Belfast przyciąga turystów. Jednak mało kto wie, że w tym mieście przeszłość ,,dzieje się teraz". Słowo ,,kłopoty" ma tu zupełnie inne znaczenie, a to, jak wymawiasz ,,h" ze stuprocentową dokładnością określa twoje wyznanie. Belfast to miasto paradoksów. Ludzi, których jedyną winą było to, że urodzili się w złym miejscu o złym czasie. Którzy przeżyli zamachy bombowe, widzieli, jak giną ich bliscy, a być może sami zabijali. Wreszcie mają pokój - ale płacą za niego wysoką cenę, bo muszą patrzeć na katów i morderców, którzy żyją tuż obok. Na szczęście nie cały czas, bo miasto jest podzielone dziewięćdziesięcioma dziewięcioma ścianami pokoju, dzięki którym wszyscy mają trochę wytchnienia, ale też wciąż odczuwają strach.
"Witajcie w Belfaście. Życie tu wymaga dodatkowych kompetencji. Trzeba koniecznie znać republikańską i protestancką topografię, drażliwe tematy oraz godziny otwarcia bram w murach pokoju, które dzielą miasto, by nie wybuchło. Nie znajdziecie lepszego przewodnika niż Aleksandra Łojek. Mieszka tu, ma przyjaciół po obu stronach muru, patrzy na miasto z czułością i przenikliwie. Świetna książka." Ewa Winnicka
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2021-02-24
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 200
Język oryginału: polski
Była wojna, mówią wszyscy. Kłopoty. Nazwa dobrana trafnie z punktu widzenia polityki zewnętrznej Wielkiej Brytanii. Taki mały nazewniczy PR – bo Kłopoty to przecież nie wojna, to tylko jakieś zadrażnienie, jakieś niedogodności. Bo Wielkiej Brytanii, która zaprowadza porządki na świecie, wstyd, że na swojej ziemi nie umiała poradzić sobie z napięciami narodowowyzwoleńczymi. Że nadal się kotłuje.
Belfast – stolica Irlandii Północnej, przez 30 lat miasto była teatrem działań wojennych, w którym unioniści, wierni królowej Elżbiecie II i Zjednoczonemu Królestwu, walczyli z republikanami, zwolennikami przyłączenia Irlandii Północnej do Republiki Irlandii. 10 kwietnia 1998 roku obie strony podpisały tzw. porozumienie wielkopiątkowe, na mocy którego miał zapanować pokój. Aleksandra Łojek w doskonałym reportażu Belfast. 99 ścian pokoju wprowadza czytelnika do miasta podzielonego murami, które mają zapobiec kolejnym zamieszkom. Mają pomóc utrzymać spokój pomiędzy mieszkańcami, którzy tuż za murem mogą spotkać tego, który zabił ich najbliższego członka rodziny w imię ideologii i różnic politycznych i religijnych. Tu właśnie, na mocy porozumienia wielkopiątkowego, więzienia opuścili najwięksi zbrodniarze, mający niejednokrotnie na swoim sumieniu wiele ludzkich istnień.
Od podpisania dokumentu minęło już 17 lat, a mimo to napięcie w atmosferze jest nadal mocno wyczuwalne. Wspomnienia dotyczące bolesnych chwil powodują animozje i nienawiść, które zdają się nie mieć końca. Ból stale się tu tli gdzieś pod skórą. Nawet linie autobusowe zostały w taki sposób poprowadzone przez miasto, żeby mieszkańcy części unionistycznej nie spotkali się z mieszkańcami części republikańskiej. Dyspozytor w korporacji taksówkarskiej nie wyśle republikańskiego taksówkarza do strefy unionistycznej.
Aleksandrę Łojek interesują przede wszystkim skutki Kłopotów dla mieszkańców Belfastu. A tych niszczą uzależnienia, być może spowodowane przeszłością. Niszczy ich wciąż żywa nienawiść i strach przed zdemaskowaniem. Byli współpracownicy IRA, którzy przedwcześnie wyszli z więzienia mają wybór – wrócić do znanego z przeszłości życia lub pomóc innym, wykorzystując jednocześnie swoją wiedzę z przeszłości. Wbrew pozorom wybór w Irlandii Północnej nie zawsze jest jednoznacznie oczywisty. Przecież zamieszki to nie tylko sposób na pokazanie siły, ale i metoda na zdobycie dodatkowych pieniędzy od państwa.
Ci, którzy byli świadkami Kłopotów żyją przeszłością, ale pokolenie urodzone po 1998 roku nie może pamiętać tych wydarzeń. Zna je z opowieści rodziców i żywi taką samą nienawiść. Przejmują ten sam schemat zachowań – Jesteś z telewizji? - pyta ośmiolatek, który taszczy potężny kamień. Idzie na zamieszki (…) Napisz, że nazywam się Jimmy McCornick i że idę rzucać kamieniami w policję, a potem w te śmiecie, pieprzonych protestantów – chwali się z dumą.
Belfast. 99 ścian pokoju to ponury obraz miasta, będącego pozornie spokojnym na powierzchni. Tuż pod nią kryje się stale tląca się złość wynikająca z historii oraz z niewybaczonych i nieodkupionych win. Brak odpowiedniej polityki społecznej i zdecydowanych działań ze strony rządzących zawiesza to miasto w niezmienionym punkcie. Póki pamięć wojny będzie stale pobudzana, nie ma szans na spokój i unormowanie sytuacji.
Jeżeli czytaliście "Angoli" Ewy Winnickiej, to z pewnością pamiętacie Olę z Belfastu, która opowiadała o swoim życiu w Irlandii Północnej. Niecały rok później już jako Aleksandra Łojek wydała reportaż, który rozwija wiele istotnych kwestii opisanych w tamtym krótkim, ale jakże ciekawym rozdziale. Jestem pod ogromnym wrażeniem również tej publikacji.
W Belfaście niemal sto tzw. ścian pokoju ma za zadanie studzić zapał oddanych sprawie Brytyjczyków i Irlandczyków. Ci pierwsi to zwykle potomkowie Szkotów lub Anglików, protestanci, lojaliści i unioniści, oddani Królowej i opowiadający się za przynależnością do Zjednoczonego Królestwa. Ci drudzy to najczęściej katolicy i republikanie, walczący o przyłączenie kraju do Republiki Irlandii i niezależność od znienawidzonych Anglików. Z wyglądu niczym się nie różnią; jedynym, co ich łączy, jest wzajemna niechęć, a w skrajnych przypadkach, o których pisze Łojek - nienawiść. Choć znane całemu światu Kłopoty to już przeszłość, czasy pokoju wcale nie są prostsze. Ludzie wciąż giną, bo podziały trwają w najlepsze.
"Rytuał dnia policjanta jest zawsze ten sam (...) przed wyjściem do pracy zawsze zagląda pod auto - czy nie ma tam materiału wybuchowego." s. 81
Gdy czytelnik zagłębia się w świat miasta podzielonego i fizycznie i poglądowo, odkrywa wiele zaskakujących faktów na temat mechanizmów rządzących jego mieszkańcami. Na przykład: kryminaliści i uznawani za terrorystów członkowie organizacji paramilitarnych, wyszli z więzień na mocy porozumienia wielkopiątkowego oficjalnie kończącego konflikt północnoirlandzki. Dziś cieszą się życiem na wolności, zamiatając pod dywan prawdę o swej przeszłości; część z nich jest czołowymi politykami, inni piszą swoje biografie lub występują w filmach. Ale są i tacy, którzy za złe uczynki sprzed lat pragną odpokutować w inny sposób. Pomagają niepokornej młodzieży, wyciągają pomocną dłoń do zbłąkanych równolatków - to im najtrudniej jest odnaleźć się w innej rzeczywistości.
"Może gdyby lata temu zaproszono do mojego domu kultury katolików, gdybym mógł wysłuchać, co lubią robić, co lubią jeść, może wtedy nie byłoby we mnie takiej nienawiści?" s.53
Aleksandra Łojek pisze przede wszystkim o tych, którzy po Kłopotach wciąż nie potrafią się pozbierać. Z problemami, uzależnieniami, nieciekawą przeszłością, ciągotami do złego, zepchnięci są na margines. Starają się jak mogą, by zmienić życie swoje i innych. Rozmawia zarówno z przedstawicielami lojalistów, jak i republikanów. Nie dzieli ich na złych i dobrych, nie faworyzuje nikogo, ale też nie potępia żadnej ze stron; oddaje im głos po równo. Są więc opowieści mediatorów, paramilitarnych, taksówkarzy i policjantów. A wszyscy oni święcie wierzą, że mają rację, że słusznie walczą z drugą stroną, lub - w przypadku tych ostatnich - starają się nikomu zanadto nie podpaść.
"- Jesteś z telewizji? - pyta ośmiolatek, który taszczy potężny kamień. Idzie na zamieszki. (...)
- Nie, piszę książkę o Irlandii Północnej.
- O, super. Napisz, że nazywam się Jimmy McCornick i że idę rzucać kamieniami w policję, a potem w te śmiecie, pieprzonych protestantów - chwali się z dumą." s. 59
"Belfast" dokumentuje głownie czasy współczesne, choć nie brakuje tam ciekawych historii z przeszłości. Dzięki temu osoby mniej zorientowane w temacie mogą nadrobić braki w wiedzy; całość nie sprawia jednak wrażenia przytłaczającego ilością faktów szkolnego podręcznika. Jest wręcz odwrotnie - wplatane w rozmowy z ofiarami i oprawcami z czasów Kłopotów rozdziały dotyczące m.in. brutalnych Rzeźników z Shankill, tworzą spójną i przyjemną (!) w odbiorze całość. Brzmi to dziwnie, ale tak jest - Aleksandrze Łojek w niezwykły sposób udało się połączyć lekkość stylu z ciężkością tematu. Powstał reportaż idealny, porywający czytelnika, przejmujący i prawdziwy, a do tego na wysokim poziomie.
Belfast przyciąga turystów. Jednak mało kto wie, że w tym mieście przeszłość „dzieje się teraz”. Słowo „kłopoty” ma tu zupełnie...
Przeczytane:2015-12-30,