Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Data wydania: 2012-11-02
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 232
Mocna dawka adrenaliny i wartkiej akcji pod gorącym słońcem Afryki Przed Martą Canavan otwiera się wspaniała ścieżka kariery. Zostaje współwłaścicielką...
Zamek, nieboszczyk i jałówka - czyli jak Matylda szukała świętego spokoju Kiedy Matylda zostaje porzucona przed ołtarzem, wszystkim, czego potrzebuje...
Przeczytane:2014-01-31, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2014, Przeczytane,
Co się stanie, gdy na safari wybierze się baba? Powinniśmy się bać? A jeśli tak, to o kogo - o babę czy o zwierzęta? Aby się dowiedzieć przeczytajcie "Babę na safari" Bożeny Mazalik.
Safari to wyprawa myśliwska w Afryce Wschodniej. Może to być też dłuższa podróż, zwłaszcza karawaną. Opis ten raczej nie kojarzy się z rozrywkami dla kobiet. Ale dla baby nie ma rzeczy niemożliwych. Baba jest w stanie pokonać wszystkie przeciwności losu.
"Baba na safari" Bożeny Mazalik to ciekawa i pełna życia reporterska relacja z afrykańskich polowań na antylopy, guźce, lwy i lamparty. Książka podzielona jest na 4 części - "RPA. Antylopy", "Namibia", "RPA. Pustynia Kalahari" oraz "Zimbabwe". Autorka nie tylko opisuje tropienie zwierzyny i polowania, lecz także jest świetnym obserwatorem przyrody i ludzi.
Tytułowa baba, podróżując wraz z mężem Ernestem, początkowo co krok napotyka na różnice między swoimi wyobrażeniami o Afryce i safari a rzeczywistością. A była to Afryka jakiej się nie spodziewałam, oczekiwałam urokliwych krajobrazów, gorąca i wielkich stad antylop. Trafiliśmy jednak na zimę i wszystko wyglądało - podobnie jak u nas na przedwiośniu - martwo, sucho i ponuro. W innym miejscu czytamy: I znowu inaczej to sobie wyobrażałam. Bo fotografowanie i safari niemalże się wykluczają. Nie rozumie podstawowych rzeczy, jak choćby to, po co potrzebna jest dubeltówka na pawiany.
Jednak z biegiem czasu baba wie o polowaniu więcej niż niejeden mężczyzna z jej otoczenia. Jest przy tym delikatna i kobieca, ma swoje lęki i niepokoje. Jednak potrafi je pokonać, chce uczestniczyć w wyprawie. Mimo że woli aparat od strzelby, to potrafi posługiwać się jednym i drugim. Jest odważna, czasami aż lekkomyślna. Jakby nie zdawała sobie sprawy z tego, że dzikie zwierzęta są przede wszystkim niebezpieczne. Świadczy o tym przygoda z odyńcem, którą mąż komentuje: Idiotko, zdjęć ci się zachciało! Przecież by cię rozpruł.
Reportaż przypomina miejscami powieść przygodową, dzięki intrygującym sytuacjom i licznym dialogom. Sprawiają one, że relacja nie jest sucha, lecz jest w niej pewna dynamika. Oczywiście najmniej interesujące były dla mnie opisy wyczekiwania na zwierzynę, gdyż nie przepadam za tego typu rozrywkami.
Jednakże autorka zrekompensowała mi to w inny sposób. W książce nie brakuje bowiem zabawnych sytuacji, niejednokrotnie związanych z różnicami kulturowymi. Dobrym przykładem jest reakcja tamtejszych dzieci na imię Bożena, słowo to w narzeczu afrykańskim oznacza... damskie genitalia. Podobnych scenek jest więcej.
Książkę czyta się szybko, gdyż jest napisana lekkim, zwięzłym i przede wszystkim zabawnym językiem. Nie przepadam za przydługimi opisami, więc ten styl bardzo przypadł mi do gustu. Krótko, zwięźle i na temat. Zdecydowanie wolę podróżować niż czytać o podróżach, więc zbędne opisy mnie nużą. W tym przypadku jednak mile się zaskoczyłam.
W dodatku dowiedziałam się wiele na temat afrykańskich zwierząt. Bożena Mazalik bardzo ciekawie je opisała. Jak choćby w tym fragmencie: Oryks na czele sterczał wielki i nieruchomy. Jego ostro zakończone i proste jak linijka rogi, sięgające pewnie metra dźgały niebo, czarna maska pyska kontrastowała z prawie białą sierścią, przeciętą w dole brzucha czarnym pasem.
Dużym walorem książki jest to, że autorka uwiecznia opisywane miejsca oraz zwierzęta na zdjęciach. Wprost nie sposób oderwać od nich oczu. Sama chętnie bym się tam wybrała i zrobiła podobne fotografie. Ale to raczej marzenie ściętej głowy.
Warto wspomnieć, że pierwotnym zamiarem autorki było napisane książki wyłącznie dla myśliwych i wydanie jej w wydawnictwie łowieckim. W trakcie pisania okazało się jednak, że więcej osób jest zainteresowanych jeśli już nie łowiectwem, to Afryką, zwierzyną jaka tam występuje, ludźmi i obyczajami. I dobrze się stało, że z planów nic nie wyszło, gdyż więcej osób może dowiedzieć się o tej książce. Polecam ją miłośnikom reportaży, safari oraz polowań.