W dniu dwudziestych piątych urodzin Christine Canady wypowiada zaklęcie z nadzieją, że odmieni ono jej bezbarwne życie singielki. Nie spodziewa się jednak, że magiczne słowa w tak niezwykły sposób odmienią rzeczywistość.
Kiedy jej samolot rozbija się na oceanie, życie Christine zmienia się na zawsze. Po odzyskaniu przytomności oszołomiona odkrywa, że znajduje się w legendarnym miejscu i czasie, w którym rządzi magia, a jej ciało przybrało postać mitycznej syreny Undine. W wodach czai się jednak niebezpieczeństwo. Litując się nad nią bogini Gaja, zamienia Christine ponownie w kobietę, by mogła poszukać schronienia na lądzie. Kiedy na ratunek przybywa przystojny wybawiciel, zamiast cieszyć się ze spełnionego marzenia, Christine tęskni za oceanem i seksownym trytonem, który skradł jej serce...
Wydawnictwo: Książnica
Data wydania: 2011-06-29
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 408
Tytuł oryginału: Goddess of the Sea
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Malita Katarzyna
Bogini oceanu jest pierwszą książką z cyklu Wezwanie Bogini i uważam ją za naprawdę intrygujące dzieło. Pisarka skupiła się na przedstawieniu kobiety jako niezależnej postaci. Główna bohaterka skończyła właśnie 25 lat i zamarzyła o tym, aby w jej życiu pojawiła się magia. CC jest Sierżantem Sił Lotniczych i czeka ją ważne zadanie. W przeddzień wylotu, spotyka na swojej drodze, niesamowitą, tajemniczą kobietę, która podarowała jej bursztynowy naszyjnik i kazała go nosić przy sobie. Christine Canady boi się latać, co jest pewną ironią losu w jej zawodzie. I kiedy jej samolot rozbija się nad oceanem, jakaś postać ciągnie ją w głąb wodnej czeluści. I tam zamienia się duszami z atrakcyjna syreną, córką Boga Oceanu i Bogini Ziemi. Od teraz jest Undine, czeka ją niebezpieczeństwo ze strony trytona Sarpedona, który chce ją posiąść. Gaja, jej matka pomaga jej, pozwala znowu być człowiekiem, przenosi ją w czasy wczesnego średniowiecza, gdzie jej zadaniem jest odnaleźć miłość, by na zawsze pozostać w ludzkiej postaci. Co trzecią noc musi wracać do oceanu. Los jednak potrafi być przewrotny. Jako człowiek poznała trytona Dylana, który uratował ją przed utonięciem i to w jego stronę wędrują myśli księżniczki. Na lądzie mieszka w klasztorze, gdzie zaleca się do niej przystojny rycerz Andras, który jednak nie potrafi traktować kobiety z należytym szacunkiem.
CC zarówno w wodzie jak i na lądzie nie jest bezpieczna. Jednak jako księżniczka Undine odnalazła sprzymierzeńców, którzy pomagają jej w trudnych chwilach. Zjednała sobie stare służące mnichów, a także w oceanie pilnuje jej tryton. Myślę, że historia stworzona przez P. C. Cast jest naprawdę godna uwagi. Wykreowała interesujący świat morski i podkreśliła jego wszystkie [tak myślę] zalety. Osobiście zatraciłam się w tej powieści i wczułam się w sytuację uczuciową głównej bohaterki. W książce nie brak wątków erotycznych. Jednak są one tak subtelne, tak pełne emocji, że czyta się je z ogromnym zainteresowaniem. Są dopełnieniem treści i tego, co jest konieczne.
P. C. Cast trafia swoim stylem do nastolatek (Dom Nocy) oraz do nieco starszych kobiet (Wezwanie Bogini). Ukazuje płeć piękną w centrum uwagi, jako kogoś, kto posiada ogromną władzę. Sądzę, że prze takie pokazanie nas, wiele dziewcząt może wyjść ze swojej kompleksowej skorupy i uwierzy, że jest w stanie wiele w swoim życiu osiągnąć za pomocą własnej mądrości, siły i odwagi. Autorka posługuje się prostym stylem i językiem, ale w tym przypadku nie jest on infantylny czy drażniący. Podczas gdy pisarka tworzy wraz ze swoją córką, ich powieści stają się płytkie, kanciaste i po prostu denerwujące. Tutaj tego na szczęście nie ma. Muszę stwierdzić, że spędziłam bardzo miło czas podczas lektury Bogini oceanu i szczerze jestem ciekawa tego, co autorka zaprezentuje w kolejnej części tej serii.
Kiedy po raz pierwszy przeczytałam opis a potem recenzje książki „Bogini oceanu” P.C.Cast, od razu poczułam, że to coś dla mnie. Od tamtej pory minęło kilka miesięcy i traciłam nadzieję, że ta lektura trafi w moje ręce. Aż tu nagle, nieoczekiwanie zjawiła się w mojej biblioteczce. Od razu zabrałam się za czytanie.
Nieco o treści... Bohaterką jest Christine Canady, zmęczona szarą codziennością i spragniona niezwykłości dwudziestopięciolatka, która w dniu swoich urodzin wypowiada wydawać by się mogło zwyczajne życzenie. Okazuje się jednak, że ma ono dużą moc i wkrótce dziewczyna leci samolotem, który spada do oceanu. Christine udaje się przeżyć, ale szybko orientuje się że jest w zupełnie innym czasie i wcieliła się w mityczną syrenę Undine. Jej matka jednak widząc nieszczęście córki zamienia ją ponownie w kobietę i doradza znalezienie schronienia na ladzie. Mimo to, tęskni za wodą i niebezpiecznym przystojniakiem, którego poznała w morskiej toni. Rozdarta wewnętrznie, zagubiona w nie swojej epoce, będzie musiała zmierzyć się z wieloma wyzwaniami jakie na nią czekają...
Książka bardzo mi się spodobała i pochłonęłam ją z dużą przyjemnością. Od razu spodobał mi się fakt, że główna bohaterka ma dwadzieścia pięć lat. Najczęściej bowiem postaci w książkach młodzieżowych oscylują między piętnastym a osiemnastym rokiem życia. Tu było nieco inaczej i dla mnie był to niezaprzeczalny plus. Co więcej fabuła jest oryginalna, obfituje w magię i sporą dawkę mitologii, ale wszystko to odpowiednio wyważone i ukazane z umiarem. Sylwetki bohaterów są dobrze i ciekawe nakreślone a język jest prosty i przystępny, dzięki czemu całość czyta się lekko. Akcja jest dynamiczna i rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych. Świat współczesny i pradawny przeplatają się ze sobą, ale nie ma tu poczucia chaosu. Emocji również nie brakuje a dodatkowym atutem był subtelnie zarysowany wątek romantyczny.
„Bogini oceanu” to pierwsza część trylogii Wezwanie bogini, która jest połączeniem wątków fantastycznych, przygodowych, jak i szczypty romansu. Z pewnością każdy znajdzie tu coś dla siebie. Nie mogę się doczekać, kiedy w moje ręce wpadnie drugi tom. Jeżeli liczycie na dobrą rozrywkę, chcecie przyjemnie spędzić czas i lubicie powieści okraszone zmysłową magią i tajemniczością, to jest to pozycja w sam raz dla Was!!
Ta książka pojawiła się w bibliotece na półce "nowości". Zachęcała mnie piękną okładką - naprawdę wydawnictwo poradziło sobie świetnie, jest lepsza od oryginału. Do tego nazwisko autorki brzmiało znajomo - wiedziałam, że ma jakiś związek z książką o wampirach, której nie czytałam, ale widziałam wiele dobrych opinii. Oczywiście więc skusiłam się na tą pozycję.
Cóż. Żałuję ogromnie.
Jedna z najgorszych książek, jakie w życiu dano mi przeczytać. Jestem okropnie uparta, dlatego nie odłożyłam jej po pierwszych kilku rozdziałach i postanowiłam skończyć ją, a nuż się rozkręci, a nuż coś mnie zaintryguje? Ale niestety. Im dalej w las tym więcej było drzew, a pod koniec tonęłam już w igłach i liściach i marzyłam o ujrzeniu słońca.
O głównej postaci nie wiem na dobrą sprawę nic. Tylko tyle, że zakochała się od pierwszego wejrzenia w trytonie i myślała tylko i wyłącznie o tym, żeby pójść z nim do łóżka. A raczej do morskiej piany. W każdym razie, żaden z bohaterów nie intrygował, a żeby tak spaprać główne postacie - wstyd. Bo co jak nie one ma nas przekonać do historii? Na pewno nie cały świat przedstawiony, który woła o pomstę do nieba. Takie możliwości miała na książka. Dziewczyna przenosi się do średniowiecza, przyjmując ciało syreniej księżniczki. A autorka wybrała najmniejszą linię oporu. I kiedy myślałam, że małym plusem może być końcówka, ostatnie cztery strony wszystko zepsuły różowym happy end'em. Przy tej pozycji saga "Zmierzchu" to mistrzostwo świata i naprawdę nie zgodzę się, kiedy następnym razem ktoś będzie mówił o książkach Meyer jako o najgorszych. Bo na pewno nie spotkał się z "Boginią oceanu".
Jedyną atrakcją, jakiej Shannon Parker spodziewa się podczas letnich wakacji, jest wyprawa na aukcję niezwykłych przedmiotów. Nie wie jeszcze, że...
Życie Shannon Parker zmieniło się w jednej sekundzie. Skromna nauczycielka jest teraz boginią, która rządzi mitycznym Partholonem. Z czasem odnalazła...
Przeczytane:2013-09-26, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,