Wiktoria i Bajka wędrują, by odnaleźć rodziców. Mijają dymiące kratery, wymarłe lasy i gruzowiska, a kierunek wyznaczają im tajemnicze światła na niebie. Świat po wielkim wybuchu to zdecydowanie nie najlepsze miejsce dla dziewczynki i psa. Jeśli już jednak mamy tam dziewczynkę i psa, pozostaje nam trzymać kciuki za powodzenie ich wyprawy!
Bajka podoba mi się dlatego, bo jest śmieszna i straszna jednocześnie. Lubię, jak rodzice mi ją czytają. Chciałabym mieć takiego samego pieska.
Agatka Składanek (lat sześć i pół)
Wydawnictwo: Kultura gniewu
Data wydania: 2022-05-26
Kategoria: Komiksy
ISBN:
Liczba stron: 64
DOM NA KOŃCU ŚWIATA
Omawiając ostatnie nowości od Kultury Gniewu przy okazji ,,Incela" pisałem, że to chyba najlepszy polski komiks, jaki czytałem w tym roku. Za to ,,Bajka na końcu świata" to zdecydowanie najlepsza rodzima seria komiksowa dla młodych czytelników właściwie od wielu lat. I każdy tom, a najnowszy nie jest tu żadnym wyjątkiem, jedynie potwierdza jej klasę i udowadnia raz za razem z jak świetną rzeczą mamy tu do czynienia.
Wiktoria, Bajka i cała reszta ich szalonej ekipy nadal wędruje za światłem. Problem w tym, że niektórzy coraz bardziej zaczynają wątpić w sens tego wszystkiego, tym bardziej, gdy zaczyna brakować jedzenia, a na domiar złego spada śnieg. Nie mogąc znaleźć pożywienia, nie wiedząc właściwie co teraz zrobić, nas bohaterowie kontynuując swoją wędrówkę i starając się nie tracić ducha, w końcu natrafiają na dom. Ale czy będzie on dla nich ratunkiem?
https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2022/06/bajka-na-koncu-swiata-7-ognie-na-niebie.html
Wiktoria i Bajka wędrują, by odnaleźć rodziców. Mijają dymiące kratery, wymarłe lasy i gruzowiska. Jak okiem sięgnąć – nieprzytulne widoki...
Wiktoria i Bajka wędrują, by odnaleźć rodziców. Mijają dymiące kratery, wymarłe lasy i gruzowiska. Jak okiem sięgnąć – nieprzytulne widoki...
Przeczytane:2022-06-19,
Wszyscy znamy biblijną przypowieść o trzech mędrcach ze wschodu, podążających śladem jasnej gwiazdy na niebie w wiadomym celu... Analogiczna sytuacja stała się także motywem przewodnim najnowszej, siódmej już odsłony komiksowej serii „Bajka na końcu świata”, tyle że w nieco zmienionych okolicznościach, gdy oto zamiast mędrców mamy małą dziewczynkę i psa, a biblijną scenerię zastępuje apokaliptyczny świat. Reszta się zgadza... - no, prawie zgadza:)
„Ognie na niebie” - tak nosi tytuł ten komiks, przedstawiający dalszą drogę Wiktorii i psa Bajki, którzy wraz z nowo poznanymi towarzyszami przemierzają świat po wybuchu w poszukiwaniu rodziców dziewczynki. A wiodą ich tajemnicze światła na niebie, które dają nadzieję - bardzo potrzebną nadzieję wobec trudów podróży z zimnem, brakiem jedzenia i długą wędrówką na czele. Wtedy na horyzoncie pojawia się dom, który może okazać się wybawieniem dla naszych podróżników... Czy aby jednak na pewno...?
Komiks ten stanowi kolejną udaną, klimatyczną i łączącą w perfekcyjny sposób komedię, bajkę i apokaliptyczną fantastykę w spójną całość, odsłonę znakomitego cyklu Marcina Podolca. Odsłonę niezwykle ważną, gdyż zwiastującą ósmą i zarazem ostatnią już część tej serii, którą z pewnością poznamy na przestrzeni najbliższych kilkunastu miesięcy. I to wyraźnie czuje się podczas tej lektury, co nadaje jej niezwykłego wyrazu, jak i też w jakiejś mierze smuci, że powoli zmierzamy do końca. Na szczęście mamy jeszcze ten niniejszy i kolejny tom.
Fabułę tej opowieści znaczy droga bohaterów, którzy oczywiście przeżywają podczas niej wiele niezwykłych przygód, mijają zniszczone lasy, kratery i pozostałości po dawnych miastach, spotykają przedziwnych zwierzęcych ocaleńców, jak i wreszcie zauważają niezwykłe światła na niebie, które prowadzą ich do pewnej chatki. Oczywiście każdą ze stron wypełnia humor, żart i komediowe akcenty - takie ciepłe, bazujące nieco na ujmującym cwaniactwie i prostej naiwności dziecka i psa, którzy wciąż wierzą w cel swojej podróży. Jest oczywiście i akcja - niespieszna, ale za to jakże intrygująca na gruncie misternie budowanego napięcia...
Oczywiście nie mogło zabraknąć tu tej jakże charakterystycznej, bajkowej, wcale nie najładniejszej według standardów, ale jednak pięknej, ilustracyjnej szaty autorstwa Marcina Podolca. To prosta forma, szczypta ciepłej karykatury, niezwykle komediowy charakter każdego kadru oraz idealnie dobrane do danej sekwencji wydarzeń, kolory. I jest w tym coś naprawdę iście magicznego, co nas bawi, cieszy i też wzruszy tymi obrazami.
Bawią nas, cieszą i poruszają również główni bohaterowie tego komiksu – dziewczynka i pies, których łączy przyjaźń, zaufanie i to, że wspólnie łatwiej jest wierzyć w to, że ta cała ich długa i zagmatwana podróż skończy się dobrze. A nawet jeśli pojawia się wątpliwość, to we dwoje łatwiej ją odegnać, odrzucić gdzieś na bok i śmielej spojrzeć przed siebie. Bajki i Wiktorii nie można nie pokochać – po prostu.
Lektura tej opowieści to zabawa, wielka przyjemność i uśmiech – czasami taki z dobrego żartu, czasami zaś z lekką nutką wzruszenia. Niemniej nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w przypadku tej najnowszej części jest nieco inaczej – bardziej dostojnie, poważnie i chyba też emocjonalnie, co być może wiąże się ze świadomymi rozwiązaniami autora, ale być może i z naszymi podświadomymi odczuciami, że to już prawie koniec tego świetnego cyklu.
Panie Marcinie – kieruję wielkie słowa uznania i podziękowania za „Ognie na niebie” i za wszystkie poprzednie części tej opowieści, która chyba okazała się czymś znacznie większym i ważniejszym, niż tylko komiksową bajką dla dzieci. To uniwersalna opowieść o przyjaźni, nadziei i poświęceniu dla drugiej osoby, którą zachwyca tak najmłodszych, jak i dorosłych. I taki jest właśnie ten niniejszy komiks, do którego to poznania gorąco was zachęcam.