Błyskotliwy kryminał w klasycznym stylu, znakomicie osadzony w realiach PRL-u. Połowa lat 60. XX wieku. Mały, górski kurort, a w nim elegancki pensjonat, prowadzony przez Annę Małecką, córkę znanego przedwojennego satyryka. Oaza spokoju i dyskrecji dla PRL-owskich wyższych sfer. W tle muzyka puszczana z adapteru Bambino, tętniące życiem kuracjuszy uzdrowisko oraz przepiękna symfonia Cevenole. Sielankę przerywa dopiero tajemnicze morderstwo. Zadanie znalezienia sprawcy władze powierzają młodemu porucznikowi milicji obywatelskiej Krzysztofowi Polowi. Okazuje się jednak, że do pewnych tajemnic dotrzeć może tylko Stanisław Gorszewski człowiek o przenikliwym intelekcie i skomplikowanej historii życia. Gdy losy obu mężczyzn niespodziewanie się splatają, śledztwo przybiera zupełnie zaskakujący obrót.
Marek Żaromski zwykły nauczyciel historii mieszkający w niezwykłym miejscu Rymanowie- Zdroju. Mąż Marzenki, tata Kacpra i Emilki.
Wydawnictwo: eSPe
Data wydania: 2023-02-20
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 360
Język oryginału: polski
Tytuł recenzji: 𝗣𝗲𝘄𝗻𝗲 𝗿𝘇𝗲𝗰𝘇𝘆 𝗷𝘂ż 𝗻𝗶𝗲 𝘄𝗿ó𝗰ą
𝑇𝑎𝑘 𝑝ł𝑦𝑛ęł𝑦 𝑚𝑖𝑛𝑢𝑡𝑦, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑎ł𝑦 𝑠𝑖ę 𝑤 𝑔𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑦. 𝑍ł𝑜 𝑏𝑦ł𝑜 𝑗𝑢ż 𝑏𝑙𝑖𝑠𝑘𝑜, 𝑤𝑖𝑠𝑖𝑎ł𝑜 𝑧 𝑟𝑜𝑧𝑤𝑎𝑟𝑡𝑦𝑚
Ostatnio na moim blogu dość często pojawiają się książki z historią w tle. Jak już wielokrotnie wspominałam, przedmiot szkolny – historia, nie należał do moich ulubionych. Zapewne dlatego, że kazano nam się uczyć suchych dat i faktów, a żaden z nauczycieli nie chciał, lub raczej nie mógł, bo takie były czasy, o niej inaczej opowiadać niż mu nakazano. Za to teraz uwielbiam sięgać po książki, których akcja rozgrywa się w przeszłości, bo obok ciekawej historii otrzymuję zwykle sporo wiedzy historycznej. Niezmiernie się cieszę, że polscy autorzy sięgają do tematyki historii Polski, dokonują researchu, a potem piszą wspaniałe powieści, dzięki którym mogę poszerzać moje horyzonty czytelnicze i wiedzę. Moim zdaniem Cevenole to powieść, wspaniale oddająca klimat czasów PRL-u, które dawno już minęły i może nie wzbudziła we mnie takich emocji, jak na kryminał przystało, to czytało mi się ją bardzo dobrze. Jest w niej jakiś spokój, łagodność i nostalgia, jakkolwiek to brzmi w odniesieniu do kryminału, ale tak właśnie czułam. Może dlatego, że nie ma tu hektolitrów krwi, epatowania przemocą, wulgaryzmów, ale za to są cudowne opisy otaczającej przyrody, piękna natury, a fabuła jest przepełniona tęsknotą za miłością. I jest sympatyczny, opanowany detektyw amator, który od razu wzbudził moją sympatię. Marek Żaromski miał ciekawy pomysł, który udało mu się w interesujący sposób zrealizować. Cavanole to mądra powieść pełna wartości uniwersalnych pokazująca, czym jest dla człowieka historia i wiara w Boga, przepełniona muzyką mało znanej symfonii Vincenta d' Indy, odtwarzanej z gramofonu Bambino.
Anna Małecka prowadzi pensjonat 𝐹𝑟𝑎𝑠𝑧𝑘𝑎, który swoją nazwę zawdzięcza jej ojcu. 𝑊𝑦𝑏𝑢𝑑𝑜𝑤𝑎ł 𝑗ą 𝑖 𝑛𝑎𝑑𝑎ł 𝑗𝑒𝑗 𝑛𝑎𝑧𝑤ę 𝑜𝑗𝑐𝑖𝑒𝑐 𝑝𝑎𝑛𝑖 𝑀𝑎ł𝑒𝑐𝑘𝑖𝑒𝑗 – 𝑧𝑛𝑎𝑛𝑦 𝑠𝑤𝑒𝑔𝑜 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑢 𝑠𝑎𝑡𝑦𝑟𝑦𝑘, 𝑎𝑢𝑡𝑜𝑟 𝑙𝑖𝑐𝑧𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑝𝑖𝑜𝑠𝑒𝑛𝑒𝑘 𝑖 𝑓𝑟𝑎𝑠𝑧𝑒𝑘, 𝑑𝑟𝑢𝑘𝑜𝑤𝑎𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑤 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑𝑤𝑜𝑗𝑒𝑛𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑔𝑎𝑧𝑒𝑡𝑎𝑐ℎ 𝑖 𝑡𝑦𝑔𝑜𝑑𝑛𝑖𝑘𝑎𝑐ℎ. Teraz pensjonat zapewniał jego córce warunki życia na przyzwoitym poziomie. Jak większość mieszkańców uzdrowiska, Anna przyjmowała gości z pozycją. Do pensjonatu znanego z dyskrecji, będącego oazą spokoju, przyjeżdżali wpływowi goście. Nikt nie śmiał wtrącać się do jej interesów i nikomu nie musiała się opłacać. W nocy, gdy Anna Małecka obchodzi w ścisłym gronie swoje pięćdziesiąte urodziny, zostaje zamordowana.
Do śledztwa został skierowany młody porucznik z komendy Milicji Obywatelskiej w Krzyżowcu Zdroju, Krzysztof Pol, który jak się później okaże jest bliskim krewnym Stanisława Gorszewskiego byłego działacza WiN, przyjaciela właścicielki pensjonatu. Gorszewski odsiedział swoje, ale to, że żyje w miarę godnych warunkach, zawdzięcza tylko uprzejmości Anny.
Porucznik nie będzie miał łatwego zadania, bo każde z gości jest kimś, i lepiej, żeby ich nie tykać. Jak w takich warunkach ma wpaść na właściwy trop i złapać sprawcę, skoro nie można, a wręcz nie wolno rzucać podejrzeń na pensjonariuszy, który feralnej nocy przebywali w pensjonacie. 𝐷𝑜 𝐹𝑟𝑎𝑠𝑧𝑘𝑖 𝑧𝑎𝑏ó𝑗𝑠𝑡𝑤𝑜 𝑗𝑎𝑘𝑜ś 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑎𝑠𝑜𝑤𝑎ł𝑜. 𝑃𝑎𝑛𝑖 𝑀𝑎ł𝑒𝑐𝑘𝑎 𝑡𝑒ż 𝑑𝑜 𝑛𝑖𝑒𝑔𝑜 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑎𝑠𝑜𝑤𝑎ł𝑎.
Władze chcą, żeby sprawę uznać za mord na tle rabunkowym przez nieznanych sprawców i szybko ją zamknąć. Porucznik Pol nawet się ku temu zaczyna skłaniać, ale innego zdania jest zaprzyjaźniony z Anną Stanisław. Znał doskonale ofiarę i jej przyzwyczajenia, więc widzi tę sprawę w zupełnie innym kontekście. Wie i czuje, że Annę mógł zamordować tylko ktoś, kto był blisko niej. Krzysztof Pol nawet zaczyna wujkowi wierzyć, ale jego przełożony nawet nie chce o tym słyszeć, żeby śledztwo prowadzić pod innym kątem niż zabójstwo na tle rabunkowym, bo jakiekolwiek podejrzenie rzucone na gości Fraszki byłoby jak chodzenie po polu minowym. Pol wie, że nie będzie to łatwa sprawa, a oferowana pomoc wujka budzi w nim opory. Praktycznie go nie zna i nie wiele o nim wie, a jedyną informację, jaką otrzymał od matki, jest fakt, że był zamieszany w walkę z władzą. Zdaje sobie sprawę, że jako milicjant nie powinien z nim utrzymywać bliższych kontaktów, lecz szybko odkrywa, że wuj Stanisław może być bardzo pomocny w śledztwie. Okazuje się bowiem, że każde z przebywających tam gości, ma coś na sumieniu i coś do ukrycia. Denatka też ma przeszłość, którą się nie chwaliła.
Ujęła mnie kreacja głównego bohatera, Stanisława Gorszewskiego, który ze stoickim spokojem, wielkim oddaniem, miłością bliźniego, krok po kroku stara się wyjaśnić, kto i dlaczego zamordował jego przyjaciółkę. Anna Małecka przeżyła wojnę, konspirację, a teraz gdy wiodła spokojne życie i nie mogła już nikomu zaszkodzić, znalazł się ktoś, kto postanowił pozbawić ją życia. Stanisław chce odkryć tożsamość mordercy i powody, które nim kierowały. Gorszewski mozolnie wszystko układa w całość, co zapewne nie udałoby się jego siostrzeńcowi. Cierpliwie i powoli łączy fakty, sprawdza kto i gdzie w tym czasie był i pomimo że jest blisko odkrycia prawdy, to co najważniejsze wciąż mu umyka. Imponował mi zadziwiający spokój i opanowanie Stanisława, konsekwentność w dążeniu do celu. Wszystko załatwiał w kulturalny sposób, działał z wyczuciem i taktem. Z trudem oddzielał prawdę od plotek, pewniki od fantazji. 𝑍𝑎𝑠𝑡𝑎𝑛𝑎𝑤𝑖𝑎ł 𝑠𝑖ę, 𝑐𝑧𝑦 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑛𝑖𝑒𝑛 𝑤 𝑜𝑔ó𝑙𝑒 𝑜𝑑𝑛𝑜𝑡𝑜𝑤𝑦𝑤𝑎ć 𝑤 𝑝𝑎𝑚𝑖ę𝑐𝑖 𝑡𝑒𝑔𝑜 𝑡𝑦𝑝𝑢 𝑧𝑑𝑎𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑎𝑗ą 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑒ż 𝑤𝑖ę𝑘𝑠𝑧𝑒𝑔o 𝑧𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎. 𝑃𝑜 𝑐ℎ𝑤𝑖𝑙𝑖 𝑢𝑧𝑛𝑎ł, ż𝑒 𝑤ł𝑎ś𝑛𝑖𝑒 𝑡𝑎𝑘𝑖𝑒 𝑚𝑜𝑚𝑒𝑛𝑡𝑦 𝑧𝑛𝑎𝑐𝑧ą 𝑛𝑎𝑗𝑤𝑖ę𝑐𝑒𝑗. Zadaje sobie pytanie. Czy morderstwo to ubecka prowokacja, rodzinne niesnaski, czy może jeszcze coś innego? Gdzieś w połowie zaczynałam się domyślać, kto może stać za zabójstwem Anny, a finał jedynie te podejrzenia potwierdził. 𝑁𝑖𝑒𝑛𝑎𝑤𝑖ść […] 𝑤𝑖𝑒𝑙𝑘𝑎, 𝑧𝑖𝑚𝑛𝑎 𝑛𝑖𝑒𝑛𝑎𝑤𝑖ść. Ż𝑎𝑑𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑠𝑘𝑟𝑢𝑝𝑢łó𝑤.
𝐶𝑒𝑣𝑒𝑛𝑜𝑙𝑒 – 𝑍𝑏𝑟𝑜𝑑𝑛𝑖𝑎 𝑤 𝑢𝑧𝑑𝑟𝑜𝑤𝑖𝑠𝑘𝑢, to powieść dla wielbicieli klimatów PRL- u, ale nie tylko. Również dla tych wszystkich, którzy lubią powolną akcję, stopniowe odkrywanie kolejnych informacji i śledztwo prowadzone przez nietypowego detektywa amatora. Dla młodszych czytelników okres PRL-owski jest zapewne zupełnie nieznany i być może ta powieść pozwoli im trochę wyobrazić sobie, jak wyglądała Polska w tamtym okresie, a starszym przypomni dawno minioną epokę. 𝐶𝑒𝑣𝑒𝑛𝑜𝑙𝑒, jest co prawda napisana współcześnie, ale łatwo w niej dostrzec tzw. powieść milicyjną, czyli jedną z odmian powieści kryminalnej, publikowanej w latach 1955–1991 w krajach komunistycznych Europy Środkowo- Wschodniej. Gatunek dawno zapomniany i tworzony wtedy w celach propagandowych. Marek Żeromski odważnie nawiązał do tego gatunku i świetnie mu się to udało.
Nie mogę napisać, że ta powieść jest wybitna, zaskakująca, czy też trzymająca w napięciu, bo zabrakło mi w niej trochę emocji, ale jest niezwykle interesująca i świetnie skonstruowana. Czytałam ją z dużym zaangażowaniem i wielką ciekawością. 𝐶𝑒𝑣𝑒𝑛𝑜𝑙𝑒 jest debiutem Marka Żaromskiego i jak sądzę, każda kolejna jego książka będzie lepsza, bardziej dopracowana. Z wielką uwagą będę śledziła dalszy rozwój umiejętności pisarskich autora, bo niewątpliwie ma on talent, wiedzę i niesamowitą wyobraźnię. Wielki szacunek dla pana Marka za odwoływanie się do historii i wiary w Boga, do naszej tożsamości, bo jest ona ważna, nie tylko dla każdego narodu, ale także dla każdego człowieka. Mamy swoją historię i powinniśmy ją znać, bo nie pojawiliśmy się przecież znikąd. Wszystko kim jesteśmy, co o sobie wiemy, wynika z naszej przeszłości. To są nasze fundamenty i nasze korzenie. Jeśli nas się od nich odetnie, to co nam pozostanie?
Rotmistrz Witold Pilecki po ucieczce z Auschwitz powiedział do swoich dzieci: „𝐾𝑜𝑐ℎ𝑎𝑗𝑐𝑖𝑒 𝑜𝑗𝑐𝑧𝑦𝑠𝑡ą 𝑧𝑖𝑒𝑚𝑖ę. 𝐾𝑜𝑐ℎ𝑎𝑗𝑐𝑖𝑒 𝑠𝑤𝑜𝑗ą ś𝑤𝑖ę𝑡ą 𝑤𝑖𝑎𝑟ę 𝑖 𝑡𝑟𝑎𝑑𝑦𝑐𝑗ę 𝑤ł𝑎𝑠𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑁𝑎𝑟𝑜𝑑𝑢. 𝑊𝑦𝑟𝑜ś𝑛𝑖𝑗𝑐𝑖𝑒 𝑛𝑎 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖 ℎ𝑜𝑛𝑜𝑟𝑢, 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑤𝑖𝑒𝑟𝑛𝑖 𝑢𝑧𝑛𝑎𝑛𝑦𝑚 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑧 𝑠𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒 𝑛𝑎𝑗𝑤𝑦ż𝑠𝑧𝑦𝑚 𝑤𝑎𝑟𝑡𝑜ś𝑐𝑖𝑜𝑚, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦𝑚 𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎 𝑠ł𝑢ż𝑦ć 𝑐𝑎ł𝑦𝑚 𝑠𝑤𝑜𝑖𝑚 ż𝑦𝑐𝑖𝑒𝑚”. To przesłanie naprawdę do nas, na każdy dzień.
𝑁𝑖𝑐 𝑗𝑢ż 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑜ż𝑛𝑎 𝑧𝑟𝑜𝑏𝑖ć, 𝑛𝑖𝑐 𝑠𝑖ę 𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖, 𝑛𝑖𝑐 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑜𝑚𝑜ż𝑒. 𝑃𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑒ż 𝑠𝑘𝑜𝑟𝑜 𝑛𝑖𝑐 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑜ż𝑛𝑎, 𝑡𝑜 𝑤 𝑧𝑎𝑠𝑎𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜 𝑤𝑜𝑙𝑛𝑜. „𝐴𝑙𝑒 𝑛𝑖𝑒[…] 𝑇𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎 𝑑𝑧𝑖𝑎ł𝑎ć 𝑡𝑎𝑘, 𝑗𝑎𝑘 𝑛𝑎𝑙𝑒ż𝑦”. 𝑇𝑎𝑘 𝑗𝑎𝑘 𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎.
Współpraca recenzencka z Wydawnictwem eSPe
"Emocje w końcu zawsze znajdą jakieś ujście".
Już w trakcie lektury tego świetnego debiutu wyszukałam tytułową symfonię Cevenole, której nazwa podobnież powstała od gór Cevennes. To zadziwiające, jak łagodność wybrzmiewająca z nut tego utworu współgra z klimatem pewnej okrutnej zbrodni w uzdrowisku. Ten kontrast to jednak nic nowego, bo przecież dobro i zło od wieków ścierają się ze sobą, budując w ten sposób tak wielowymiarowy obraz naszego życia.
Marek Żaromski to mieszkający w Rymanowie-Zdroju, nauczyciel historii. Szczęśliwy mąż Marzenki, tata Kacpra i Emilki.
Rok 1964. Anna Małecka, córka przedwojennego satyryka prowadzi elegancki pensjonat w górach, w którym głównie goszczą PRL-owskie wyższe sfery. Właścicielka słynie z dyskrecji, dlatego nie narzeka na brak pensjonariuszy. Wszystko ulega zmianie, gdy w kurorcie zostaje popełnione morderstwo. Śledztwo w sprawie tej okrutnej zbrodni prowadzi młody porucznik milicji obywatelskiej Krzysztof Pol, a pomaga mu jego wuj Stanisław Gorszewski, obarczony skomplikowanym życiorysem.
Za sprawą takich książek, jak "Cevenole. Zbrodnia w uzdrowisku" otrzymujemy niepowtarzalną okazję do poznania lub w przypadku starszych czytelników, przypomnienia sobie klimatu dawnych czasów, które już minęły. Marek Żaromski swoim retro kryminałem zabiera nas bowiem w podróż do epoki PRL-u, do roku 1964, w którym to Telewizja Polska wyemitowała 1. odcinek serialu Bonanza, w którym ogłoszono tzw. plan Gomułki, a w książkowej Willi Fraszka popełniono morderstwo. Mamy więc dwie płaszczyzny, czyli pytanie kto zabił i z jakiego powodu oraz fabułę osadzoną w realiach minionej epoki. Obydwie równie pociągające dla współczesnego czytelnika.
Marek Żaromski w swojej książce sprawnie łączy klasyczną formę powieści kryminalnej z duchem neomilicyjnego nurtu. Takie elementy świata przedstawionego, jak kameralna fabuła, milicyjne śledztwo i detektyw amator łączą się bowiem z tematami, jakie w typowym kryminale z tamtych czasów raczej próżno szukać. Mowa tutaj głównie o interesach i wewnętrznych rozgrywkach Służby Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej. Poza tym, abstrahując od samego ideologicznego wymiaru tamtych czasów, nie sposób nie docenić ukazanego przez autora klimatu Polski Ludowej, w której na przyjęciach na cześć pisarzy pojawiały się nawet znikające w szybkim tempie banany. Autor wplata w kryminalną osnowę takie smaczki, które łatwo wychwycić, a które dziś mogę robić na czytelnikach niemałe wrażenie.
Stanisław Gorszewski, chyba najbardziej nietuzinkowa postać tej książki, prowadząc swoje amatorskie śledztwo w myśl trzech składowych, czyli prawdopodobieństwa, motywu i możliwości, odkrywa przed czytelnikiem świat ludzkich namiętności i demonów. W tej książce nic nie jest bowiem takie, jakie się wydaje, a sama zagadka morderstwa z każdą stroną staje się coraz bardziej zagmatwana. Marek Żaromski serwuje tym samym czytelnikowi niedające się łatwo odkryć modus operandi sprawcy z plot twistem w finale. A ja właśnie o tym zwrocie akcji chciałabym chwilę porozmawiać z Panem Stanisławem i jego przyjacielem Teofilem w powieściowej bibliotece. To byłoby coś!
Komu tęskno do klasycznych fabuł kryminalnych, ten z pewnością nie zawiedzie się na książce Marka Żaromskiego, który serwuje to, co doskonale znamy i lubimy. "Cevenole. Zbrodnia w uzdrowisku" to bowiem wyrazista fabuła, obrazowe oddanie klimatu PRL-u, wiarygodne postacie i przede wszystkim pomysłowa intryga. A wszystko to skąpane w oparach kunsztownej muzyki wybrzmiewającej z kultowego gramofonu Bambino.
Przeczytane:2023-06-15, Ocena: 4, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2023, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2023, 12 książek 2023, 26 książek 2023, 52 książki 2023,
Zbrodnia ze szczególnym okrucieństwem to zawsze duży cios dla społeczności, ponieważ oznacza to, że wśród swoich żyje wróg, osoba zdolna do popełnienia najgorszego czynu, która ukrywa się pod płaszczykiem dobra.
Kiedy w uzdrowisku ginie właścicielka Anna Małecka, podejrzanych jest kilku, goście, mieszkańcy domu oraz najbliżsi sąsiedzi, ale tak naprawdę nie ma żadnych dowodów na to, żeby aresztować kogokolwiek. Przyjaciel kobiety postanawia sam na własną rękę poszukać winnego, pomagając tym samym porucznikowi, który prowadzi śledztwo, a prywatnie jest jego krewnym.
Przyznam, że na początku nie mogłam wgryźć się w fabułę, niby szybko pojawił się trup i śledztwo, jednak nie miało to nic wspólnego ze współczesnymi kryminałami, pełnymi emocji i dreszczyku grozy. Stanisław Gorszewski prowadził swoje śledztwo, przeprowadzał bardzo dużo rozmów, z których mało co rozumiałam i byłam tak naprawdę ciekawa, dlaczego aż tak bardzo dąży do rozwiązania tej historii. Żeby zrozumieć całość, nie pomagało również to, że były to dawne czasy, małe możliwości przeprowadzenia wnikliwego śledztwa oraz to, że dla osób wyżej nie było ważne, kogo oskarżą, tylko ważne, żeby zamknąć śledztwo, co mnie osobiście bardzo oburza, ponieważ w ten sposób można skazać na karę niewinną osobę.
Książka nie skupiała się oczywiście tylko na śledztwie, było też trochę o życiu Kasi, czyli dziewczyny, która pomagała w uzdrowisku oraz jej siostry Cesi, sporo o Rafale, czyli synu denatki, który zbłądził trochę w życiu oraz też historia Stanisława Gorszewskiego dzięki temu było też trochę ciekawie. Tak do końca to nie porwał mnie ten kryminał, ale też nie mogę powiedzieć, że się przy nim nudziłam, zdecydowanie coś dla osób, które lubią historie o dawnych czasach.