Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: 2017-04-06
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 464
Tytuł oryginału: Carpe diem
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
RECENZJA AUDIOBOOKA
Kiedyś nie byłam przekonana do audiobooków. Dzisiaj jestem zdania, że to cudowna rzecz, zwłaszcza, jeśli pracuje się w pracy, w której jest możliwość ich słuchania. A w mojej bez wątpienia mogę ich słuchać. Także łączę przyjemne z pożytecznym.
Słuchanie audiobooka Carpe diem od samego początku wywoływało we mnie wiele emocji. Zdarzały się momenty, iż moje serce kroiło się na milion drobnych kawałeczków, by za chwilę za powrót mogła wrócić radość.
Wyobraźcie sobie, że żyjecie, chodzicie do szkoły, pracy, wszystko toczy się normalnie. Aż tu nagle spada na Was wiadomość o tym, że jesteście ciężko chorzy, że są nikłe szanse na to, byście mogli przeżyć. Jak się wtedy zachowujecie?
Rosalie Heart to młoda dziewczyna, która jest ciężko chora. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, iż powoli umiera. Pozostało jej 600 dni życia. Z początku nie ma najmniejszej ochoty, by walczyć chociaż o jakiś drobny płomyk nadziei na to, by jednak ją wyleczono. Godzi się z tą świadomością, że umrze. Uważa, że miłość to dla niej "zakazany owoc", że to nie dla niej. Postanawia żyć z ideą carpe diem - chwytaj dzień, czyli żyć tu i teraz, korzystać z życia w pełni i niczego nie żałować. Wszystko zmienia się kiedy poznaje Daniela, który jest lekarzem. Choć Rosalie uważała, iż miłość jest nie dla niej, to czyż można zakazać sercu pokochać? Mówią, że serce nie sługa, czy zatem chora dziewczyna będzie miała prawo do kochania i bycia kochaną?
Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, informuję, iż powieść jest debiutem autorki, niezwykle udanym debiutem. Bohaterowie wykreowani poprzez autorkę są jak najbardziej autentyczni, każdy z nich ma swoją charyzmę, która nadaje mu swoistej wyrazistości. Słuchając audiobooka czułam niemalże namacalną więź z nimi. Fabuła zasługuje na wielką pochwałę. Autorce udało się napisać niebanalną, a wręcz smutną powieść, zarazem utrzymaną z ogromną dawką optymizmu. Nie jest to proste, a jednak Diane Rose podjęła się tego zadania i wyszło jej to znakomicie. Serwuje nam gorzko-słodką powieść, z której każdy z nas wyniesie ogrom refleksji i przemyśleń.
Lektorem powieści jest Joanna Domańska. Moim zdaniem jej głos i dykcja nadają się idealnie. Słuchanie jak czyta książkę było niezwykle emocjonującą przygodą, która doskonale umilała mi czas pracy. Joanna Domańska doskonale wczuwa się do roli każdego z bohaterów w pełni przekazując odbiorcy ich emocje.
Carpe diem to powieść, która uświadamia nam jak kruche potrafi być życie. Że potrafimy być niebywałymi głupcami, nie dostrzegając radości dnia codziennego. Żyjemy w ciągłej pogoni, nie dostrzegając drobnych elementów naszego życia, które na pozór wydają nam się mało ważne, a w rzeczywistości odgrywają ważną rolę w naszym życiu. Żyjmy więc każdym dniem tu i teraz. Polecam z całego serca.
''Czas nie przemija w jednakowym rytmie.
To my decydujemy o rytmie czasu.''
Paulo Coelho- Pielgrzym
Co byś zrobił, gdybyś wiedział, kiedy przestanie bić twoje serce? Gdybyś znał maksymalną ilość dni, jakie ci pozostały, jak byś je przeżył?
Nawet nie wiecie, jak wielki miałam problem z napisaniem tej recenzji. Nie potrafiłam odnaleźć odpowiednich słów, które opisałyby, to co przeżyłam podczas lektury tej książki. Mam nadzieję, że kupicie książkę i zrozumiecie, dlaczego tak ciężko było mi odnaleźć właściwe słowa.
Rosalie Heart to młoda dziewczyna, niegdyś żyjąca z kalendarzem w ręce, planowała każdy moment swojego życia, teraz gdy los zrzucił na nią wyrok, żyje z dnia na dzień. Walczy z chorobom, stosuje się do zaleceń lekarza, nie wierzy jednak, że uda jej się wyzdrowieć. Odlicza kolejne dni, które jej zostały, łapie każdą chwilę, jednak wie, że wiele ją omija, a jeszcze więcej ominie. Jej życie wygląda tak do momentu spotkania z Danielem, początkowo miała być to szansa na niezobowiązujący flirt, jednak połączyło ich coś wspaniałego. Na drodze do szczęścia stoją jednak ich sekrety, które wychodzą na jaw w najmniej odpowiednim momencie.
Największym plusem tej książki jest fabuła i tutaj Diane pokazała olbrzymi talent, bo nie łatwo napisać książkę o tak ciężkim i przytłaczającym temacie i jednocześnie utrzymać ją w pozytywnym klimacie. W rezultacie otrzymujemy powieść słodko-gorzką, dopracowaną w każdym najmniejszym detalu, każdy szczegół, każdy wątek został dopieszczony, autorka o niczym nie zapomniała, a w swoją książkę włożyła olbrzymi ładunek emocji.
To samo z postaciami, zarówno o te pierwszoplanowe, jak i drugoplanowe autorka troskliwie zadbała. Rosalie to silna, energiczna młoda dziewczyna, która walczy, nawet jeśli straciła nadzieję, daje swoim najbliższym ważną lekcję o życiu — nie bierz niczego za pewnik i ciesz się chwilą. James to ideał, cudowny brat walczący o siostrę, a gdy ona nie ma już sił, walczy za nich oboje — pokochałam go od pierwszej chwili. Daniel jest zagubionym młodym facetem, który poza pracom jest troskliwy i opiekuńczy, a dzięki Rose te cechy przenoszą się także do miejsca jego pracy. Naprawdę jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób autorka wykreowała swoich bohaterów, każdy z nich jest sympatyczny, jednocześnie mają tak różne charaktery. Z przyjemnością spotkałabym ich w realnym życiu.
Diane przekazuje nam kilka prostych i bardzo ważnych rad.
Carpe diem — chwytaj dzień.
Bądź tym, kim chcesz być, rób to, co kochasz, spędzaj czas z tymi, którzy są ci bliscy.
Nie zamartwiaj się na zapas.
Kochaj.
Śmiej się.
Płacz.
Żyj.
Na swoich warunkach, wbrew innym.
Życie masz tylko jedno, przeżyj je tak, jak chcesz.
Carpe diem!
Diane na swoim blogu ostro traktuje debiutantów i lubi wytykać im błędy. Tym razem to ona jest debiutantką, a ja naprawdę nie mam do czego się doczepić. ''Carpe diem'' to cudowna i wzruszająca historia, taka, która zapada w serca i pamięć. Po drodze z księgarni koniecznie kupcie chusteczki — będą wam potrzebne, bo ta książka to wyciskacz łez. Kac książkowy gwarantowany. Gorąco polecam.
Diane Rose nie owija w bawełnę. Pierwsze strony książki i od razu częstuje czytelnika zderzeniem z bardzo brutalną rzeczywistością. Motyw ciężko chorej, w dodatku młodej osoby, jest niebywale trudny do opisania, a dla czytelnika niewyobrażalnie emocjonalny w odbiorze, dosłownie miażdży serce. Od samego początku książki pada pytanie: jak żyć ze świadomością, że ma się podpisany na siebie wyrok, a później może nigdy nie nadejść? Odpowiedź otrzymujemy w tytule książki: Carpe diem, czyli chwytaj dzień.
Carpe diem to ciepła, poruszająca i pełna prawdziwych emocji historia młodej dziewczyny, która każdego wieczoru zasypiając, zastanawiała się, czy następnego dnia się obudzi, a wstając rano, myślała, czy dożyje jego końca? Jedyne, czego pragnęła to dostać od życia jak najwięcej: chciała nacieszyć się rodziną, skończyć studia, znaleźć pracę, doczekać się dzieci i wnuków oraz zestarzeć się przy boku kochającego męża. Czy to tak wiele? Każdy dostaje od losu szansę, jej ta szansa została odebrana w dzień, kiedy usłyszała diagnozę.
Carpe diem to moim zdaniem, bardzo udany debiut literacki Diane Rose. Olbrzymim atutem jest oryginalny pomysł na fabułę, bowiem nie jest to kolejna ckliwa powiastka, w której przelewają się tony lukru. To powieść mądra, ukazująca, że najważniejszą wartością w życiu człowieka jest rodzina, którą należy kochać i szanować. O tym, że każdy zasługuje na odrobinę szczęścia i każdy moment jest odpowiedni, aby się zakochać, nieważne czy jest się zdrowym, czy ma się przed sobą kilka lat życia. Przede wszystkim jest to opowieść, która realnie i emocjonalnie odzwierciedla obraz walki młodej osoby ze zbliżającą się śmiercią oraz szukaniem szczęścia w spontaniczności, a radości w drobiazgach. W delikatny sposób zwraca również uwagę na to, jak istotne jest, aby ludzie zgadzali się na bycie dawcami narządów po swojej śmierci, bo mogą tym uratować kilka istnień. Mimo trudnego tematu autorka utrzymuje atmosferę w dosyć lekkiej tonacji. Oczywiście pojawią się łzy, ale też uśmiech na twarzy, a wszystko przez zaserwowany humor. Szczerze zatraciłam się w tej historii!
Mimo dramatyzmu fabuły Carpe diem czyta się niezwykle lekko i oprócz wielu wylanych łez pozostawia po sobie również pozytywny wydźwięk. Pokazuje, jak ważne są więzi rodzinne i wsparcie, którym mogą obdarzyć chorego członkowie rodziny. Zwraca uwagę na to, jak istotne i cenne jest życie. A jej przesłaniem jest, żeby cieszyć się z drobnych rzeczy, wykorzystywać każdą chwilę i okazję, by przeżyć coś niesamowitego, bo to gwarantuje szczęście. Daje nadzieję na to, że nigdy nie jest za późno, by wierzyć w happy end! Diane Rose pokazała, że potrafi zagrać słowem na ludzkich emocjach. Bardzo udany debiut!
Być kobietą, mieć dwadzieścia dwa lata, studiować prawo i mieć prawdziwych przyjaciół. Jak na początek, to brzmi całkiem ciekawie, prawda? Któż, by nie chciał być w tak pięknym wieku, planować przyszłość i łapać życie pełnymi garściami. Jednak to wszystko traci na swej wartości, gdy znajdujesz się w gabinecie lekarskim i Twój lekarz oznajmia, że pozostały Ci zaledwie dwa lata życia. Co wtedy robisz? Załamujesz się, czy chcesz przeżyć jak najwięcej? Walczysz i masz nadzieję, że wyzdrowiejesz? Spokojnie, nie musisz odpowiadać. Tego nigdy się nie dowiemy, nie będąc w takiej sytuacji. Nie życzę nikomu, by musiał to przechodzić. Jednak główną bohaterkę powieści "Carpe diem" spotkał taki właśnie los. Co robi dziewczyna? Żyje po prostu chwilą, nigdy nie planuje niczego na dzień kolejny. Studiów jednak nie przerywa, uczy się nadal.
Rosalie pewnego dnia, na swojej drodze spotyka mężczyznę. Pomiędzy nimi od samego początku zaczyna iskrzyć, wszystko dzieje się bardzo szybko. Lecz czy Rosalie nie ukrywa czegoś przed Danielem? Czy wyzna mu prawdę o swojej chorobie i czy on przy niej pozostanie? I najważniejsze pytanie, czy dziewczyna umrze? A może cała ta historia zakończy się happy endem? Jak myślisz? Ja oczywiście czytałam z nadzieją, że wszystko zakończy się szczęśliwie, a jak się stało, to już zachowam dla siebie.
Na początku należy wspomnieć, że Diane Rose jest polską autorką i pisze pod pseudonimem. "Carpe diem" jest jej debiutem, którego jej gratuluję. Przyznaję, że spod pióra pisarki wyszła cudowna, wzruszająca i bardzo dojrzała powieść. Napisałam o dojrzałości, ponieważ pisząc o chorobie autorka podeszła poważnie do tematu, nie spłyciła go, jak również pokazała, że chorując również można doznać szczęścia. Były momenty, że musiałam książkę odłożyć na bok, gdyż łzy cisnęły mi się do oczu i po prostu wszystko mi się rozmazywało. A gdy ustawały wracałam szybko do lektury. Czytało się szybko, bywały zabawne momenty jak i te wzruszające. Nie odczułam, by jakiś bohater mnie irytował. Raczej wszyscy zyskali moją sympatię, nawet ktoś kto przez chwilę bardzo mnie do siebie zraził.
Bardzo ważnym dla mnie momentem, który wzbudził we mnie wiele pytań do samej siebie, był temat dawstwa narządów po śmierci. Autorka pokazała jak wielkie cierpienie dotyka tych, którzy muszą zdecydować o oddaniu narządu bliskiej osoby dla innego człowieka. Jest to dla takich osób ogromnym bólem i ciężką decyzją. Po drugiej stronie są ci, którzy na ten narząd czekają. Dla nich to również są ciężkie chwile, czasem prowadzeni desperacją, chcą zrobić wszystko dla najbliższej osoby, a są po prostu bezsilni. Nie da się porównać tych dwóch różnych stron, jednak jedno jest pewne, nikt by nie chciał się znaleźć na miejscu żadnej z nich.
Gdy doszłam do końca powieści byłam bardzo zła na autorkę za zakończenie, który wymyśliła. Czytałam i czytałam. I wiecie co? W życiu bym nie odgadła, że debiutantka tak mnie wyroluje (tak, dosłownie tak). Autorka na sam koniec wykonała taki manewr, że sama co nie doznałam szoku. Oj tak się nie robi moja droga autorko, bardzo nieładnie. Ja już morze łez zdążyłam wylać...Ale cóż byłoby czytanie bez emocji, prawda? Tak naprawdę, to świetny pomysł na zakończenie, który obdarza nas czytelników burzą emocji.
"Carpe diem", znacie te słowa? Oznaczają "chwytaj dzień". Ciekawe ilu ludziom udaje się, żyć według nich. Bohaterka powieści żyjąca z piętnem swej choroby i wizją krótkiego czasu, który jej pozostał, po prostu się ich trzyma. Może to jakiś sposób na przetrwanie? Choroby dotykają ludzi w każdym wieku i nie da się przygotować psychicznie na nie. Po prostu dopadają organizm i jedyne co musisz zrobić, to walczyć.
Kończąc czytać tą książkę, pomyślałam sobie, że troszkę jest podobna do "Promyczka" Kim Holden. Chciałam nawet w swej opinii porównać do siebie te dwie książki. Jednak doszłam do wniosku, że mogłabym skrzywdzić tym te powieści, tych bohaterów i może nawet samych autorów. Każda, pomimo tego, że obydwie opisują chorobę młodych dziewczyn, jest jednak indywidualnością. Tak samo jak każda choroba jest inna, tak samo losy bohaterów i ich walka o życie, cierpienie najbliższych osób, są nie do porównania.
"Carpe diem" jest powieścią, która długo leżała w mojej biblioteczce i czekała na swoją kolej. A gdy nadeszła na nią pora, nie mogłam się od niej oderwać. Wciągnęła mnie od samego początku. Książka jest napisana prostym językiem, lecz sam jej temat już do najprostszych nie należy. Z pewnością nie jest to lektura, o której szybko się zapomni.
biblioteczkamoni.blogspot.co.uk
Choroba nigdy nie przychodzi zaproszona. Pojawia się i zwala Cię z nóg. Zostaje jednak na dłużej, by patrzeć, czy się podniesiesz.
Więcej