Z przedmowy autora:
Książkę tę rozpocząłem podczas ostatniej wojennej zimy, kiedy nienawiść oraz ogień spalały ziemię i serca. Napisana została dla wszystkich nieszczęśliwych dzieci wszystkich nieszczęsnych narodów, ale i dla własnego serca, które nie straciło wiary w prawdę i sprawiedliwość. Świat bowiem skonstruowany w baśniach nie jest przecież światem cudów i czarów, ale takim, o jakim marzyły dzieci wszystkich nacji we wszystkich czasach.
Podczas miesięcy, w których miecz wojny wbijał się w ostatnie serce, gromadziłem wszystkie radości i wszystkie smutki mego życia, osobliwie zaś wszelką miłość, by zapełnić moje stodoły przyszłym chlebem dla dzieci [...]
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 1983 (data przybliżona)
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 185
Tytuł oryginału: Märchen
Język oryginału: niemiecki
Tłumaczenie: Tadeusz Ostojski
Przeczytane:2023-10-24, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2023, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2023, Mam,
"Tam gdzie łamane jest prawo, winni są ci, którzy je łamią, ale także winni są ci, którzy je łamać pozwalają. Zapamiętaj to sobie."
Książkę tę kupiłam wiele lat temu, gdy patrzę na nią, wracają wspomnienia... To są baśnie mazurskie, czyli jakby częściowo moje, bo większą część swojego życia spędziłam właśnie tutaj. Ernst Wiechert to jedne z najbardziej poczytniejszych pisarzy niemieckich dwudziestego wieku. Urodził się na Mazurach, w leśniczówce po Mrągowem, a jego "Baśnie" są obecnie bardzo poszukiwaną pozycją w mazurskich bibliotekach. Nawet ja otrzymałam propozycję odkupienia tej książki. Jednak nie skusiła mnie cena i "Baśnie" Wiecherta zostają na mojej półce, będą czytały ją moje wnuki a może nawet i prawnuki...
Te baśnie są smutne, ale nie okrutne, bardziej melancholijne, takie jakie chce się czytać dzieciom i dorosłym. Moje wnuki uwielbiają gdy czytam im takie mniej znane opowieści, bardziej je interesują i ciekawe są ich zakończenia. A te baśnie moim zdaniem są takie jedyne w swoim rodzaju, takie jakby "nasze", bo mazurskie...
"Pewna kobieta miała siedmiu synów, wszyscy byli udani, silni i zdrowi, tylko jeden, najmłodszy, pogrobowiec,
był delikatnym i marzycielskim dzieckiem"
W swoich baśniach autor pokazuje nam świat, w którym nie wszystko jest piękne i różowe, ale gdzie jest dużo zła oraz przemocy, chociaż nie brakuje tu również dobra zwyciężającego lub starającego się zwyciężać to zło, lecz daje nam nadzieję na zmianę losu i otaczającej nas rzeczywistości, choćby nie wiem jak była zła.
Autor znający Mazury pięknie i realistycznie, chociaż w sposób magiczny, pokazuje nam uroki mazurskiego, często zasnutego mgłą krajobrazu. Postacie w jego opowieściach są wzorowane na legendach regionalnych, więc rdzennym mieszkańcom te baśnie są bardziej bliskie...
"Książkę tę rozpocząłem podczas ostatniej wojennej zimy, kiedy nienawiść oraz ogień spalały ziemię i serca. Napisana została dla wszystkich nieszczęśliwych dzieci wszystkich nieszczęsnych narodów, ale i dla własnego serca, które nie straciło wiary w prawdę i sprawiedliwość. Świat bowiem skonstruowany w baśniach nie jest przecież światem cudów i czarów, ale takim, o jakim marzyły dzieci wszystkich nacji we wszystkich czasach."
Czytając te baśnie, zdaję sobie sprawę z tego, że mieszkam obecnie na terenach dawnych Prus, gdzie język niemiecki był powszechny, dlatego nie dziwię się, że niemiecki pisarz pisał książki w tym właśnie języku. Mimo to na tych terenach uważa się go za "swojego" pisarza. Autor potrafił bardzo dobrze pokazać czytelnikom (nawet tym najmłodszym), co jest złem i jak je potępiać a także jak pielęgnować dobro i okazywać współczucie, i które uczucia są najważniejsze.
Wracam do tych baśni co jakiś czas, tym razem czytałam je razem z wnukami...
Polecam, jeżeli uda się Wam je gdzieś dorwać. Widziałam gdzieś wersję elektroniczną, lecz nie miałam okazji ich słuchania.