Limuzyną przez Nowy Jork.
Mimo że time is money, w Nowym Jorku przejazd z punktu A do punktu B może zajmować nawet kilkadziesiąt minut. Nie inaczej było w latach 80. i 90., dlatego nie dziwi fakt, że nierzadko wybierano podróż ekskluzywnymi limuzynami. Za oceanem wykształciła się nawet odrębna nazwa dla tej gałęzi przewozu osób – limo business. Autor, kierowca jednego z takich wygodnych aut, na kartach swojej książki opowiada nie tylko o tym, jak ten biznes wyglądał od środka, lecz także o własnych doświadczeniach z życia emigranta za oceanem.
Napisane z humorem, pełne ironii i frapujące wspomnienia polskiego szofera nowojorskich limuzyn stanowią także przewodnik po największej aglomeracji miejskiej w Stanach Zjednoczonych. Usiądźcie wygodnie, zapnijcie pasy i przygotujcie się na pełną wrażeń opowieść o trudach pracy kierowcy na Manhattanie.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2021-11-04
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 226
Przeczytane:2022-01-22, Ocena: 5, Przeczytałem, Mam, 52 książki 2021,
„American Greed. Co widziały oczy szofera limuzyn w USA?” to dosyć interesująca książka. Czyta się ją szybko, momentami za szybko. Jest napisana lekkim piórem, przystępna, ironiczna, po spartańsku prosta. Słowem – zawiera w sobie to coś, co sprawia, że chce się ją czytać, a i lektura sprawia nam przyjemność.
Czytając kolejne opisy dzielnic, budynków, mostów czy jakichś szczególnie rozpoznawalnych budynków, miałem wrażenie, że stoję na ulicach Nowym Jorku. Choć opisy znanych powszechnie miejsc są raczej skromne, żeby nie powiedzieć „turbo-lakoniczne”, przed oczyma przesuwały mi się sylwetki wszystkich ważniejszych nowojorskich budowli, które kiedykolwiek widziałem czy to w filmach (wszelkiego rodzaju Spidermany, Avengers, Dzień Niepodległości, CSIA i tak dalej), czy to w artykułach prasowych, czy ogólnie w szeroko pojętych źródłach w sieci. To było dosyć niesamowite przeżycie, tym bardziej, że Autor tak niewiele miejsca im poświęcił. Naprawdę – czułem się jak rasowy Nowojorczyk, podróżujący między kolejnymi punktami charakterystycznymi tej wspaniałej metropolii.
Jak się okazuje z opisu Petera Luka, Nowy Jork nie jest jedynie miastem spełnienia snów. Obok wielkiego, nieopisanego bogactwa, znaleźć można niewyobrażalną biedę. Obok praworządności nieodłącznie stoi bezprawie. Obok piękna, luksusu i dostatku odnaleźć można biedę, strach, przemoc, brud, a nawet śmierć. W książce znaleźć można takie piękne momenty opisujące to, jak Nowy Jork wyglądał 30 lat temu, a jak wygląda współcześnie. I chyba w tej prostocie opisów zawarty jest cały urok lektury. Autor nie zamierza czegokolwiek upiększać, mamić nas amerykańskim snem. Wali prosto z mostu o tym, co widział, co słyszał, to co jest, a o czym milczą nasze rodzime media, wydawnictwa, przewodniki…
Książka pełna jest ironii, ale momentami ciężko wyczuć, co Autor miał na myśli. Na przykład nie jestem pewien, czy jest on zwolennikiem czy przeciwnikiem Donalda Trumpa, czy kocha to miasto, czy się nim brzydzi. Z pewnością czuje się już Amerykaninem z krwi i kości. Jednak na inne mniejszości, poza Chińczykami do których wyczuć można pewien sentyment, odnosi się raczej nieprzychylnie. Czy tak jest, oceńcie sami. Być może to, w jaki sposób ukazywał wady poszczególnych nacji i mniejszości narodowych było bezstronne, ale dla mnie było to odczucie ambiwalentne, bo przecież wszyscy mają jakieś wady.
Nasz bohater w świetny, nieskomplikowany sposób opisuje życie nowojorskich społeczności – chińskiej, żydowskiej, latynoskiej, oraz różnych grup społecznych – milionerów, nowobogackich, klasy średniej czy biednych. Zazwyczaj są to opisy cyniczne, momentami trochę zniechęcające, ale wydają się być szczere. Znajdziecie tu opisy różnych wpadek, anegdot i zwyczajnych przekrętów dotyczących świata nowojorskich usług przewozowych ludzi. Jedne są zabawne, inne mrożą krew w żyłach, ale wszystkie – w moim odczuciu – są trochę krótkie, tak jakby Autor bał się, że nadmiar słów, zniszczy cały urok i efekt. Choć sam Autor twierdzi, że przewoził w „swych” limuzynach osoby ze świecznika (aktorów, polityków, biznesmenów), brakło w książce jakichś konkretniejszych szczegółów. Nie wiem czy wynika to z zamierzonego celu – być może w ten sposób szykuje materiały do drugiej części swych wspomnień? A być może doszedł do wniosku, że są to tacy sami ludzie jak my, i nie warto o nich wspominać? Być może nic ciekawego z nimi nie przeżył, a może – jak twierdzi – są to jego znajomi, których prywatność stara się ochronić? Tak czy owak, czuję trochę niedosyt z tego powodu.
Książka bardzo mi się spodobała, i przeczytałem ją w trochę ponad półtorej godziny. Nie wiem czy to szybko, ale była to dla mnie świetna „przejażdżka” po mieście, którego pewnie nigdy nie zobaczę. Dzięki niej musnąłem odrobinę wielkiego świata „od kuchni”. Podsumowując, mógłbym śmiało powiedzieć, że doświadczyłem swoistego połączenia w osobie Autora dwóch ciekawych osobowości świata podróżniczo-naukowego, a mianowicie szanownego sir Richarda Attenborough z naszym swojskim Wojtkiem Cejrowskim – mądrości, wyczucia z ironią, przekorą i poczuciem wyższości obserwatora nad obserwowanymi. Już choćby z tego powodu warto sięgnąć po tę lekturę.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.