Brzydula. Historia niekochanej

Ocena: 5.4 (5 głosów)
Od nędzy, przez szkołę, studia - sfinansowane przez pracę m. in. w charakterze opiekunki nad obłożnie chorymi - dzięki własnym ambicjom i uporze do prestiżowej elity prawników… Lecz jej kłopoty trwają...

Znakomita, trzymająca w napięciu książka, fascynująca i inspirująca.

Barwna opowieść o nadziei, która przezwyciężyła niechęć matki i otoczenia oraz przeciwności losu.

Wspomnienia Constance Briscoe ukazują świat dziecka, które musiało dojrzeć przedwcześnie. Powodem tego była codzienna walka o przetrwanie w najbardziej nieprzyjaznym dla dziewczynki środowisku - w jej własnym domu. Nieustannie poniżana i dręczona staje się w oczach czytelnika postacią bez mała heroiczną, siła jej woli przeciwstawia się bowiem niesprawiedliwości z mocą znamionującą niepospolity charakter

Informacje dodatkowe o Brzydula. Historia niekochanej:

Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: 2012-02-01
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN: 978-83-11-12221-5
Liczba stron: 480

więcej

Kup książkę Brzydula. Historia niekochanej

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Brzydula. Historia niekochanej - opinie o książce

Biorąc do ręki tę książkę nie spodziewałam się, że jest napisana na faktach autentycznych. W sumie chwyciłam ją przypadkiem w bibliotece i postanowiłam poznać historię tytułowej „Brzyduli”. Mimo trudnej tematyki książkę się chłonie, wielokrotnie stanęły mi łzy w oczach i po dzień dzisiejszy nie mogę uwierzyć, że takie historie mają miejsce w naszym życiu codziennym i tak naprawdę toczą się gdzieś koło nas. 

Constance Briscoe postanowiła opowiedzieć swoją historię życia, a raczej męki, katusze, poniżenia, jakie musiała przeżywać w dzieciństwie. Od najmłodszych była bita, maltretowana, wyzywana od najgorszych. Na skutek stresu jaki fundowała jej matka dziewczyna się moczyła, a z czasem wyłysiała. Na skutek częstego moczenia miała podłączany alarm, który miał budzić dziewczynkę w nocy. Najpierw matka, potem do rytuałów włączył się ojczym Constance. Jednak któregoś razu nie wytrzymała i doniosła na ojczym i ten miał zakaz jej dotykania. Jednak na matce nie zrobiło to większego wrażenia i dalej biła ją i poniżała, wmawiała, że się do niczego nie nadaje. Dziewczyna była wykorzystywana przez matkę przy pracach domowych musiała gotować, sprzątać, a gdy któregoś razu na kurczaku zostawiła 4 włosy, matka pocięła ją nożem. Jej brat na urodziny dostał samolot, którym się steruje, matka w nią tak wycelowała, że rozcięła jej policzki do mięsa, gdzie ma blizny po dzień dzisiejszy. Do tego wykręcała jej sutki, biła po biuście w wyniku czego Constance dostała guzów i musiała zostać poddana zabiegowi. Matka nie odwiedziła jej w szpitalu, ani razu. Gdy Constance miała 14 lat matka wyprowadziła się z domu pozostawiać ją samą sobie. Musiała wówczas pogodzić szkołę i pracę na 3 zmiany, żeby się utrzymać, ale matka i tak przychodziła biła ją i żądała haraczu na opłaty. Na swojego rodzonego ojca również nie mogła liczyć, rodzeństwo również się od niej odwróciło, nastawiane przez matkę, ale myślę, że napędzane również strachem. Constance miała przerwę od matki jedynie wtedy, gdy wzięła ją nauczycielka do siebie, która zorientowała się w sytuacji. Niestety w wyniku wypadku i stratą kończyn dolnych nie mogła dłużej zajmować się Constance i ta znów musiała wrócić na tortury do matki. Książka zaczyna się od tego, iż Constance usiłuje zapisać się do domu dziecka, jednak bez zgody matki nie jest do możliwe. Matka wmawia córce, że jest zarazkiem, a ta ma już dość i postanawia wypić domestosa, bo zwyczajnie nie chce być zarazkiem i chce umrzeć. Wielokrotnie bita deską tzw. trzask –trzask, traciła przytomność i nie udzielano jej pomocy medycznej. Gdy miała udać się na studia potrzebowała podpisu matki ta jednak dokument podarła, a Constance została przyjęta warunkowo. Musiała wówczas pracować jeszcze rok, aby rozpocząć studia. Małymi kroczkami wyzwoliła się od matki, ukończyła studia prawnicze i została czarnoskórą sędzią. Po zawodowym sukcesie jednak postanowiła napisać tą wstrząsającą autobiografię. Gdy jej matka się o tym dowiedziała i zapoznała się z tekstem postanowiła wytoczyć proces o zawarcie w książce kłamstw. Pomawiała córkę o fałszowanie dowodów, jednak sędziowie orzekli zgodnie, że to matka kłamie, a Constance naprawdę była ofiarą. Kobieta przeszła także operacje plastyczne, które miały zaretuszować powstałe blizny w wyniku znęcania. 

„Brzydula. Historia niekochanej” to wstrząsająca powieść autobiograficzna. Pomimo zawartego w książce bólu, traumy, wspomnień i to tych najgorszych książkę czyta się jednym tchem, momentami zakręci się w oku łza. Osobiście nadal trudno mi w to uwierzyć, że można być tak wyrodną matką. Jedynym słowem jakie przychodzi na myśl to szok, wstrząs…Jestem pełna podziwu dla tej kobiety, iż mimo krzywdy jakiej doznała na sobie potrafiła się wybić i osiągnąć sukces. Na rynku ukazała się już kontynuacja „Brzyduli” i chętnie poznam dalsze losy Constance Briscoe. Polecam.

Link do opinii
Zapewne spotykaliście się z sytuacją, gdy zamykając ostatnią stronę powieści pomyśleliście "No tak, ale jak ocenić tę książkę? Z której strony ugryźć tę recenzję?" Ja mam tak rzadko, zazwyczaj trafiam na dobre powieści, których ocena jest jednoznaczna. Natomiast z pozycją pt. "Brzydula. Historia niekochanej" autorstwa Constance Briscoe wprawiła mnie w poczucie konsternacji. Cóż można by o niej konstruktywnego napisać? Ale wróćmy do początku tej historii .... Książkę zauważyłam na stronie internetowej mojej powiatówki (biblioteka). A, że słyszałam wiele zachwytów, ochów i achów , to i ja ją sobie zamówiłam. Nadszedł ten dzień i mogłam się zabrać za czytanie. Jest to książką biograficzna, choć lepszym określeniem byłby pamiętnik samej autorki. Gdy ją odłożyłam na półkę długo się zastanawiałam, jak zabrać się do jej oceny? Jakie emocję we mnie zrodziła? Długo nie wiedziałam. Dlatego postanowiłam przeczytać jeszcze raz i odpowiedzieć sobie na wyżej  pytania.  Constance Briscoe  w swojej powieści "spowiada się" czytelnikowi, jak bolesnym, traumatycznym i koszmarnym okresem było dla niej dzieciństwo. Dziewczynka była jednym z wielu dzieci matki imigrantki. Rodzice dziewczynki rozwiedli się , a ta wraz z rodzeństwem wychowywał się u boku matki. Wychowywała się to zbyt górnolotne słowo. Constance przemykała się , jak cień. Żyła w ciągłym poczuciu niebezpieczeństwa i strachu. Moglibyście zapytać czego się bała , mając tak wiele osób przy sobie? Otóż bała się osoby, która powinna ją najbardziej kochać i dbać o dziewczynkę z całych sił - czyli matka. To właśnie jej, rodzicielka zafundowała wieloletni koszmar, którego nie można zapomnieć, wybaczyć , a już na pewno zrozumieć. Matka Constance , traktowała córkę, jak niewolnika, jak psa, śmiecia, zarazek oraz zbędny element domu. Za najmniejsze przewinięcie biła, katowała, zastraszała, ubliżała, znęcała się, wyrzucała z domu, kazała spać na wycieraczce, na gołej ziemi... Tych okrucieństw zadawanych małej dziewczynce nie da się opisać, bo zaraz otwiera się przysłowiowy nóż w kieszeni . Matka bohaterki wzbudza uczucie pogardy i obrzydzenia jej osobą. Nie mogę zrozumieć, jako matka, co nią kierowało. Constance nie była dzieckiem nadpobudliwym , agresywnym, niepokornym. Była spokojna, opanowana, pokorna i dobrze się ucząca. Lecz mimo tego, matka nie umiała docenić dziewczyny, a liczne rodzeństwo przymykało oczy na ból zadawany siostrze i udało, że nic się nie dzieje. Czynili może tak ze strachu, choć mnie się wydaje, że z wyrachowania. Niezrozumiały jest fakt, iż matka bohaterki nawet adoptowała cudze dzieci i kochała je, otaczała opieką. Więc dlaczego tak mocno nienawidziła Constance?  Odrażający jest również fakt, że w tej całej sytuacji nie było ojca. Nie usprawiedliwia go rozstanie z żoną. Spłodził dzieci, powinien je chronić. Bohaterka go trochę rozgrzesza, że niby bał się byłej zony. Przepraszam bardzo, to co to za facet? Bez jaj? A, gdzie były instytucję administracji publicznej? Dziewczynka sama się zgłosiła do domu dziecka, próbowała popełnić samobójstwo, lecz nie było nikogo kto , by jej pomógł. Jedynie nauczycielka zaopiekowała się dziewczynką, lecz w wyniku wypadku staciła końcyzny i Constance była zmuszona wrócić do rodzinnego "więzienia".
Dziewczyna nie poddała się. Emocjonalnie zaczęła dorastać, może zbyt szybko , ale zmusiło ją do tego życie. Postanowiła zostać prawniczką. i po trudach, znojach i latach wyrzeczeń udało się. Może święcić przykładem dla innych. Ja chylę czoła przed jej determinacją, zacięciem i dążeniem do celu. Książka składa się z dwóch części. Pierwsza to właśnie okres dzieciństwa. Druga zaś, to czas rozprawy sądowej, która dotyczy się rozsądzenie sporu, jak było naprawdę w czasach kiedy Constance była małą dziewczynką? Matka będzie chciała udowodnić, że  książka, która wydała jej córka to stek bzdur. W tym celu posłuży się nawet resztą swoich dzieci... Książka jest zbiorem emocji. Czytałam i miałam poczucie współczucia, gniewy, żalu, niezrozumienia, buntu i nienawiści.  Ale coś mi nie pasowało. Coś ciągle wytrącało mnie z równowagi. Po dwukrotnym przeczytaniu powieści już to wiem, co to było. Nie pasował mi użyty styl. Te zdania były zbyt proste, wyrażone zbyt dziecinnym językiem. Rozumiem , że są to wspomnienia kobiety, która poprzez taką formę wypowiedzi chciała podzielić się odczuciami dziecka, które gdzieś tam w środku autorki drzemie i wciąż "trawi" wszystko to , co ją spotkało. Ale mnie to nie odpowiadało. Wolałabym bardziej złożone zdania, doroślejszy język. Dlatego druga cześć powieści bardziej mnie się podobała. To ona skupiła całą mogą uwagę i byłam ciekawa zakończenia tej historii. Teraz już wiem, że jest to lektura godna polecenia, bo chyba emocje są tutaj najważniejsze. W końcu jest to książka o życiu.
Link do opinii
Czarna okładka. Profil popiersia kobiety z czarnym workiem na głowie odsłaniającym tylko usta. U góry wielkie, czerwone litery krzyczące do wszystkich: BRZYDULA. Kto jest brzydki? Kim ona jest? To niekochana, autorka tejże historii. Poznajcie Constance Briscoe i jej opowieść o sobie samej - Brzydulę. Historię niekochanej. Sam tytuł jest zatrważający, a treść wręcz przerażająca. Już od pierwszej strony powieści, od prologu czytelnik zostaje wciągnięty do koszmarnego dzieciństwa czarnoskórej dziewczynki. Co musi się dziać w rodzinnym domu, aby 11-letnia dziewczynka sama przyszła do Domu Dziecka i chciała się do niego dobrowolnie zapisać?! Jak bardzo musiało jej być źle? Jak bardzo musiała być zdesperowana i sponiewierana? Jaki koszmar przeżywała dzień po dniu, by po powrocie do domu po nieudanym przyjęciu do Domu Dziecka wypić rozcieńczony płyn dezynfekujący, aby pójść do nieba? Wybrałam domestos, bo zabija on wszelkie zarazki, a matka od dawna mi mówiła, że jestem zarazkiem. (s. 8) Poznajcie Constance Briscoe, bohaterkę, autorkę i narratorkę tej powieści, która swe prawdziwe imię poznała przypadkiem w wieku 18 lat. Wcześniej rodzina zwracała się do niej imionami Clear, Claire, Clare, ale matka i ojczym używali wulgaryzmów: Brzydka, brudna, mała dziwka, kartoflana głowa, czarna suka, Panna Siusiumajtka, Dziewczyna z Blizną. Szeroki "repertuar", sami przyznacie. Kary, strach, groźby, fizyczne środki przymusu, okaleczanie to chleb powszedni małej Clare. Książka ta to obraz niechcianego dziecka przez matkę. Jednak perfidia kobiety, która urodziła Constance (jakoś trudno mi taką osobę nazywać matką, nawet pisząc o niej) polegała również na tym, iż ta kobieta nie chciała też, żeby ktokolwiek zajmował się jej córką. Dziewczynka była pozostawiona sama sobie od najwcześniejszego dzieciństwa. Większość dnia trzymałam się na uboczu, wychodząc tylko wtedy, kiedy było to bezpieczne. (s. 177) Dziewczynka miała problem z nocnym moczeniem, które tylko było kolejnym pretekstem do następnych aktów przemocy ze strony swej rodzicielki, nasilających się ataków. Constance od małego musiała nauczyć się sztuki przetrwania, cwaniactwa, kombinowania, radzenia sobie w różnych, trudnych sytuacjach. Uczyła się na własnych błędach i kolejnych ranach, bliznach, obelgach. A przy tym musiała od małego sprzątać, gotować dla całej wielkiej rodziny i szukać sobie pożywienia. Nie byłam głodna, byłam pełna głodu. (s. 178) Okrutna matka, takiż sam ojczym, ojciec niby jest, ale go nie ma, sąsiad o skłonnościach pedofilskich, rodzeństwo, które jest faworyzowane przez matkę, a przy tym udaje, że nie widzi aktów przemocy i cierpienia siostry, że wysługuje się nią i wysyła w trudnych sprawach do konfrontacji z matką. Trudno się nie dziwić stwierdzeniu głównej bohaterki: Ten dom przyprawiał mnie o mdłości. (s. 153) Nie będę opisywała aktów przemocy, bo i nie o to chodzi. Książka jest nimi naszpikowana, a ich rozpiętość i różnorodność jest naprawdę imponująca. Eskalacja rośnie z kolejnymi rozdziałami. Poruszają one czytelnika, ale i jakoś wciągają, by czytać dalej, by dowiedzieć się więcej, by poznać losy małej dziewczynki. Ja nie mogłam się oderwać od książki, mimo że jej czytanie nie należało do przyjemności. Jednak jest też kilka chwil szczęścia w tym morzu nieszczęść. Znalezienie pracy, satysfakcja z ciężko zarobionych pieniędzy, otrzymanie na Boże Narodzenie po raz kolejny ukochanej lalki i bączka. To także spotkanie dobrych ludzi na swej drodze. Taką dobrą duszą Constance była jej nauczycielka - pani Ania Korczyński. To ona na jakiś czas stworzyła jej prawdziwy dom, wspierała w trudnych chwilach i zagrzewała do walki z losem. Dziewczynka była uzdolniona i pracowita. Dość wcześnie postanowiła zostać prawnikiem, być panią samej siebie, a nauczycielka Ania zachęcała ją do tego słowami: Możesz zajść daleko. Wiec po prostu idź. (s. 232) Możesz zrobić, co tylko chcesz, jeśli naprawdę tego chcesz. (s. 236) Siła woli małej dziewczynki, która przeciwstawia się niesprawiedliwości na każdym kroku, jest ogromna i świadczy o jej niezłomnym i prawym charakterze. Dla mnie wzór do naśladowania. Brzydka. Historia niekochanej to nie tylko traumatyczne wspomnienia samej autorki. Wkrótce po wydaniu książki Constance dostała pozew do sądu o zniesławienie... Od matki... za oszczerstwa w książce... w 4 akapitach... Po dwuletnich przygotowaniach do rozprawy rozpoczął się 10-dniowy proces. Relacja z tego procesu to druga część tej książki, 130 stron. Bardzo dokładna relacja dzień po dniu, godzina po godzinie. Nie tylko gratka dla członków palestry, ale i dla samego czytelnika z obnażania prawdy. Zeznania Carmen Briscoe, 74-letniej matki jedenaściorga dzieci, to obraz kochającej kobiety i ukochanej córeczki Clare. Jej dwulicowość widać było z daleka, a jej słowa przeczyły samym sobie. Kobieta po prostu w trakcie zeznań przekraczała granice zdrowego rozsądku, a zaznaczam, ze była w pełni władz umysłowych. Jedno z jej stwierdzeń: Może chłopcy trochę psocili, ale Blackie, pies, był w stanie utrzymać porządek, dopóki mamusia nie wróciła. (s. 382) Pies utrzymuje porządek w domu pełnym dzieci! Tylko jakoś Constance w ogóle o nim nie wspomniała w swoich wspomnieniach. Takich absurdów jest na pęczki. Zeznania rodziny opowiadającej się po stronie ukochanej mamusi, świadkowie pozwanej, dokumenty ze szpitala i ośrodka pomocy społecznej, artykuły i wywiady z gazet tuż po wydaniu książki - to wszystko w relacji z rozprawy. Historię swego dzieciństwa autorka zaczęła opisywać w wieku 50 lat. Widocznie tyle czasu musiało minąć, żeby móc zmierzyć się z koszmarami z dzieciństwa, z kochaną mamusią i jej "ogromną miłością" do niej. Książka Constance to wspomnienia, rodzaj pamiętnika. Poszczególne rozdziały opatrzone są tylko rokiem, aczkolwiek jak sama autorka przyznała, mogła źle dopasować zdarzenie do konkretnego roku. Jednak nie zmienia to faktu, że owe zdarzenie naprawdę miało miejsce. Wydarzenia i emocje - to przemawia do wyobraźni każdego czytelnika. Przemawia i poraża. Poraża swym okrucieństwem, bezdusznością, psychicznym i fizycznym znęcaniem się nad dzieckiem od jego wczesnego dzieciństwa. Który rodzic zmusza swe dziecko do pracy ponad siły, bo każe sobie płacić czynsz? Mnie ręce wielokrotnie opadały w trakcie czytania tej książki, serce krwawiło i zgrzytały zęby. Nie mieściło mi się to w głowie takie dręczenie i poniżanie drugiego człowieka, zwłaszcza własnego małego dziecka. Czytanie wspomnień Constance Briscoe i relacji z procesu to okropna historia oparta na faktach, ale i znakomita książka. Nie tylko przytłacza ogromem cierpień i perfidii, wstrząsa naszym jestestwem, ale także daje nadzieję na lepsze życie, gdy ma się marzenia i dąży do ich spełnienia. Książka pochłania bez reszty, trudno się od niej oderwać mimo brutalnych opisów. Prosty język. Często krótkie zdania obnażają prawdziwe oblicze mamusi, jak ją nazywała Constance, a właściwie Clare. Nie ma tu patosu, ozdobników, krokodylich łez czy też epatowanie strasznymi opisami. To przedstawienie faktów z życia pewnej dziewczynki, która miała to nieszczęście urodzić się w rodzinie Briscoe. Książka trzyma w napięciu od początku do końca. Przeraża, fascynuje, ale również inspiruje. Gorąco polecam!
Link do opinii
Avatar użytkownika - agnik66
agnik66
Przeczytane:2015-02-04, Przeczytałam, 52 książki 2015,
Powieść ta znajdowała się dosyć długo na liście książek do przeczytania, jednak w tym czasie zdążyłam już o niej zapomnieć, więc gdy tylko dowiedziałam się, że jest to historia prawdziwa , to naprawdę byłam w szoku. Constance Briscoe nigdy nie miała w życiu łatwo. Od najmłodszych lat stała się ofiarą własnej matki, która znęcała się nad nią psychicznie i fizycznie bez powodu. Pomocy nigdy nie otrzymała i była zdana sama na siebie. Dziewczyna była bita, torturowana i poniżana. Ciągle słyszała, że jest brzydka i głupia. Żyła w ciągłym stresie, przez wiele lat moczyła się do łóżka i wyłysiała, a na jej ciele regularnie pojawiały się blizny. Tak, ta historia jest prawdziwa... Szok. Tak, to właśnie zszokowanie ciągle mi towarzyszyło przy czytaniu. I teraz, już po skończeniu lektury, nadal mam burzę w głowie i ciągle wracam myślami do bohaterki i tego wszystkiego, co ją spotkało. Czytanie nie było dla mnie przyjemnością, po skończonej lekturze czułam się okropnie przygnębiona i zaczęłam jeszcze mocniej doceniać swoje udane dzieciństwo i kochających rodziców. Z każdej strony tej książki bije ogromny smutek i jedno wielkie okrucieństwo. Ja po prostu nie mogę zrozumieć, jak można nienawidzić swoje dziecko. Jak można je tak traktować bez kompletnie żadnych powodów. Ciągle się zastanawiam, czemu to właśnie Constance padła jej ofiarą? Skąd się wzięła tak duża niechęć rodzicielki? "Brzydula. Historia niekochanej" to także historia o wytrwałym dążeniu do celu mimo wszystkich przeciwności losu. Naprawdę podziwiam Constance za to, że mimo tego całego piekła potrafiła się pozbierać i zacząć żyć. Ta opowieść to najlepszy przykład na to, że człowiek może wszystko. Można nie mieć nic i stać się kimś. kingaczyta.blogspot.com
Link do opinii
Avatar użytkownika - Anytsuj
Anytsuj
Przeczytane:2014-01-22, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2014, Mam,
Wspaniała, mocna autobiografia. Mimo, że opowiada o tragicznym wprost dzieciństwie, to jednak napawa optymizmem i ocieka pozytywną energią. Książka pokazuje, że nawet najgorszy start nie jest przeszkodą do tego, by żyć szczęśliwie i osiągnąć sukces.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Ancia272
Ancia272
Przeczytane:2013-01-25,
Bardzo dobra książka.Polecam każdemu a na pewno się spodoba.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Habina
Habina
Przeczytane:2014-01-15, Ocena: 5, Przeczytałam, Przeczytane w 2012,
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy