Powieść nagrodzona Bram Stoker Award za najlepszą powieść 2018 roku oraz Locus Award 2019 za najlepszy horror.
Siedmioletnia Wen i jej rodzice, Eric i Andrew, spędzają wakacje w samotnej chatce nad jeziorem niedaleko granicy kanadyjskiej, z dala od miejskiego zgiełku, odcięci od natrętnego Internetu i telefonów komórkowych. Od najbliższych sąsiadów dzieli ich kilka kilometrów piaszczystej drogi używanej dawniej przez drwali.
Pewnego popołudnia zajęta zabawą w ogrodzie Wen spostrzega nieznajomego mężczyznę. Leonard – tak ma bowiem na imię – szybko przekonuje do siebie Wen, angażując się w jej zabawy. Zaniepokojenie dziewczynki wzbudzają jednak wypowiedziane przez niego słowa, który przepraszając, oznajmia: „Nie ponosisz winy za nic, co się wydarzy. Nie zrobiłaś nic złego, ale wasza trójka będzie musiała podjąć trudne decyzje. Obawiam się, że będą to decyzje straszliwe. Z całego pękniętego serca pragnę, żebyś nie musiała ich podejmować”. Jednocześnie Wen dostrzega kolejnych nieznajomych zbliżających się do chaty. Wystraszona rzuca się do ucieczki. Chce ostrzec rodziców przed grupą obcych, kiedy słyszy za sobą wołanie Leonarda: „Twoi tatusiowie nie zechcą nas wpuścić, Wen. Ale muszą to zrobić. Powiedz im, że muszą. Nie przyszliśmy, żeby cię skrzywdzić. Musisz nam pomóc ocalić świat. Proszę”.
Tak rozpoczyna się trzymająca w napięciu, porywająca opowieść o apokalipsie, poświęceniu i przetrwaniu; historia, w której los kochającej się rodziny spleciony zostaje z losem całej ludzkości.
Wydawnictwo: Vesper
Data wydania: 2020-04-15
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 308
Tytuł oryginału: The cabin at the end of the world
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Paweł Lipszyc
Żyjemy dniem dzisiejszym nie myśląc o zagrożeniach, które mogą spotkać nas, naszych najbliższych, całą ludzkość. Obecna pandemia jest tego najlepszym przykładem. Nasz poukładany świat w jednej chwili zmienia się nie do poznania.
Także w powieści Paula Tremblaya idylliczna sceneria klimatycznej drewnianej chaty nad jeziorem i beztroska odpoczywającej w nim ludzi kontrastuje z walką o przetrwanie, którą przyjdzie im toczyć. A bohaterowie stłoczeni, uwięzieni wewnątrz chaty niczym łapane przez dziewczynkę do słoika koniki polne, będą próbowali się za wszelką cenę uwolnić z pułapki.
Siedmioletnia Wen wraz ze swoimi adopcyjnymi rodzicami, Erykiem i Andrew, przyjeżdża do chaty w lesie, by odpocząć w odosobnieniu, wśród natury, bez zasięgu. Wszystko zmienia się w jakiś surrealistyczny koszmar, gdy do ich drzwi puka czwórka nieznajomych wyposażonych we własnoręcznie zrobioną broń, by nakłonić ich do podjęcia decyzji, wyboru, który zburzy ich świat na zawsze. Jeśli go nie dokonają, według słów nieznajomych, ludzkość przestanie istnieć.
Ale ich świat przestaje istnieć w momencie wtargnięcia tej czwórki do chaty. Ich poczucie bezpieczeństwa, szczęście i plany na przyszłość znikają bezpowrotnie. Pozostaje pierwotny instynkt walki o przetrwanie i potrzeba chronienia najbliższych za wszelką cenę.
Czy rodzina uwierzy nieznajomym w historię o apokalipsie, o ofierze, którą muszą ponieść, by ocalić miliardy istnień? Czy Wy byście uwierzyli? Czy raczej potraktowali ich jak szaleńców, fanatyków gotowych posunąć się do wszystkiego w imię swoich wierzeń?
Napięcie towarzyszyło mi od pierwszych stron, bo już od pierwszej sielankowej sceny łapania koników polnych, czuło się, że coś wisi w powietrzu. Momentami było przerażająco, czasem brutalnie, ale prawdziwa akcja rozgrywała się w mojej głowie, w moim sumieniu. Pytania same wkradały się do umysłu. Jak ja bym postąpiła? Czy byłabym skłonna uwierzyć, czy walczyłabym o przeżycie? Dylemat nie do rozstrzygnięcia w rozważaniach teoretycznych, bo nikt do końca nie wie jak zachowa się w krytycznej sytuacji.
Początkowe 100 stron wkręciło mnie niesamowicie. Już byłem przekonany, że przy dobrym zakończeniu może być ocena 6, po kolejnych 100 wahałem się między 4 a 5. Po skończeniu między 3 a 4. Ostatecznie za świetny początek jest nieco wyżej, ale potencjał książka miała niesamowity. Niestety im dalej w las, tym bardziej miałem wrażenie, że autor się pogubił i nie do końca wiedział czym upchnąć stronice, by książka nie sprawiała złego wrażenia. Szkoda, bo czułem, że to może być coś wyjątkowego, ale nie. Pod koniec przysypiałem...
„Chata na krańcu świata” Paula Tremblay’a to jedna z jego najgłośniejszych i najbardziej nagradzanych powieści z gatunku literatury grozy. Prawa do jej ekranizacji zostały już wykupione.
To ciekawa i mocno niepokojąca historia o fanatyzmie, psychozie, wierze i religii. Akcja toczy się w dosyć sielskiej, naturalnej scenerii, która szybko dla bohaterów powieści przeradza się w ich największy koszmar. Powieść wciąga, dobrze się ją czyta, zachowanie czwórki obcych, którzy nachodzą naszych bohaterów budzi zarówno ciekawość jak i lęk. Mam jednak wrażenie, że wydarzenia z powieści są tylko pretekstem do zastanowienia się nad współczesnymi zagrożeniami świata, które są konsekwencją postępu techniki i zachowań społeczeństwa. To ciekawa powieść, choć ostatnia ¼ książki jakoś nie do końca mnie przekonała – potrzebowałabym tu konkretniejszego, mocniejszego zakończenia. Niemniej jednak, choćby dla samych rozważań, jakie wymusza lektura, warto było ją przeczytać.
Ciężko przejść obojętnie obok tej książki. Wydawnictwo Vesper jest mistrzem wydawania pięknych, dopracowanych i cudownych wydań. Twarda oprawa, niepokojące ilustracje i gruby papier - idealne do stworzenia perfekcyjnej biblioteczki.
Ale trochę chcę Wam opowiedzieć o treści. Jest to klasyczny horror z ciężką, duszną atmosferą. Początek trochę był dla mnie trudny, musiałam się wgryźć, potem z każdą stroną było coraz lepiej. I niby książka mi się podobała, ale zakończenie nie było takie, jakiego bym się spodziewała. Liczyłam na takie typowe rozstrzygnięcie, wyjaśnienie i finał, który wbije mnie w fotel. A tu tego zabrakło. Do tej pory się zastanawiam o co tu chodziło, nie wiem czy taki miał być zamysł czy po prostu ja nie ogarnęłam.
Tak, myślę że jest to trochę kontrowersyjna książka, która zbierze mase głosów na "tak" i masę na "nie". Styl, atmosfera i ponadczasowy pomysł bardzo mocno się bronią, jednak musicie sami ocenić czy takie zakończenie Was satysfakcjonuje.
Apokalipsa na wyciągnięcie ręki
Horrory wydawane przez wydawnictwo Vesper zwykle są gwarancją dobrej rozrywki. Jakość wydania (jak zawsze) pozostaje bez zarzutu, jednak tym razem zamiast relaksu w klimatach grozy otrzymujemy przygnębiającą wizję, aż nazbyt dobrze korespondującą z sytuacją, z którą mierzymy się w ostatnich tygodniach.
Akcja "Chaty na krańcu świata" rozkręca się właściwie od razu, nie dając czytelnikowi ani chwili na spokojne poznanie bohaterów. Tych obserwujemy w sytuacjach ekstremalnych, przez co nie mamy najmniejszych szans, by przewidzieć, jak zachowa się konkretna postać – zwłaszcza w przypadku budzących grozę nieznajomych.
Przez zdecydowaną większość lektury powieść trzyma odpowiednie tempo, co czyni ją nieodkładalną (w sposób masochistyczny). Jedyne momenty, kiedy akcja nieco siada dotyczą zbyt rozbudowanych retrospekcji i monologów przybyszów. Autor zapewne chciał dogłębnie wytłumaczyć zachowania i motywacje bohaterów, ale wchodzenie w szczegóły w tym przypadku sprawiło, że miejsce napięcia zastępowało znużenie zawiłymi opowieściami i powtórzeniami.
Plusem powieści Paula Tremblaya jest wplecenie motywów biblijnych, a konkretnie Apokalipsy św. Jana – wyszło to świeżo i (aż nazbyt) aktualnie. "Chata na krańcu świata" zmusza do refleksji, na którą nie każdy sięgający po horror może mieć ochotę. W powieści trup ściele się gęsto i przerażająco realistycznie – aż do uczucia dyskomfortu. Jednak w tym przypadku krwawą jatkę nie sposób zestawić z popkulturowymi slasherami.
"Chata na krańcu świata" to bardzo nietypowa powieść grozy w zestawieniu z klasyką gatunku, którą do tej pory oferowało wydawnictwo Vesper. Znane motywy (jak chociażby spędzanie urlopu w miejscu odciętym od świata) zostają rozegrane w zupełnie nowy sposób. Zamiast odprężającej lektury, która daje czytelniczą satysfakcję, czytelnik otrzymuje historię, w której jest osamotniony, pogrążony w beznadziei i zdany na niełaskę fabuły.
„Scenariusze końca świata, choćby nie wiadomo jak ponure i mroczne, pociągają nas, ponieważ idea końca ma dla nas sens. Pomijając oczywisty, szeroko dyskutowany fakt, że sycimy własny narcyzm, wyobrażając sobie, że spośród miliardów ludzi, którzy zginą, akurat my zdołamy przetrwać.”
O książce przeczytacie na moim blogu. Zapraszam :)
https://magicznyswiatksiazki.pl/chata-na-krancu-swiata-paul-tremblay/
Mrożący krew w żyłach thriller, który w genialny sposób łączy ze sobą rodzinną tragedię, psychologiczny suspens i odrobinę nowoczesnego horroru...
Przeczytane:2024-01-12, Ocena: 4, Przeczytałam, 12 książek 2024,
"You know, I never realized the end of the world would be kept to such a tight, regimented TV Guide schedule".
"Chata na krańcu świata" to teatr siedmiu aktorów na jednej scenie. Czterech napastników i trzy ofiary. Miejsce - tytułowa chata. Na końcu dowiemy się, czy udało im się uratować świat. Ale... czy na pewno?
Już wiem, do czego można by porównać tę powieść, ona była jak drzemka! Wciąga cię i wciąga, nie możesz się oprzeć, to miała być tylko chwilka, a połknęła cię na kilka godzin, budzisz się zły i wymiętoszony, nie do końca wiesz, gdzie jesteś i co się stało. No bo poważnie, co tam się stało? Skąd, jak, czemu, co w końcu było, a co nie?!
Parę godzin po lekturze zaczęłam się zastanawiać, czy coś mi nie umknęło. Pierwsze sceny z dziewczynką łapiącą koniki polne mogą być symboliczne, gdy spojrzymy na nie znając już ciąg dalszy. A może doszukuję się ukrytych znaczeń tam, gdzie ich nie ma, dokładnie tak jak "jeźdźcy"?
Autor sprawił, że czytelnik zaczyna zadawać pytania, ale wcale nie obiecał, że poda nam odpowiedzi. "Chata..." potrafi solidnie zdenerwować, ale nie jest złą książką. Zakończenie nie przynosi żadnej satysfakcji, bo też chyba nie o to chodziło. Mieliśmy się zgubić, pozostając w miejscu, jakkolwiek irracjonalnie to brzmi. Ciekawe.