku i nie wierzą, że to kelner zaaplikował truciznę do drinka. Amerykanka z kolei zostaje zatrzymana przez meksykańską policję i wszystko wydaje się być bardzo dziwne. Motywów nie brakuje, jak i potencjalnych sprawców. Okazuje się bowiem, że każdy z Waltersem miał zatarg, jedynie włoszka nie pasuje do całości, ale jej umizgi zostały odrzucone, a wtedy mogą się zemścić. Zagadka jest bliska rozwiązania, gdy ginie amerykanka Wooten. Czy zabójca zostanie odnaleziony i kto nim będzie? A może uda mu się zbiec ?
To co najbardziej mi się podobało w książce to opis miejsc Meksyku, Acapulco, plaże, woda... Idealnie wpasowuje się to w pogodę za oknem :)Cała intryga nawet w porządku, ale jak dla mnie to jakoś chaotycznie bardzo było. Do końca myliły się postacie, kto jest kim. Ponadto autor trzymał się sztywno stereotypów. Wadą również było to, że, jak kończy zdanie, zaczyna się nowe i zupełnie jakby przyleciało z kosmosu, brak spójności. Język przystępny i przyswajalny dla czytelnika. A motyw diamentów, które miały kluczowe znaczenie to taki naciągany. Natomiast końcówka pełna napięcia.
W ogólnej ocenie to takie sobie, nie najgorsze, ale szału też nie ma. Kto lubi się zaczytywać starszymi lekturami, może sięgnąć i sam ocenić :)
Przeczytane:2013-07-04, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki - 2013, Kryminał/thriller/sensacja, Lit. polska,
Zapewne już wiecie, że od czasu do czasu, lubię sięgnąć po coś czasowego. Tak w moje ręce trafiła książka Jacka Knaba, który w rzeczywistości nazywa się Ryszard Bańkowicz, który z zawodu jest dziennikarzem. Swoje doświadczenie dziennikarskie postanowił właśnie wykorzystać w powieści, gdzie mamy do czynienia ze zjazdem dziennikarzy. Ale po kolei.
Akcja powieści toczy się w Meksyku, gdzie zostaje zaproszona grupa dziennikarzy. Jak się okazuje grupa jest bardzo mieszana, bowiem są w niej przysłowie " grube ryby" dziennikarskie, jak i płotki. Poznajemy m.in. anglika Waltersa, austriaka Androsch, holendra Jaap de Brauwe, turka Sevket, a także włoszkę Gulotti i amerykankę Wooten. Po wykonanych obowiązkach przychodzi pora i na chwilę odpoczynku. Grupa dziennikarzy jedzie do Acapulco. Atmosfera jest zróżnicowana inni za sobą przepadają, a inni zwyczajnie się nie trawią. Ale także wśród tej grupy mamy do czynienia z romansem. Niespodziewanie anglika ciało zostaje odnalezione, wszystko wskazuje na otrucie cyjankiem. Wszyscy są w szoku i nie wierzą, że to kelner zaaplikował truciznę do drinka. Amerykanka z kolei zostaje zatrzymana przez meksykańską policję i wszystko wydaje się być bardzo dziwne. Motywów nie brakuje, jak i potencjalnych sprawców. Okazuje się bowiem, że każdy z Waltersem miał zatarg, jedynie włoszka nie pasuje do całości, ale jej umizgi zostały odrzucone, a wtedy mogą się zemścić. Zagadka jest bliska rozwiązania, gdy ginie amerykanka Wooten. Czy zabójca zostanie odnaleziony i kto nim będzie? A może uda mu się zbiec ?
To co najbardziej mi się podobało w książce to opis miejsc Meksyku, Acapulco, plaże, woda... Idealnie wpasowuje się to w pogodę za oknem :)Cała intryga nawet w porządku, ale jak dla mnie to jakoś chaotycznie bardzo było. Do końca myliły się postacie, kto jest kim. Ponadto autor trzymał się sztywno stereotypów. Wadą również było to, że, jak kończy zdanie, zaczyna się nowe i zupełnie jakby przyleciało z kosmosu, brak spójności. Język przystępny i przyswajalny dla czytelnika. A motyw diamentów, które miały kluczowe znaczenie to taki naciągany. Natomiast końcówka pełna napięcia.
W ogólnej ocenie to takie sobie, nie najgorsze, ale szału też nie ma. Kto lubi się zaczytywać starszymi lekturami, może sięgnąć i sam ocenić :)