Idealnie w środku tej równiny leży miasteczko Prawda. Położenie jest jedyną idealną rzeczą w Prawdzie, wszystko inne... no cóż. Ktoś kiedyś powiedział, ze wszystkie urokliwe miasteczka są do siebie podobne, a każde paskudne miasteczko jest paskudne na swój własny sposób. I jest to prawda. Szalona komedia z mężem w tle. Edward Sokołowski nie przepada za swoimi czterema córkami, za to uwielbia Bartosza, narzeczonego Hanny. Jako że nie doczekał się syna, tak konstruuje testament, by schedą zajął się przyszły zięć. Umiera spokojny, bo wie, że córka niedługo wyjdzie za mąż i zięć będzie zarządzał rodzinnym majątkiem. Niestety, relacje Bartosza i Hanny się psują i wygląda na to, że ślubu nie będzie. Na swoje szczęście Hanna poznaje treść ostatniej woli ojca. Jeśli chce zachować posiadłość, nie może pozwolić, by którakolwiek z sióstr wyprzedziła ją w drodze do ołtarza. Musi więc szybko znaleźć nowego narzeczonego. W desperacji jednoczy siły ze swoim największym wrogiem, Wiktorem Wiśniewskim. Ślub z nim to początek kłopotów. Hanna musi się zmierzyć z siostrą, która czuje się oszukana, z własnym sercem, które ciągnie ją do młodego weterynarza Matteo, z mężem, który jest człowiekiem interesów i bardzo ich pilnuje, z matką i macochą, które ustawicznie się wtrącają.
Kasia Bulicz-Kasprzak - mieszka pod Warszawą w domu wypełnionym książkami. Czas wolny najchętniej spędza na czytaniu i spacerach ze swoimi nieco ekscentrycznymi psami. Uważa, że własny gabinet to najfajniejsze miejsce, w którym zdarzyło się jej pracować, dlatego nie zamierza zamieniać go na nic innego.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2022-09-13
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 592
Twórczość Kasi Bulicz-Kasprzak jest mi znana, jednak do tej pory jeszcze nie pochyliłam się nad nią bardziej. Na mojej liście z TBR zapisałam sobie jej powieści, lecz kiedy je poznam? Tego nie wie nikt. Na szczęście, wydawnictwo Prószyński i S-ka wyszli mi naprzeciw i przysłali jedną z najnowszych książek autorki. Czy Cała prawda przypadła mi do gustu? Czy dzięki niej szybciej sięgnę po pozostałe książki autorki? No cóż, odpowiem na te pytania poniżej.
Edward Sokołowski może nazywać się szczęściarzem. Los obdarował go aż czterema córkami, których doczekał się z dwoma żonami. Niestety, mężczyzna nie za bardzo za nimi przepada, ale wręcz uwielbia narzeczonego Hani, jednej ze swoich córek. Mężczyzna postanowił skonstruować swój testament tak, by to właśnie Bartosz zajął się jego gospodarstwem. Niestety, los lubi sobie z nas drwić, więc między narzeczeństwem dochodzi do kłótni, a ze ślubu zostają nici. Teraz rozpoczyna się walka z czasem – Hanna nie może pozwolić, by któraś z sióstr prześcignęła ją w drodze do ołtarza. Kobieta postanawia więc znaleźć nowego narzeczonego...
Przyznaję, pierwszy rozdział nie zafascynował mnie za mocno, a liczba bohaterów z każdą kolejną stroną zaczynała mnie przerażać. Zapamiętanie wszystkich imion naraz graniczyło z cudem i szczerze mówiąc, nawet po skończeniu powieści nie do końca pamiętam, kto w końcu był kim i po kim. Warto jednak dodać, że po pewnym czasie ta szalona historia stała się moją odskocznią od codzienności, a ja z coraz większym zainteresowaniem śledziłam kolejne poczynania rodziny Sokołowskich.
Bez wątpienia na pierwszy plan wysuwa się Hania, której całe życie kręci się dookoła rodzinnej ziemi. Co mnie najbardziej w niej urzekło? Fakt, że otwarcie mówi o tym, iż uprawa ziemi jest jej pasją i największym życiowym celem. Podczas gdy inni szukają tylko okazji po to, by wylecieć w daleki świat i robić zawrotną karierę - ona chce zrobić wszystko, by zatrzymać rodzinne ziemie i o nie dbać. Uważam tę bohaterkę za naprawdę dobrze wykreowaną postać, choć oczywiście zdarzały jej się momenty, gdy zaczynała mnie z lekka irytować.
Siostry Hani okazały się równie ciekawymi postaciami, choć z żadna nie zdołałam się związać tak mocno, jak właśnie z nią. Pozostali bohaterowie z kolei nie wzbudzili we mnie żadnych konkretnych uczuć, patrzyłam na nich raczej jak na tło dla całej historii – czy słusznie? No cóż, to już kwestia podejrzewam, że dyskusyjna.
Kasia Bulicz-Kasprzak ma bardzo dobre pióro, więc lektura tej powieści była dla mnie dużą przyjemnością. Książki może nie pochłonęłam w kilka godzin, a bardziej się nią delektowałam, jednak nie zmienia to faktu, iż bardzo dobrze spędziłam czas nad jej poznawaniem. Myślę również, że ten taki sielski klimat przyczynił się do mojego ogromnego marzenia, jakim jest poznanie pozostałych powieści autorki.
Jeśli szukacie powieści obyczajowej, w której nie brak humoru i ciekawych zwrotów akcji, to zdecydowanie mogę polecić Wam Całą prawdę.
Czy w miasteczku o nazwie "Prawda" mówi się tylko prawdę? A może małe kłamstwo nie zaszkodzi?
Edward Sokołowski marzył o synu. Urodziły mu się jednak cztery córki. Kiedy przyprowadził do domu Bartosza, zaistniała nadzieja na syna. Wprawdzie zięć to też dziecko. Od samego początku między Hanną, jedną z jego córek, z którą miał najlepsze relacje (bowiem o dobre relacje z kimkolwiek trudno było zadbać Edwarowi), a młodym mężczyzną zaiskrzyło. Zaistniały widoki na rychły ślub. Dla Edwarda, który niedługo zejdzie z tego padołu, to zbawienie, gdyż jego ziemia i dom znajdujący się we wsi Halinówka przejdzie w ręce Bartosza. Konstruuje tak testament, by majątek otrzymała ta córka, która pierwsza wyjdzie za mąż. A na zapowiedzi już dano...
Po śmierci Edwarda sprawy nieco się skomplikowały. Hanna dowiaduje się o niewierności przyszłego męża i mówi: "Ślubu nie będzie!" I pewnie tak by żyła jako singielka, gdyby, przypadkowo, nie odkryła ostatniej woli ojca. By zachować Halinówkę, jej ukochany dom, robi wszystko, aby jako pierwsza wyjść za mąż. Tylko skąd wziąć narzeczonego? Jedynym kandydatem okazuje się Wiktor Wiśniewski, największy wróg rodziny Sokołowskich. Co wyjdzie z tej intrygi? Przekonajcie się sami.
Czasem życie podsuwa nam całkiem nieoczywiste rozwiązania, lecz czy dobre? "Cała prawda" to komedia idealna na chandrę i jesienne wieczory. Rozweseli, rozbawi i dzięki niej dowiesz się, że niejednokrotnie szczęscie jest bliżej niż myślisz.
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki Cała prawda autorstwa Kasi Bulicz-Kasprzak. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Przyznaję, że wcześniej nawet o niej nie słyszałam i byłam zaskoczona, że ma taki bogaty dorobek literacki. Nie do końca byłam przekonana, że jest to lektura dla mnie bo faktem jest, że uwielbiam komedie, ale kryminalne, a z romantycznymi nie miałam wcześniej do czynienia. Pierwsze kilkadziesiąt stron powieści przeczytałam z wielkim wysiłkiem, ale z każdą kolejną przerzuconą kartką coraz bardziej wyciągałam się w historię zaserwowaną przez Kasię Bulicz-Kasprzak. Centralną postacią powieści jest Edward Sokołowski - ojciec czterech młodych kobiet, za którymi mówiąc wprost nie przepada. Nie było mu dane doczekać męskiego potomka, ale ogromną sympatią obdarzył narzeczonego jednej ze swych córek i spisał testament w taki sposób, który w jego przekonaniu spowoduje, że Bartosz będzie władał rodzinnym majątkiem. Relacja Hanny i jej wybranka jednak nie przetrwała. Hannie udało się natomiast poznać treść testamentu Edwarda i zrobi wszystko, aby wyjść za mąż jako pierwsza i dzięki temu odziedziczyć majątek po ojcu. Decyduje się na, wydawałoby się, desperacki krok, jakim było zawarcie związku małżeńskiego z odwiecznym wrogiem, a jednocześnie sąsiadem Wiktorem Wiśniewskim. Ich małżeństwo przypomina bardziej umowę biznesową, ale kto wie - być może wyniknie z tego coś pozytywnego? Nie zdradzę, jakie były dalsze koleje losu bohaterów bo to trzeba przeczytać samemu.Lektura stanowi znakomitą rozrywkę na długie, szare i smutne jesienne wieczory. Nie jest to jednak płytka komedia. Autorka przedstawiła trudne relacje rodzinne ludzi, którzy potrzebują miłości, ale są tak poranieni emocjonalnie, że nie bardzo potrafią ją sobie ofiarować. Całość okraszona jest intrygami, manipulacjami, kłamstwami, a nade wszystko wielką dawką humoru. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona i serdecznie polecam.
Czy w miasteczku Prawda jest na nią miejsce?
Sama intryga, której daleko do znalezienia się nawet w pobliżu prawdy, jest rzeczywiście istną komedią z wieloma pokręconymi wątkami i nieszablonowymi w zachowaniach bohaterami.
Wiktor „Boruta” Wiśniewski, będąc na fali osobistych aspiracji i sadystycznej potrzeby dokuczenia największemu wrogowi, postanawia skorzystać ze skrajnie dziwnej i o dziwo kuszącej oferty Hanny Tak-jak-mój-ojciec-nienawidzę-Boruty Sokołowskiej. Oboje mieli logiczne powody, by wstąpić w umowny związek małżeński. Hanna rozpaczliwie chciała zachować majątek po zmarłym ojcu w całości, a Wiktor niczego tak nie pragnął, jak mieć dostęp do dóbr znajdujących się na ziemi sąsiada/wroga. Hanka dodatkowo chciała utrzeć nosa niewiernemu narzeczonemu i siostrze, którzy popełnili wobec niej najgorszą z możliwych zdrad. Pojawia się też drugi wątek. Obok komedii sytuacyjnej mamy też wątki romantyczne, które są tak skomplikowane, aż momentami wydają się nieprawdopodobne. Jest zdrada, uczucie na granicy fascynacji połączonej z obsesją, wielka miłość i zazdrość na wielu poziomach.
Cała opowieść rzeczywiście jawi się jako komedia romantyczna, bo wątki uczuciowe poniekąd zdominowały fabułę. Jednak „Cała prawda” pokazuje również inne, mniej przyjemne obrazy. Każdy bohater to osoba mocno poraniona emocjonalnie. Wszystko skupia się tak naprawdę na chłodzie w relacjach rodzinnych. Edward Sokołowski był człowiekiem „nie do wytrzymania”, w efekcie czego jego cztery córki z dwóch związków mogły śmiało mówić, że są z rozbitej rodziny. Nie dość, że patchworkowej, to jeszcze emocjonalnie niestabilnej. Relacje sióstr niby są poprawne i życzliwe, jednak między Felicja a Hanną istnieje zatarg, którego źródłem (pomijając już ojca) jest ich matka. Obie dziewczyny mają do siebie żal o to, że rzekomo jedna jest dla matki ważniejsza od drugiej. Jako poboczny obserwator, mogę stwierdzić tylko, że najbardziej poszkodowaną w tym wszystkim jest samo źródło konfliktu, czyli matka. Oczywiście nadal wszystko i tak kręci się wokół „złego” ojca. Ten wątek jest dla mnie jednak najciekawszy. Osobowość Edwarda stanowi niezłe wyzwanie i świetnie się bawiłam czytając o jego przewrotnej logice.
Za to osoba Wiktora "Boruty" nie była wyzwaniem w ogóle. Od razu wydało mi się jasne, że pod tą twardą skorupą tkwi miękkie i wrażliwe wnętrze. Wiśniewski to kolejny bohater z syndromem niekochanego w dzieciństwie dziecka, a to, że mimo ponurych doświadczeń, zachował czystość serca, idealnie pasuje do wizerunku „tego dobrego”. Wszak tak właśnie w komediach romantycznych jest. Ten pozornie zły okazuje się być tak naprawdę ciepłym, dobrym i pełnym uczuć księciem z bajki. I jak na porządną reprezentację tego gatunku przystało, splot zdarzeń i przypadków to dynamiczna karuzela błędów, pomyłek i emocji.
Pochłonęłam tę książkę w jeden dzień, co uznaję za osobisty wyczyn, bo nie jest to cienka lektura. Pozycja liczy prawie sześćset stron, zatem jest to co robić. Przyznaję, że z początku miałam nieco kłopot ze wciągnięciem się w treść. To przez specyficzny sposób opowieści. Język jest bardzo bogaty, stylizowany na gwarę, ale przede wszystkim zdania są bardzo rozbudowane. Z początku nieco się w tym bogactwie opisów gubiłam i zaburzyło mi to przyjemność czytania. Dopiero gdy przekroczyłam setną stronę, wciągnęłam się tak na poważnie i mogę spokojnie powiedzieć, że dla tej historii mogłabym nawet zarwać noc.
W fabule tylko jedna osoba zupełnie mi nie pasowała do całości. Osoba Jakuba Wąsa była niczym kwiatek do kożucha. Teoretycznie jego obecność miała wytłumaczenie, jednak on mi tam po prostu nie pasuje. Jego głupota była wręcz niewyobrażalna i mimo sarkastycznego, zabawnego tonu opisu, czułam się zirytowana. Może to też dlatego, że Jakub Wąs to klasyczny przykład gogusia, który dzięki ładnej buźce uprawia jedynie ślizg przez życie i bez żadnego wysiłku, z głupoty dostaje to, co chce.
Autorkę poznałam dzięki lekturze „Sagi wiejskiej”, która jest jedną z moich ulubionych serii. Z ciekawością sięgnęłam po inny gatunek literacki pani Kasi. Chciałam się przekonać, czy na tym polu, z tym gatunkiem również się polubimy. Po lekturze „Całej prawdy” spokojnie mogę powiedzieć, że tak. Po początkowych trudnościach z dostosowaniem się do specyficznego stylu języka książkę czyta się naprawdę świetnie. Fabuła gwarantuje dobrą zabawę i nie sposób się nudzić.
Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za przedpremierowy egzemplarz do recenzji.
Dziś przychodzę z recenzją książki nieoczywistej ?
Po cudownej Sadze Wiejskiej miałam bardzo mocno sprecyzowane wymagania, co do najnowszej książki Kasi Bulicz - Kasprzak, szczególnie, że to komedia romantyczna, a ja fanką tego gatunku nie jestem. Nawet trochę się wahałam, ale tylko trochę...
"Cała prawda" to grube "tomiszcze", prawie 600 stron.
Okładeczka przepiękna, oko nacieszyłam, więc idę dalej. Na początku spis i krótki opis bohaterów, co zdecydowanie ułatwia czytanie, zwłaszcza, że mamy tu do czynienia z wielowątkową historią.
Centralną postacią powieści jest Edward Sokołowski, mąż dwóch byłych żon, ojciec czterech córek, właściciel największego gospodarstwa w Prawdzie, mężczyzna arogancki, pozbawiony uczuć i skrupułów, kochający tylko swoją ziemię. Mimo, iż Edward jest główną postacią, to cała akcja (poza pierwszym rozdziałem) rozgrywa się już po jego śmierci.
Hanna to jedna z jego córek. Jako jedyna mieszka z ojcem, znosi jego humory, bo również bardzo kocha gospodarstwo i jej marzeniem jest tu pozostać.
Właśnie staje na zakręcie, gdyż niedługo po śmierci ojca dowiaduje się, że narzeczony, za którego miała wyjść za trzy miesiące, zdradza ją z jej rodzoną siostrą.
W tym samym czasie przez przypadek znajduje testament ojca, w którym całą ziemię i dom zapisał tej córce, która pierwsza wyjdzie za mąż.
I tu zaczyna się cała akcja, bo przecież Hania za wszelką cenę musi przejąć to, co kocha.
Takiej fabuły, jak żyję, jeszcze nie spotkałam. Myślę, że byłby z tego niezły film. Komedia romantyczna, z bardzo niebanalnymi zwrotami akcji, umiejscowiona na pięknej wsi, z bardzo charakterystycznymi bohaterami, których poznajemy nie tylko w chwili obecnej, ale również cofamy się do ich czasów młodości, a nawet dzieciństwa, dzięki czemu możemy lepiej zrozumieć ich zachowanie.
I tu znowu napiszę to, co pisałam przy okazji Sagi Wiejskiej. Tak pięknie o wsi może napisać tylko Kasia Bulicz - Kasprzak. Cofanie się o 30 - 40 lat bez straty na spójności wątku to również jej domena.
Dla mnie ta książka nie była komedią, przy której łzy lały mi się ze śmiechu. To raczej powieść o skomplikowanych relacjach międzyludzkich, przedstawiona w zabawny i przyjemny sposób.
Polecam ?
"Cała prawda" Kasi Bulicz Kasprzak to szalona komedia z przymrużeniem oka, który autorka puszcza do nas czytelnikom.
Testament ojca czterech córek sprawia, że ich życie zostaje postawione na głowie. A najbardziej Hani, dla której posiadłość w Halinówce była całym światem. A knowania ojca mogły się źle dla niej skończyć. Gdy Hania weźmie sprawy w swoje ręce to klękajcie narody....wyniknie z tego pomieszanie z poplątaniem i nie będzie to tym, czym się wydaje na pierwszy rzut oka.
Ależ mi się dobrze czytało tę historię. Autorka stworzyła nietuzinkowe bohaterki...mam tu na myśli siostry Sokołowskie i ich matki. Ale i pozostałym bohaterom nic nie brakuje. Razem tworzą wybuchową mieszankę osobowości i charakterów. A ich niektóre dialogi sprawiały, że wręcz parskałam ze śmiechu.
Niech Was nie przerazi obszerność tej książki, prawie 600 stron, ale gdy się ją czyta zupełnie to nie przeszkadza.
Kasia Bulicz Kasprzak stworzyła kolejną historię rozgrywającą się na wsi. Muszę powiedzieć, że dobrze odnajduje się w takich wiejskich klimatach.
Jej wieś żyje, wibruje kolorami, zapachami, swoistym folklorem. Udanie wypunktowała jej śmiesznostki i lokalny wiejski klimat. To książka przy której na pewno nie będziecie się nudzić.
Na okładce można dostrzec napis komedia romantyczna, przyznam, że właśnie on skłonił mnie do sięgnięcia po książkę. Znajomość takiego gatunku jak na razie była mi bliska tylko w filmach. Kto nie lubi dla odprężenia obejrzeć dobrej komedii romantycznej? Jednak książki o takiej zawartości nigdy nie czytałam, ba ? nawet nie trzymałam w ręku.
Pomysł na fabułę szalony, ojciec który umarł, jego dwie byłe żony i do tego cztery córki oraz zaskakujący testament.
Ubawiłam się pysznie, nie płakałam do łez, ale uśmieszki były i to często. Zresztą łatwo o nie przy tak błyskotliwym języku i ciętym dowcipie. Zapałałam sympatią do Hani i cóż tu dużo mówić, do Wiktora. Z przyjemnością poznawałam historie życia kolejnych bohaterów powieści, ich wzajemnych koligacji, szalonych miłości i podstępnych knowań.
Nie czytałam wcześniej nic autorki, ale już wiem, że w przypadku potrzeby lekkiej i przyjemnej lektury mogę sięgać po jej książki.
Świetny styl, utrzymane tempo, zaskakujące zmiany akcji. Oczywiście przy tym wszystkim pewien schemat, jak to w komedii romantycznej, ale tego należy się spodziewać i nie bać się tego, że finał zaboli.
Lektura zajmuje trochę więcej czasu niż film, ale jak dla mnie to duży plus. A tak między nami, to chętnie ujrzałabym ekranizację tej powieści ?
Polecam
Opowieść o dwóch młodych chłopcach, podejmujących na progu dorosłości krok, który radykalnie odmieni ich życie. Różne pobudki i środowiska...
Pogodna, zabawna opowieść o miłości, przyjaźni a przede wszystkim o sile bezinteresownej życzliwości, która w magicznym okresie świątecznym najsilniej...
Przeczytane:2022-11-18, Ocena: 4, Przeczytałem,
Edward Sokołowski nie przepada za swoimi czterema córkami, za to uwielbia Bartosza, narzeczonego Hanny. Jako że nie doczekał się syna, tak konstruuje testament, by schedą zajął się przyszły zięć. Umiera spokojny, bo wie, że córka niedługo wyjdzie za mąż i zięć będzie zarządzał rodzinnym majątkiem.
Niestety, relacje Bartosza i Hanny się psują i wygląda na to, że ślubu nie będzie. Na swoje szczęście Hanna poznaje treść ostatniej woli ojca. Jeśli chce zachować posiadłość, nie może pozwolić, by którakolwiek z sióstr wyprzedziła ją w drodze do ołtarza. Musi więc szybko znaleźć nowego narzeczonego. W desperacji jednoczy siły ze swoim największym wrogiem, Wiktorem Wiśniewskim. Ślub z nim to początek kłopotów. Hanna musi się zmierzyć z siostrą, która czuje się oszukana, z własnym sercem, które ciągnie ją do młodego weterynarza Matteo, z mężem, który jest człowiekiem interesów i bardzo ich pilnuje, z matką i macochą, które ustawicznie się wtrącają.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, a do sięgnięcia po "Całą prawdę" zachęcił mnie intrygujący opis, no i sam fakt, że bardzo lubię komedie romantyczne. Jezyk.jakim operuje tutaj autorka jest bardzo lekki i przyjemny, co sprawiło, że książkę przeczytałam w dwa wieczory, w końcu liczy niespełna 600 stron, jednak w trakcie czytania w ogóle się nie odczuwa takiego gabarytu. Fabuła książki została w bardzo ciekawy sposób nakreślona i dobrze poprowadzona, a bohaterowie wykreowani przez autorkę są niesamowicie prawdziwi, nietuzinkowi i barwni, myślę, że z powodzeniem moglibyśmy spotkać ich w rzeczywistości. Relacje w tej patchworkowej rodzinie nie należą do łatwych, co doprowadzi co wielu zabawnych i intrygujących sytuacji. Akcja powieści została osadzona na wsi, co bardzo mi się podobało, lubię taki małomiasteczkowy klimat, gdzie wszyscy się znają, sporo o sobie wiedzą, wyraźnie czuć było tutaj sielskość, naturalność, beztroskę. Z pewnością nie będziecie podczas czytania narzekać na nudę, ponieważ w tej historii dzieje się naprawdę sporo, dobrego humoru również tutaj co nie miara, wielokrotnie czytając niektóre dialogi wręcz parskałam śmiechem i po prostu dobrze się bawiłam śledząc losy bohaterów tej książki. "Cała prawda" to idealna lektura na jesienny wieczór, która pozwoli chociaż na chwilę oderwać myśli od szarej rzeczywistości. Z chęcią w przyszłości sięgnę po kolejne książki autorki. Moja ocena 7/10.