W świecie równoległym do naszego Furie strzegą potępionych dusz skazanych na wieczne cierpienie z powodu przewinień popełnionych za życia. Ktoś jednak otwiera drzwi i niewyobrażalne zło przekracza barierę rozdzielającą światy. Furie wysyłają własnego syna Aleka, by sprowadził uciekinierów z powrotem do Tartaru. Alek jest potężnym, lecz niedoświadczonym wojownikiem, sam nie zdoła sprostać zadaniu. Pomóc może mu Eva – piękna dziewczyna dorastająca w świecie pełnym miłości i tajemnic. Alek i Eva muszą się odnaleźć i odkryć nawzajem swe moce, by wspólnie zapobiec katastrofie i uratować to, co dla nich ważne.
Wydawnictwo: Książnica
Data wydania: 2015-10-21
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 239
Tytuł oryginału: Amber Smoke
Tłumaczenie: Iwona Michałowska-Gabrych
Wszystko jest niemożliwe, póki nie okaże się możliwe.
Książka współautorki głośnego i popularnego cyklu Dom Nocy. Tym razem Kristin Cast zdecydowała się na napisanie zupełnie nowej historii jak również zupełnie nowego cyklu – Uciekinierzy.Bursztynowy dym to jego pierwsza książka.
Czy ludzie mają tylko do wyboru życie w Tartarze jako potępione dusze lub życie w Elizjum? Do czego może doprowadzić zakazana miłość w podziemiach Hadesu?
W świecie równoległym do naszego żyją Furie, które strzegą dusz zesłanych do podziemia i skazanych na potępienie. Drzwi do naszego świata zostają jednak otwarte. Obydwa światy są zagrożone. Potężna klątwa niszczy Tartar, a demony zabijają i szerzą zło. Nie wszystko jest jednak stracone. Mija ratunkowa zostaje powierzona Alekowi – synowi Furii. Czy młody, potężny acz niedoświadczony wojownik sprosta zadaniu? Nie będzie jednak osamotniony. Chłopak ma odnaleźć dziedziczkę potężnej wyroczni Pytii – Evę – i razem z nią stawić czoła potężnemu złu. Nie wszystko jest jednak takie, na jakie wygląda…
Czas to zmienna bestia. Nie ma ustalonego początku ani końca, nie biegnie też jednostajnie, jak sobie wyobrażają śmiertelni. Zamiast tego zagina się i rozszczepia pod powierzchnią niczym korzenie drzewa. Wystarczy spojrzenie w złym kierunku, , źle zrobiony krok, niewłaściwie wybrany towarzysz, a czeka cię inna przyszłość.
Jeśli spodobała Ci się seria Domu Nocy, to również Bursztynowy dym przypadnie Ci do gustu. Lubisz mitologię, Herculesa lub serial Czarodziejki? Ta książka, to coś dla Ciebie.
Historia jest ciekawie napisana. Cały czas coś się dzieje i nie można narzekać na nudę. Może trochę nie do końca przemyślane są wątki w świecie nieśmiertelnych. Miałam wrażenie, że były pisane tak na szybko.
Głównym walorem powieści jest wprowadzenie kilku perspektyw – Aleka, Evy, czy panów detektywów.
Wielki plus dla Kristin Cast za stworzenie bardzo ciekawego wątku kryminalnego. Według mnie świetnie wykreowała postaci detektywów Schillinga i Grahama. Jeden to zapalony nowicjusz, drugi to lekko zgryźliwy policjant z dłuższym stażem. Charyzmatyczni i zaangażowani w swoją robotę. Do tego psychopatyczny morderca, mordujący młode dziewczyny. Dla mnie wypadło to naprawdę dobrze. Zdecydowanie najlepszy wątek.
Zawsze sprawdzaj tylne siedzenie. Tak jest bezpieczniej. (Moja mała obsesja w sprawdzaniu tylnego siedzenia coraz bardziej się umacnia….)
Alek jest typowym herosem. Bardzo poważnie traktuje swoje zadanie. Blondyn z loczkami i niesamowitymi oczami. Wysoki i umięśniony. Każda dziewczyna chce go mieć. To arogancki i pewny siebie chłopak, który ma ogromne poczucie własnej wartości. Muszę jednak obiektywnie przyznać, że kocha swoje matki i troszczy się o bliskich.
Eva to trochę taka szara myszka ukryta w ciele seksbomby. Przechodzi gigantyczną przemianę od początku powieści, do zakończenia książki. Jak dla mnie Kristin Cast za bardzo to przerysowała.
Psychopatyczny morderca – dla mnie mega. Więcej Wam o nim nie powiem :)
Autorka potrafiła pokazać jak ważna jest przyjaźń i lojalność.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że czasem trzeba zrobić coś niewłaściwego, by ochronić kogoś właściwego.
Książkę przeczytałam w jeden wieczór. Naprawdę potrafi zaciekawić jeśli lubi się takie klimaty. Zakończenie książki pozostawia w czytelniku wiele pytań i rozbudza ciekawość na dalszą część historii. Mam nadzieję, że w drugim tomie, na pierwszy plan, nie wysunie się romans, tylko dalej będzie można liczyć na wartką akcję i momenty, które trzymają czytelnika w napięciu.
Znając nazwisko pisarki sięgając po książę spodziewałam się wspaniałej przygody. Zwłaszcza po zapoznaniu się z opisem. Niestety dostałam rozczarowanie. Bohaterowie tak nierealni,że aż śmiech mnie brał. Zwłaszcza Alek, nieśmiertelny wojownik wysłany na ratunek światu. Sama historia nie trzyma się kupy. Chyba że to zamierzony efekt komediowy. W takiej sytuacji zwracano honor. Książkę zaliczamy do kategorii przeczytać, zapomnieć i więcej do niej nie wracać.
Moc, gorące serca i demony. Zło kontra wiedźmi czar. Finalny tom trylogii SIOSTRY Z SALEM, fascynującej historii o sile sióstr, magii i przeznaczeniu,...
Dawno, dawno temu, w miasteczku Salem, pewna wiedźma umknęła wprost spod szubienicy, używając przy tym naturalnych mocy, płynących z wnętrza ziemi, posługując...
Przeczytane:2019-06-11, Ocena: 2, Przeczytałam, Posiadam, - 2019 -, Zrecenzowane, | demoniczne-ksiazki.blogspot.com |,
Po Kristin Cast nie spodziewałam się niczego spektakularnego. Doskonale zdawałam sobie sprawę, w jaki sposób tworzy, ale nawet bez jakichkolwiek wymagań zrozumiałam, dlaczego „Bursztynowy dym” zakupiłam za bezcen. I to dość boleśnie, bo to, co było dane mi przeczytać – choć tlił się w tym potencjał – zostało kompletnie zdeptane...
BŁAGAM, DAJCIE MI ŁYŻKĘ CIERPLIWOŚCI… DWIE… EWENTUALNIE CAŁY SŁOIK!
Pominę już fakt, że prawie każda sytuacja była dobra, aby wcisnąć w nią podtekst erotyczny. Pominę też pozornie śmieszne kwestie, które, zamiast bawić, zachęcały do coraz to boleśniejszych seansów przewracania oczami. Streszczenie. Przez cały czas czułam, jakbym czytała coś tworzonego na szybko, jakby w międzyczasie autorka robiła coś jeszcze. Każdy z ciekawych wątków był pozbawiany konstrukcji, przez co powoli przeobrażał się w bezkształtną masę. Kristin Cast leciała na łeb, na szyję, dostarczając coraz to więcej abstrakcyjnych sytuacji, przy których łapałam się za głowę i prawie zawodziłam niczym pies słyszący nadjeżdżający ambulans na sygnale. Poruszono jakiś wątek? Bum, przeskoczmy do kolejnego, a do tamtego wrócimy za jakiś czas. O ile wrócimy, bo przecież trzeba wspomnieć o czymś nowym. Ukazane tutaj zdarzenia trąciły także stereotypowym smrodem, gdzie nawet kąpiel w Fabularnym Jeziorze Cudów mogłaby niewiele pomóc. Tak, w tym gatunku trzeba się nagimnastykować, by zaprezentować coś starego w odświeżonej odsłonie, ale jest wykonalne. Tej pani niestety to nie wyszło. A to jeszcze nie wszystko!
Sam wątek z antagonistą był dla mnie totalnym nieporozumieniem. Przyznaję, poniekąd siał postrach ze względu na swoje poczynania, co sprawiło, że policja ruszyła do akcji. „Bądź grzeczna. Współpracuj, a nic ci się nie stanie. Masz się mnie bać, bo… masz się mnie bać. O!”. I tak w kółko. Doprawdy? Uprzykrzasz życie protagonistce, ale nie umiesz jej uświadomić, o co ci tak właściwie chodzi? Rany, nawet w najbardziej pokracznych kryminałach morderca znajduje te pięć minut, aby opowiedzieć swojej przyszłej ofierze, czemu tak właściwie przeszedł na ciemną stronę mocy! Dobrze, w jakimś stopniu można domyślić się prawdy, ale nie pogardziłabym jakimś sensownym wytłumaczeniem tej krwawej maskarady. Po tej szopce aż mi się odechciało dalszej lektury, ale zaparłam się, byle tylko mieć to z głowy. Dopiero zakończenie wzbudziło we mnie jakieś pozytywne emocje, ale jak szybko we mnie zapłonęły, tak szybko wygasły. Cóż – „nic nie może przecież trwać”.
SPRZEDAM MÓZG, TANIO! MAŁO UŻYWANY!
Gdyby mama Evy powiedziała mi, że jej córka jest mądrą, odpowiedzialną dziewczyną, zapewne przeprosiłabym ją i wybuchnęła gromkim śmiechem. Co jak co, ale to, że studiowała kolejny kierunek, próbując zdobyć następny zawód, nie sprawiało, iż przeistaczała się w ideał. Czy odpowiedzialna osoba zostawia otwarty samochód w niebezpiecznej dzielnicy? No, nie powiedziałabym. Zgoda, zdarzało jej się pobudzić do działania te ostatnie szare komórki, ale i tak w głowie uparcie kołacze mi związane z nią stwierdzenie: „Myślała, że żołądek wyskoczy jej tyłkiem” (str. 52). Bardzo dojrzałe, nie powiem. W sumie, czemu ja się dziwię, skoro przyjaźniła się z dziewczyną, która co rusz podsuwała jej cudowne rady. Jedną z nich był… przelotny seks! Co tam możliwość zarażenia się chorobami wenerycznymi, wirusem HIV albo żółtaczką podczas jednorazowej przygody w publicznej toalecie, skoro w ten sposób zdołasz się zrelaksować. Także, korzystaj siostro z tej rady, bo sama ją chętnie stosuję! Cóż, ja mam specjalne określenie dla tego typu kobiet, ale pozwolę sobie go nie przytaczać, bo nie lubię bluźnić w recenzjach. A kultura osobista? Co jak co, ale nigdy nie powiedziałabym o rodzicach swojej najlepszej przyjaciółki „starzy”. Wiem, że to slang, jednak jakiś szacunek się należy i w moim odczuciu jest to bardziej obelga, niżeli coś możliwego do codziennego stosowania.
Również nie mogę powiedzieć niczego dobrego o Aleku. Wojownik, syn Furii, nie grzeszył inteligencją. Narcyz polegający jedynie na sile swoich mięśni, a w czaszce pajęczyna. Przez całą książkę wyobrażałam go sobie jako słynnego blondwłosego mięśniaka z dość popularnej kreskówki, gdzie wcale bym się nie zdziwiła, gdyby Kristin Cast wzorowała się właśnie na nim. I jeszcze to jego przeświadczenie, że jak coś komuś powie, to ma to zrobić bez szemrania. Nie o takich superbohaterach się marzy!
Antagonista? Wywołał co nieco zamieszania, pozbawił wiele osób życia, jednak dziwiłam się, że przy jego „trikach” coś udało mu się zdziałać. Chociaż nie zawsze, bo przy samej Evie nie dziwiłam się, że poszło mu tak gładko. A czy zdołał wprowadzić swój niecny plan w życie, niech już pozostanie tajemnicą.
Kristin Cast. Po wstępie tej recenzji można było się spodziewać, że to nie moje pierwsze spotkanie z tą panią. Poznałam ją podczas przygody z sagą Dom Nocy (gdzie historia stała się tak naciągana, że po siódmym tomie dałam sobie z tym spokój), którą współtworzyła ze swoją mamą. Tamtejsze „młodzieżowe” zachowania przytargała ze sobą aż tutaj, przez co – choć książka ma zaledwie 240 stron – czyta się mozolnie. Miałam nawet nieodparte wrażenie, jakby autorka uparła się na jeden typ ludzi i tylko ich przedstawiała, co mnie z początku śmieszyło, a potem doprowadzało do szaleństwa. Kristin Cast poszła w mitologiczne strony, pragnąc ukazać nabytą przez siebie wiedzę w przystępny, kuszący sposób, ale w międzyczasie wszystko jej się pomieszało, a fabularna paćka odbierała apetyt na dalsze ucztowanie. Naprawdę mogło być tak pięknie, mogło być pozytywne zaskoczenie, a tu klops.
Podsumowując. „Bursztynowy dym” jest złożony prawie ze wszystkich złych elementów, jakie można wcisnąć do książki i wręczyć potencjalnemu czytelnikowi. Nie dość, że wiele wątków zostało potraktowanych po macoszemu lub prędzej czy później były ubarwiane erotycznymi farbkami, to na dodatek bohaterowie nic sobą nie prezentowali. Mitologiczna otoczka traciła swoją potęgę pod ciężarem niespecjalnie ciekawej rzeczywistości, gdzie tylko z parę razy można się jakoś wciągnąć, by później odliczać strony do końca tej katorgi. Nigdy więcej twórczości pani Cast!