Bóg mi świadkiem to zabawny i przejmujący portret tego, co dręczy współczesne greckie społeczeństwo, ze wszystkimi jego sprzecznościami, widziany oczyma pełnego wad, ale sympatycznego antybohatera. Chrysowalantis ma pięćdziesiąt lat i niedawno stracił pracę. Podupada na zdrowiu, co sprawia, że postanawia opowiedzieć historię swojego życia. Głęboko religijny, naiwny i emocjonalnie niedojrzały mężczyzna wydaje się ofiarą swego złośliwego szefa, bezwzględnych kobiet i okrucieństwa, jakie cechuje całą jego rodzinę. Złego szefa najbardziej cieszy znęcanie się nad Chrysowalantisem, kobiety w jego życiu chcą tylko jego pieniędzy, a ojciec i siostry (z którymi wciąż mieszka) pogardzają nim i pomniejszają wszystkie jego dokonania.
Jako człowiek wielu skrajności, Chrysowalantis to mizogin, który uwielbia kobiety, tchórz, który nie przepada za obcokrajowcami, rozpieszczony chłopiec w średnim wieku, który pragnie być mężczyzną i tragiczny bohater z żywym i ostrym poczuciem humoru. Stopniowo opuszczany przez wszystkich, Chrysowanaltis zaczyna błąkać się ulicami Aten, po raz ostatni, w wigilię Bożego Narodzenia. Porzucony, z jedną walizką w ręku, staje się symbolem potworności, które okrutne społeczeństwo musi w końcu odrzucić.
W Bóg mi świadkiem Makis Tsitas odmalowuje zabawny i boleśnie smutny portret uroku Grecji, jej wad i sprzeczności, które nią targają, jednocześnie oddając hołd wszystkim tragicznym, ukochanym antybohaterom naszego pełnego cynizmu i dekadencji świata.
Powieść została wyróżniona Nagrodą Literacką Unii Europejskiej.
Książka ukazuje się w Serii z winnicą.
W Serii z winnicą każdej z książek przyporządkowany jest jeden z podstawowych kolorów wina – biały, różowy lub czerwony, tak by zasugerować charakter lektury, zaintrygować miłośników wina i skłonić książkożerców do poznania świata enologii. 9 książek, 3 kolory, mamy nadzieję, że mnóstwo rozmów i inspiracji!
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Data wydania: 2018-03-05
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 262
Przeczytane:2018-04-02, Ocena: 2, Chcę przeczytać, 26 książek 2018,
Proza grecka jest dla mnie ciągle nieznanym lądem, jednak dzięki Wydawnictwu Książkowe Klimaty odrobinę poszerzam swoją wiedzę w tej dziedzinie. Odrobinę, bo do tej pory niezbyt polubiłam się z wytworami wyobraźni pisarzy z tamtego rejonu. W przypadku Bóg mi świadkiem było niestety podobnie.
Chrisowalantis jest idealnym przykładem nieudacznika – pięćdziesięcioletni kawaler mieszkający z rodzicami, bezrobotny, otyły. Do tego wszystkiego możemy dorzucić także ‘religijny’, chociaż to nie oddaje w pełni stosunku bohatera do boga i kościoła. Dewot brzmi dużo lepiej. Z całym tym bagażem, z całym doświadczeniem życiowego przegrańca, Chrisowalantis podejmuje monolog pełen goryczy i łez, wylewanych oczywiście nad swoim losem.
Powieść Tsitasa jest niesamowicie konsekwentna w budowaniu niewygodnego monologu antypatycznego bohatera. Autor zgodnie z zamiarem kreuje postać, której trudno nam współczuć, będącą swojego rodzaju zbiorem wszystkich negatywnych cech greckiego (ale nie tylko) społeczeństwa. Nienawiść do kobiet przy jednoczesnym pragnieniu ich, niestabilność finansowa i życie na kredyt, brak samodzielności i asertywności, rasizm i homofobia łączące się z uwielbieniu boga, kościoła i wszystkich świętych. Tak, Chrisowalantis nie jest przyjemniaczkiem, z którym chcielibyście się zaprzyjaźnić. To bohater antypatyczny pod właściwie każdym względem. Tsitas podjął więc niemałe ryzyko, pozwalając mu tak swobodnie dojść do głosu. Czy się opłaciło? Niestety nie, gdyż pomimo konsekwentnie zrealizowanego planu, Bóg mi świadkiem jest powieścią nudną i, co gorsza, niewiele wnoszącą – czy to w kwestii portretowania ludzkiej psychiki, czy greckiego społeczeństwa. Zamiast podmuchu świeżości autor prezentuje listę klisz, tematów, które doskonale znamy z innych dzieł, nie tylko literackich. Trudne dzieciństwo, poszukiwanie żony podobnej do matki (przy jednoczesnym częstym odwiedzaniu burdeli), lęk przed obcym, męska śmieszność, niestety sprowadzona tylko do otyłości i braku wzwodu – wszystko to już grali. Aż chciałoby się wykrzyknąć: po co to?!
Co jednak Tsitas tak naprawdę chciał powiedzieć? Problematyka powieści jest dość oczywista, choć jej cel już nie do końca. W całym tym monologu zbyt wiele jest punktów, na których czytelnik musi się skupić. Dodatkowo powtarzają się one dość często, co automatycznie potęguje i tak nieodstępujące nas na krok znudzenie. Sporym problemem utworu jest próba złapania zbyt wielu srok za ogon. Wychodzi bowiem na to, że autor nie miał żadnego konkretnego pomysłu na fabułę, a jedynie na bohatera, któremu pozwolił po prostu gadać bez ładu i składu o byłych kochankach i problemach ze zdrowiem. Czy to miało szansę się udać? Tak, jeśli miałoby myśl przewodnią. Bez niej Bóg mi świadkiem rozjeżdża się i zmienia w ni to poważny, ni to śmieszny obraz człowieka, który mógłby być greckim everymanem, jest jednak tylko antypatycznym Chrisowalandisem.
Czy cokolwiek ratuje powieść Tsitasa? Chyba tylko fakt, że zwierzenia bohatera traktować możemy zarówno jako opowieść ofiary w opresyjnym świecie, jak i historię chorego z lęku i nienawiści człowieka, zdolnego jedynie do demonizowania otaczającej go rzeczywistości. Bóg mi świadkiem jest trochę tym, trochę tym, jednak trudno samemu upewnić się co do proporcji. Traktując zaś utwór, jako swojego rodzaju spowiedź, można zastanawiać się, na ile Chrisowalantis gra, a na ile rzeczywiście wybiela się przed niewidzialnym słuchaczem, nie zdając sobie sprawy z ciągłego pogrążania się. Jest to jednak z mojej strony chwytanie się (nadinterpretacyjnej) brzytwy, co i tak nie uratowało mnie przed utonięciem. Bóg mi świadkiem jak był, tak i będzie powieścią ze wszech miar miałką, która raczej nikogo nie skłoni do dyskusji ani na temat skomplikowanego bohatera, ani żyjącego na kredyt bogobojnego społeczeństwa greckiego.