Mia Corvere, niszczycielka cesarstw, znalazła sobie miejsce pośród Ostrzy Naszej Pani od Błogosławionego Morderstwa, ale wielu członków Duchowieństwa Czerwonego Kościoła uważa, że na to nie zasłużyła.
Jej pozycja jest niepewna, a w dodatku nadal daleko jej do pomszczenia brutalnej śmierci członków rodziny. Po śmiercionośnej potyczce z dawnym wrogiem Mia zaczyna nabierać podejrzeń co do motywów, jakie kierują samym Czerwonym Kościołem.
Kiedy staje się wiadome, że finał wielkich igrzysk w Bożogrobiu zaszczycą swoją obecnością konsul Scaeva i kardynał Duomo, Mia postanawia przeciwstawić się Kościołowi i sprzedaje się do niewoli, żeby mieć szansę dopełnić obietnicy, którą złożyła w dniu, kiedy straciła wszystko.
Na piaskach areny znajduje nowych sprzymierzeńców, zaciętych rywali i jeszcze więcej pytań na temat swoich dziwnych związków z cieniami. Jednakże w miarę jak ujawnianą są spiski i sekrety, w murach kolegium rośnie liczba ofiar. Mia będzie zmuszona wybierać między lojalnością a zemstą.
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2018-06-06
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 592
Tytuł oryginału: Godsgrave
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec
Mia zostaje Ostrzem i trafia na swoją pierwszą placówkę, gdzie ma służyć swojej Pani od Błogosławionego Morderstwa. Jednak, gdy dowiaduje się, że działa na zlecenie swojego wroga, poprzysięga zemstę. Opuszcza szeregi Czerwonego Kościoła i postanawia dostać się do najlepszej szkoły dla gladiatorów, aby dostać się na wielkie igrzyska w Bożogrobiu. Bo tylko tam, będzie mogła dopaść kardynała Duomo i Scaevę.
Czy uda jej się dostać do szkoły Leonidasa, pokonać wspaniałych, zaprawionych w bojach na arenie gladiatii i dostać się na wielkie igrzyska? Jakie niespodzianki szykuje dla niej przewrotny los?
Aby się tego dowiedzieć, musicie koniecznie przeczytać druga część kronik "Nibynocy". Polecam, bo naprawdę warto.
Zwykle nie sięgam zbyt szybko po kolejne tomy cykli fantastycznych, nie śpieszy mi się. Tym razem zrobiłam wyjątek, ponieważ dzieliłam książkę ze znajomą nawet bardziej zaangażowaną w lekturę ode mnie. Trzeba przyznać, że plan wymyślony przez Mię, by zbliżyć się do swoich wrogów był wysoce ryzykowny. I już na samym początku pojawiły się komplikacje. Ubocznym efektem planu była fascynacją bohaterki sławą gladiatora, tym momentem szału i podziwu tłumu - a czytelnik dzielił niepokój z "pasażerem" Mii Panem Życzliwym - co się dzieje z bohaterką.
Generalnie przeszkadzało mi bardzo ta radykalizacja bohaterki, rosnąca brutalność przywodząca na myśl gry komputerowe (i filmy typu "Igrzyska śmierci"; nie wspominając jednak "Gladiatora" bo to wyższa klasa). Wulgarność języka też była chwilami nie do zniesienia, podobnie konstrukcja dialogów. Ale to tylko moje narzekania. Finał powieści był bardzo zaskakujący i przewrócił wiele spraw do góry nogami. To dobrze wróży kolejnej części cyklu.
MÓZG.MI.EKSPLODOWAŁ.
Pierwszy tom mocno mnie zauroczył i wciągnął do niesamowicie brutalnego świata wykreowanego przez Jaya Kristoffa. Ale to co Jay opisał w pierwszym tomie było tak naprawdę dopiero przedsmakiem całej tej rzeźni jaką stworzył później...
Pierwszy tom nie wypuszcza nas tak naprawdę poza mury szkoły, gdzie Mia trenuje aby stać się Ostrzem. Dopiero przy ostatnich scenach poznajemy nieco więcej terenu.
A drugi tom? Tu od razu zostajemy rzuceni na głęboką wodę - walki niewolników! I podróżujemy z Mią od jednego miejsca do drugiego, od piasków pustyni, przez morza, żeby w końcu trafić na najbardziej brutalne areny walk.
Ta książka jest NIESAMOWITA! Trzeba to przyznać panu Kristoffowi - wie jak pisać niezwykle realistyczne sceny walk! Nie są nudne, nie są nijakie - pisze tak, że człowiek sam ma ochotę zacząć trenować szermierkę, łucznictwo czy walki wręcz!
Początek "Bożogrobia" nieco mi się ciągnął i muszę się przyznać, że te retrospekcje pojawiające się co drugi rozdział DIAAAAAAABELNIE mnie nudziły (mimo, że zdecydowanie są ważne dla fabuły).
Książka ma też jeden poważny minus - o ile w pierwszym tomie 'dogadywanie' narratora było wplecione gdzieś w tekst, teraz są to przypisy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby te przypisy nie osiągały czasem 4 stron dodatkowego tekstu...
Czasem kiedy czytam, a w pomieszczeniu, w którym to robię jest za głośno, biorę mp4 i wkładam słuchawki. I tym razem, przy końcowych scenach, gdzie zostało mi już może z 70 stron do końca, włączyłam sobie soundtrack z Króla Artura - Legendy Miecza i 'na zęby paszczy'! Ale to dodało epickości scenom walki!!! Uhh... aż mnie przechodziły dreszcze!
No i to zakończenie! Zdecydowanie próbowałam rozwarstwić kartki, żeby stało się ich więcej, BO JAK MOŻNA SKOŃCZYĆ TAKĄ SCENĄ?! JAAAAAAAAK?! Rewelacja, zdecydowanie ta książka przerosła moje oczekiwania. Mam nadzieję, że ostatni tom utrzyma ten poziom.
Wampirze cesarstwo to pierwszy tom niewiarygodnej nowej serii dark fantasy Jaya Kristoffa, autora bestsellerów z listy „New York Timesa”.Ze...
W świecie, gdzie trzy słońca prawie nigdy nie zachodzą, początkująca morderczyni wstępuje do szkoły dla zabójców, planując zemstę na osobistościach...
Przeczytane:2022-05-23, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 2022,
"Bożogrobie" to właściwie bezpośrednia kontynuacja "Nibynocy", o której pisałam Wam jakieś dwa miesiące temu.
W tej części Mia nadal chce pomścić swoją rodzinę w związku z tym sprzedaje się do niewoli, aby mieć szansę dopełnić obietnicy, którą złożyła w dniu, w którym straciła wszystko. Dziewczyna bierze udział w igrzyskach, podczas których walczy na arenie nie tylko z ludźmi, ale również z potworami. Ta książka - ze względu na to w jakiej formie prowadzone są walki kojarzy mi się nie tylko z walkami gladiatorów, ale także z arenami z "Igrzysk Śmierci".
Mimo to, że "Nibynoc" przypadła mi do gustu to co do "Bożogrobia" nie miałam zbyt wielkich oczekiwań. Szczególnie dlatego, że słyszałam o nim trochę dość różnych i w dodatku skrajnych opinii, po których wolałam się zbytnio nie nastawiać na jakąś wybitną powieść. I chyba dzięki temu powyższa powieść miała szanse mi się spodobać, chociaż nie jest jakaś wybitna.
Lubię zarówno serię "Igrzyska śmierci", jak również wątki związane ze starożytnością - w tym również te inspirowane z gladiatorami. Dlatego też pod tym względem "Bożogrobie" przypadło mi do gustu - mimo tego, że nie jest jakoś specjalnie odkrywcze. Coś, co polubiłam to również tajemnicza postać, która m. in. ratuje Mię na cmentarzu oraz zakończenie, które sprawiło, że od razu sięgnęłam po finałowy tom. Generalnie w tej części bardziej poznajemy Mię oraz mamy szansę spojrzeć z innej strony na to co spotkało jej rodzinę. Muszę przyznać, że niemalże płynęłam przez tą powieść, jednakże nieco przyjemności odbierało mi kilka rzeczy.
Przede wszystkim w "Bożogrobiu" są wątki, które zostały w moim odczuciu bardzo naiwnie poprowadzone. Mam tu na myśli głównie wątek Mii i Ashlinn. Nie chcę Wam spoilerować o co mi dokładnie chodzi, ale jeżeli czytaliście już tą książkę to odezwijcie się do mnie, bo chętnie o niej porozmawiam.
Poza tym korekta troszkę kuleje - nie jakoś bardzo, ale wyłapałam kilka rzeczy, które mi nie grały typu jakieś literówki. Mimo tego, że uczę się przymykać oczy na tego typu rzeczy, bo każdemu się zdarza, to mam wrażenie, że to zjawisko jest coraz bardziej powszechne. A szkoda, bo moim zdaniem powieści powinny być nieskazitelne pod względem korekty.
Kolejną rzeczą, która mnie irytowała to było to, że Mia była właściwie nie do zdarcia. Mogła dostać w kość w trakcie treningu i szlajać się gdzieś całą noc, a to i tak nie odbijało się na jej kondycji czy zdrowiu - w dodatku po nieprzespanej nocy mogła spotkać się z kochanką i/lub wrócić na trening. Ja wiele rozumiem, ale raz czy dwa Mia mogła tak zwyczajnie paść ze zmęczenia.
Jednakże mimo tego, że znalazło się kilka rzeczy, które irytują mnie w tej książce, to o dziwo dość dobrze mi się ją czytało i była dla mnie świetną rozrywką. Inaczej tak szybko nie sięgnęłabym po ostatni tom. Dlatego też polecam i mam nadzieję, że finał tej trylogii mi się spodoba.