Emilię Gałązkę ogarnia szał świątecznych przygotowań. Dzielna prepperka za pomocą spawarki i lutownicy usiłuje wykonać niezniszczalną choinkę z... ostrzy pił i gwoździ. Magda, która właśnie została mamą, postanowiła przenieść rodzinną imprezę do domu, z daleka od zabójczej choinki. Tam mieszka Paweł z Simoną i... znalezione zostają zwłoki. Na domiar złego okazuje się, że w okolicy grasuje wilkołak. Nikt (poza Emilią) nie spodziewa się kataklizmu, jednak natura bywa nieprzewidywalna, tak jak świąteczne nastroje... Dziwna kobieta z lasu szuka dawno zaginionej siostry, a jamniczka Luna szaleje z Rafaelem - psem Emilii, którego też musieli zabrać na święta. Czy metalowa choinka okaże się zabójczą? Kto kryje się pod postacią wilkołaka? I czy w wigilię oprócz padającego śniegu, może padać coś jeszcze? Jedno jest pewne: te święta, nie będą takie jak zawsze. Będą katastrofalnie prawdziwe!
Wydawnictwo: DRAGON
Data wydania: 2023-10-05
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
Święta Bożego Narodzenia kojarzą się z bardzo pozytywnym czasem spędzonym wśród najbliższych osób, rodziny albo bardzo negatywnie. „Bo to jest tak – święta są jak piękne czerwone jabłko, które z wierzchu może być cudne, a w środku – robaczywe. To znaczy nie zawsze, ale czasem. Im bardziej się to jabłko poleruje, tym mocniej jego blask oślepia.” Przeniosłam się do Słodzinka (przeurocza nazwa miasta, czyż nie?) i od razu zachwyciłam się Emilią. Jej szalone pomysły a jeszcze bardziej szalone wykonanie urzekło mnie rozmachem i odwagą. Metalowa choinka, z rurek i gwoździ, z przyspawanymi do siebie elementami, w mojej wyobraźni wyglądała bajecznie. Amelia, siostra Emilii nie popiera oczywiście żadnych działań siostry, ale ta nie mieści się w żadnej definicji „normy”: „Pojęcie „normy” zawsze było dla Emilii czerwoną płachtą na byka. Nie lubiła i norm, i normy.
Nie cierpiała rzeczy, które są tradycją”. Nie każdy tradycję musi lubić. Starają się jednak wszyscy dla ośmiomiesięcznej Majki, córki Magdy (siostrzenicy Emilii) i Mikołaja, bo to będą pierwsze święta dziewczynki. Przygotowania ruszyły pełną parą i choć „tutaj wszystko było dotąd poukładane. Ludzie nienerwowi, przynajmniej z wierzchu, nikt nie wadził nikomu”, to jednak zakup tajemniczego zdjęcia przez nowego mieszkańca, dziennikarza Pawła, później znalezienie trupa przez mieszkańca Słodzinka rozpoczęło całą lawinę dziwnych i zabawnych zdarzeń. Mikołaj, partner Magdy rozwiązuje śledztwo, po drodze pojawia się drugi trup, rodzinne święta stają się zagrożone.
Sięgając po kolejną książkę Iwony Banach już od pierwszych zdań wiem, że znów mnie czymś zaskoczy. Mnogość pomysłów w jej głowie mnie zadziwia i bardzo mi się podoba. Wydawać by się mogło, że sporo już o świętach napisała, trochę tych bohaterów przeróżnych poznałam, a tu proszę takie rarytasy :) Magda i Mikołaj jako przedstawiciele młodego pokolenia, mimo iż mają dziecko ślub niekoniecznie chcą brać. Amelia chce być babcią z prawdziwego zdarzenia, ale słaba nić porozumienia z córką niestety jej to uniemożliwi. Paweł dziennikarz, chwilowo bezrobotny (no przecież nie na zawsze),któremu bardzo wygodnie jest bycie w związku z Simoną, która i pieniądze i jedzenie przyniesie i pomartwi się o pracę i wolny czas Pawła, ach wieczny Piotruś Pan i współuzależniona kobieta, niech rzuci kamieniem ten, kto nie zna takiej „idealnej” pary. Walcowa, właścicielka knajpy w Słodzinku, która uwielbia gości, szczególnie panów – mieszkańców wsi, którzy tylko spokoju i wódki do szczęścia potrzebują, a ich małżonki nie mają zrozumienia dla troszczącej się o nich Walcowej :) No i Pociejak :) Mam uśmiech od ucha do ucha, gdy o nim pomyślę. Jakiegoś takiego miał pecha, że wypił alkohol, który nie był do picia i tak mu się porobiło, że pić wódki odechciało mu się w ogóle. Prawie zmysły postradał od tej trzeźwości (i wcale dziwić mu się nie można :)),jednak żadna moc nie mogła już spowodować jego sięgnięcie po ten trunek. A wieś, jak wieś w której: „Było czysto i spokojnie, no poza akurat tym domem, który od zawsze budził kontrowersje, gdyż nie wszyscy cieszyli się, że mieszka w nim ktoś taki. Z jednej strony dobrze mieć taką babę jak Babestein, bo zna się na ziołach, a zioła teraz modne i o wiele tańsze od lekarstw, i ona tańsza od lekarzy, z drugiej to był miecz obosieczny”.
Zalety świątecznej powieści „Białe święta, zimny trup” mogłabym mnożyć i do 10 000 znaków, ale nic Wam nie zastąpi świetnej zabawy czytania. Sięgajcie, czytajcie. Świątecznie i groźnie, jak zawsze z sarkazmem, ironią, poczuciem humoru i dużym dystansem do świata i ludzi.
Dziękuję Wydawnictwu Dragon za egzemplarz do recenzji, a Autorce za egzemplarz z dedykacją :)
Choinka monstrum zdolna do zabijania, wilkołak, tajemnice, koniec świata i święta. Takie połączenie może się udać tylko w wykonaniu Iwony Banach.
„Białe święta, zimny trup” to przezabawna komedia pomyłek, która rozbawi nawet ponuraków. Zwariowana, to mało powiedziane! Ta komedia jest szalona! Ocieka ironicznym humorem (taki uwielbiam najbardziej), jest pełna absurdów i sarkazmu. W połączeniu z barwnymi postaciami, zagadką kryminalną i sprytnie uknutą intrygę tworzy mieszankę wybuchową, której eksplozja powoduje niekontrolowane wybuchu śmiechu.
To już piąty trup, który zasila serię komedii kryminalnych Iwony Banach. Trochę już poznałam twórczość Autorki, wiedziałam też, czego mogę się spodziewać, a jednak ponownie zostałam zaskoczona niebanalną fabułą i fantastycznymi żartami. Zamieszanie, zabawne dialogi i cała plejada osobowości oraz duża dawka absurdu sprawiły, że uśmiałam się do łez. Pomysł na fabułę i lekki styl Autorki sprawiły, że z prędkością światła mknęłam przez tę pokręconą historię.
Ogromnym plusem tej powieści jest oddanie klimatu małej miejscowości i dogłębna charakterystyka jej mieszkańców, dla których tajemnica i tradycja, to świętości. Urzekł mnie ten groteskowy obraz polskiej wsi, która w moich oczach wygląda podobnie.
Podoba mi się sposób, w jaki Autorka odnosi się do rzeczywistości i otaczającego nas świata. Z przymrużeniem oka wytyka nam błędy i przywary oraz przełamuje stereotypy. Jej bohaterowie są charakterystyczni i każdy z nich ma swoją rolę, w którą doskonale się wciela. Na pewno nigdzie indziej nie spotkacie tak barwnej plejady postaci. Błyskawiczna akcja, cięty dowcip i ciekawa fabuła, to znak rozpoznawczy Iwony Banach.
Zbrodnia z przymrużeniem oka to doskonała metoda na poprawę humoru. Masa śmiechu, szczypta dreszczyku i świąteczna atmosfera. Czy to nie wystarczy, aby się dobrze bawić?
Jeśli w okresie przedświątecznym poczujecie zwątpienie i niemoc, to ta książka postawi Was na nogi!
Polecam!
"Oczywiście, kolacja wigilijna jest miłym wydarzeniem, ale w Polsce nie wolno jej świętować ze śmiechem czy jakąś większą radością.
Ma być uroczyście i smutno, ponura podniosłość jest obowiązkowa."
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Emilia po raz pierwszy ma zamiar urządzić prawdziwie rodzinną wigilię. Jej siostra Amelia nie jest z takiego obrotu sprawy zbytnio zachwycona, lecz Magda postanowiła, że zostaje z córeczką u ciotki i nie ma zamiaru zmienić zdania. Emilia jest dumna z tego, że ma takie ważne zadanie, pierwszą rzeczą jest oczywiście choinka. Jednak kobieta chce zrobić bardzo trwałą i na lata, więc bierze do ręki spawarkę, lutownicę i przy pomocy gwoździ oraz kawałków pił próbuje zrobić coś na kształt choinki... Sama jest bardzo zachwycona swoim dziełem, lecz wszyscy domownicy boją się tej wątpliwej urody ozdoby. Magda stwierdzając, że ta choinka może być zbyt wielkim zagrożeniem nie tylko dla małego dziecka, więc należy przenieść się ze wszystkim (oprócz tej choinki) w bezpieczne miejsce na czas kolacji.
"Emilia musiała oddać szablozębną choinkę na złom, bo Mikołaj zagroził w imieniu jego własnej podstawowej komórki rodzinnej, że w przeciwnym razie ich noga u ciotki nie postanie."
Emilia ponownie spodziewa się kataklizmu, bo nagle gaśnie światło w okolicy, zaczyna się śnieżyca a jakby było jeszcze mało, to grasuje jeszcze wilkołak..., no i oczywiście nie może zabraknąć trupa.
Simona odkrywa zdradę Pawła a on próbuje jakoś się usprawiedliwić. Na wigilię ma przyjechać także matka Pawła, kobieta jest dość ekscentryczna i ciągle uważa, że jej synek jest najlepszy i że musi mu znaleźć odpowiednią narzeczoną.
"Mamusia bez ceregieli wpakowała się pomiędzy siedzących przy stole, usiadła koło Pawła i zaczęła go z miłością (zdecydowanie matczyną, ale też przesadną) obcałowywać."
Jak uda się wigilia w tych nieco skomplikowanych okolicznościach? Kto jest Babenstein a kto wilkołakiem? Dlaczego Rafael źle się niektórym kojarzy?
To będą naprawdę niesamowicie kosmiczne i niezapomniane święta...
Ja wysłuchałam audiobooka i nie sposób było się śmiać z tych przedświątecznych przygotowań w tak niecodziennych okolicznościach.
Polecam całą serię dla rozrywki.
Niektórzy święta najchętniej ominęliby szerokim łukiem, zasnęli w okolicach 10 grudnia i obudzili się dopiero w styczniu. Inni święta celebrują z wielkim przywiązaniem do tradycji. Jest lament, jak nie wyjdzie 12 potraw, a bogato ozdobiona choinka nie sięga sufitu. Ja święta bardzo lubię, ale spokojne i bez szaleństw. Godzinami mogę oglądać zimowe i świąteczne pierdółki. Po powrocie do domu lubię wypić rozgrzewającą herbatę. Otoczyć się zapachowymi świeczkami, lampkami ledowymi w kształcie gwiazdek i leżeć pod kocem w renifery. Do tego najbliższa rodzina, ukochane zwierzaczki, pyszne jedzonko, rozświetlona choinka, cicha muzyka w tle, prezenty, no i całe 3 dni wolnego!!! Bohaterka najnowszej komedii kryminalnej Iwony Banach pewnie by się ze mną nie zgodziła… prędzej powiesiłaby mnie jako czubek na swoje choince marzeń… metalowej…
Wraz z Emilią i jej najbliższymi wracamy do Duchołazów, w którym odziedziczyła dom i zrobiła z niego bunkier, by bronić się od wszelkich kataklizmów, ataków i niewymyślonych jeszcze katastrof. Ponownie odwiedzamy też Słodzinek, który okazuje się wcale nie taki słodki, jak sugeruje nazwa. Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Niby tradycyjne jednak w odniesieniu do tak specyficznych ludzi, jak Emila, jej rodzinka i bliscy normalność i spokój nie wchodzą w rachubę. Metalowa choinka z ostrzy pił i gwoździ, sernik z grzybami, elektroniczne gadające pieluszki dla dziecka Magdy i Mikołaja, rozkapryszony i nawiedzony Pawełek a do tego trup, wilkołak, zaginiona osoba, pobicie, grabież grobów, niechętni i nieufni mieszkańcy miasteczka i już wiadomo, że święta przejdą do historii i będą naprawdę niezapomniane. Kłopoty to przecież specjalność ekipy Emilii Gałązki…
Tak, jak lubię twórczość Iwony Banach, tak na tym tytule niestety trochę się zawiodłam. Ale tylko troszkę i tylko na początku, bo z każdym kolejnym krótkim rozdziałem było już na szczęście coraz lepiej. Może tym razem nie miałam nastroju na humorystyczne i pełne absurdu scenki i nie w pełni do mnie trafiał żart, bo miałam na głowie swoje problemy, w tym zdrowotne, ale za to muszę pochwalić rewelacyjny wątek kryminalny. Był pierwsza klasa. Wybudził mnie z lekkiego uśpienia i sprawił, że przestałam myśleć o swoich problemach. Razem z Mikołajem, Magdą i Emilią próbowałam rozwikłać sprawę tajemniczego zaginięcia sprzed lat, morderstwa i brutalnego pobicia. Od połowy książki i humor był też zdecydowanie lepszy. Może po prostu musiałam się wciągnąć w fabułę, a może Paweł i Amelia przestali mnie denerwować i zaczęłam odczuwać przyjemność, czytając o problemach świątecznych otaczających zwariowaną rodzinkę. A może rozczuliły mnie nerwowe i krwiożercze koty Emilii oraz padający śnieg...
Okres bożonarodzeniowy u każdego wygląda inaczej, ale życzę nam wszystkim, by zbliżające się wielkimi krokami święta nie były aż tak szalone i kryminogenne jak w najnowszej książce Iwony Banach!
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Wydawnictwu Dragon
Kolejny tom przygód Emilki . Święta w rodzinnym gronie co może pojść nie tak ....
Otóż wszystko dodajmy do mieszanki ciekawskiego jamnika , cmentarz ,wilkołaka .
Będziemy świadkami bardzo zwarjowanych świąt .
Po przeczytaniu dwóch dość mrocznych thrillerów kryminalnych postanowiłam trochę odreagować. Sięgnęłam więc po kolejny kryminał, ale tym razem na wesoło.
Styl jakim pisze Iwona Banach jest bardzo ironiczny, ale ja lubię ten rodzaj humoru. Ta książka rozbawiła mnie do łez i sprawiła, że momentami śmiałam się w głos.
Jak to zwykle bywa w komediach kryminalnych, oprócz humoru musi być jakaś sensacja, a nawet odrobinę horroru. W książkach tej autorki znajdziecie to na pewno. Intryga kryminalna skonstruowana jest tak, że do końca nie potrafimy odgadnąć, kto zabił. Przyznam szczerze, że kilka razy błądziłam trochę po omacku i nie trafiłam, ale to chyba świadczy tylko o tym jak skutecznie autorka potrafi wyprowadzić czytelnika w pole.
Dość dynamicznie i tajemniczo posuwająca się akcja nie pozwala na nudę. I chociaż prowadzone przez policjanta śledztwo też mocno kluczy między wątkami, to jednak coś tam w końcu udaje się ustalić.
Przyznam szczerze, że wnioski i ustalenia końcowe mocno mnie zaskoczyły, nigdy nie spodziewałabym się takiego zakończenia ?
Bohaterów jest sporo i początkowo trochę się w tych postaciach gubiłam, bo nie mogłam zapamiętać kto jest z kim i dlaczego, ale jak to mówią ,,im dalej w las...". No, może nie jest to dobre porównanie, ale im dłużej zagłębiałam się w fabułę, tym lepiej orientowałam się w jej bohaterach.
A same postacie? No cóż, myślę, że nawet o policjancie nie można w kontekście tej książki myśleć poważnie.
Osobowości i zachowania wszystkich bohaterów wykreowane świetnie, choć z dużą dawką ironii. Ktoś podchodzący do tej lektury poważnie mógłby powiedzieć, że normalni ludzie tak się nie zachowują. Normalni nie, ale stworzeni na potrzeby rozrywki, jaką z pewnością jest komedia kryminalna - tak.
Wątki obyczajowe wplecione w fabułę dodają całości osobliwego smaczku, ale z pewnością nie szkodzą oprawie kryminalnej.
Autorka przedstawia społeczność małej miejscowości z takim poczuciem humoru, że trudno się podczas czytania nie roześmiać. Ale chociaż jest to pokazane mocno ironicznie, to niestety można się w tym dopatrzeć sporo prawdziwego życia.
Można by powiedzieć, że jest to powieść świąteczna, bo jest zima, jest śnieg, są przygotowania do wigilii, no i sama wigilia też jest, ale zorganizowana bardzo nietypowo jak na realia polskich rodzin.
Pod względem kryminalnym jest morderstwo, jest tajemnica i tajemniczy ludzie, ale przede wszystkim jest ogrom wielkiej zabawy.
Ktoś może powiedzieć, że jest to bardzo infantylna historia, ale nie - historia jest poważna tylko infantylnie przedstawiona.
Jeżeli macie ochotę na odrobinę czystego relaksu z dużą dawką humoru, to koniecznie sięgnijcie po tę książkę. Gwarantuję czas spędzony bez nudy, ale za to na dobrej zabawie.
Uff... przeżyłam! I nie mam tu na myśli zamachu na moje życie, ale święta z Emilią Gałązką i jej apokaliptyczną choinką zrobioną z ostrzy pił i gwoździ! Choinka jej pomysłu nadaje się najbardziej na złomowisko, ewentualnie do muzeum osobliwości lub galerii new art. Nie tylko grozi skaleczeniem, ale obcięciem którejś z części ciała. Taki ostry początek i osobliwy widok nie wiem, czy mnie bardziej zmroził, czy rozbawił. Na pewno niepomiernie zaskoczył, a potem było już... normalnie nienormalnie, jak to u Iwony Banach w komediach kryminalnych i trupami.
Z Duchołazów przeniosłam się do Słodzinka, lecz wcale nie było tak słodko, jak zapowiada nazwa miejscowości. Zdecydowanie za to niebezpiecznie, dziwacznie, irracjonalnie. Zwariowanej rodzince Emilii nic nie brak, zwłaszcza ekscentrycznych pomysłów. To święta raczej dla kosmitów niż dla zwykłych ludzi - sernik z chrzanem i grzybami, inteligentne pieluszki w prezencie. W pakiecie dziennikarskie zapędy Pawełka i poszukiwanie przez niego sensacji w dawno spalonym aucie, trup, kobieta ze zdjęcia, nieistniejący martwy wilkołak, Proboszcz, który nie jest proboszczem, nieufni mieszkańcy miasteczka, pobicie i grabież grobów, szalejące psy i krwiożercze koty oraz zioła. A na Wigilii tłum niezapowiedzianych gości. Całość ochlapana krwią, zanurzona w mrocznej atmosferze i obsypana płatkami białego puchu.
Wśród mrowia ludzkich charakterów i charakterków na plan pierwszy wysuwa się tytułowy zimny trup. Zwłoki kobiety w domu leśnej baby Babenstein stały się przyczynkiem do rozpoczęcia śledztwa. Czytelnik włącza się do akcji jako prywatny detektyw i towarzyszy Mikołajowi i Magdzie w rozwiązaniu kryminalnej zagadki. Zagadki, która rozrasta się o kolejne wątki - zaginięcie sprzed lat kobiety, brutalne pobicie.
Autorka słynie z tego, że świetnie potrafi zagmatwać dynamiczną akcję poprzez wprowadzenie mrowia wątków, nagłe zwroty, żonglowanie faktami, mataczenie poszlakami, mylenie tropami, paletę nietuzinkowych bohaterów, absurdalne sploty sytuacji, lawinę pomyłek i dygresje do dygresji oraz rodzinne perturbacje. W trakcie czytania kilku scen płakałam ze śmiechu, gdyż moja wyobraźnia szalała. Plastyczne opisy, choćby wygibasów Pawełka i zmiany pieluchy przez Mikołaja, rozłożyły mnie na łopatki. Wyłam ze śmiechu! Gdyby ktoś raczył zekranizować powieść...!
Przez czarny humor, ironię, absurdy, morze dygresji i przejaskrawienie można wyłapać wiele prawd o nas samych i naszej polskiej rzeczywistości, nasze wady i przywary, stereotypowe myślenie i postrzeganie różnych spraw, ale i zalety jak polska gościnność. Jak bardzo wierzymy w to, co napisano w internecie, jak trudno na wsi znaleźć żonę, jaką siłę daje rodzina. Jak policja w swych działaniach wysuwa się przed szereg i na wyrost rzuca oskarżeniami. Jak bardzo uodporniliśmy się na makabrę, choć w święta wszyscy staramy się być dobrzy. Okazuje się, że wibratory są dla kobiet, a z promocji przedświątecznych korzystają wszyscy.
Zdecydowanie wolę normalne święta, tradycyjnie białe z zieloną choinką w rodzinnej atmosferze, a te wariackie, szaleńcze, mordercze zostawiam sobie ku rozrywce. Jeśli macie ochotę na śnieżno-krwawe Boże Narodzenie z wilkołakiem, wibratorem, gadającymi pieluszkami i zabójczą choinką oraz trupem nie tylko w tle, to sięgnijcie po komedię kryminalną ,,Białe święta, zimny trup".
Ciocia Emilia przygotowuje pierwsze rodzinne święta. :-) Kto zna Emilię już by sie wystraszył. Pancerna choinka i bojowe pierogi to tylko wstęp. Kiedy Paweł z właściwym sobie wdziękiem i delikatnością poszukuje tematu na artykuł, mieszkańcy wioski znajdują trupa przyjezdnej kobiety w domu miejscowej zielarki. Czy można bardziej zagmatwać? Oczywiście że tak! :-)
Fajna komedia kryminalna - coś dla fanów twórczości Joanny Chmielewskiej, stylistycznie bardzo dużo podobieństw
Na terenie utworzonego przez pewną pasjonatkę kryminałów Prywatnego Parku Zbrodni, dochodzi do morderstwa. Tymczasem nieopodal odbywa się zlot blogerek...
Szalona komedia kryminalna, kontynuacja bestsellerowej powieści "Niedaleko pada trup od denata". Do drogiego ośrodka leczenia zaburzeń odżywiania przyjeżdżają...
Przeczytane:2024-04-21,
„Białe święta, zimny trup” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Iwony Banach. Mimo, iż książka jest już piątym tomem cyklu potrafiłam się w nim bez najmniejszych problemów odnaleźć.
Skoro grudzień, to świąteczne klimaty w ruch. Jednak tutaj ten świąteczny klimat przedstawiony jest w nieco innym świetle. Nie jest to typowa, ckliwa książka z świątecznymi rodzinnymi chwilami, ale kryminalna komedia, w której nie zabraknie trupów, śmiechu i zaskakujących sytuacji.
Emilia chcąc przygotować niezniszczalną choinkę wykonuje ją z gwoździ i drutu, a Magda i Mikołaj chcąc zapewnić bezpieczeństwo swojej ciekawej świata córeczce postanawiają zorganizować rodzinne świętowanie u Simony i Pawła. Wiele zbiegów okoliczności, znaleziony stary aparat i inne przypadki wpływają na to, że świąteczny nastrój odchodzi nieco na bok, po znalezieniu trupa, a nawet kilku, jak również poszukiwaniu tajemniczego wilkołaka, który okazuje się grasuje w okolicy!
Czytając tą książkę naprawdę dobrze się bawiłam. Uwielbiam sięgać po kryminały, a tym wyjątkowym, przedświątecznym czasie przyjemnie jest sięgnąć po coś, co pozwoli nam wejść w grudniowy nastrój, a do tego nieco się pośmiać!
Bardzo polecam!