To nie pierwszy i nie ostatni wstrząs w Bytomiu. Ludzie nieruchomieją sparaliżowani strachem. Większość, nauczona doświadczeniem, próbuje wybiec na ulicę, żeby nie mieć nad głową niczego, co mogłoby spaść. Krzyki mieszają się z hałasem tłuczonych dachówek, kominów, gzymsów i szyb rozpryskujących się na chodnikach. Nie wszyscy mają tyle szczęścia co matka z dzieckiem, która w ostatniej chwili chowa się w bramie przed deszczem secesyjnych odłamków. Lecą w dół wieżyczki, attyki, betonowe kule na skorodowanych już trzpieniach, strzeliste neogotyckie pinakle. Odpada od ściany gruba płaskorzeźba wmontowana na metalowych kotwach we wnękę kamienicy i spada na mężczyznę stojącego w kolejce do saturatora. Ludzie tłoczą się wokół, próbują pomóc, dźwignąć pechową dekorację. Niektórzy podbiegają tylko, żeby popatrzeć na cudze nieszczęście, ale nie odchodzą przykuci widokiem człowieka przygniecionego płaskorzeźbą.
Gdyby nie było tak ciepło, gdyby mężczyzna nie stanął w kolejce po gruźliczankę, gdyby ktoś zrobił przegląd budynków i odkrył przeżarte korozją kotwy i zwietrzałą już zaprawę, gdyby nie tąpnęło, gdyby…
Gdyby Stalin nie wskazał palcem tego miejsca na mapie.
Gdyby Bierut nie krzyknął: „Węgiel to największe bogactwo Polski!”.
Gdyby Bytom nie stał się scenografią działań polityczno-gospodarczych, których serce biło pod miastem.
Gdyby tłustego węgla nie pilnował potężny piaskowiec.
Gdyby nie wjechała tu pod ziemię pierwsza w Europie lokomotywa.
Gdyby Karol Godula nie zostawił swojego majątku sześciolatce, czyniąc z niej śląskiego Kopciuszka.
Gdyby Śląsk nie wrócił do macierzy.
Gdyby za węglem nie szło szczęście i nieszczęście Bytomia.
Gdyby świat nie był taki, że roz jest tak, a roz tak.
Wydawnictwo: Dowody
Data wydania: 2022-09-09
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 456
Dziś Barbórka - święto górnicze, obchodzone również przez geodetów i inne osoby wykonujące zawody związane z poszukiwaniem paliw kopalnych. Ważne dla mojego regionu, miasta i rodziny. Właśnie dlatego to odpowiedni moment na powiedzenie "Szczęść Boże" górniczej braci i zachęcenie was do siągnięcia po "Balladę o śpiącym lwie" autorstwa Agaty Litoś - Kostrzewy.
Jest to reportaż, a właściwie bogata biografia górniczego miasta oparta na wyszukanych przez autorkę informacjach, raportach, statystykach, ekspertyzach, rozmowach z mieszkańcami, wierzeniach, mitach, legendach, a także miejscowej klątwie. O ile te statystyki, ekspertyzy górnicze, geologiczne i techniczne dane stanowią nużącą część książki, o tyle są istotne dla zrozumienia pewnych aspektów, dlatego warto się nie zrazić i czytać dalej.
Przebrnęłam przez nie, gdyż uwielbiam książki nawiązujące do miejsca, w którym się wychowałam i żyję, ale sięgając po ten reportaż przede wszystkim zadawałam sobie pytanie, jak je widzi i jaki jego obraz może przedstawić ktoś, to go nie zna, do tego w ogóle nie pochodzi ze Śląska?.
Muszę jednak przyznać, że autorka wykonała kawał świetnej pracy, nie oceniając, unikając stereotypów, pokazując Bytom w wielu kontekstach.
Opowiedziała m.in. co ukształtowało miasto. Jak się zmieniało na przestrzeni dziejów. O tym, jaki wpływ ma jego charakter na mieszkańców. Co sprawia, że mimo szkód górniczych i strachu towarzyszącemu nam przy każdym większym tąpnięciu, nienajlepszej jakości powietrza, bezradności, czy poczuciu braku szczęścia do włodarzy, nadal chcemy tu żyć?
Dlaczego więc książka ma taki tytuł?
Ano dlatego, że historia pomnika śpiącego lwa zaprojektowanego przez Theodora Kalidego, przedstawiającego konające zwierzę, leżące z głową lekko przechyloną w prawo, położoną na wyciągniętych do przodu łapach, które symbolizuje siłę, władzę, męstwo, zwycięstwo, a także mądrość, w całości splata się nierozerwalnie z historią miasta. Rzeźba ukazuje tragizm dziejów, jest świadectwem przeszłości, materialnym, wieloznacznym, metaforycznym uchwyceniem tego, o czym wspominam powyżej. Z początkiem lat 2000 stała się nie tylko ozdobą rynku, ale na nowo zdefiniowała lokalny patriotyzm. Choć dziś jest raczej maskotką i punktem spotkań.
Mam poczucie, iż "Ballada o śpiącym lwie" nie jest jedynie opowieścią o historii Bytomia i Śląska rozpoczynającą się od króla cynku Karola Goduli, ani ponurym obrazem wyeksploatowanego, górniczego miasta, które do dziś boryka się z problemami transformacji gospodarczej z lat 90-tych, ale pomału odzyskującego dawny blask.
Jest pochyleniem się nad nami - mieszkańcami, nie oskarżając nikogo, lecz zwracając uwagę włodarzy miasta i rządzących krajem, by ponowna transformacja górnictwa związana ze zmianami klimatycznymi była bardziej sprawiedliwa, przeprowadzona z myślą o ludziach, nieprzysłonięta przez chciwość, aby historia nie zatoczyła koła. I za to dziękuję Pani Agacie, bo trudno wyobrazić sobie życie w tym mieście, po zamknięciu ostatniej działalniającej kopalni i pozostawieniu ludzi samym sobie. To miasto naprawdę ma duży potencjał, fajnie byłoby, gdyby dostrzegli go decydenci.
Reportaż polecam wszystkim, bez wyjątku, nie tylko mieszkańcom Śląska.
Przeczytane:2024-02-16, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, Literatura polska, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku,
Dowiedziałam się dużo o mieście, w którym mieszkam.