Miliony czytelników na świecie zachwyciły się magią bestsellerowego cyklu "Belgariada" Davida Eddingsa. Teraz dawni wielbiciele mogą raz jeszcze przeżyć tamten zachwyt, a niewtajemniczeni wyruszyć w niezwykłą podróż, pełną fantazji i przygód.
Wszystko zaczyna się od kradzieży Klejnotu, który od tak dawna chronił Zachód przed złym bogiem. Dopóki Klejnot przebywał w Rivie, jak stwierdzało proroctwo, tutejszy lud będzie bezpieczny od niszczącej mocy. Garion, prosty chłopak z farmy, dobrze zna legendę o Klejnocie, ale co do magii pozostaje dość sceptyczny. Aż zrządzeniem losu przekonuje się, że nie tylko legenda Klejnotu jest prawdziwa, ale że on sam musi wyruszyć z misją niebezpieczną i niezwykłą, by go odzyskać. Garion bowiem jest dzieckiem przeznaczenia, sam los prowadzi go coraz dalej od domu, nieuchronnie pchając ku dalekiemu celowi, ku przerażającej konfrontacji z najczarniejszą magią – a od wyniku starcia zależeć będzie przyszłość świata.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2017-11-07
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 1296
Tytuł oryginału: Belgariada
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa, Paulina Braiter
TOLKIEN PO RAZ WTÓRY
Ileż to już kultowych książek fantasy czytałem. Ileż to dzieł legendarnych twórców przewinęło się przez moje ręce. Najczęściej, poza nielicznymi przypadkami, jak choćby Tolkiena czy Pratchetta, byłem jednak rozczarowany. Ale „Belgariada” to dzieło całkiem niezłe i momentami urzekające. Klasyczne pod każdym względem, nieoryginalne, ale dobrze napisane i nawet wciągające w świat przygód, magii i niebezpieczeństw, które niejednemu dorosłemu czytelnikowi przypomną dziecięce fantazje i marzenia.
Głównym bohaterem sagi jest młody Garion mieszkający razem z ciocią Pol na farmie Faldora, w środkowej części królestwa Sendarii. Chłopak żyje między najróżniejszymi pracownikami, wśród przyjaciół, którym w głowie głównie psoty i ludzi w ten czy inny sposób bliskich, nie ma większych zmartwień. Czas mija, Garion i inni dorastają, ale tak naprawdę niewiele zmienia się na farmie. Jedyną odmianą bywają wyczekiwane wizyty tajemniczego pana Wilka, zawsze mającego w zanadrzu jakieś fascynujące opowieści. Tym razem jednak przybysz zjawia się z czymś o wiele ważniejszym niż kilka historii z dawnych czasów: z wiadomością dla ciotki Pol, która rzuci ich wszystkich w pełną przygód i niebezpieczeństw podróż. Oto bowiem przed czterema tygodniami skradziony został pewien przedmiot. Złodziej nie zostawił tropów, ale już sama rzecz, którą zabrał jest wystarczającym tropem, pozwalającym go odnaleźć. Jak się można łatwo domyślić, w misję odzyskania go zaangażuje się także Garion, który w trakcie wyprawy pozna nie tylko prawdę o tajemniczym przedmiocie, ale także panu Wilku, ciotce i… samym sobie.
Nie ma się co oszukiwać, „Belgariada”, cały pięciotomowy cykl, który dzięki wydawnictwu Prószyński i S-ka już niedługo trafi na księgarskie półki zebrany w jednym, potężnym tomie, nie powala oryginalnością. Ale czy znajdziecie jakiekolwiek powieści fantasy, które byłyby szczególnie nowatorskie? Wszystkie podążają ścieżką wyznaczoną przed laty przez Tolkiena i dzieło Eddingsa nie jest wyjątkiem. Wręcz przeciwnie – autor nie próbuje nawet ukrywać inspiracji prozą brytyjskiego mistrza i ojca całego gatunku. „Belgariada” zaczyna się podobnie do „Silmarillionu”, opowieścią o bogach z dawnych dni, nieco podobnie zresztą spisaną. Dalej mamy losy młodego wybrańca, który musi stanąć przed wyzwaniem pozornie przekraczającym jego siły. I o ile na tym polu zbieżności nie są zbyt duże, bo Frodo z „Władcy Pierścieni” w ostatecznym rozrachunku był bardziej zwyczajny, niż Garion, to już pan Wilk to wypisz wymaluj Gandalf – obaj przybywają raz na jakiś czas przynosząc ze sobą fascynujące opowieści, obaj także stają się iskrą zapalną wyprawy, która wszystko zmieni.
Czym więc się różnią oba dzieła? Przebiegiem dalszych wydarzeń. W „Belgariadzie” więcej się dzieje, wątki zostały poprowadzone inaczej i inaczej rozłożył autor także akcenty. Seria ta jest jednak stosunkowo prosta – lekka, przygodowa fantastyka bardziej dla młodzieży, niż dorosłych, ale jednocześnie lepsza od współczesnych dokonań autorów na tym polu. Czyta się ją szybko i przyjemnie, owszem, czasem coś zgrzyta, czasem podobieństw z dziełami Tolkiena jest zbyt dużo, jednak całość pozostawia po sobie dobre wrażenie. Szczególnie, że stylistycznie „Belgariada” przedstawia się naprawdę dobrze. Miłośnicy fantasy, którym wciąż mało tolkienowskich motywów i fani powieści w stylu „Kronik Shannary” (które też często kopiowały „Władcę Pierścieni”), na pewno będą zadowoleni. Szczególnie, że zbiorcze wydanie, opatrzone jakże kuszącą okładką, prezentuje się po prostu wspaniale.
Recenzja opublikowana na moim blogu: http://ksiazkarnia.blog.pl/2017/10/28/belgariada-david-eddings/
W ostatnim czasie brakuje mi powieści napisanych w starym dobrym stylu i coraz częściej sięgam po książki wydane już kilka lat temu. Belgariada doczekała się kolejnego już wznowienia i bardzo się cieszę, że trafiłam na tę książkę, bo moje oczekiwania względem tej powieści zostały w całości spełnione.
Dorian od lat zna legendy o Klejnocie i złym Bogu Toraku, który skłonił ludzi i Bogów do wojny. Czy to aby na pewno bajki? Kiedy jego spokojne życie na farmie staje się tylko wspomnieniem, wraz z starym bajarzem i nadopiekuńczą ciotką Pol, wyrusza w podróż. Klejnot jest bardzo ważny i potężny, ale może doprowadzić do katastrofy!
Belgariada jest powieścią, która kwitnie na oczach czytelnika. Prolog rzuca nieco światła na początki tej historii, jednak jest dość jałowy i dopiero pierwszy rozdziała wzbudził moje prawdziwe zainteresowane. Poznajemy Dorina, jako małego chłopca i jego młodzieńcze przygody. Jest sielankowo, spokojnie i można się rozmarzyć, ale nie trwa to długo i kiedy Dorin, wraz z ciocią Pol i wędrownym bajarzem wyruszają w drogę, zaczyna się prawdziwa akcja i trudno oderwać się od lektury!
Początkowo leniwy rozwój wypadków nabiera tempa z każdym kolejnym rozdziałem. Nowi bohaterowie również pozytywnie wpływają na odbiór powieści i stanowią najmocniejszy element. Każdy jest inny i na swój własny sposób posiada urok, któremu trudno się oprzeć. Ciocia Pol nie wzbudza może najcieplejszych uczuć, bo jest dość chłodną osobą, ale nie można odmówić jej charyzmy, co z pewnością pielęgnowała w sobie przez lata. Młodość rządzi się swoimi prawami, dlatego wiele mogę wybaczyć Dorinowi. Chłopak czasami jest nieokrzesany i pędzi do przodu nie znając szczegółów i potrzebnych informacji. Jednak młodzieniec dorasta i mężnieje, co napawało mnie dumą! Oczywiście na uwagę zasługuję również postać Pana Wilka, oraz wielu innych, których poznałam podczas wędrówki Doriana. Jest to powieść przede wszystkim przygodowa i czyta się ją lekko i bardzo szybko.
Belgariada to pięciotomowy cykl, który został wydany w jednym, dość obszernym, tomie. Mapki jak zawsze sobie cenie, bo ułatwiają wyobrażenie sobie przedstawionego świata i terenu. Cykl porównywany do twórczości Tolkiena, a ponieważ niedawno miałam okazję przeczytać słynną trylogie, to potwierdzam owe podobieństwa. Nie uważam, że to jest złe. Wręcz przeciwnie! Lubię klasyczną fantastyką, a Belgariada z pewnością do takiej należy. Książkę czytałam z prawdziwą przyjemnością, bo choć autor wykreował złożony świat, to ma przyjemny styl, a dialogi okraszone są sporą dawką humoru. Lekko przewidywalna, jednak bohaterowie całkowicie mi to zrekompensowali.
Każdy miłośnik klasycznej fantastyki powinien poznać ten cykl. Epicka przygoda i pełnokrwiści bohaterowie zabierają czytelnika w podróż przez Królestwa Zachodu, co zaowocuję niezapomnianymi wrażeniami, a i miłości też nie zabraknie! Polecam 7/10!
To wydanie to opasłe tomiszcze, ale czyta się nawet szybko. Historia raczej mało oryginalna, ale ciekawa, wciągnęło mnie. Główny bohater, Garion, jest dość naiwny, ale z czasem dorasta i rozwija się, co na plus.
Pięć książek. 1100 stron. Przeczytane jednym ciągiem z prawdziwą przyjemnością.
Belgariada roi się od znanych, oklepanych motywów, które wykorzystane są w sposób tak sympatyczny i miodny, że w ogóle nie przeszkadzają. Wręcz z radością je śledziłam, szukając m.in. oczywistych podobieństw do Władcy Pierścieni.
Eddings niewątpliwie wie, jak pisać. Po prostu robi to w sposób tak lekki, że dobrze się czyta i już. To doskonały przykład cyklu, w którym fabuła mogłaby być drugorzędna, bo czyta się dla samej przyjemności czytania. Oczywiście to jednak nie wszystko - postacie są świetnie skrojone, pełnokrwiste i wiele z nich jest naprawdę charakternych. Fabuła sama w sobie jest całkiem interesująca, nawet jeśli wiele elementów jest dla czytelnika oczywistych (choć dla bohaterów czasem jeszcze nie;).
Jeśli ktoś ludzi epickie wyprawy, walki między Dobrem i Złem, miejscami błyskotliwe dialogi, odrobinę polityki sięgającej poziomów wielu krajów, trochę nietypową magię, odrobinę swojskości, ale też odrobinę zaskoczeń, samospełniające się proroctwo i inne smaczki, Belgariada jest dla niego. To jeden z najlepszych cykli fantasy, który czytałam. Bez udziwnień, bez kombinowania, sama czysta radość z przygody i rozrywka. Szczerze polecam.
Pięć tomów w jednym, ponad tysiąc stron lektury! Tomiszcze nieporęczne, ale okładka bardziej w moim guście niż wcześniejsze wydania. Czytalam bardzo długo, miesiącami, gdyż nie wciągnął mnie ten cykl jak obiecywano (czytałam z polecenia), no ale chciałam dotrzeć do finału rozgrywki. Dużo ciekawych postaci, których charaktery ścierały sie i uzupełniały podczas wyprawy oraz dowodzenia bitwami. Ludzie uwikłani w boski konflikt i przepowiednia o ostateczej rozgrywce, której centralną postacią jest pewien zupełnie nieświadomy chłopiec (tu miałam mocne zastrzeżenia do działań ciotki-czarodziejki, mogła nie uświadomić chłopca o jego dzidzictwie, ale żeby totalnie zaniedbać jego edukację, nawet naukę czytania to już przesada, pewnie odkładanie wszystkiego na właściwy czas to cecha istot długowiecznych). W wojnie elity kierowały, masy były mięsem armatnim - to stara prawda ale tu szczególnie uwidoczniona. Nie zostałam wielbicielką cyklu , ale myślę, że zawsze będzie miał on swych fanów.
Belgarath Czarodziej i jego córka Polgara, potężna czarodziejka, podążają tropem Klejnotu Aldura, dającego potężną moc. Jeśli nie odzyskają go z...
Sparhawk, rycerz Zakonu Pandionu, wyrusza w poszukiwaniu legendarnego magicznego klejnotu posiadającego niezwykłą moc, który ma uzdrowić królową Ehlanę...
Przeczytane:2019-02-16, Ocena: 5, Przeczytałam,
"Istnieje wielki świat poza tym, co widzimy i czego dotykamy, a ten świat rządzi się własnymi prawami. To, co zwykle niemożliwe, tam jest całkiem zwyczajne. Czasami granice między tymi światami znikają, a któż wtedy może powiedzieć, co jest możliwe, a co nie?"
Dużo słyszałam o tej przygodzie czytelniczej, ale wcześniej jakoś nie miałam okazji się z nią zapoznać, a szkoda, bo podejrzewam, że w młodości spodobałaby mi się jeszcze bardziej, choć i teraz zrobiła wyśmienite wrażenie. Odpowiada mi nurt fantastyki przedstawiający świat, w którym ludzie i bogowie wspólnie funkcjonują, zaś legendy i mity przenikają go na wskroś. Tworzy się wówczas specyficzny klimat zapomnianych wierzeń i przesądów, które za sprawą znaczących wydarzeń ponownie przypominają o sobie i wyznaczają losy bohaterów.
Mnóstwo postaci i scenariuszy związanych z ich życiem, ciekawie i zajmująco przedstawionych, cechujących się wyrazistością, mocno przekonujących, bez względu na to, czy reprezentują dobro lub zło, czy niejednoznaczność w określeniu. Fantastycznie uchwycone ludzkie przywary i zalety, uwypuklane w intrygujący sposób, co znajduje odzwierciedlenie nie tylko w opisach, ale również w dialogach. W zasadzie nie wyznaczamy jednego ulubionego bohatera, choć oczywiście pasjonujemy się życiem kluczowej postaci, ale jesteśmy w stanie obdarzyć sympatią całkiem niezłą gromadkę osób. Pojawiają się również negatywne skojarzenia związane z tymi, którzy zboczyli ze ścieżki prawdy, miłości lub sprawiedliwości, to potwierdza mistrzowskie portretowanie bohaterów. Podobało mi się to, że David Eddings umiejętnie wprowadza do fabuły kolejne osoby, robi to stopniowo, acz systematycznie, metodą kolejnych przybliżeń, tak aby czytelnik czuł się komfortowo poznając ich, a także obrazowo kreśli wzajemne relacje. Nie mam możliwości się pogubić, choć warto wynotować na kartce nazwy siedmiu bogów i ludów ich kochających.
"Mijają stulecia, gdy nic się nie dzieje, a potem w ciągu kilku krótkich lat zdarza się coś tak straszliwie ważnego, że świat już nigdy nie jest taki sam jak przedtem."
Publikacja składa się z pięciu rozbudowanych tomów, będących powieściami drogi, przemierzania różnorodnych krain i mórz w spełnianiu misji, zadań i powinności. Mieszkańcy regionów na swój sposób układają życie, charakteryzują się unikalnymi cechami, wielorako definiują hierarchię wartości. Wszystko wydaje się komplementarne, logicznie ułożone, przestrzennie przedstawione, z dbałością o szczegóły i wypełnienia. Wciągająco, pasjonująco, emocjonalnie, plastycznie, a przy tym zabawnie i dowcipnie. Autor doskonale wie, kiedy zintensyfikować wrażenia czytelnicze, a kiedy dać chwilę wytchnienia i czasu na refleksje. I choć spodziewamy się, dokąd wszystko zmierza, to jednak walka dobra ze złem przyjmuje frapujące oblicza. Bitwa rozstrzygająca o losach świata prowadzi wieloma etapami, przygotowaniami i staraniami, odzywają się echa dalekiej przeszłości, do głosu dochodzą intrygi i spiski, zawiązują się przyjaźnie i przymierza.
Wraz z Garionem, kluczową postacią, poznajemy tajemnice jego zagmatwanego dziedzictwa, poszukujemy elementów tożsamości, odniesień do przodków i więzów krwi, odczuwamy ciężar bycia historycznym wybrańcem do zrobienia czegoś wielkiego, imponującego i szlachetnego. Odkrywamy wizję pradawnego proroctwa, znamię magicznej mocy, groźnej i niebezpiecznej. Ale czy tylko te potęgi naznaczą życie bohaterów, królów, czarodziejów i bogów? Kim są Strażnicy Klejnotu Aldura, płomiennego kamienia w kształcie globu, z pochwyconym światłem gwiazd migoczących na niebie? Do książki najlepiej podchodzić w cyklach, czemu sprzyja podział tomów na części, tak aby podróż i przygody intensywnie smakowały i przynosiły radość. Zdecydowanie warto uwzględnić powieść w planach czytelniczych, przyjemna i relaksująca lektura, pozostawia z poczuciem satysfakcji. Sympatycznie było obudzić w sobie dziecko zasłuchane w magiczną opowieść, nie przeszkadza, że w klasycznej i dziś mało już oryginalnej odsłonie.
bookendorfina.pl